sobota, 13 kwietnia 2013

Przemówienie na nadzwyczanej sesji Sejmu z okazji 1000-lecia Państwa Polskiego.


Wysoki Sejmie!

Przed 8 laty Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej spec­jalną uchwałą zainaugurował uroczyste obchody Tysiąclecia hi­storycznych dziejów państwowości polskiej. W tych jubileuszo­wych latach staramy się określić nasze miejsce w historycznym ciągu długiego szeregu pokoleń, które naszą ziemię ojczystą zasiedliły, odwieczną puszczę przemieniły w rolę uprawną, ukształtowały państwo polskie, wzniosły polskie miasta, stwo­rzyły język polaki i polską kulturę, wielekroć krwią serdeczną broniły niezawisłości naszej ojczyzny.

Wybraliśmy wigilię 22 rocznicy Manifestu PKWN, dzień 21 lipca, jako najwłaściwszy dla tej sesji Sejmu dlatego wła­śnie, aby podkreślić ową nierozerwalną więź, która łączy socjalistyczną teraźniejszość Polski z tym, co było najlepsze, najbardziej wzniosłe, twórcze i patriotyczne w jej przeszłości. Minione 22 lata stanowią bowiem nie tylko najnowszy odci­nek historii Polski, lecz zarazem są uwieńczeniem przebytej przez naród polski drogi dziejowej ku wolności i postępowi, drogi, której początki sięgają o wiele dalej w przeszłość niż umownie przyjęte daty 961 czy 966 r.

Nam, pokoleniu budowniczych Polski socjalistycznej, naj­bliższe są tradycje i dorobek historyczny polskiego ludu pra­cującego, który przez stulecia trwał na tej ziemi i cierpiąc ucisk własnych, a nieraz obcych wyzyskiwaczy uprawiał polskie pola, rozwijał rzemiosła, tworzył podstawy bytu materialnego narodu i glebę dla jego kultury, który zawsze w każdej epoce historycznej, na swych barkach niósł główny ciężar obrony ziemi ojczystej.

Ale będąc przedstawicielami politycznymi ludu pracujące­go, rzecznikami jego ideałów i dążeń, jesteśmy równocześnie wraz z całym narodem dziedzicami tego wszystkiego, co w przeszłości dla Polski, dla jej rozwoju i dobra uczyniły inne klasy, stany i warstwy społeczne — monarchowie i szlachta; patrycjat miejski i duchowieństwo, ludzie nauki i kultury.

Nie dzielimy naszej narodowej przeszłości na dwie nieprzystawalne do siebie części: naszą i obcą. Historia nie jest dla nas lamusem starszyzny, z którego wydobywa się i odkurza to, co w danej chwili potrzebne. Czujemy się dziedzicami całej bogatej i złożonej spuścizny dziejowej narodu. Wiemy, że są w tym dziedzictwie rzeczy dobre i złe. Są karty piękne, napa­wające dumą, do których chcemy nawiązać i nawiązujemy. Są również karty ciemne, gdy prywata, egoizm i krótkowzro­czność polityczna prowadziły naród na skraj przepaści, te tradycje jako przestroga służą nam w całokształcie naszej działalności.

Idąc na spotkanie nowym czasom, podejmując i rozwiązu­jąc właściwe im zadania i problemy, winniśmy mieć w swym ideowym uzbrojeniu rzetelną wiedzę o drodze przebytej przez nasz naród, o doświadczeniach, które ona nam dała. Bez ta­kiej samowiedzy naród nie mógłby się zdobyć na jasne spoj­rzenie w przyszłość, na prawidłowe określenie swego miejsca, roli i drogi w świecie, którego jest współtwórcą. Bez takiej samowiedzy świadomość narodu byłaby uboga i niepełna, a nadwątleniu uległyby te związki, które decydują o ale więzi narodowej i głębi uczuć patriotycznych.

Złożony charakter losu historycznego Polaków, pełen sprze­czności i kontrastów bieg naszych dziejów nagromadził wielkie bogactwo doświadczeń politycznych i nauk z przeszłości, któ­re stanowią nieodłączną część polskiej myśli politycznej. Mar­ksistowska analiza historii Polski, a zwłaszcza badania pro­wadzone w związku z Tysiącleciem pozwalają nam dzisiaj pełniej, z lepszym uzasadnieniem i większą precyzją wydo­bywać z przeszłych doświadczeń Polski te najbardziej funda­mentalne wartości i nauki, które pozostaną źródłem siły mo­ralnej, patriotyzmu i ideowości.

GDY NA TERYTORIUM PIASTOWSKIM RODZIŁ SIĘ TERMIN „POLSKA”

Obywatele posłowie!

Rok bieżący jest ostatnim z lat obchodów Tysiąclecia Pań­stwa Polskiego. Zdajemy sobie jednak wszyscy sprawę, że państwo Piastów, które tysiąc lat temu ujawniło się jako jeden z najważniejszych składników politycznego i gospodar­czego obrazu Europy, ma tradycję o wiele dawniejszą i bo­gatszą. Poprzedziły je państwa plemienne, takie jak Polan i Wiślan, które później weszły w skład większego organizmu, o którym właśnie tysiąc lat temu pisał współczesny kupiec i podróżnik Ibrahim ibn Jakub: „Kraj Mieszka to najrozleglejszy ze słowiańskich krajów”. I jest dla tego państwa nie­zmiernie charakterystyczne, że nie mamy żadnych przekazów historycznych, z jedynym wyjątkiem, dotyczącym Pomorza, które by mówiły o użyciu siły w procesie scalania państewek plemiennych. To dobrowolne zjednoczenie nastąpiło przede wszystkim w obliczu narastającego niebezpieczeństwa ze stro­ny grabieżczych feudałów niemieckich. Nie oparły im się roz­bite i skłócone plemiona Lutyków, Obodrytów i szereg innych plemion zachodniosłowiańskich. Skuteczny odpór feudałom niemieckim dało dopiero państwo Piastów. I to jest jego naj­większy wkład w dzieje Europy. Jest to zarazem dowód siły i wysoko rozwiniętej organizacji gospodarczej i wojskowej tego państwa, nie mniej wymowny niż liczne świadectwa kro­nikarskie, fakty te potwierdzające.

Wówczas też pojawił się na określenie całości terytorium państwa piastowskiego termin „Polska”, który już odtąd po­został na zawsze.

W ówczesnej Europie pełnoprawnym współuczestnikiem polityki międzynarodowej mogło być tylko państwo chrześci­jańskie. I to był pierwszy powód, dla którego Polska piastow­ska, podobnie jak wszystkie ościenne państwa, przyjęła nową religię. Był i powód drugi, z poprzednim zresztą pośrednio związany. Ekspansja niemiecka na wschód odbywała się pod hasłem walki z pogaństwem i szerzenia nowej wiary, jako prawdziwej. Temu celowi służyć miały biskupstwa zakładane przez Niemców na wschodzie z zadaniem akcji misyjnej. Przyjęcie chrześcijaństwa przez Polskę piastowską wytrącało ten „misyjny” oręż z rąk feudałów niemieckich. Nie likwido­wało to jednak całkowicie niebezpieczeństwa podporządkowa­nia ziem polskich Niemcom przy pomocy kościoła. Mimo bo­wiem przyjęcia chrztu za pośrednictwem Czech, do zwierzch­nictwa nad kościołem w Polsce pretendowało przez długie lata arcybiskupstwo magdeburskie, co potwierdzone było przez papieży Benedykta IX, Leona IX i Innocentego II, a nie zostało zrealizowane tylko ze względu na zdecydowany opór władców polskich i związanej z nimi hierarchii kościelnej.

O tej postawie papiestwa wobec walczącej o swą niezależność od Niemiec Polski już dawno pisali nasi historycy. W 1926 r. profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Roman Grodecki zwró­cił uwagę, że ostatni z wymienionych tu papieży, Innocenty II, wydał złowieszczą, antypolską bullę w dniu koronacji w Rzy­mie cesarza niemieckiego Lothara, „dając wyraz porozumienia się w tej sprawie dwóch najwyższych w chrześcijaństwie władz”.

Niezależnie od przyczyn zewnętrznych przyjęcie chrześci­jaństwa miało i przyczyny wewnętrzne. Kościół ówczesny wszędzie był związany z klasami panującymi społeczeństwa feudalnego. W podlegającej feudalnym przekształceniom Pol­sce nowa religia stawała się jednym z ramion aparatu władzy państwowej i oparciem ideologicznym i kulturalnym nowych stosunków społecznych.

W sumie — chrzest był dziełem państwa i jego organem był za pierwszych Piastów kościół polski, służący wzmocnieniu jego sił obronnych. Jest to w pełni zgodne z podstawową cechą charakterystyczną ówczesnego państwa polskiego, któ­re miało, rzecz prosta, charakter klasowy.

Byłoby jednak uproszczeniem upatrywać w państwie wy­łącznie i jedynie organizację zabezpieczającą panowanie okre­ślonej klasy społecznej. Gdy monarchia piastowska jednoczy­ła kraje Polan, Wiślan i Ślęzan, gdy jej urzędnicy i sądy strzegły bezpieczeństwa przed zbrodnią i rozbojem, a załogi i zamki przed napaścią z zewnątrz, młode państwo polskie, choć podobnie jak wszędzie w Europie kształtowane przez kla­sy panujące społeczeństwa feudalnego i stojące na straży ich interesów — spełniało zarazem najistotniejsze zadania ogól­nonarodowe, było żywotnie potrzebne ogółowi ówczesnych mieszkańców tej ziemi. Jakkolwiek sprzeczne byłyby interesy różnych klas i warstw ówczesnego społeczeństwa oraz poszcze­gólnych dzielnic ówczesnego państwa — to jednolita monarchia stała się nie tylko symbolem prawowitej władzy w świadomoś­ci powszechnej, lecz także doniosłym katalizatorem poczucia jedności, pierwocin świadomości narodowej.

Państwo pierwszych Piastów ulegało następnie ewolucji, podobnej jak wszystkie państwa ówczesnej Europy. Zmiany w układzie sił społecznych musiały doprowadzić do powszech­nego wówczas rozbicia feudalnego, do rozczłonkowania orga­nizmu państwowego, ale i wówczas nie zatarło się pojęcie wspólnoty, zarówno u ludności ziem polskich, jak i w rozga­łęzionej szeroko dynastii piastowskiej przechowującej ideał „ojcowizny” jako niezbywalnego dziedzictwa przodków.

Rozbicie dzielnicowe, w którego ramach również dokonaj się określony postęp gospodarczy i społeczny, było w Polsce połączone z wielkim ryzykiem dla istnienia państwa i narodu W tym okresie osłabła bowiem zdolność powaśnionych władców rozdrobnionych dzielnic do stawiania czoła zaborczym ata­kom niemieckich feudałów.

Wówczas to penetracja niemieckich rycerzy i duchowieństwa, zwłaszcza zakonnego, spowodowała osłabienie więzi łączącej Pomorze Zachodnie i Śląsk z resztą Polski. W rezultacie dzielnice te nie weszły w skład odbudowanego z począt­kiem XIV wieku Królestwa Polskiego. Kazimierz Wielki chcąc zabezpieczyć się przed dalszymi napaściami Krzyżaków zrzekł się swych praw do Śląska na rzecz Czechów w zamian za zrzeczenie się przez dynastów czeskich pretensji do Korony Polskiej, a później ta prastara dzielnica polska wpadła w ręce cesarzy niemieckich. Ponurym rezultatem okresu rozbicia dzielnicowego i politycznej krótkowzroczności niektórych ksią­żąt mazowieckich było usadowienie się na północy kraju Za­konu Krzyżackiego, oficjalnie mieniącego się teutońskim, któ­ry korzystając ze stałej protekcji papiestwa i cesarstwa za­garnął Ziemię Chełmińską, Prusy i Gdańsk, najeżdżał i łu­pił Polskę i Litwę, niosąc mord i pożogę ich ludności. Groźba rozszerzenia się ekspansji tego obcego tworu na ziemie polskie stała się ważnym czynnikiem przyspieszającym odbudowę jed­ności państwowej Polski.

Wielekroć podejmowane próby zjednoczenia Polski uwień­czone zostały sukcesem za panowania Władysława Łokietka. Jedyną porażką w akcji scaleniowej Łokietka jest klęska po­niesiona w 1308 r., gdy Krzyżacy podstępnie opanowali wier­ny Łokietkowi Gdańsk i wymordowali jego polską ludność. Powodzenie podjętej przez Łokietka, a kontynuowanej przez Kazimierza walki o zjednoczenie miało swe źródło w woli powszechnej, w pragnieniu wszystkich warstw społecznych. Stanowe państwo dwóch ostatnich Piastów było wynikiem przede wszystkim przyczyn wewnętrznych, ale i ono miało przed sobą istotne i ważne zadania obronne wobec tego same­go wroga, co i w pierwszych wiekach państwowości polskiej. Godne jest bowiem podkreślenia, że Polska Piastów prowa­dzi w ciągu wieków wiele wojen z Niemcami, nigdy jednak nie sięga po ziemie niemieckie, zawsze jest to obrona przed agresją. Równocześnie, z wyjątkiem sporu o Grody Czerwień­skie, nie prowadzi ona wojen przeciw swym słowiańskim sąsiadom z południa i wschodu. Nie można bowiem za nie uważać włączania się poszczególnych władców w normalne dla ów­czesnej epoki spory dynastyczne.

Nie odbiera też jeszcze polskiego ogólnie charakteru pań­stwa objęcie w drodze spadku dynastycznego przez Kazimie­rza Wielkiego części ziem południoworuskich. Główna jego uwaga bowiem skierowana jest na kontynuowanie ojcowskie­go dzieła skupienia ziem etnicznie polskich. Potrafił Kazimierz włączyć do Polski Kujawy, Ziemię Dobrzyńską, Łęczycką, Sieradzką, Wieluńską, objął w zwierzchnie władanie Mazo­wsze, Santok i Drezdenko. Poza zasięgiem jego władzy były jednak jeszcze Śląsk i Pomorze. Śmierć ostatniego z Piastów na tronie polskim przerwała jego przygotowania do podjęcia nowej walki o ziemie zachodnie i w pozostawionym przez niego kształcie terytorialnym pozostało państwo polskie przez wiele lat, ulegając przeobrażeniom dopiero za dynastii Ja­giellonów.

ROZKWIT I SPRZECZNOŚCI EPOKI JAGIELLONÓW

Groźne niebezpieczeństwo, jakie na przełomie XIV i XV wieku stanęło przed Polską i Litwą, w postaci zachłannego i żądnego wciąż nowych podbojów Zakonu Krzyżackiego, po­pieranego przez całe ówczesne Niemcy, stało u podłoża Unii Polsko-Litewskiej. Owocem tego politycznego i militarnego sojuszu bvł wiekopomny triumf polsko-litewsko-ruskiego oręża pod Grunwaldem, a w następnie ostateczna klęska Zakonu, odzyskanie przez Polskę Pomorza Gdańska i Warmii oraz objęcie zwierzchnim władaniem reszty ziem zakonnych, przekształconych następnie w tzw. Prusy Książece. Z dawnego terytorium piastowskiego poza granicami Polski pozostały Pomorze Zachodnie i prawie cały Śląsk, gdyż tylko jego skrawki powróciły do Polski.

Unia Polski z Litwą przechodziła różno koleje, posłużyła ona do zbudowaniu rozległego imperium Jagiellonów, a Pol­ska — główny trzon tego imperium — stała się wielką siłą europejską. Do czasu jednak Unii Lubelskiej w 1569 r., a więc przez ponad półtora wieku, Polska i Litwa stanowiły dwa wy­raźnie różne państwu. Na innych zasadach opieruła się naczel­na władza państwowa, odrębne były jej instytucje, odrębnymi rządziły się prawami, niejednokrotnie odrębną miały politykę.

Czasy te — to słynne Odrodzenie polskie, okres wielkiego rozkwitu kultury mającej swe podłoże w nie znanej uprzednio prężności gospodarczej Polski. Ośrodkiem nauki jest Uniwer­sytet Jagielloński, przeżywający szczyt swego rozwoju, a ucz­niowie jego, w całym kraju rozprzestrzeniający oświatę po­przez sieć szkół, w których pracują jako nauczyciele — to naj­częściej mieszczanie, czasem chłopi. Księgarze i drukarze to również z reguły mieszczanie, wśród uczonych i pisarzy do­minują synowie mieszczan i średniej szlachty. Nazwiska Ko­pernika, Dantyszka, Reja, Kochanowskiego, Frycza-Modrzew­skiego są tego wymownym przykładem. Odrodzenie polskie obejmuje nie tylko ziemie należące do państwa polskiego, ale cały nasz narodowy obszar etniczny. Wówczas to spod pióra Hieronima Wietora, Ślązaka z Jeleniej Góry, wyszły wzru­szające słowa o jego pragnieniu, „aby języka polskiego pismo się rozmnożyło ku czci i sławie tej sławnej korony polskiej”.

Wyzwala się też wówczas kultura polska spod przemożnego wpływu łaciny. Uczeni wciąż jeszcze piszą po łacinie, aby dzieła ich mogły być rozumiane i poza granicami kraju, ale rozszerza się gwałtownie zasięg kulturalny języka polskiego, w tym języku powstaje wspaniała literatura piękna, język polski zdobywa dominującą pozycję w życiu państwowym i politycznym.

Kultura Odrodzenia ma charakter nu wskroś świecki, a rozwijający się równocześnie wielki prąd reformacyjny, przeciw­stawny panującemu katolicyzmowi, niesie kulturę w szerokie musy społeczne, nie tylko do drobnej szlachty i mieszczaństwa, ale w pewnej mierze również do chłopstwa.

Przeciw Odrodzeniu i reformacji niemal od samych począt­ków tego ruchu wystąpiły ostro elementy reakcyjne, znajdują­ce oparcie w zmieniającym się układzie sił społecznych, bo­wiem już w samych podstawach ówczesnej siły państwa tkwiły zarodki przyszłych dlań wielkich niebezpieczeństw.

Już za czasów ostatnich Jagiellonów zaczęły narastać głę­bokie sprzeczności wewnętrzne. Odzyskanie ujścia Wisły i otwarcie drogi dla eksportu polskich płodów rolnych i leś­nych skłoniło szlachtę do rozszerzenia gospodarki folwarcz­nej, co niezmiernie pogorszyło dolę chłopa wskutek upowszech­nienia pańszczyzny i zacieśnienia więzów poddaństwa. Wzrost bogactwa szlachty umacniał jej supremację polityczną nad po­zostałymi stanami, zwłaszcza nad mieszczaństwem, i prowa­dził do stopniowego przekształcania monarchii stanowej w rzeczpospolitą szlachecką. Drugą połowę epoki jagiellońskiej znamionuje ostra walka postępowego odłamu średniej szlach­ty pod nazwą ruchu egzekucji praw o umocnienie jedności Rzeczypospolitej i władzy królewskiej przeciw przewadze i wpływom możnowładztwa. Najbardziej światli przedstawi­ciele tej epoki wzywają do wypełnienia narodowego obowiąz­ku i przywrócenia Koronie Polskiej utraconych ziem zachod­nich. I jeśli jeszcze wychowawca synów Kazimierza Jagielloń­czyka, Jan Długosz, marzył o odzyskaniu Szczecina, widząc w tym ukoronowanie polskich dążeń zjednoczeniowych, to w wiekach późniejszych próżno byłoby szukać podobnych planów politycznych.

Walka między obozem egzekucji praw a magnaterią toczyła się o dalszy kierunek rozwoju Polski. O jej wyniku przesą­dziła ostatecznie Unia Lubelska, która na trzy lata przed wygaśnięciem dynastii Jagiellonów zastąpiła dotychczasowy luź­niejszy związek Polski i Litwy federacją obu państw, czemu towarzyszyła inkorporacja bezpośrednio do Korony rozległych i żyznych ziem ukraińskich.

W rezultacie Unii Lubelskiej powstało państwo zwane ,,Rzecząpospolitą obojga narodów”. Słusznie jednak stwierdza współczesny historyk Konstanty Grzybowski, że w Lublinie zawierały Unię tylko klasy rządzące dwóch państw, a nie na­rody, których było nie dwa, lecz cztery: polski, litewski, ukra­iński i białoruski. Istniała tu więc już w samych podstawach głęboka sprzeczność między charakterem etnicznym sfederowanych państw a charakterem Unii. Prawda, że oba organizmy łączące się w Rzeczpospolitą zachowywały autonomię, formal­nie aż do języka państwowego włącznie. Ale jednocześnie — i to było decydujące — łączyły się w jeden organizm społecz­ny klasy panujące obu państw. Zniesione bowiem zostały ograniczenia w nabywaniu dóbr i piastowaniu urzędów przez szlachtę obu części Rzeczypospolitej, co otwierało magnatom litewskim dostęp do gospodarczych i politycznych wpływów w Koronie, a szlachcie polskiej otwierało szerokie pole eks­pansji na wschodzie. Połączenie społeczeństwa Korony, o prze­wadze średniej szlachty, rozwiniętych miastach i dużej sto­sunkowo swobodzie chłopa, ze społeczeństwem Wielkiego Księ­stwa o przewadze magnackiej, słabych miastach i wciąż wzra­stających tendencjach do jak najpełniejszego ujarzmienia ma­sy chłopskiej — musiało w tych warunkach prowadzić do regresu w Polsce.

RZECZPOSPOLITA SZLACHECKA NA DRODZE DO UPADKU

Wraz z Unią Lubelską i śmiercią Zygmunta Augusta Pol­ska wkroczyła w nową epokę jej dziejów, epokę trwającą ponad dwa stulecia i zakończoną utratą niepodległego bytu państwowego w wyniku rozbiorów. Był to najsmutniejszy okres w dziejach narodu, okres staczania się państwa polskie­go po równi pochyłej ku upadkowi. Czynnikiem sprawczym te­go upadku była oligarchia magnacka, sobiepaństwo możnych, obskurantyzm i fanatyzm triumfującej kontrreformacji, które w krótkim czasie roztrwoniły siłę i dorobek wielu poprzed­nich pokoleń. W warunkach stworzonych przez Unię „obojga narodów” rozwinęła się faktyczna ekspansja na wschód pa­nów polskich i litewsko-ruskich, rządzących Wielkim Księ­stwem Litewskim. Ta ekspansja sprawiła, że państwo polskie na kilka wieków straciło zainteresowanie dla zamieszkałych przez ludność polską ziem zachodnich, a magnat i szlachcic polski lub spolszczony na wschodzie stał się ciemiężycielem chłopa ukraińskiego i białoruskiego. Na wschodnich kresach Rzeczypospolitej lub kosztem tych kresów wyrosły potężne latyfundia magnackie, głęboko naruszające równowagę poli­tyczną kraju, uzurpujące sobie atrybuty państwa, tworzące własne armie i administracje, sprzymierzające się przeciw wszelkim dążeniom do wzmocnienia władzy centralnej.

Wzrostowi potęgi „królewiąt" — Radziwiłłów, Wiśniowieckich, Ostrogskich, Koniecpolskich, Lubomirskich i im podob­nych, towarzyszy zmniejszenie liczebności i upadek znaczenia średniej szlachty. Demokracja szlachecka staje się jedynie pa­rawanem dla rządów oligarchii magnackiej. Dominacji tej oli­garchii sprzyja system elekcyjny, który pozbawiał kraj auto­rytetu monarchy, poczuwającego się do odpowiedzialności za swoje państwo. Większość królów elekcyjnych uzyskiwała tron w drodze zakulisowych przetargów i pozostawała przez cały czas marionetkami stronnictw magnackich lub obcych mo­carstw.

U podłoża osłabienia sił politycznych państwa leżał regres społeczny i gospodarczy. Rozwój folwarku pańszczyźnianego i surowcowego eksportu przekształcał Polskę w kolonialne za­plecze Zachodu, podrywał podstawy egzystencji rodzimych miast, a dyktatura szlachty wyzuwała z praw stan mieszczań­ski i kmieci. Zanim wstrząsnęła Rzecząpospolitą wyzwoleńcza wojna Kozaczyzny ukraińskiej, zanim zalał ją „potop” szwedz­ki — obraz jej struktury gospodarczej i społecznej wykazy­wał ogromne zmiany w porównaniu ze „złotym” wiekiem Od­rodzenia. Na szczycie drabiny społecznej stali magnaci, „kró­lewięta” na pół suwerenni w swych rozległych dobrach, na jej dole — chłopi poddani, doprowadzeni niemal do prawdziwego niewolnictwa. Nie co innego bowiem znaczyły słowa prawnika szlacheckiego z XVII wieku, Teodora Ostrowskiego, gdy dowodził, że „poddani na roli osiedli i pańszczyznę odbywający nie tylko sami, ale i z potomstwem swym są własnością dziedzica, także ich darować, przedać, na inną rolę lub wieś przenieść prawnie wolno”.

Chłop cierpiał nie tylko ucisk pańszczyźniany; olbrzymim ciężarem kładły się nań wielkie podatki na rzecz kleru w po­staci „dziesięciny”, opłat za usługi religijne, procenty od zadłużenia itd. Dodać należy, że już w drugiej połowie XVI wie­ku wymiar robocizny w dobrach duchownych wzrósł poważnie i stwarzał dla chłopów sytuację nawet gorszą niż w posiadłoś­ciach szlacheckich, co powodowało, że chłopi zbiegali z dóbr kościelnych do świeckich. Rosną też szybko latyfundia bisku­pów, kapituł i zakonów, np. majątki kapituły gnieźnieńskiej wzrosły od XVI do XVIII wieku o 100 proc. W tych warun­kach wyższy kler tworzył swoistą grupę wielkiej magnaterii.

A w środku tej drabiny był rozległy stan szlachecki: szlach­ta średnia, coraz bardziej od magnatów zależna, swą pozycję gospodarczą ugruntowująca na wyzysku chłopa, oraz szlachta drobna i bezrolna, trzymająca się pańskiej klamki, służąca w pańskiej administracji, sprzedająca swój głos na sejmiku magnatowi, bo jej prawa polityczne stanowiły dla niej pod­stawę egzystencji. A wreszcie uzupełniały ten obraz słabnące miasta, również w olbrzymiej części stanowiące własność mag­natów.

Gdy w roku Unii Lubelskiej, 1569, na Mazowszu 36 proc. kmieci posiadało ziemi więcej niż po 1/2 łanu, w 1616 r. było takich chłopskich posiadaczy już tylko 10 proc., a w niespełna sto lat po Unii już ani jednego. Chłopska gospodarka towaro­wa została wyparta przez folwark szlachecki, a ciężary pań­szczyźniane rosły z coraz większą bezwzględnością.

W połowie XVI wieku mieszczanie stanowili 25 proc. lud­ności Korony, chłopi 65 proc., a szlachta 10 proc. W dwa wieki później — u szczytu regresu i agraryzacji — chłopów było około 73 proc., mieszczan jedynie 17 proc., a szlachty 8 proc. Równocześnie rośnie liczba tzw. ludzi „luźnych”, nie związa­nych ze stałym warsztatem i miejscem pracy.

Nie mniej groźne zmiany nastąpiły w strukturze narodo­wościowej ludności państwa polskiego. Polskę Chrobrego, o po­wierzchni ok. 250 tys. km2 wg szacunku historyków, zamiesz­kiwało około 1,2 mln mieszkańców etnicznie jednorodnych. W granicach monarchii Kazimierza Wielkiego na 240 tys. km2 (wraz z ziemiami lennymi) mieszkało blisko 2 mln ludności w ogromnej większości — poza Rusią Halicką — polskiej. Wówczas jednak pozostawało już poza granicami państwa pol­skiego kilkaset tysięcy ludności polskiej na gęsto zaludnionym Śląsku, Ziemi Chełmińskiej i na Pomorzu Zachodnim. Tery­torium Polski i Litwy, związanych unią personalną, pod ko­niec panowania Kazimierza Jagiellończyka wynosiło łącznie bez ziem lennych ok. 1 115 000 km2, w tym Polska tylko 260 000 km2. I wreszcie w pierwszej połowie XVII w., w szczy­towym okresie rozrostu terytorialnego Rzeczypospolitej szla­checkiej, na ogromnym terytorium liczącym blisko 1 mln km2, obejmującym na wschodzie bez mała całe dorzecze Dniepru - mieszkało około 10 mln mieszkańców. Ale jedynie 1/5 tego te­rytorium stanowiły obszary o zwartym zaludnieniu polskim a Polaków nie było więcej niż 40 proc. ogółu ludności państwa.

Wewnętrzną sytuację polityczną tego wielonarodowego państwa pogarszała struktura religijna jego ludności. Podstawo­wa masa ludności w Wielkim Księstwie Litewskim i na Ukra­inie wyznawała prawosławie. Nabrało to szczególnego znacze­nia od końca XVI w., gdy w Polsce zdobył przewagę kontrreformacyjny, wojujący katolicyzm, a polityka tolerancji reli­gijnej oraz zgodnego współżycia różnych wyznań ustępuje miejsca rugom i prześladowaniom schizmatyków i innowier­ców. Z ducha kontrreformacji zrodzona Unia Brzeska pozba­wiła duchowieństwo prawosławne praw stanowych, przyśpie­szyła proces polonizacji szlachty rusko-litewskiej, zantagoni­zowała wobec Rzeczypospolitej masy chłopskie. Wobec chłopa bowiem katolicki szlachcic na swoją modłę i ze swoją korzyś­cią batem i karami pieniężnymi urzeczywistniał zasadę „cuius regio eius religio”, czyja władza, tego religia, narzucając mu katolicyzm, i to pośledniejszego gatunku, unicki, gdyż rzym­ski był zarezerwowany dla panów. Równocześnie kresowe „królewięta”;, którym ciągle brakowało rąk do pracy w roz­ległych majątkach, wbrew żywotnym interesom państwa usi­łowały przekształcić w swych poddanych i zapędzić do pańszczyzny wolną ludność kozacką.

Katastrofy wojenne XVII wieku przypieczętowały proces regresu. Polityka ekspansji na wschód spowodowała bowiem nie tylko osłabienie sił wewnętrznych Polski, ale również nie­bezpieczne dla jej bytu państwowego zaangażowanie zewnę­trzne. W rezultacie tej polityki powstały głębokie sprzecz­ności interesów między Polską a Rosją, prowadzące do wy­niszczających kraj konfliktów zbrojnych. W początkowym okresie wojny te przyniosły zwycięstwa i rozszerzenie tery­torium Państwa Polsko-Litewskiego kosztem Rusi Moskiew­skiej, podnoszącej się dopiero z upadku spowodowanego nie­wolą tatarską. Później odmieniła się kolej losu. Wojny ko­zackie w połowie XVII wieku, najazd szwedzki, a następnie długotrwałe wojny polsko-rosyjskie i polsko-tureckie o Ukrai­nę podcięły podstawy siły gospodarczej i militarnej Polski. Niesławną rolę odegrały w tym okresie dziejów narodu hie­rarchia kościelna i zakon jezuitów, które pod hasłem „przed­murza chrześcijaństwa” narzucały Polsce ciężar obrony obcych jej interesów.

W wyniku wojen XVII wieku Rzeczpospolita utraciła część swych niepolskich terenów na wschodzie, przede wszystkim Ukrainę Zadnieprzańską. Oderwały się od niej również Pru­sy Książęce. Mimo to pozostała terytorialnie jednym z naj­większych państw europejskich. Siła jej jednak absolutnie nie była proporcjonalna do jej rozmiarów geograficznych. W cza­sie wojen szwedzkich uległy ruinie miasta. Na Mazowszu tyl­ko 14 proc. domów w miastach nie zostało zniszczonych, po­dobnie było i w innych polskich województwach. Uległa znisz­czeniu i wieś. Najszybciej jednak odbudowały się fortuny magnackie, jeszcze bardziej umacniając swą dominującą w państwie pozycję. Zubożała średnia szlachta popadła w jesz­cze większą zależność od magnatów, zwiększając zarazem ucisk chłopa, by jak najszybciej odrobić straty. Nie mając na­turalnych warunków rozwoju nie mogły się podźwignąć mias­ta, które nie odbudowały się całkowicie niemal aż do końca istnienia Rzeczypospolitej. A w kulturze zapanowała ciem­nota i zacofanie. Upadła nawet sławna Akademia Krakowska, całe szkolnictwo znajdujące się w rękach zakonów stało na bardzo niskim poziomie. Państwo polskie jako całość, mimo chwilowych przebłysków dawnej siły, jak w czasach Sobies­kiego, staczało się nieuchronnie w anarchię ponurych czasów saskich.

I w tym samym czasie, gdy państwa ościenne unowocześnia­ły się, umacniały się wewnętrznie, gdy w większości krajów Europy w oparciu o rosnące znaczenie miast, o wpływy mieszczaństwa i drobnej szlachty umacniała się centralna władza państwowa, rosły w potęgę monarchie absolutne szlachta polska wołała obłędnie, że „Polska nierządem stoi”, a wyzysku­jąc bezlitośnie masy ludowe mogła „pić i popuszczać pasa”, jak głosiło przez nią samą stworzone przysłowie. Polska Sa­sów, rzekomo silna własną słabością, stała się krajem bez wojska, bez granic, krajem bezbronnym wobec rosnących w si­łę mocarstw ościennych, zalewanym przez niszczycielskie na­jazdy, stanęła w obliczu zbliżającej się katastrofy.

130 LAT BEZ WŁASNEJ PAŃSTWOWOŚCI

W drugiej połowie XVIII wieku ujawniło się w pełni za­chwianie się podstaw ustrojowych państwa w węzłowym punk­cie problemów socjalnych okresu feudalizmu. Opór chłopów przeciw uciskowi szlacheckiemu począł wzrastać z siłą nie zna­ną od czasów powstania Chmielnickiego na Ukrainie, Kostki-Napierskiego na Podhalu i buntów chłopów wielkopolskich. Po upływie przeszło 100 lat sytuacja była analogiczna, nowe powstanie na Ukrainie, tym razem prawobrzeżnej, i bunty chłopskie na ziemiach etnicznie polskich wykazały, że najbar­dziej ciemiężeni doszli do kresu wytrzymałości ucisku. W tych warunkach król pruski Fryderyk Wielki zainicjował pierwszy rozbiór Polski, dokonany przez trzy sąsiadujące z nią mo­carstwa, pewne, że zanarchizowana Rzeczpospolita nie znaj­dzie w sobie sił obronnych wobec ich ekspansji.

Tzw. demokracja szlachecka, stanowiąca w istocie swoisty system „klienteli” z magnaterią na czele, przyniosła w ten sposób swoje gorzkie owoce. Groźba utraty bytu państwowe­go wstrząsnęła głęboko bardziej świadomą częścią społeczeń­stwa polskiego. Słusznie też powiedział Engels: „Następstwem już pierwszego rozbioru Polski był zupełnie naturalny sojusz szlachty, mieszczaństwa, częściowo chłopstwa, zarówno przeciw ciemięzcom Polski, jak i wielkim magnatom swego kraju ojczystego”.

Ekonomiczną, a stale wzmacniającą się bazą tego sojuszu były zmiany dokonujące się wówczas w strukturze gospodar­czej Rzeczypospolitej, jak powolne, ale stałe ożywianie się handlu i rzemiosła, rozwój manufaktur, wzrost ludności miast, stałe rozszerzanie się rynku wewnętrznego, mówiąc ogólnie — formowanie się elementów układu kapitalistycznego. W po­staci słabej i zapóźnionej w porównaniu z innymi krajami po­częły się w Polsce tworzyć warunki przemian, którym podle­gała ówczesna Europa. „Naturalny sojusz”, o którym mówił Engels, nieprędko mógł w owych warunkach dojrzeć i przy­nieść rezultaty. Potrzeba na to było bez mała lat 20 i przy­kładu, jaki niosła światu rewolucyjna Francja.

Na tym tle rozpatrywać należy Sejm Czteroletni, jego naj­większe dzieło — Konstytucję 3 maja 1791 r., prawo o mias­tach i inne jego akty ustawodawcze. Nie były to akty rewolucyjne, nosiły one wyraźne piętno kompromisu, wynikającego ze złożoności koalicji antymagnackiej. Góra mieszczaństwa pol­skiego i średnie ziemiaństwo tworzyły wspólny front średnich posiadaczy zwróconych przeciw feudalnemu konserwatyzmowi magnatów, ale bały się emancypacyjnych dążeń zarówno plebsu miejskiego, jak i chłopstwa. Miasta polskie zbyt niedawno dopiero poczęły się dźwigać z upadku, zbyt krótki był okres walki mieszczaństwa o prawa polityczne, także poczucie włas­nej siły było w nim bez porównania słabsze niż np. u „trze­ciego stanu” we Francji, nie mogło więc ono stać się hegemo­nem rewolucji burżuazyjnej, która we Francji przyniosła wolność chłopu.

Mimo to Konstytucja Majowa i reformy Sejmu Czterolet­niego, łamiąc rządy magnackie w Rzeczypospolitej, otwierając drogę dalszym przeobrażeniom społecznym i politycznym, po­siadały ogromną doniosłość.

Sejm Czteroletni, aby wzmocnić obronność kraju, musiał się uciec w 1789 r. do zwiększenia podatków. Mimo to nie udało się zdobyć środków, jakich wymagała sytuacja. Przy całym bowiem wzmożonym wysiłku, mimo iż do 75 proc. faktycznych dochodów przeznaczono na wojsko, wydano na ten cel w la­tach 1788—1790 tylko 30 mln zł, tj. 17 razy mniej niż trzy państwa zaborcze, rozporządzające przecież od lat silnymi i dobrze uzbrojonymi armiami.

Siły patriotyczne kierujące Sejmem Czteroletnim zamierza­ły też dla ratowania państwa przejąć majątki biskupów w zamian za przyznanie im stałych pensji. A że były to ma­jątki niemałe — świadczą obliczenia wybitnego historyka Ja­na Rutkowskiego, według którego pod koniec XVIII w. z ogółu chłopów 17 proc. przypadało na dobra duchowne. Jeden tylko biskup krakowski już po pierwszym rozbiorze osiągał 575 tys. zł czystego dochodu rocznie. Co oznaczała ta suma, wyjaśnić może porównanie jej z dochodami państwowymi. Globalny roczny dochód skarbu koronnego wynosił w latach 1776—1789 od 11,6 mln zł do 14,8 mln zł rocznie, a skarbu litewskiego ok. 5 mln zł rocznie.

Jednak żywot postanowień Sejmu Czteroletniego był bar­dzo krótki, większość ich w ogóle nie weszła w życie. Uznane one były bowiem przez magnaterię, hierarchię kościelną i ich sojuszników za największą klęskę, dla której odrobienia zmo­bilizowały się wszystkie siły wstecznictwa, uciekając się do krwawej rozprawy, do zdrady własnego kraju nawet, byle tyl­ko dzieło Sejmu Czteroletniego zniweczyć. O pomoc nie musiały zbytnio prosić sąsiadów Polski. Zbyt byli oni bowiem zaniepo­kojeni wydarzeniami nad Wisłą, widząc w nich zarzewie tych samych zjawisk, które rozpaliły się nad Sekwaną.

Tak doszło do Targowicy, klęski wojsk broniących Konsty­tucji, nowego rozbioru Polski i wreszcie Sejmu Grodzieńskie­go, który na pozostałych resztkach Rzeczypospolitej przywrócił dawny system rządów i zlikwidował reformy społeczne Sejmu Czteroletniego. Wojska zaborców poddały swej kontroli całość życia społecznego w niepodległej jeszcze nominalnie części państwa polskiego.

Siły patriotyczne zerwały się raz jeszcze do walki w obro­nie ojczyzny. I cześć oddając wszystkim twórcom i bojowni­kom Insurekcji Kościuszkowskiej, zamykać nie możemy oczu na to, że choć nikłe były szanse ich zwycięstwa, nie potrafili zmobilizować wszystkich potencjalnie w narodzie tkwiących sił do walki o wolność. Klucz wszelkich problemów społecz­nych epoki tkwił bowiem na wsi, w położeniu pańszczyźnia­nego chłopa. Jednak te ogromne możliwości, które tkwiły w wyzwoleńczych dążnościach chłopstwa, nie były doceniane i w małej tylko części zostały wyzwolone. A tylko powszech­na, rewolucyjna walka ludu wiejskiego mogła mieć perspek­tywy zwycięstwa.

W konsekwencji, mimo bohaterstwa wojsk Kościuszki, mimo niewiarygodnej ofiarności d męstwa ludu Warszawy, insu­rekcja upaść musiała, a w ślad za tym przyszedł trzeci rozbiór i likwidacja Rzeczypospolitej.

Po ośmiuset latach niepodległego bytu Polska — wielkie państwo, jeszcze przed 300 laty czołowa potęga w Europie środkowej i wschodniej — została podzielona między trzy zaborcze monarchie i na okres 130 lat wymazana z mapy poli­tycznej. Było to wydarzenie w nowożytnej Europie bez prece­densu. Decydującą, z punktu widzenia współczesności, fazę swego rozwoju naród nasz przebył bez własnej państwowości. Wykazał on w tym niezmiernie trudnym okresie swych dzie­jów ogromny hart ducha, niezłomny patriotyzm i zdolność stawiania czoła przeciwnościom losu. Mimo podziału między państwa zaborcze i włączenia poszczególnych części ziemi polskiej do różnych organizmów gospodarczych, mimo braku wspólnego rynku narodowego i wynikających zeń więzi ekono­micznych — naród nasz nie tylko utrzymał, lecz także umoc­nił swą jedność, nie tylko przechował, lecz rozwinął wspólnotę  kultury i obyczaju, dowodząc w ten sposób, że te czynniki mogą odegrać wiodącą rolę w kształtowaniu nowoczesnej świadomości narodowej.

„NIE WSROD RZĄDÓW, LECZ WŚRÓD LUDÓW EUROPY...”

Dzieje Polski Piastów i Jagiellonów oraz dzieje upadku Rzeczypospolitej szlacheckiej pozostawiły nam po sobie nau­kę polityczną o zasadniczym znaczeniu: suwerenność narodo­wa i państwowa Polski może się umacniać tylko wówczas, gdy ustrój społeczny i polityczny kraju na danym etapie dziejo­wym pozostaje w zgodzie z postępem.

Najbardziej społecznie reakcyjne koła wielkiej magnaterii i wyższej hierarchii kościelnej pogodziły się z zaborcami. Kar­ty historii łych czasów rejestrują wiernopoddańcze oświad­czenia polskich książąt kościoła katolickiego składane monar­chom państw, które dokonały rozbiorów Polski, a także po­tępienia rzucane na powstańców przez Watykan. Ogromna większość społeczeństwa polskiego dążyła jednak do zrzuce­nia obcego jarzma, zależnie jednak od klasowego punktu wi­dzenia różnie pojmowano drogi prowadzące do wyzwolenia. Stąd też w każdym powstaniu polskim i w poprzedzających je ruchach spiskowych widoczne są wyraźnie dwa przeciw­stawne sobie nurty. Jeden, konserwatywny, społecznie niechętny do odwoływania się tak do polskich, jak obcych mas ludowych, bojący się rewolucji, a szukający oparcia w rządach europejskich. Drugi — postępowy, łączący ideę wyzwolenia narodowego z walką mas ludowych o swe wyzwolenie spo­łeczne, zwrócony nie tylko przeciw zaborcom, ale również przeciw reakcyjnym i ugodowym wobec wroga klasom spo­łecznym, szukający pomocy w ruchach postępowych w Euro­pie, a w szczególności w masach ludowych państw zaborczych. Wierni tym założeniom byli polscy bojownicy Wiosny Lu­dów, z największym naszym poetą Adamem Mickiewiczem na czele, wierna im była lewica „Czerwonych” w powstaniu styczniowym, tradycje te odziedziczyli bojownicy polskiego proletariatu.

Ruchy wyzwoleńcze Polski łączyła głęboka więź ze sprawą wolności i rewolucji na świecie. Liczne zastępy polskich pa­triotów i demokratów zapisały się chlubnie w historii walk wyzwoleńczych innych narodów. Z myślą o wolności ludu Kościuszko i Pułaski walczyli za oceanem o niepodległość Re­publiki Stanów Zjednoczonych. Hasło „Wszyscy ludzie wolni są braćmi” prowadziło do walki legiony Dąbrowskiego. Szla­chetne wezwanie „za Wolność Waszą i Naszą” wiodło później gen. Bema do szeregów rewolucji węgierskiej, a Jarosława Dąbrowskiego i Walerego Wróblewskiego na barykady Komu­ny Paryskiej. Głęboka więź łączyła patriotów polskich z de­kabrystami, a u podstaw planów powstania w 1863 r. leżał so­jusz „Czerwonych” z rewolucjonistami rosyjskimi spod znaku „Ziemi i Woli”.

Stulecie walk o odzyskanie utraconej niepodległości do­wiodło, że „nie wśród rządów, lecz wśród ludów Europy” sprawa polska znajdowała wiernych sojuszników. Wielka emigracja po powstaniu listopadowym przez dziesięciolecia da­remnie kołatała do „sumienia” rządów zachodnich, nie potra­fiła od nich niczego uzyskać dla przywrócenia Polsce niepodległości.

W okresie niewoli, w dobie ciężkich walk wyzwoleńczych ukształtował się ostatecznie nowoczesny naród polski. Ale żad­na z klas społecznych nie była zdolna doprowadzić do wyzwo­lenia, dopóki główną siłą rewolucyjną nie stał się proletariat. W połowie wieku XIX zakończył się ostatecznie w zachodniej Europie okres rewolucji burżuazyjnych i nie w klasach posia­dających mógł szukać naród polski sojuszników w swej walce o wolność. Jedynym prawdziwym jego oparciem mógł być już odtąd tylko międzynarodowy ruch robotniczy. A gdy w ostat­niej ćwierci XIX wieku ośrodek ruchu rewolucyjnego prze­niósł się do Rosji — tam wyrósł główny naturalny sojusznik polskich sił wyzwoleńczych.

Edukacja klasowa i narodowa proletariatu polskiego prze­biegała w warunkach szczególnie skomplikowanych. Etapami jej drogi rozwojowej był „Wielki Proletariat” Ludwika Wa­ryńskiego, było utworzenie w latach dziewięćdziesiątych wieku XIX Polskiej Partii Socjalistycznej i Socjal-Demokracji Kró­lestwa Polskiego — późniejszej SDKPiL, potężne strajki, ma­nifestacje, demonstracje robotnicze i walki na barykadach re­wolucji lat 1905—1907. W tych ciężkich zmaganiach z policją i żandarmerią zaborców i z rodzimą burżuazją wyrastał i doj­rzewał politycznie rewolucyjny ruch polskiej klasy robotni­czej. Przebyć on musiał trudną i długą drogę, zanim potrafił przezwyciężyć fałszywe koncepcje polityczne i prawidłowo wytyczyć strategię i taktykę walki o narodowe i społeczne wyzwolenie. Ale od początku swego istnienia polski ruch robot­niczy stał się główną siłą, która wzniosła sztandar walki prze­ciw zaborcom o niepodległość Polski, która budziła sumienie narodu, jego wolę oporu i walki, jego poczucie godności. Po­zostaje historyczną prawdą, że właśnie marksistowska lewica polskiego ruchu robotniczego najwcześniej zrozumiała istotę historycznych doświadczeń narodu polskiego i specyfikę no­wego okresu historycznego, wiążąc sprawę wolności Polski z wielką rewolucją socjalistyczną w Rosji i Europie.

Żadna ze szkół polskiej burżuazyjnej myśli politycznej nie okazała się zdolna wysnuć właściwych wniosków z historycz­nych doświadczeń narodu polskiego. Cała mądrość polityczna tych szkół zamykała się w alternatywie: bądź sojusz z klasami posiadającymi imperium rosyjskiego przeciw Niemcom, bądź współdziałanie z imperializmem niemieckim i Austro-Węgrami przeciw Rosji. Ten pozornie nierozwiązalny dylemat rozstrzy­gnąć mogło jedynie zespolenie niepodległościowych dążeń na­rodu polskiego z walką klasy robotniczej, wszystkich uciskanych i wyzyskiwanych w mocarstwach zaborczych, a zwłaszcza jedność walki wyzwoleńczej proletariatu polskiego i rosyjskie­go. Potwierdził to w pełni bieg wydarzeń.

BŁĘDNE KONCEPCJE I TRAGICZNY ICH KRACH

W wyniku Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październiko­wej w Rosji, w wyniku klęski militarnej mocarstw centralnych w pierwszej wojnie światowej i rewolucji w Niemczech i Austro-Węgrzech zaistniały warunki, w których odrodzić się mogło niepodległe państwo polskie.

Wiele przyczyn złożyło się na to, że władza w powstającej do życia iw listopadzie 1918 r. Polsce znalazła się w ręku burżuazji i obszarników, że II Rzeczpospolita ukształtowała się jako państwo burżuazyjne. Siły polityczne, które w tym pań­stwie wzięły władzę, nie potrafiły wyciągnąć wniosków z lek­cji historii, z upadku Rzeczypospolitej szlacheckiej i niewoli rozbiorowej. Powolne interesom żubrów kresowych, wciągały one nadal Polskę na zgubną drogę ekspansji wschodniej i in­terwencji przeciw rewolucyjnej Rosji, budowały wielonaro­dowe, na ucisku obcych narodowości oparte państwo, zanie­dbując obronę żywotnych interesów kraju na zachodzie.

Ani endecja, ani sanacja, sprawujące rządy w Polsce okresu międzywojennego, nie rozwiązały nabrzmiałych problemów bytu narodowego, nie nadrobiły opóźnień w rozwoju gospo­darczym kraju, a nawet zacofanie to w wielu dziedzinach jesz­cze pogłębiły. Uzależniały one kraj nasz od obcego kapitału. Masowe bezrobocie w miastach stało się zjawiskiem struktural­nym, z każdym rokiem zwiększały się milionowe rzesze zbęd­nych ludzi na wsi, a młodzież pozbawiona została szans na wykształcenie i nie miała perspektyw na zatrudnienie we własnym kraju. Cała ich polityka wewnętrzna i zagraniczna załamała się tragicznie we wrześniu 1939 r.

Jedynie rewolucyjna partia proletariatu Polski — Partia Komunistyczna — od pierwszych dni powstania II Rzeczy­pospolitej prowadziła zdecydowaną walkę przeciw zagranicz­nej i wewnętrznej polityce kapitalistów i obszarników, w obro­nie praw ludu i podstawowych interesów narodu. Walkę tę podejmowały również lewicowe nurty PPS, radykalne skrzyd­ło ruchu ludowego i demokratyczne ugrupowania inteligencji. Ale te właśnie postępowe siły narodu były przez władze sa­nacyjne pozbawione prawa do swobodnej działalności poli­tycznej, prześladowane i tępione środkami przemocy i terro­ru. KPP została zepchnięta do podziemia, a na jej sojuszników politycznych raz po raz spadały represje policyjne. Prawicowe kierownictwa PPS i SL — głównych partii legalnej opozycji wobec rządzącej sanacji — w istocie rzeczy hołdowały takim samym jak ona zgubnym, antyradzieckim koncepcjom w polity­ce zagranicznej i dalekie były od dążenia do radykalnych zmian w polityce wewnętrznej.

Oceniamy dziś surowo rządców II Rzeczypospolitej za ich krótkowzroczność polityczną, za ich politykę zagraniczną i wewnętrzną, za ich egoizm klasowy. Ale ta surowa ocena nie oznacza, iż nie doceniamy tych pozytywnych elementów, które w dzieje naszego narodu wniosło samo istnienie państwa polskiego w latach 1918—1939. Dzięki temu bowiem naród polski odzyskał wiarę we własne siły, upadły dzielące go barie­ry zaborowe, a dawne podziały dzielnicowe zostały zatarte, powstało wprawdzie elitarne i niedostatecznie rozbudowane, ale polskie szkolnictwo wszystkich szczebli, wzrósł zasięg od­działywania polskiej kultury na społeczeństwo. I przede wszy­stkim poważnie rozszerzył się zakres wzajemnego przenika­nia się świadomości narodowej i państwowej. Gdy w przede­dniu pierwszej wojny światowej dyskutowano jeszcze, czy w ogóle może istnieć niepodległe państwo polskie, to w latach drugiej wojny światowej ta kwestia nie podlegała już wśród Polaków żadnej dyskusji, toczyła się jedynie wałka o to, jaka ma być społeczna treść niepodległej Polski. 20-lecie walk spo­łecznych i politycznych w II Rzeczypospolitej odegrało do­niosłą rolę w dojrzewaniu polskiej klasy robotniczej i ludu pracującego do przejęcia odpowiedzialności za losy narodu i państwa polskiego.

Okupacja hitlerowska wystawiła naród polski na najcięższą próbę w jego dziejach. Okupant z premedytacją zmierzał do unicestwienia materialnych, społecznych i kulturalnych pod­staw bytu narodu polskiego, do jego biologicznej zagłady. Okupacja hitlerowska trwająca pięć lat wyrządziła Polsce nie­powetowane straty w ludziach i niezmiernie ciężkie szkody materialne. Ten tragiczny okres najnowszych dziejów narodu z niezwykłą jaskrawością potwierdził słuszność tych nauk hi­storycznych, które zostały zlekceważone przez władców II Rze­czypospolitej. Ale tym razem nie zlekceważył ich i nie mógł zlekceważyć naród polski.

W sprawiedliwej wojnie przeciw hitlerowskiemu najeźdźcy naród nasz nie tylko wzniósł się na wyżyny patriotycznej ofiarności i bohaterstwa, lecz równocześnie dokonała się w jego świadomości głęboka i zasadnicza reorientacja poli­tyczna. W latach drugiej wojny światowej starły się ze sobą dwie zasadnicze koncepcje polityki polskiej: koncepcja kontynuowania zgubnej dla narodu linii II Rzeczypospolitej, re­prezentowana przez emigracyjny rząd londyński, i koncepcja Polski socjalistycznej, wysunięta przez Polską Partię Robot­niczą. W czas najwyższej potrzeby, gdy w walce z okupantem hitlerowskim rozstrzygało się „być albo nie być” narodu pol­skiego, PPR — organizator walki zbrojnej przeciw okupan­towi — wystąpiła przeciw wielowiekowym przesądom i roje­niom mocarstwowym, wezwała naród polski do zwrócenia oczu ku jego praojcowskim piastowskim ziemiom, do rezygnacji z ziem etnicznie niepolskich na wschodzie, do sprzy­mierzenia się z bratnimi narodami Związku Radzieckiego w walce przeciw hitlerowskiemu najeźdźcy.

Ta nowa koncepcja polityczna zwyciężyła, zdobyła popar­cie lewicy PPS, radykalnego skrzydła ruchu ludowego, demo­kratycznej inteligencji, wszystkich postępowych sił narodu i wytyczyła drogę rozwoju współczesnej Polski.

W GRONIE NARODÓW WYTYCZAJĄCYCH PRZYSZŁOŚĆ LUDZKOŚCI

Obywatele posłowie!
Powstanie Polski Ludowej było przełomowym zwrotem w całej dotychczasowej historii narodu i państwa polskiego. Zwrot ten odpowiadał duchowi epoki współczesnej, warunkom społecznym i politycznym XX wieku, a równocześnie wyrastał z historycznych doświadczeń narodu, z ukształto­wanych w ciągu stuleci potrzeb i palących problemów bytu narodowego Polski.

U schyłku pierwszego 1000-lecia naszych dziejów Polska odrodziła się do niepodległego bytu w nowej sytuacji, w no­wym układzie sił w Europie. Faszystowska Rzesza legła w gruzach pod uderzeniami antyhitlerowskiej koalicji, prze­de wszystkim pod ciosami bohaterskiej Armii Radzieckiej, a werdykt narodów i układ poczdamski potępiły niemiecki faszyzm i militaryzm i uznały prawa Polski do jej prastarych piastowskich terytoriów. Powrót Polski nad Odrę, Nysę i Bałtyk był największym zwycięstwem w dziejach naszego narodu. W swych nowych granicach Polska Ludowa stała się państwem jednonarodowym.

Po raz pierwszy w 1000-letniej historii Polski znalazł swe ostateczne i sprawiedliwe rozwiązanie problem granic pań­stwowych Polski.

Ten historyczny zwrot w położeniu państwa i narodu pol­skiego zawdzięczamy socjalizmowi. Socjalizm bowiem pozwo­lił zasypać przepaść wrogości, którą klasy posiadające wyko­pały między narodem polskim a naszymi słowiańskimi sąsia­dami na Wschodzie. Socjalizm sprawił, że po raz pierwszy od tysiąca lat na wszystkich granicach naszego kraju mamy przyjaciół, że odwiecznie płonąca zachodnia granica Polski przekształciła się w granicę pokoju i przyjaźni z Niemiecką Republiką Demokratyczną — socjalistycznym państwem nie­mieckiego ludu pracującego.

Za sprawą socjalizmu Polska znalazła się w najbardziej postępowym nurcie współczesności, w gronie narodów wy­tyczających przyszłe drogi całej ludzkości, weszła w skład wielkiej wspólnoty państw, których polityka, siła materialna i autorytet moralny — są ostoją dla wszystkich, którzy na naszym globie toczą sprawiedliwą walkę przeciw imperia­lizmowi, o wolność, niepodległość i postęp. Należymy do gro­na tych państw, których potęga nie budzi niepokoju, lecz jest źródłem nadziei, że złowieszczym siłom wojny nie uda się wtrącić ludzkości w otchłań katastrofy termonuklearnej, że sprawa pokoju odniesie ostateczny triumf.

Jest historycznym powołaniem zarówno tego pokolenia, które Polskę Ludową stworzyło i zbudowało, jak i nowych pokoleń, które obecnie wkraczają w życie, umacnianie fundamentów naszej niepodległości i bezpieczeństwa kraju — sojuszu Polski ze Związkiem Radzieckim, ze wszystkimi pań­stwami socjalistycznymi oraz solidarności z rewolucyjnym ruchem robotniczym, narodowowyzwoleńczym i demokratycz­nym na całym świecie. Jedynie bowiem zespalając siłę Polski z potęgą obozu socjalistycznego możemy i dziś, i jutro sku­tecznie stawić czoło niebezpieczeństwu, którym grozi Polsce i Europie odrodzony w Niemczech Zachodnich militaryzm i rewizjonizm niemiecki.

CHCEMY ŻYĆ W POKOJU ZE WSZYSTKIMI NARODAMI

Polityka ma to do siebie, że jej owoce ujawniają się z re­guły dopiero po upływie lat, a nawet dziesięcioleci. Szczegól­nie wnikliwa i dalekowzroczna musi być nasza polityka w kwestii niemieckiej. Tysiącletnia historia Polski i doświad­czenia całego okresu powojennego uczą nas, że w polityce Polski Ludowej, w czasach naszego pokolenia i w czasach, kiedy ster tej polityki obejmie w swe ręce młode dzisiaj po­kolenie narodu polskiego, dominować musi zabezpieczanie Na­szego kraju przed niebezpieczeństwem agresji militaryzmu niemieckiego. Że niebezpieczeństwo to będzie długotrwałej może z łatwością przewidzieć każdy, kto pilnie śledzi za roz­wojem sytuacji w Niemczech Zachodnich, za polityką rządu bońskiego.

Niemiecka Republika Federalna nie graniczy z Polską. Mi­mo to od chwili jej powstania rząd boński podniósł do rangi oficjalnej polityki państwowej NRF roszczenia terytorialne wobec Polski. Istniejący stan rzeczy uważa bowiem za pro­wizorium. Poprzez aneksję Niemieckiej Republiki Demokra­tycznej — co obecnie stanowi główny cel polityki rządu boń­skiego — militaryści i rewanżyści zachodnioniemieccy pragną otworzyć sobie drogę prowadzącą do ponownego wydarcia Polsce jej ziem piastowskich.

Chcemy żyć w pokoju i przyjaźni ze wszystkimi narodami, w tym także z całym narodem niemieckim. Nie odmawiamy mu prawa do zjednoczenia Niemiec w jedno miłujące pokój państwo niemieckie, takie państwo, które wyrzeknie się militaryzmu i nie stanie się nigdy groźbą dla swych sąsiadów, dla pokoju w Europie. Powstać ono może tylko w wyniku długotrwałego procesu przyjaznej współpracy między NRF i NRD i za zgodą wszystkich sąsiadów Niemiec oraz innych zainteresowanych państw.

Naród polski musi być w pełni i zawsze świadom tego, że gdyby nad Odrą i Nysą znalazła się stopa żołnierska militarystycznych Niemiec, które reprezentuje dzisiejsza NRF, oznaczałoby to — niezależnie od oficjalnego stanowiska Bonn w sprawie zachodniej granicy Polski — nie tylko osłabienie obozu państw socjalistycznych i wszystkich sił pokoju w Eu­ropie. Byłoby to zarazem zburzenie zapory stojącej na dro­dze agresywnej ekspansji militaryzmu niemieckiego na Wschód. Zjednoczenie Niemiec w myśl koncepcji rządu boń­skiego prowadziłoby prostą drogą do nowej wojny w Euro­pie, do światowej katastrofy nuklearnej.

Nam i naszemu młodemu pokoleniu nie wolno nigdy zapo­mnieć o tym, że dopóki NRF kontynuować będzie prowadzo­ną od wielu lat politykę, dopóty bezpieczeństwo Polski i in­nych krajów socjalistycznych, bezpieczeństwo pokoju w Eu­ropie i świecie związane będzie jak najściślej z bezpieczeń­stwem i nienaruszalnością granic NRD. Zachodnia granica świata socjalistycznego znajduje się bowiem na Łabie. W imię własnych życiowych, interesów Polska wraz z innymi kraja­mi socjalistycznymi  musi zawsze bronić tej granicy przed agresywnymi zakusami zachodnioniemieckiego militaryzmu.
JEDNOŚĆ NARODU GŁÓWNYM ŹRÓDŁEM NASZEJ SIŁY

Obywatele posłowie!

W ciągu dziesięciu wieków jednym z naczelnych problemów bytu narodu polskiego było stworzenie dynamicznej gospo­darki stanowiącej podstawę siły gospodarczej państwa i do­brobytu społeczeństwa. Problem ten rozwiązała dopiero Pol­ska Ludowa, przezwyciężając odwieczne zacofanie gospodarcze naszego kraju.

W ciągu 22 lat trudem jednego pokolenia został udziesięciokrotniony i unowocześniony potencjał przemysłowy Polski. Ogromnym wysiłkiem całego narodu zostały stworzone po­tężne przemysłowe siły wytwórcze, oparte na nowej technice. Pełniej czerpiemy z dawnych i nowo odkrytych bogactw na­szej ziemi: węgla, siarki, miedzi, gazu ziemnego. Powstały dziesiątki nowych gałęzi wytwórczości. Po raz pierwszy od wieków wyszliśmy szeroko na morza i oceany.

Zapewniliśmy pracę wszystkim obywatelom naszego kraju otworzyliśmy szerokie możliwości rozwoju i zastosowania myśli twórczej polskich inżynierów i techników. Jeszcze w po­przednim pokoleniu 2/3 naszego społeczeństwa zatrudnione było w rolnictwie. Dziś dla 2/3 naszego narodu główną pod­stawą utrzymania jest praca w przemyśle, budownictwie transporcie i usługach, a tylko 1/3 utrzymuje się z rolnictwa. Praca naszego narodu w oparciu o nowoczesne siły wytwór­cze wytwarza dziś dochód narodowy większy 3,7 razy niż przed wojną. Z pracy w przemyśle żyje dziś ponad 25 proc. ludności kraju, a ludność zatrudniona w tym dziale wytwa­rza niemal 11-krotnie więcej dóbr przemysłowych niż przed wojną. Praca zaś tej części ludności kraju, która żyje z rolnictwa, dzięki bardziej nowoczesnym środkom daje Polsce o 42 proc. więcej niż przed wojną żywności i innych produk­tów rolnych. Jeszcze w poprzednim pokoleniu 1/4 mieszkań­ców Polski nie umiała nawet czytać i pisać, a wykształcenie 2/3 młodzieży nie przekraczało 4 klas. Dziś Polska należy do krajów przodujących w świecie pod względem powszechności i dostępności oświaty na wszystkich szczeblach. Polska Lu­dowa udziesięciokrotniła kadry inteligencji z wyższym wy­kształceniem technicznym i rozwinęła system szkolny zape­wniający młodemu pokoleniu przygotowanie do pracy zawo­dowej i życia.

Rozwój gospodarczy i sprawiedliwy podział dochodu naro­dowego zniósł nędzę i krzywdę społeczną oraz zapewnił stały wzrost poziomu życia narodu. Państwo przyjęło na siebie w decydującej mierze niezmiernie ważne dla każdej rodziny wydatki na oświatę, ochronę zdrowia i macierzyństwa, ubez­pieczenie chorobowe, zaopatrzenie emerytalne i inwalidzkie, zasadniczo rozszerzając uprawnienia i zdobycze socjalne lu­dzi pracy.

W latach, które nadchodzą, musimy rozwiązać nowe skom­plikowane problemy dalszego wzrostu ekonomicznego odpo­wiednio do naszych potrzeb, do wielkiego potencjału sił ludz­kich kraju. W najbliższym 10-leciu 700 tys. młodych ludzi co rok stawać będzie do pracy w gospodarce narodowej. Wiel­kim zadaniem, a zarazem wielką szansą naszego narodu jest wykształcenie, uzbrojenie w nowoczesną technikę i efektywne wykorzystanie dla dobra kraju tych nieprzebranych zasobów energii, wiedzy i talentów twórczych, które wniosą ze sobą te młode zastępy pracowników.
Stoimy w obliczu nowego etapu w rozwoju gospodarki na­rodowej, polegającego na przejściu do coraz bardziej inten­sywnych metod gospodarowania, które zakładają rekonstruk­cję techniczną całych gałęzi wytwarzania, doskonalszą orga­nizację produkcji, osiąganie w decydujących dla Polski dziedzinach produkcji światowych standardów wydajności, jakości i nowoczesności. W oparciu o wzrost kultury rolnej i wielkie nakłady państwa rolnictwo nasze musi w ciągu niewielu lat rozwiązać kluczowy problem zbożowy i paszowy.

Cała nasza polityka gospodarcza jest i będzie podporządko­wana dążeniu do realizacji podstawowego celu socjalizmu, do zagwarantowania stałego polepszania warunków życia narodu.

Obywatele posłowie!

Po raz pierwszy w dziejach naszego narodu powstało pań­stwo ludu pracującego, państwo całego narodu, a nie jego uprzywilejowanej mniejszości. To demokratyczne państwo szanujące prawa obywatela i otaczające troską sprawy ogółu, wolne od samowoli i anarchii, bazujące na świadomej dyscy­plinie społecznej, to państwo, które budujemy pomyślnie od 22 lat — jest podstawą wszystkich osiągnięć narodu polskiego i rękojmią jego rozwoju na przyszłość.

Państwo to powinniśmy umacniać, doskonalić instytucje demokracji socjalistycznej, podnosić sprawność działania wszystkich organów władzy.

Głównym źródłem siły naszego ludowego państwa jest je­dność polityczna Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demo­kratycznego, tych partii, które państwo to powołały do życia i o jego umocnienie stoczyły ciężką walkę z obozem reakcji. Partie te tworzą trzon Frontu Jedności Narodu, który skupia wszystkich pragnących pracować i działać dla Polski Ludowej i który jest wyrazem coraz głębszej i pełniejszej wspólnoty interesów, dążeń i poglądów całego naszego społeczeństwa, klasy robotniczej, chłopstwa i inteligencji. Jedność ta wyra­sta z trudnych doświadczeń przeszłości, umacnia ją i utrwala prawda dnia dzisiejszego, znajduje ona oparcie w nowej struk­turze społecznej, w której nie ma miejsca na wyzysk czło­wieka przez człowieka.

Tej jedności naszego narodu będziemy strzec i bronić jak źrenicy oka przed tymi, którzy niepomni minionych nieszczęść i klęsk, chcieliby Polskę cofnąć wstecz, skłócić ją z najwier­niejszym sojusznikiem —Związkiem Radzieckim — i wprowa­dzić ją w orbitę wpływów imperialistycznego Zachodu.

Znajdują się bowiem jeszcze w społeczeństwie polskim lu­dzie, których, wbrew przysłowiu: „Mądry Polak po szkodzie”, niczego nie nauczyły dzieje Polski, którzy nie potrafili wy­ciągnąć wniosków z jej katastrofy wrześniowej; nie przyspa­rzają im rozumu nawet roszczenia terytorialne militarystów niemieckich do ziem polskich ani to, że z wyjątkiem Francji, mocarstwa zachodnie po dziś dzień nie zdobyły się na oświad­czenie o nienaruszalności granicy państwowej Polski na Odrze i Nysie. Wszystkie szkody i klęski, jakich doznała Polska w przeszłości wskutek błędnej i sprzecznej z interesami narodu polityki jej rządów, nie zmieniły ich rozumowania kategoriami antysocjalistycznymi. Ich umysł polityczny zastygł w czasie, pozostał takim, jakim był w okresie Polski międzywojennej.

Nie zdobędą oni sławy Herostrata. Polska socjalistyczna to świątynia nie do zburzenia. Powstała ona z krwi i trudu klasy robotniczej i mas ludowych i na nich się opiera. Jej 22-letni wspaniały dorobek jest dziełem narodu polskiego, wspólnym dziełem wierzących i niewierzących.

W naszej epoce w świadomości milionów Polaków stosu­nek do religii nie pozostaje w związku z ich postawą polity­czną. Proces emancypacji życia świeckiego spod wpływów ko­ścioła już dawno pozbawił religię charakteru uniwersalnego światopoglądu. Wiara i ateizm nie stoją w sprzeczności w kształtowaniu jednomyślności narodu w żywotnych dla niego sprawach bezpieczeństwa Polski i zapewnienia rozwoju jej ekonomiki i kultury. O to przecież w istocie rzeczy chodzi w całym konflikcie między kościołem a państwem wywoła­nym przez episkopat i zaostrzonym przez jego rzymskie orę­dzie do biskupów niemieckich. Z całym naciskiem trzeba pod­kreślić, że w sporze z kierownictwem episkopatu chodzi o sprawy na wskroś polityczne, a nie o religię, jak to niektó­rzy dostojnicy kościoła usiłują przedstawiać.

Rządowi Polski Ludowej obca jest nawet myśl prowadze­nia walki z kościołem, z religią. W stosunku do okresu przed­wojennego duchowieństwo kościoła rzymskokatolickiego wzro­sło ilościowo w Polsce Ludowej o 66 proc., a liczba biskupów zwiększyła się o 70 proc. Same te liczby wskazują, jak wiel­kim fałszem są twierdzenia o rzekomym prześladowaniu ko­ścioła w Polsce. Zwalczamy i zwalczać będziemy tylko wykorzystywanie uczuć religijnych dla szkodliwych interesom Polski celów politycznych. Polityka państwa wobec kościoła mieści się w ramach nakreślonych przez ostatni sobór wa­tykański dla stosunków między kościołem i państwem, nato­miast politykę i postawę kierownictwa episkopatu polskiego wobec naszego państwa socjalistycznego w ramy te należy dopiero wprowadzić, gdyż od dawna w nich się nie mieści.

Paradoksalnym przejawem zacietrzewienia niektórych hierarchów kościoła w zwalczaniu duchowieństwa zajmującego lojalną postawę wobec władz państwowych — a taka postawa charakteryzuje ogromną jego większość — jest wystąpie­nie arcybiskupa z Wrocławia przeciwko inicjatorom postawie­nia pomnika papieża Jana XXIII, który dał wyraz swego przychylnego stosunku do naszych ziem zachodnich, określa­jąc je jako „po wiekach odzyskane”. Z inicjatywą budowy pomnika wystąpili księża i działacze katoliccy i w tych dniach odbyła się we Wrocławiu uroczystość wmurowania aktu erek­cyjnego pod ten pomnik, w której uczestniczyło ponad 1000 księży i kilkuset działaczy katolickich z całego kraju zebra­nych na akademii z okazji 1000-lecia Państwa Polskiego i chrztu Polski. W pojęciu niektórych kierowników episko­patu nawet wzniesienie pomnika Jana XXIII ma być przeja­wem walki państwa z kościołem i rozbijaniem jedności ko­ścioła tylko dlatego, że decyzja ta nie uzyskała aprobaty epi­skopatu.

Normalne stosunki między kościołem a państwem mogą być przywrócone, gdy kierownictwo kościoła stanie na gruncie poszanowania Konstytucji PRL, przestrzegać będzie ustaw i przepisów państwowych, wyrzeknie się nadużywania uczuć religijnych dla swoich celów politycznych, zajmie lojalną po­stawę wobec Polski Ludowej i honorować będzie jej rację stanu, rację stanu narodu, którego językiem przemawia.

NASZE PRAGNIENIA NA PROGU DRUGIEGO TYSIĄCLECIA

Obywatele posłowie!

Żyjemy w przełomowej epoce nie tylko w dziejach naszego narodu, lecz całej ludzkości. Znamionują ją głębokie przeobra­żenia świata, socjalistyczna rewolucja przekształcająca sto­sunki społeczne i międzynarodowe, rewolucja otwierająca przed całą ludzkością perspektywę zniesienia wyzysku i ucisku człowieka przez człowieka i możliwość wyeliminowania wo­jen z życia narodów. Jednocześnie epoka ta jest widownią za­ciekłego oporu i barbarzyństwa wstecznych sił broniących sta­rego, odchodzącego w przeszłość świata rządzonego wilczym prawem siły — świata imperializmu i kolonializmu.

Znamionują tę naszą epokę rewolucyjny i burzliwy postęp nauki i techniki, zwielokrotniający ludzką potęgę tworzenia, ale także ludzką zdolność niszczenia. Jest to więc epoka naj­większych nadziei i najgroźniejszych niebezpieczeństw. Wy­stawia ona na próbę wszystkie siły duchowe i materialne każ­dego narodu. Wymaga hartu ideowego i mądrości politycznej.

Spoglądamy w przyszłość z nadzieją i wiarą. Losy narodu polskiego, jego suwerenność i byt niepodległy zespolone zo­stały na zawsze z losami socjalizmu. Światowy system socjalistyczny stał się już siłą nie do zwyciężenia. Rozwoju histo­rycznego ludzkości zatrzymać nie można. „Wszystkie narody dojdą do socjalizmu, to jest nieuniknione, ale dojdą wszyst­kie niezupełnie jednakowo” — pisał Lenin. Praktyka blisko pięciu dziesiątek lat, które upłynęły od tego czasu, w pełni potwierdziła te wieszcze słowa Lenina.

W naszych czasach droga narodów do socjalizmu, jako po­wszechnego, światowego ustroju społecznego, stała się jesz­cze bardziej złożona. Naczelną jej cechą stała się walka o po­kój, o zapobieżenie nuklearnej katastrofie świata. Wszystkie narody muszą dojść do socjalizmu, gdyż nie chcą spłonąć w kataklizmie wojennym, który będzie wisiał nad światem, dopóki ze sceny historii nie zejdzie ustrój kapitalistyczny, do­póki nie zniknie jego najbardziej zatruty owoc — imperia­lizm. Trwały pokój może przynieść ludzkości tylko socjalizm.

W czasach, w których żyjemy, w czasach największego przełomu w dziejach świata, kiedy niebezpieczeństwo nowej wojny światowej może być unicestwione tylko przez rosnącą potęgę światowego socjalizmu sprzymierzonego z ruchami narodowowyzwoleńczymi i wszystkimi światowymi siłami pokoju, najważniejszym zadaniem narodu polskiego jest wszech, stronne wzmacnianie sił Polski Ludowej poprzez zacieśniacie, braterskich więzów ze Związkiem Radzieckim i wszystkim; krajami socjalistycznymi, skupienie się w szeregach Frontu Jedności Narodu wokół zadań budownictwa socjalistycznego w naszym kraju, wokół polityki naczelnych władz partyjnych i państwowych.

Nie wiemy, jaki kształt nadadzą socjalizmowi i jak go roz­winą i wzbogacą pokolenia, które przyjdą po nas. Ale świa­domi jesteśmy kształtu i treści istotnych tej idei socjalizmu która nam przyświeca i którą w dziedzictwie przekażemy. potomnym. Jest to idea socjalizmu otwartego na wszystko nowe, co niesie życie. To idea życia skierowana przeciw śmier­ci — przeciw wojnom, klęskom, tragediom grożącym istnieniu człowieka i ludzkości. To idea nieustannego, dynamicznego postępu, przemian człowieka, jego ekonomicznych i społecz­nych warunków życia, przemian społeczeństwa, zmierzają­cych ku temu, by mnożyć szczęście jednostkowe i społeczne, by wspólnym wysiłkiem polepszać te warunki, w których każdej jednostce ludzkiej dane jest przeżyć kilkadziesiąt lat jej bytowania. By lata te były wypełnione pracą, którą cieszy, twórczością, która budzi dumę.

Takie są nasze pragnienia, takie są idee naszego narodu na progu drugiego tysiąclecia dziejów Państwa Polskiego.

Trybuna Ludu
22 lipca 1966 r.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Przemówienie na manifestacji w Poznaniu w związku z obchodami 1000-lecia Państwa Polskiego.

Obywatele Poznania i Ziemi Wielkopolskiej!

Zebraliśmy się tu, w sercu Wielkopolski, z okazji Tysiąc­lecia narodzin państwowości polskiej, aby uczcić historycz­ny, niezniszczalny wkład wielu pokoleń ludności tej ziemi do dzieła niepodległego Państwa Polskiego, do jego obrony, roz­woju i pomyślności.

W tym dniu uroczystym przekazuję Wam i wszystkim mie­szkańcom Wielkopolski gorące pozdrowienia od Komitetu Cen­tralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, od władz naczelnych Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronni­ctwa Demokratycznego, od Rady Państwa i Rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

Czcimy dzisiaj pamięć naszych praojców i oddajemy hołd mieszkańcom tej ziemi, którzy od czasów piastowskich przez dziesięć stuleci wśród rozlicznych przeciwności i burz dziejo­wych swoją wytrwałością, pracowitością i bohaterską posta­wą i walką ugruntowali polskość, stworzyli wielki dorobek cywilizacyjny i kulturalny.

Najwyższe władze partyjne i państwowe wraz z całym na­rodem są pełne uznania dla ludu pracującego Wielkopolski, który w naszych czasach, kontynuując dzieło swych przod­ków, przyczynił się walnie do odbudowy i rozwoju Polski w jej nowym kształcie polityczno-społecznym, jako państwa socjalistycznego. W Tysiąclecie państwowości polskiej składamy im za to serdeczne podziękowanie.


Nasza dzisiejsza uroczystość zbiega się z dwudziestą pierw­szą rocznicą historycznych dni kwietniowych 1945 r., kiedy I Armia odrodzonego Wojska Polskiego ruszyła znad Odry do zwycięskiej ofensywy na Berlin, a nasza II Armia forsowała Nysę Łużycką. Blisko 200 tys. żołnierzy polskich, walcząc ramię w ramię z bohaterską Armią Radziecką I Frontu Bia­łoruskiego i I Frontu Ukraińskiego, wkroczyło wówczas w osta­tni etap bohaterskich bojów z ludobójczym agresorem hitle­rowskim i zapisało się swym czynem zbrojnym na najchlubniejszych kartach historii walk niepodległościowych narodu polskiego.

W tysiączną rocznicę powstania Państwa Polskiego czcimy pamięć żołnierzy polskich i żołnierzy radzieckich, którzy od­dali swe życie za wolność i niepodległość naszej ojczyzny.

Tu właśnie, w kraju nad Wartą i Gopłem, z jego grodami Gnieznem i Poznaniem, była kolebka naszego państwa; stąd wywodzimy się my, Polacy, jako naród. W oparciu o te ziemie rozpoczęli pierwsi władcy Polski, Mieszko I i Bolesław Chro­bry, dzieło scalania i jednoczenia księstw i państewek ple­miennych między Odrą a Wisłą. Ziemia wielkopolska była w tych surowych czasach jednym z najpotężniejszych bastio­nów, broniących terytoriów powstającego do życia Państwa Polskiego, a zarazem całej Słowiańszczyzny, przed germań­skimi najeźdźcami z marchii brandenburskiej. Stąd ruszały zastępy polskiego rycerstwa i pospolitego ruszenia do zwy­cięskich bitew pod Głogów, pod Cedynię, pod Grunwald i Gdańsk.

Wielkopolska wydała wielkich myślicieli i patriotów, rzecz­ników naprawy Rzeczypospolitej szlacheckiej, takich jak Jan Ostroróg w epoce Odrodzenia i reformatorów, jak Stanisław Staszic w epoce Oświecenia, twórców kultury narodowej, jak pionier teatru polskiego Wojciech Bogusławski. Stąd w okre­sie rozbiorów i powstań przeciwko pruskiej okupacji wyszli wybitni dowódcy wojskowi i bohaterzy walk niepodległościo­wych — Jan Henryk Dąbrowski i Józef Wybicki, twórcy pol­skich legionów, Ludwik Mierosławski i inni bojownicy rewo­lucyjnych walk w okresie Wiosny Ludów, Marcin Kasprzak i inni wybitni działacze ruchu robotniczego.

Przez cały okres niewoli narodowej lud wielkopolski trwał w walce z pruskim zaborcą, przeciwstawiał się germanizacji, hakacie, bismarckowskiej polityce tępienia i niszczenia wszyst­kiego, co polskie. Chłop wielkopolski bronił swej ojcowizny, a polskie dzieci i młodzież — swojego prawa do polskiej szko­ły.

Swój patriotyzm i niezłomną wolę odzyskania niepodległo­ści wykazał lud ziemi poznańskiej w dniach Powstania Wiel­kopolskiego po pierwszej wojnie światowej.

Okrutne ciosy spadły na Wielkopolskę w latach drugiej wojny światowej. Hitlerowscy ludobójcy stosując masowe mor­dy, wysiedlenia i bezwzględny terror usiłowali wytępić pol­skość i przekształcić Wielkopolskę w swoją wieczystą domenę, włączając ją do hitlerowskiej III Rzeszy. Ludowi wielkopol­skiemu, który wykazał, że nic nie potrafi złamać jego patrio­tycznej postawy i ducha walki o niepodległość, w pierwszej kolejności groziła kompletna zagłada z rąk hitlerowskich zbrodniarzy. Przed tym straszliwym losem wybawiła go, po­dobnie jak cały naród polski, klęska wojenna Niemiec hitle­rowskich.

Wielu synów Wielkopolski, gdziekolwiek by się znajdowali, walczyło w szeregach ruchu oporu przeciwko hitlerowskiemu najeźdźcy, walczyło w szeregach polskich formacji wojskowych na wszystkich frantach światowej walki przeciwko hitlerow­skiej III Rzeszy. W szeregach armii polskiej, stworzonej w ZSRR, nie zabrakło młodych Poznaniaków. Ludność Wiel­kopolski współdziałała aktywnie z Armią Radziecką w wyzwo­leniu tej części kraju.

Od pierwszego dnia, kiedy Polska odrodziła się do nowego życia, lud wielkopolski stanął do ofiarnej pracy, wniósł wielki wkład w ogólnonarodowe dzieło odbudowy i rozwoju kraju.

Był to wkład bezcenny w owych łatach, gdy dźwigaliśmy się z ruin i zgliszcz, gdy pracowity i gospodarny lud wielkopolski uruchamiał fabryki i transport, a chłopi poznańscy dostarczali wygłodzonemu krajowi 1/3 całej żywności, jaką wówczas rozporządzało państwo, gdy tysiące Poznaniaków poszło na od­zyskane Ziemie Zachodnie, aby tam przywracać polską władzę, budować polską socjalistyczną gospodarkę, odtwarzać po wie­kach germanizacji polską kulturę.

Wielki jest wkład ziemi wielkopolskiej w dzieło uprzemy­słowienia naszego kraju i rozwoju jego rolnictwa. Poznańskie stało się jedną z najwyżej rozwiniętych pod względem ekono­micznym i kulturalnym dzielnic Polski Ludowej. Przemysł wielkopolski, którego produkcja roczna osiągnęła wartość 50 mld złotych, daje krajowi cenne wyroby — urządzenia auto­matyki przemysłowej, obrabiarki, ciężkie maszyny, środki transportowe. Wysokie świadectwo temu przemysłowi, jego ro­botnikom, technikom i inżynierom — wystawiają coraz lepsze silniki okrętowe, maszyny rolnicze, łożyska, urządzenia elek­troniczne i elektrotechniczne, wagony osobowe, meble, arty­kuły przemysłu rolno-spożywczego i inne nowoczesne wyroby, dzięki którym województwo poznańskie znalazło się na dru­gim miejscu po Śląsku pod względem wartości produkcji eks­portowej. Również dawniej zacofane okręgi Koła, Konina i Turka przekształcają się dziś w ważne ośrodki energetyki i przemysłu przetwórczego.

Rolnictwo wielkopolskie dowiodło, jak rozległe możliwości rozwoju produkcji rolnej stwarza dla wsi polityka władzy lu­dowej. Plony podstawowych zbóż wzrosły w Wielkopolsce z niespełna 14 kwintali z 1 ha w latach przedwojennych do ponad 21 kwintali w latach ostatnich. Chłopi i robotnicy rolni Wielkopolski, dzięki wyższej niż w innych dzielnicach kraju kulturze rolnej, znacznie lepiej wykorzystują ziemię i środki produkcji dostarczane przez państwo. Pod względem stoso­wania nowoczesnej agrotechniki, nasion kwalifikowanych, na­wozów mineralnych, mechanizacji, elektryfikacji, melioracji itp. — rolnictwo poznańskie należy do przodujących w kraju.

Inteligencja wielkopolska przekształciła Poznań w jeden z głównych ośrodków nauki i kultury polskiej, w wielkie mia­sto uniwersyteckie, dostarczające kadr wielu gałęziom gospo­darki i kultury narodowej.

Cały lud wielkopolski, ludzie pracy w mieście i na wsi, idąc za przykładem załogi fabrycznej Cegielskiego, czci wielką rocznicę Tysiąclecia Państwa Polskiego i wita zbliżające się Święto Pracy — dzień 1 Maja — zobowiązaniami produkcyj­nymi i czynami społecznymi, wnosząc nowy wkład w dorobek narodu, w budownictwo socjalistyczne w kraju.

Lud ziemi wielkopolskiej dobrze zasłużył się Polsce zarów­no w ciągu dziesięciu wieków naszej historycznej przeszłości, jak i w tych dwóch z górą dziesięcioleciach, w których dzięki socjalizmowi ojczyzna nasza stała się krajem dynamicznego rozwoju. Za te zasługi, dając dowód najwyższego ich uznania, Rada Państwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, uchwałą powziętą w dniu 16 kwietnia br., odznaczyła miasto Poznań i województwo poznańskie Orderem Budowniczych Polski Lu­dowej.

Niechaj to odznaczenie, przyznane w tysiącletnią rocznicę powstania scentralizowanego Państwa Polskiego, będzie wyra­zem naszej pamięci dla tych wszystkich naszych przodków z ziemi wielkopolskiej, którzy swą pracą, wiedzą i walką wier­nie służyli Polsce i jej ludowi. Niechaj będzie ono dowodem uznania dla tych wszystkich mieszkańców Poznania i woje­wództwa poznańskiego, którzy nie szczędzili i nie szczędzą ofiarnego trudu w historycznym dziele budownictwa socja­listycznego, w dziele umacniania sił i bezpieczeństwa naszej Ojczyzny.

Towarzysze i obywatele!

Obchody Tysiąclecia w swej najistotniejszej treści spinają jak gdyby klamrą nasz dzień dzisiejszy z odległymi począt­kami Państwa Polskiego. Polska Ludowa wieńczy swym dzie­łem Tysiąclecie państwowości polskiej i zarazem zakłada fun­damenty pod nową epokę dziejów narodu. Nasze pokolenie jest dziedzicem tradycji i dorobku wszystkich pokoleń Po­laków.

Przyświecają nam dziś nowe ideały społeczne, rozwiązuje­my inne, nowe problemy, żyjemy bowiem w innym świecie niż nasi ojcowie i praojcowie. Ale z przeszłych doświadczeń narodu czerpiemy siłę duchową i moralną; wzbogacają one nasz rozum polityczny, co jest niezbędne dla sprostania we­zwaniu naszych czasów, dla podołania zadaniom, które stawia przed nami nasza epoka.

Żyjemy bowiem w epoce narodzin socjalizmu, jako nowego ustroju społecznego, w epoce walki między dwoma świato­wymi systemami społecznymi — socjalistycznym i kapitalistycznym. Nasze pokolenie dokonało największego przełomu w dziejach narodu polskiego — odrzuciło i zburzyło dawny ustrój społeczny, oparty na eksploatacji klasy robotniczej i mas pracujących przez klasy posiadające. Na gruzach ustroju niesprawiedliwości społecznej podjęliśmy budowę nowego, spra­wiedliwego porządku społecznego, budowę socjalizmu. Jesteśmy pokoleniem, które czerpiąc z bolesnych i tragicz­nych doświadczeń historycznych narodu polskiego skierowało Polskę na nowe tory w jej polityce zagranicznej, przede wszy­stkim na tory sojuszu i braterskiej przyjaźni z pierwszym w świecie państwem socjalistycznym — ze Związkiem Radziec­kim. Temu i tylko temu zawdzięczamy osiągnięcie najwięk­szego zwycięstwa w dziejach narodu polskiego, którym było przywrócenie Polsce jej prastarych Ziem Piastowskich nad Odrą, Nysą i Bałtykiem.

Te dwa największej wagi wydarzenia — wprowadzenie Pol­ski na drogę socjalizmu i powrót w jej granice zachodnie ziem naszych praojców —znamionują nasze obchody Tysiąclecia i zarazem określają zadania narodu polskiego na dziś i na jutro.

Socjalistycznych przeobrażeń ustrojowych w naszym kraju oraz istniejącej granicy Polski na zachodzie nie potrafią zmie­nić żadne wrogie nam siły. Do bezpowrotnej przeszłości należą te czasy, kiedy Polska była krajem słabym, ekonomicznie za­cofanym, zdanym na łaskę i niełaskę mocarstw imperialistycz­nych, które niejeden raz handlowały między sobą naszą Oj­czyzną. Nowy ustrój społeczny, ponad dwudziestoletnie bu­downictwo socjalistyczne, słuszna polityka władzy ludowej zmieniły gruntownie oblicze Polski i polityczną postawę na­rodu. Własną siłę Polski Ludowej pomnożyliśmy siłą wielkiej wspólnoty, państw socjalistycznych, sojuszem obronnym państw Układu Warszawskiego.
Prawie dokładnie rok temu przedłużyliśmy na dalsze lata sojuszniczy układ ze Związkiem Radzieckim, gwarantujący nienaruszalność granic Polski.

Wewnętrzna i zewnętrzna polityka naszego państwa ludo­wego znajduje powszechne poparcie naszego społeczeństwa, leży bowiem w najżywotniejszych interesach całego narodu.

Historia uczy, że każda nowa formacja społeczna rodziła się i zwyciężała w długotrwałej i krwawej nieraz walce z for­macją starą, która przeżyła swój wiek i skazana została na opuszczenie sceny historii. Tak było w przeszłości, kiedy kapi­talizm wypierał feudalizm, tak jest dzisiaj, kiedy wiek kapi­talizmu wszedł w okres schyłku i upadku w skali całego świata, a jego miejsce zajmuje zrodzony przez historyczny rozwój ludzkości nowy, socjalistyczny ustrój społeczny. Walka taka miała miejsce także w naszym kraju. I chociaż socja­lizm wyszedł z niej zwycięsko, nie można powiedzieć, że wszy­stkie siły antysocjalistyczne pogodziły się z nową rzeczywi­stością i zaniechały walki z naszym socjalistycznym ustrojem, z naszym państwem ludowym, z linią generalną naszej poli­tyki wewnętrznej i zagranicznej.

Mam tu na myśli przede wszystkim tę część hierarchii kościoła katolickiego, która znowu chciałaby przekształcić Polskę w tzw. przedmurze chrześcijaństwa, znowu głosi z am­bon, w listach pasterskich i w innych dokumentach to szcze­gólnie w naszych czasach szkodliwe dla Polski hasło.

Rolę „przedmurza” chrześcijaństwa spełniała Rzeczpospoli­ta szlachecka. Stanowiło to jedno z głównych źródeł jej sła­bości, wskutek czego protestancko-katolickie Prusy, prawo­sławna Rosja i katolicka Austria dokonały jej rozbiorów. Do­piero socjalistyczna rewolucja listopadowa w Rosji otwarła narodowi polskiemu wrota do niepodległości. Ale także Polsce międzywojennej rządzące nią klasy wyzyskiwaczy, łącznie z hierarchią kościelną, narzuciły rolę „przedmurza” jako an­tyradzieckiego bastionu. Skończyło się na tym, że przy błogosławieństwie katolickich biskupów niemieckich hordy żołda­ków hitlerowskich, noszących pasy z hasłem „Gott mit uns”, napadły na Polskę, wytoczyły z narodu polskiego morze krwi. I dopiero właśnie Związek Radziecki wyzwolił Polskę od tych „obrońców zachodniej cywilizacji”.

Jakże ograniczony i wyzbyty narodowego poczucia państwowości musi być umysł przewodniczącego episkopatu polskiego, który z tych tragedii, jakie spotkały Polskę, wyciąga taki tyl­ko wniosek, że naród polski mógł „bardzo często być i bez króla, i bez wodza, i bez zwierzchników, i bez premierów, i bez ministrów, ale naród ten nigdy nie żył bez pasterza”.

Ten wojujący z naszym państwem ludowym nieodpowiedzialny pasterz pasterzy, który głosi, że nie będzie się korzył przed polską racją stanu, stawia swoje urojone pretensje do duchowego zwierzchnictwa nad narodem polskim wyżej niż niepodległość Polski.

Jakież to musi być zaślepienie, które każe mu zapomnieć o naukach historii, zapomnieć o tym, kto Polskę zgubił, a kto ją wyzwolił, dzięki komu Polska powróciła na Ziemie Piastow­skie i dzięki komu i czemu jest pewne, że je na zawsze zachowa, a kto po te ziemie znowu wyciąga ręce i na czyje poparcie liczy. Jakież to musi być zaślepienie tego kierowni­ka episkopatu polskiego i jego popleczników, lansujących pokraczną, antynarodową ideę „przedmurza”, której treść po­lityczna w naszych czasach sprowadza się do skłócenia narodu polskiego z narodem radzieckim, do zerwania sojuszu pol­sko-radzieckiego, do postawienia muru między Polską a Związ­kiem Radzieckim, do nowej katastrofy Polski.

Kierując się wstecznymi celami politycznymi, część hie­rarchii kościelnej wplotła swoją ideę „przedmurza” do uro­czystości kościelnych, organizowanych z okazji tysiąclecia wkroczenia chrześcijaństwa na ziemie polskie.

Doceniamy w pełni znaczenie historyczne faktu chrztu Mieszka I. Był to w owych czasach akt doniosły, o wielkich konsekwencjach politycznych. Jednolita i uniwersalna religia, udzielająca sankcji sakralnej władzy monarchy, umocniła ów­czesne państwo Piastów. Chrześcijaństwo, jako religia pań­stwowa, służyło wówczas sprawie scalenia w jeden organizm państwowy mniejszych państw i związków plemiennych Wiślan, Polan, Ślęzan, Pomorzan, ułatwiało scentralizowanie i pod­porządkowanie całego kraju władzy królewskiej. Odbierało germańskiemu „Drang nach Osten” możliwość zagrabienia terytoriów słowiańskich pod pretekstem „nawracania” mieczem i ogniem zamieszkałych tu plemion. Tysiąclecie państwowości polskiej wiąże się więc ściśle z tysiącleciem chrztu Mieszka I, czyli tzw. chrztu Polski. Nie można więc przeciwstawiać tra­dycji początków scentralizowanego Państwa Polskiego tra­dycjom początków chrześcijaństwa w Polsce.

Część hierarchii kościelnej w swej działalności usiłuje jed­nak przeciwstawiać kościół państwu i jubileusz dziejów na­rodu i Państwa Polskiego zastąpić jubileuszem działalności ko­ścioła katolickiego w Polsce. Na użytek swych pretensji do poli­tycznego reprezentowania narodu polskiego, do narzucania Polsce roli „przedmurza” niektórzy dostojnicy kościoła chcie­liby prawdziwą, naukową historię Polski zastąpić taką wersją, według której dzieje kościoła przestają być częścią dziejów narodu polskiego, lecz odwrotnie — dzieje narodu stają się pochodną historii katolicyzmu.

Znalazło to szczególnie dobitny wyraz w słynnym orędziu biskupów polskich do biskupów niemieckich, a także w innych listach, wystosowanych do episkopatów w wielu krajach. Orę­dzie to, u którego podstaw znajduje się zgubna dla Polski idea „przedmurza”, usiłuje już bez osłonek podważyć politykę za­graniczną naszego państwa. Jego autorzy, w imię swych wstecznych celów politycznych, rozgrzeszyli zbrodniarzy hitle­rowskich, wybaczyli im Oświęcim, Majdanek, Treblinkę, wszy­stkie ich ludobójcze zbrodnie dokonane na narodzie polskim i na innych narodach, proklamowali „dialog” i „pojednanie” między Polską a Niemiecką (Republiką Federalną, nie wspo­minając nawet o podstawowych warunkach takiego dialogu. W imię swego „przedmurza” zaprosili do Częstochowy na kościelne uroczystości milenijne prałatów niemieckich, tych samych ludzi, którzy we wrześniu 1939 r. bili w dzwony dla uczczenia zwycięstwa hitlerowskiego nad Polską, dzwonili ra­dośnie na pogrzeb Polski.

Władza ludowa uważa za rzecz normalną religijne uroczy­stości publiczne dla uczczenia tysiąclecia katolicyzmu w Pol­sce. Nie będziemy jednak tolerować sprzecznej z interesami Polski polityki „przedmurza”, którą uprawia część hierarchii kościelnej na czele z kierownikiem episkopatu.

Wskutek tej polityki, wskutek tego, że kierownictwo episko­patu podjęło na szeroką skalę działalność polityczną godzącą w polską rację stanu i wplotło ją również w przygotowania tysiąclecia wkroczenia chrześcijaństwa na ziemie polskie, uzna­liśmy, iż byłoby wyrazem akceptacji tej szkodliwej polityki wyrażenie przez rząd polski zgody na przyjazd papieża i bi­skupów z innych krajów, których episkopat polski, kierując się swymi celami politycznymi, bez wiedzy i zgody władz pań­stwowych zaprosił na kościelne uroczystości milenijne. Dla­tego rząd polski ustosunkował się negatywnie do tego samo­wolnego kroku kierownictwa episkopatu i nie udzielił zapro­szonym zezwoleń na przyjazd.

Sądzimy, że ci dostojnicy kościoła katolickiego za granicą, którzy rzeczywiście kierują się intencją ułożenia normalnych, zdrowych stosunków między kościołem a wszystkimi państwa­mi bez względu na ich różnice ustrojowe i polityczne, nie po­winni pozwalać się wciągać w akcje polityczne, skierowane przeciwko wspólnocie państw socjalistycznych, przeciwko in­teresom Polski w szczególności.

Obywatele!

Siła Polski Ludowej tkwi w słusznej polityce wewnętrznej i zewnętrznej, w aktywnym poparciu tej polityki przez naj­szersze rzesze narodu. Główną treścią polityki naszego pań­stwa ludowego jest dalszy wszechstronny rozwój Polski, za­pewnienie bezpieczeństwa jej granic i bezpieczeństwa w Eu­ropie oraz pokojowego współistnienia wszystkich państw bez względu na ich ustrój społeczny.

W obecnej sytuacji międzynarodowej pokój w Europie i świecie, nasze i naszych sojuszników bezpieczeństwo wiążą się jak najściślej z zachowaniem terytorialnego status quo w Europie. Polityka, która godzi w europejski status quo, zmierza do zburzenia pokoju w Europie, do rozpętania świa­towego konfliktu wojennego. Zdają sobie z tego sprawę wszy­scy trzeźwi politycy, wszystkie rządy, nie wyłączając rządu Niemieckiej Republiki Federalnej, który uporczywie dąży do zburzenia status quo w Europie, w pierwszej kolejności do aneksji Niemieckiej Republiki Demokratycznej.

Rząd boński rozesłał ostatnio notę do rządów wielu krajów, w tymi również do rządu polskiego, w której nadal, bez zmian, utrzymuje, te do Niemiec przynależą po dzień dzisiejszy wszy­stkie terytoria, które w roku 1937 wchodziły w skład III Rzeszy hitlerowskiej. Zadrwił sobie kanclerz Erhard z biskupów polskich, z ich orędzia o „pojednaniu”. Według jego noty — którą jakby dla ironii rewizjoniści i rewanżyści zachodnio- niemieccy nazywają „notą pokoju” — dopiero rząd niemiecki, który ma powstać po aneksji NRD przez NRF, może łaska­wie wyrazić zgodę na korektę granicy Niemiec istniejącej w 1937 r. Inaczej mówiąc — na konferencji pokojowej, która według zdania rządu bońskiego może mieć miejsce dopiero po likwidacji NRD, Polska może występować wobec Niemiec w charakterze petenta proszącego o swoje ziemie.

Oto jak daleko posunęła się już imperialistyczna buta militarystów zachodnioniemieckich. Zapomnieli już o tym, że dwadzieścia jeden lat temu, po przegranej napastniczej woj­nie, podpisali akt bezwarunkowej kapitulacji Niemiec.

Rządowi końskiemu raz jeszcze oświadczamy: granica Pol­ski na Odrze i Nysie, ustalona przez konferencję w Poczda­mie i potwierdzona przez Układ Zgorzelecki, jest ostateczna
nie może być przedmiotem żadnych dyskusji i przetargów. Granica ta stanowi podstawowy element bezpieczeństwa i po­koju w Europie.

Podkreślaliśmy też wielokrotnie i podkreślamy to ponownie, że dopóki obydwa państwa niemieckie, NRF i NRD, nie dojdą do porozumienia w sprawie'' powstania zjednoczonych, pokój miłujących Niemiec — a perspektywę taką coraz bardziej od­dala prowadzona przez NRF polityka zbrojeń, rewanżu, agre­sywnych sojuszów skierowanych przeciwko państwom socja­listycznym itp. — dopóty sprawa suwerenności i nienaruszalności granic Niemieckiej Republiki Demokratycznej pozosta­nie nierozłącznie związana z bezpieczeństwem wszystkich państw Układu Warszawskiego.

Przeciwstawiając się agresywnym zamierzeniom militaryzmu zachodnioniemieckiego i zimnowojennej osi Bonn—Wa­szyngton, walczymy nie tylko o nasze bezpieczeństwo, lecz także i o wspólną sprawę wszystkich narodów, o pokój w Eu­ropie i w świecie.

Siłę Polski Ludowej określa przede wszystkim jej potencjał ekonomiczny. Dzięki socjalizmowi wyzwoliliśmy się z zaklę­tego kręgu zacofania gospodarczego i zależności od obcego kapitału, oparliśmy pomyślność kraju i perspektywę jego roz­woju na bazie nowoczesnych sił wytwórczych i planowej gospodarki.

Obecnie wkraczamy w nowy etap rozwoju. Rozpoczynamy nowy plan pięcioletni, plan dalszego uprzemysławiania kraju, intensyfikacji rolnictwa, poprawy warunków bytu narodu i po­stępu kultury. Zadania ujęte w planie są zadaniami narodu. Podstawową przesłanką realizacji tych zadań jest pracowi­tość i rzetelność, poczuwanie się do dyscypliny i społecznego obowiązku przez każdego pracownika od góry do dołu i w każdej dziedzinie gospodarki.

Nowym planem pięcioletnim otwieramy nowe Tysiąclecie państwowości polskiej. Wnosimy ze sobą bogaty zasób do­świadczeń historycznych i doświadczeń naszej własnej pracy. Budujemy naszą przyszłość i przyszłość naszej Ojczyzny na niewzruszonym fundamencie socjalistycznego ustroju spo­łecznego, na wielkich wartościach ideowo-moralnych, które za sprawą naszej partii — Polskiej Zjednoczonej Partii Robot­niczej — zespalają wszystkie twórcze siły narodu we Froncie Jedności Narodu wokół ogólnoludzkich ideałów socjalizmu, wolności i pokoju.

Trybuna Ludu 18 kwietnia 1966 r.