niedziela, 7 kwietnia 2013

PPR w walce o niepodległość Polski


Wykład wygłoszony w Centralnej Szkole PPR w Lublinie w grudniu 1944 r.

Wkład Polskiej Partii Robotniczej w walkę narodu polskie­go o wyzwolenie spod okupacji niemieckiej jest olbrzymi. Mimo że PPR powstała dopiero w styczniu 1942 r., a więc około trzech lat temu, zajęła ona naczelne miejsce w szeregu tych organizacji, które podjęły walkę zbrojną z okupantem. Zadaniem moim jest oświetlenie rozwoju walki narodu pol­skiego od chwili ujarzmienia Polski przez hitlerowskich na­jeźdźców aż do powstania Krajowej Rady Narodowej, tj. do końca 1943 r.

Promotorem walki z hitleryzmem w Polsce był zawsze rewo­lucyjny ruch robotniczo-chłopski, który prowadził walkę przeciwko rządzącej sanacji i jej prohitlerowskiej polityce. Rządy sanacyjne, chcąc zabezpieczyć sobie panowanie w kraju, próbowały oprzeć Polskę o Niemcy hitlerowskie. Sanacja, będąc polską odmianą faszyzmu, znajdowała w hitleryzmie swego ideologicznego sprzymierzeńca i chciała związać Polską jak najmocniej z Niemcami. Jest to prawda historyczna.

Tak przed wojną, jak w czasie okupacji niemieckiej na czele walki narodu polskiego przeciwko Niemcom hitlerow­skim stały radykalne i zarazem najbardziej patriotyczne siły społeczne głęboko nurtujące w narodzie polskim. W Polsce przedwrześniowej, na długo przed wojną polsko-niemiecką, siły te przeciwstawiały polityce sanacji — oparcia Polski o Niemcy — politykę walki z Niemcami i faszyzmem. W imię interesów Polski i narodu domagały się zapewnienia Polsce bezpieczeństwa w oparciu o sojusz ze Związkiem Radziec­kim. Sanacja jednak nie kierowała się interesami narodu. W Związku Radzieckim widziała ona zawsze swego wroga. Tych wszystkich, którzy propagowali współpracę Polski ze Związkiem Radzieckim, sanacja traktowała jako największych wrogów. Dała temu nawet wyraz w momencie najazdu Niem­ców na Polskę. Dla zilustrowania nienawiści sanacji do naj­bardziej świadomej i patriotycznej części narodu polskiego, rekrutującej się przede wszystkim z demokratyczno-rewolucyjnych elementów klasy robotniczej i chłopstwa, przytoczę następujący fakt: tuż przed najazdem niemieckim na Polskę w 1939 r. wszyscy więźniowie polityczni, którzy w liczbie kilkunastu tysięcy zapełniali więzienia polskie, zadeklarowali gotowość czynnej walki z Niemcami, domagając się wcielenia do szeregów Armii Polskiej. Rząd sanacyjny nie tylko od­rzucił zadeklarowaną przez więźniów politycznych — tych największych przeciwników hitleryzmu —gotowość walki z bronią w ręku przeciwko niemieckim agresorom, lecz posta­nowił oddać więźniów politycznych w ręce Hitlera. Rękoma hitlerowskich katów chciała sanacja rozprawić się ze swymi przeciwnikami politycznymi, których przez długie łata trzy­mała w więzieniach. Toteż gdy w czasie wojny władze więzienne i straż ewakuowały się przed Niemcami, wypuszczały one na wolność tylko więźniów pospolitych, a uwięzionych za komunizm pozostawiono w więzieniu, zamykając szczelnie wszystkie bramy. Więźniowie polityczni wydostali się na wolność tylko tam, gdzie wyważyli sami bramy więzienne. Fakt ten najlepiej dowodzi, że ponad walkę z Niemcami, ponad walkę w obronie niepodległości Polski sanacja stawiała zawsze jako najgłówniejsze swoje zadanie walkę z rewolucyjnym, demokratycznym i postępowym ruchem społeczno-politycz­nym. Obserwując zachowanie się sanacji w okresie okupacji niemieckiej, zobaczymy, że nie zmieniła ona swego stanowiska. O Polskę i jej wolność walczył lud, sanacja zaś walc żyła o władzę dla siebie.

Jakże znamienna i wymowna dla walki ludu polskiego z niemieckim okupantem o wolność i niepodległość Polski oraz dla stanowiska, jakie w tej walce zajęła sanacja, jest śmierć Mariana Buczka, poległego we wrześniu 1939 r. pod Warszawą. Marian Buczek, były legionista, gorący patriota, rewolucjonista polski, bojownik o sprawę wolności mas pra­cujących, więzień polityczny, którego reakcja polska w ciągu 21 lat niepodległości Polski trzymała przeszło 16 lat w róż­nych kazamatach więziennych, gdy tylko wydostaje się na wolność po wyważeniu bram więziennych w Rawiczu, staje natychmiast do walki z Niemcami. Wraz z innymi więźniarki politycznymi gołymi rękoma usiłuje zdobyć pozycje niemiec­kiego karabinu maszynowego i w walce tej ginie śmiercią bohatera, niezapomnianego bojownika Polski i jej ludu. Marian Buczek — to żywy przykład walki, którą podjęła z Niemcami najzdrowsza, demokratyczna część narodu pol­skiego na czele z klasą robotniczą.

W tym, samym czasie, gdy najlepsi synowie narodu pol­skiego walczyli i ginęli za wolność i niepodległość swej ojczyzny — sanacyjni władcy Polski z Rydzem-Śmigłym na czele zdradzili naród, porzucili armię i z pełnymi walizami, okradając majątek państwowy, uciekli za granicę. Stamtąd paraliżowali walkę, którą wbrew ich stanowisku podjął i pro­wadził naród polski z hitlerowskim najeźdźcą.

Do najpiękniejszych kart walki narodu polskiego z Niem­cami należy bezsprzecznie podjęta we wrześniu 1939 r. przez lud warszawski obrona stolicy. Na ucieczkę i zdradę sanacyj­nych wodzirejów robotnicy warszawscy odpowiedzieli sfor­mowaniem ochotniczych batalionów do walki z Niemcami. W najcięższych dla Polski chwilach okazało się, że jej naj­lepszymi synami, prawdziwymi patriotami są robotnicy, że masy pracujące wykazały najwięcej poświęcenia i ofiarności w służbie dla ojczyzny. Sanacyjni „monopoliści patriotyzmu” okazali się zwykłymi tchórzami i zdrajcami.

Po klęsce wrześniowej Polski zapanowało w narodzie głę­bokie przygnębienie, a jednocześnie rozgorzała nienawiść do Niemiec. Źródłem tej nienawiści był nie tylko fakt, że Niemcy napadli na Polskę i zniweczyli jej niepodległość, nienawiść rosła również dlatego, że hitlerowscy okupanci przystąpili od razu do masowego mordowania ludności pol­skiej. Niespotykany dotąd w historii straszliwy terror, jaki Niemcy zastosowali w Polsce w stosunku do ludności cywil­nej od razu od pierwszego dnia okupacji, miał służyć Niem­com jako środek do realizowania ich zamiarów zarówno w stosunku do narodu polskiego, jak i w stosunku do Zwią­zku Radzieckiego. Cele terroru hitlerowskiego były dwojakie:

1.       Terror stosowali Niemcy jako środek zapobiegawczy przeciwko podjęciu przez naród polski walki z okupacją.

2.      Terror miał na celu fizyczne wyniszczenie jak najwięk­szej ilości Polaków, aby w ten sposób stworzyć możliwości kolonizacji niemieckiej na ziemiach polskich.

Terror niemiecki wiązał się również ściśle z planowanym przez Niemcy napadem na Związek Radziecki. Polska z racji swego położenia geograficznego przewidziana była przez Hi­tlera jako baza wypadowa przeciwko Związkowi Radzieckie­mu. Dlatego też, by zapewnić maksymalne szanse powodzenia tej nowej akcji napastniczej, Niemcy zastosowali w Polsce terror o wiele silniejszy niż w innych podbitych przez nich krajach. W okresie późniejszym, gdy Niemcy wdarli się na ziemie sowieckie i Polska stanowiła zaplecze ich frontu, okupant niemiecki wzmógł terror jeszcze bardziej. Miał on przede wszystkim na celu zagwarantowanie sprawnego funk­cjonowania transportu na ziemiach polskich. Prócz tego Polska była dla Niemiec poważną bazą zaopatrzeniową. Aby zapew­nić sobie możliwość eksploatowania tej bazy, Niemcy usiło­wali przy pomocy terroru utrzymać ludność w posłuszeństwie dla swoich zarządzeń.

Niemiecki terror, stosowany jako środek zapobiegawczy, świadczył o przekonaniu Niemców, że Polaków nie da się po­zyskać dla współpracy z nimi. W stosunku do Polaków Niem­cy uznawali tylko jedną zasadę: tępić i zastraszać - zastra­szać i tępić.

Metoda terroru niemieckiego w Polsce zmierzała w kon­sekwencji ku temu, by naród polski częściowo wyniszczyć w przeciągu jak najkrótszego czasu, częściowo wygnać na dalekie tereny północne Związku Radzieckiego, który Niemcy chcieli podbić. Polska natomiast miała się stać terenem nie­mieckiej kolonizacji, na którym pozostaliby tylko Polacy nie­zbędni dla niemieckich bauerów-osadników. Chłop polski miał być dosłownie tylko parobkiem niemieckim na swojej ziemi.

Takie cele przyświecały Niemcom. Metoda terroru nie wy­kluczała bynajmniej taktyki zjednywania sobie współpracow­ników spośród społeczeństwa polskiego, czy to w postaci po­licji granatowej, czy też różnych innych zdradzieckich ele­mentów. Metoda terroru mogła działać sprawnie i osiągnąć najlepsze wyniki w połączeniu z tą właśnie taktyką.

Po klęsce wrześniowej Polski najbardziej patriotyczne ele­menty armii polskiej nie poddały się Niemcom, lecz podjęły z nimi walkę. W górach Świętokrzyskich operował przez dłuższy czas major „Hubala” ze swoim oddziałem. Partyzanci działali również w lasach lubelskich. Nie była to jednak walka planowa i scentralizowana. Nie miała więc widoków rozwoju i powodzenia, zwłaszcza w tym czasie, kiedy Niem­cy zaczęli koncentrować na ziemiach polskich olbrzymie masy swoich wojsk, przygotowując napad na Związek Radziecki. Największą aktywność w walce z okupantem wykazali robotnicy. Najczęściej i najszerzej stosowaną bronią robotników w walce z okupantem był sabotaż. Robotnicy psuli maszyny, niszczyli narzędzia, surowiec i gotową produkcję. Hasło po­wolnej pracy było powszechnie realizowane przez robotników.

Lecz i w środowisku robotniczym, walka nosiła charakter raczej żywiołowy, przypadkowy, a nie zorganizowany. Wa­runki międzynarodowe nie sprzyjały powstaniu nastroju Walki. Hitler łamał i zwyciężał błyskawicznie jeden za dru­gim wszystkie kraje europejskie, a nawet zagarnął część Afryki. Wielką niewiadomą stanowił dla niego tylko Zwią­zek Radziecki. Prócz tych niekorzystnych w owym okresie dla narodu polskiego obiektywnych warunków walki z oku­pantem w Polsce nie było wówczas czynnika subiektywnego, który by organizował walkę narodu i nadawał jej określony kierunek. Wszystkie partie polityczne, działające w Polsce do września 1939 r., przeżarte były w mniejszym lub więk­szym stopniu sanacyjnymi agenturami. Żadna z nich nie była wolna od odpowiedzialności za klęskę wrześniową Polski. Radykalny i rewolucyjny ruch robotniczo-chłopski nie był zorganizowany w okresie najazdu Niemców na Polskę. Dawną Komunistyczną Partię Polski rozwiązano jeszcze w roku 1938.

Klasa robotnicza i cała demokratyczna część narodu pol­skiego instynktownie czuła i rozumiała, że wyzwolenie Polski może nastąpić tylko przy pomocy Związku Radzieckiego. Mimo wściekłej nagonki sanacji i jej popleczników przeciwko Związkowi Radzieckiemu, który klika ta w sposób perfidny usiłowała obarczyć winą za klęskę wrześniową Polski, zdrowa część narodu nie uległa kłamliwej propagandzie i nie poszła na pasku jej antysowieckiej polityki. Wyrazem tego było samorzutne powstawanie szeregu organizacji antysanacyjnych i antyfaszystowskich, które rozumiejąc decydujące zna­czenie Związku Radzieckiego w walce o wyzwolenie Polski, propagowały te idee w narodzie polskim. Najsilniejsze z tych organizacji to: Związek Walki Wyzwoleńczej w Warszawie, Stowarzyszenie Przyjaciół ZSRR i Młot i Sierp. Organi­zacje te rozwiązały się po utworzeniu PPR, a ich członkowie w swojej masie weszli w skład Polskiej Partii Robotniczej.

Walkę narodu polskiego z niemieckim najeźdźcą podzielić należy na dwa okresy. Pierwszy okres trwa od września 1939 r. do napadu niemieckiego na Związek Radziecki, tj. do czerwca 1941 r. Data ta otwiera okres drugi, który trwa po dzień dzisiejszy. Okres pierwszy cechują warunki nie sprzy­jające walce narodu polskiego, a mianowicie:

1.       Nie było w Polsce partii, która by organizowała naród polski do walki o wyzwolenie, prowadziła tą walkę i centrali­zowała wszystkie rozproszone żywiołowe wysiłki narodu, skie­rowane przeciwko okupantowi. Nie było partii, która by po klęsce wrześniowej jasno i wyraźnie wytknęła narodowi polskiemu drogę, po jakiej iść powinien do odrodzenia swojej ojczyzny, zgubionej przez sanację.

2.      Triumfalny marsz armii hitlerowskiej przez wszystkie kraje Europy, a zwłaszcza klęska Francji wpłynęły przy­gnębiająco na naród polski, powodując opadanie nastrojów walki.

3.      Na ziemiach polskich skoncentrowane były olbrzymie siły wojenne Niemiec, przygotowane do uderzenia na Sowiety, co przy danym układzie topograficznym Polski niezmiernie zwężało możliwość prowadzenia walk partyzanckich.

Z wymienionych przyczyn walka narodu nie mogła się roz­wijać, była nie zorganizowana, mało skuteczna i rozproszkowana.

Terror hitlerowski nosił charakter profilaktyczny i niszczy­cielski. Rozstrzelanie w Wawrze pod Warszawą już w grud­niu 1939 r. 120 Polaków za jednego Niemca, zabitego w zwy­kłej awanturze, miało zastraszyć naród polski, powstrzymać go od walki, utrzymać w ryzach bierności. Fala zbrodni niemieckich, przelewająca się przez Polskę, zapoczątkowana ma­sową rzezią ludności w Bydgoszczy natychmiast po zdo­byciu tego miasta przez Niemców, rozstrzeliwanie więźniów, masowe mordy w obozach koncentracyjnych, stosowanie wszędzie zbiorowych i indywidualnych aktów krwawego terroru, bez rozróżnienia na „winnych” i „niewinnych” — wszy­stko to nie wynikało bynajmniej z rozmiarów walki prowadzo­nej wówczas z Niemcami, lecz po prostu z dążenia Niemców do fizycznego wytępienia narodu polskiego.

Wspomnieliśmy wyżej, że naród polski w okresie swej straszliwej katastrofy narodowej nie posiadał partii, która by prowadziła go po słusznej drodze. Do września 1939 r. uzur­powane przewodnictwo narodu sprawowała sanacja, nie licząc się wcale z tym, że naród protestował przeciwko jej polityce. Istniały i działały wprawdzie w Polsce ugrupowania politycz­ne głoszące hasła demokracji, jak np. Stronnictwo Ludowe, PPS i inne, jednak kierownictwa tych partii nie wskazywały narodowi słusznej i właściwej drogi, po której pójść powinien. Jeśli nawet partie te zwalczały niektóre posunięcia sanacji na odcinku polityki wewnętrznej, to jeśli chodzi o zagad­nienia dla Polski najważniejsze, mianowicie o zagadnienie stosunku Polski do Związku Radzieckiego, zajmowały bodaj że jednolite z sanacją stanowisko.

Klęska wrześniowa Polski zrodziła w narodzie wielką nie­nawiść do sanacji Stała się ona najbardziej niepopularną partią. Za klęskę wrześniową Polski odpowiedzialni byli jed­nak i ci politycy z innych partii politycznych, którzy w sposób bardziej lub mniej zamaskowany popierali sanacyjną poli­tykę, współpracowali z sanacyjnym reżimem. Po klęsce wrześniowej ani sanacja, ani PPS, której prawicowe kierow­nictwo najbardziej było zaangażowane we współpracy z sa­nacją, nie miały odwagi i nie mogły wobec mas utrzymać nadal starych nazw swoich partii. Aby łatwiej zmylić czuj­ność narodu, aby odżegnać się od odpowiedzialności za klęskę Polski, zmieniły swoje szyldy. Sanacja aż po dzień dzisiejszy nie powróciła do starej swojej nazwy Obozu Zjednoczenia Narodowego (Ozon), w PPS nastąpił rozłam Obydwie grupy przybrały inne nazwy. Zdecydowanie przychylna sanacji grupa kierownicza PPS, na czele z Kwapińskim, Arciszewskim i innymi, przyjęła szumną nazwę Centralnego Kierowni­ctwa Ruchu Mas Pracujących Miast i Wsi — Wolność, Rów­ność, Niepodległość, używając skrótu WRN. Druga część PPS, na czele z Barlickim, Dubois i Próchnikiem,, potępiając politykę współpracy z sanacją, utworzyła własną organizację, no­szącą z początku nazwę Polscy Socjaliści, popularnie zwani „barykadowcami” od nazwy pisma „Barykada” — organu centralnego tej partii. Później, już w okresie wojny Niemiec ze Związkiem Radzieckim, organizacja ta przyjęła nazwę Robotniczej Partii Polskich Socjalistów — RPPS. Sanacja zor­ganizowała się w kilkunastu różnych grupkach, które później zjednoczyły się i skrystalizowały w dwóch organizacjach. Jedna z nich nosiła nazwę Konwent Organizacji Niepodle­głościowych (Kon), druga Obóz Polski Walczącej. Nie były one wcale organizacjami w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz zrzeszeniem zbankrutowanych większych lub mniejszych figur kierowniczych reżimu sanacyjnego, które radziły nad tym, jak by z powrotem dostać się do steru władzy w Polsce. Do osiągnięcia tego celu przygotowywali sobie środki w postaci organizacji typu wojskowego pod pierwotną nazwą Związek Walki Zbrojnej, który później przemianował się na Polski Związek Powstańczy i w r. 1942 na Armię Krajową.

ZWZ, którego kierownictwo opanowane zostało przez ofi­cerów sanacyjnych, otrzymał od rządu emigracyjnego mono­pol na organizowanie sił zbrojnych w Polsce. Nie można po­wiedzieć, aby sanacja nie doceniała znaczenia siły zbrojnej. Poświęciła ona cały swój wysiłek rozbudowie i usprawnieniu swojej organizacji wojskowej, do której przywiązywała de­cydujące znaczenie. Sanacyjny ZWZ był o tyle organizacją monopolistyczną, że tylko ta organizacja otrzymywała pomoc od rządu emigracyjnego w postaci pieniędzy i środków bojo­wych. Również ten fakt, że oficerowie byłej armii polskiej w swojej masie byli zwolennikami ideologii sanacji, stawiał dodatkowo ZWZ w pozycji uprzywilejowanej pod względem kadr. Warto zaznaczyć, że ZWZ we wszystkich swoich od­mianach prowadził bardzo umiejętnie akcję zorganizowania swoich sił, używając do tego celu innych organizacji i partii politycznych.

ZWZ, głosząc hasło zjednoczenia wszystkich sił zbrojnych narodu w jedną scentralizowaną organizację wojskową dla przygotowania i przeprowadzenia zbrojnego powstania, po­trafił podporządkować sobie organizacje wojskowe innych partii politycznych. Tak np. Bataliony Chłopskie, organizacja wojskowa Stronnictwa Ludowego, w dużej części przeszły pod komendę sanacji. Podporządkowanie części Batalionów Chłopskich Polskiemu Związkowi Powstańczemu czyli Armii Krajowej stało się możliwe przede wszystkim dlatego, że ówczesne kierownictwo SL poszło na współpracę z sanacją, podzielając jej stanowisko w sprawie polityki zagranicznej Polski.

Od wpływów ZWZ (AK) nie był wolny nawet odcinek robotniczy. Na rzecz ZWZ pracował WRN i inne ulegające sanacji organizacje, które werbowały robotników. Akcji mon­towania przez sanację swojej organizacji wojskowej sprzyjały dwa momenty, a mianowicie:

1.       Bojowe nastroje narodu polskiego, który śmiertelnie nienawidząc Niemców, pałał żądzą odwetu za ich zbrodnie. Stąd też hasło do organizowania sił do powstania zbrojnego, którym ZWZ, a później AK ciągle szermowały, było bardzo popularne, zwłaszcza wśród młodzieży. Wstępowały więc do ZWZ elementy nawet szczerze demokratyczne, tym bardziej że ZWZ głosił, iż jest organizacją apolityczną, stawiającą sobie za cel walkę z Niemcami.

2.      Brak w pierwszym okresie istnienia ZWZ innej organi­zacji wojskowej, która by wykazała narodowi prawdziwe oblicze ZWZ i równocześnie dyskontowała nastroje walki, istniejące w narodzie.

Obok ZWZ istniały jeszcze inne organizacje wojskowe typu zdecydowanie faszystowskiego, rekrutujące się ze zwolenni­ków ONR i Falangi. Organizacje te zjednoczyły się później pod nazwą Narodowe Siły Zbrojne (NSZ). NSZ były jednak niepopularne w narodzie, jako organizacja faszystowska. P0 śmierci Sikorskiego, znienawidzonego przez twórców NSZ za realistyczną politykę wobec Związku Radzieckiego, gdy na jego miejsce przyszedł Sosnkowski, NSZ bardzo zbliżyły się do AK, ściśle z nią współpracowały, w 1944 r. nastąpiło nawet połączenie AK z NSZ.

Jeżeliby się doszukiwać różnicy, jaka istniała między NSZ i AK przed połączeniem się tych organizacji, to w praktyce różnica ta polegała na tym, że NSZ głosiły otwarcie hasło walki zbrojnej z polskim ruchem, demokratycznym i wprost nawoływały do wojny ze Związkiem Radzieckim, podczas gdy kierownictwo AK, całkowicie podzielając stanowisko NSZ, uważało, że ze względów taktycznych lepiej nie odkrywać przedwcześnie swoich planów. Wchodziły również w grę ambicje osobiste przywódców NSZ i AK, które utrudniały całkowite zlanie się tych organizacji. NSZ były przy tym pożyteczne dla zwierzchników politycznych AK, gdyż odcią­żały AK od odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez bandy NSZ na demokratycznych bojownikach polskiego ruchu wyzwoleńczego.

Jak wiemy, hasło powstania zbrojnego, pod którym sanacja organizowała swoje siły zbrojne, było zwykłym oszustwem. Powstanie zbrojne w pojęciu sanacji mogło mieć miejsce tylko wówczas, jeśliby dopomogło jej do zdobycia władzy w kraju. Sanacja nie organizowała wojska dla narodu, lecz dla siebie.

Napad Niemców na Związek Radziecki i wojna niemiecko-radziecka niezmiernie ożywiły polityczne i wojskowe życie Polski podziemnej. Mimo że pod wpływem sukcesów niemiec­kich, umiejętnie przedstawionych przez propagandę niemiec­ką, nieraz przygnębienie ogarnia naród, to przecież nie dopuszcza on myśli, że Niemcy zwyciężą w wojnie z Sowietami. Oczy narodu polskiego, podobnie jak oczy całego świata, zwrócone są na wschód, gdzie decydują się losy i przyszłość wielu narodów Europy, a nawet świata.

Żywiołowo narasta w narodzie potrzeba walki, konieczność wzięcia udziału w gigantycznym zmaganiu wojennym między światem demokracji a światem faszyzmu.

Szczególnie klasa robotnicza czuje, że nadszedł czas czynu zbrojnego. Napięcie bojowe w narodzie wzrasta z chwilą, gdy Armia Czerwona zadaje pierwszy cios armii niemieckiej, która dotarła pod Moskwę i Stalingrad. Hitlerowska teoria o niezwyciężalności armii niemieckiej została zachwiana.

Na podniesienie się nastrojów walki czynnej z hitlerowskim najeźdźcą oddziaływa w niemałym stopniu pakt polsko-so­wiecki, zawarty latem 1941 roku. Również walka, jaką podjęły inne narody podbite przez Hitlera, walki partyzan­ckie w Jugosławii i Grecji, szczególnie zaś walka partyzancka narodu sowieckiego na jego ziemi okupowanej przez Niemcy, popycha naród polski do czynu.

Inne jest stanowisko sanacji i całej polskiej reakcji Inaczej myślą sanacyjni dowódcy ZWZ. Narodowi dążącemu do walki odpowiadają oni: „Jeszcze nie czas. Zbierać i przygotowywać siły, czekać sygnału wezwania”. A równocześnie z tymi ha­słami wsączają w naród krwawiący w hitlerowskiej niewoli teorię o konieczności wykrwawienia się dwóch wrogów Pol­ski, co rzekomo miało rozszerzyć granice Polski aż do rzeki Dniepru.

Sanacja, która przez długi czas siedziała przyczajona i dzia­łała z ukrycia, występuje coraz śmielej i jawniej. Wiąże ona wszystkie swoje nadzieje z długotrwałą wojną na wschodzie, która skończyłaby się klęską Sowietów i utratą zdolności bojowej Niemiec. Propaganda sanacyjna łudzi naród polski wyzwoleniem przez wojska angielskie i amerykańskie, któ­rym osłabione wojną na wschodzie Niemcy nie będą mogły się przeciwstawić. Bierne wyczekiwanie rozwoju wydarzeń miało dla Polski być idealnym, stanowiskiem z punktu wi­dzenia planów sanacyjnych. Inaczej jednak myślała i czuła zdrowa część narodu.

Grupa działaczy robotniczych na czele z tow. Marianem Nowotko, byłym członkiem KPP i długoletnim więźniem politycznym, podejmuje inicjatywę zorganizowania partii klasy robotniczej, która by podjęła bohaterskie i chlubne tradycje rewolucyjne ruchu robotniczego oraz walk wyzwo­leńczych narodu polskiego. Grupa ta skupia wokół siebie po­ważny aktyw robotniczy i drobne, rozproszone organizacje robotniczo-inteligenckie o charakterze demokratycznym. W styczniu 1942 r. powstaje do życia Polska Partia Robotnicza.

Główne i naczelne zadanie, które postawiła PPR przed sobą i przed całym narodem — to walka, śmiertelna, bezkompro­misowa walka narodu z okupantem niemieckim. W życie po­lityczne Polski podziemnej wlewa PPR nowy, ożywczy prąd. Nikt bowiem dotąd nie przemawiał takim językiem do na­rodu.

Żadna z partii, nawet Polscy Socjaliści — „barykadowcy” nie mają odwagi wznieść sztandarów bojowych nad umęczo­nym narodem i wezwać go do organizowania walki zbrojnej. PPR była tą pierwszą partią, która rzuciła w naród hasło: „Twórzcie oddziały partyzanckie! Wszyscy do walki przeciw naszemu śmiertelnemu wrogowi!” W pierwszej odezwie PPR, skierowanej do „robotników, chłopów, inteligencji, do wszyst­kich patriotów polskich”, odezwie-deklaracji ideowej PPR umieszczone jest takie wezwanie:

„Należy wszelkimi środkami dezorganizować bazy i siłę zbrojną naszego wroga na jego tyłach, udaremnić przewóz hitlerowskich wojsk i sprzętu wojennego, niszcząc mosty, wykolejając pociągi, podpalając cysterny i składy wojskowe okupanta”. Zadanie, jakie postawiła przed sobą PPR, było nadzwyczaj trudne.

PPR nie rozporządzała początkowo wykwalifikowanymi ka­drami wojskowymi dla prowadzenia walk partyzanckich, ani też nie miała środków materialnych, trzeba było pokonywać tysiące trudności. Aby zrealizować hasło walki czynnej z oku­pantem, PPR organizuje Gwardię Ludową, organizację woj­skową opartą na ideologicznych zasadach frontu narodowego. Wszędzie, gdzie powstają organizacje partyjne, równolegle buduje partia Gwardię Ludową i przysposabia ją do walki. W specjalnej szkole pod Warszawą uczą się gwardziści, jak należy wykolejać pociągi, wysadzać mosty itp. Przysposabia się kadry do organizowania oddziałów partyzanckich.

W maju 1942 r. wyruszają z Warszawy pierwsze grupy partyzanckie, nieliczne jeszcze i bardzo źle uzbrojone, aby w kraju rozpalić i równocześnie ująć organizacyjnie walkę partyzancką, która w tym czasie w sposób żywiołowy zaczyna się rozwijać.

Pierwszy oddział partyzancki im. Stefana Czarnieckiego pod dowództwem studenta Politechniki Warszawskiej, Małego Franka, który padł później w walce z Niemcami, wyrusza w Lasy Piotrkowskie. W ślad za nim szły inne, złożone prze­ważnie z młodzieży robotniczej i inteligenckiej. Te pierwsze kadry bojowe GL, składające się przeważnie z członków PPR, zakładały podwaliny ruchu partyzanckiego w Polsce. Wyrósł on z ich krwi na ich mogiłach, gęsto usłanych na umęczonej ziemi polskiej.

W dniu 15 maja 1942 r. Sztab Główny Gwardii Ludowej wydaje pierwszy historyczny rozkaz do oddziałów wyrusza­jących w pole. W rozkazie tym czytamy: „Bezpośrednim wa­szym zadaniem bojowym jest niszczenie dróg i dezorganizacja dowozu materiałów wojennych i wojska na front, niszczenie wszelkiego rodzaju obiektów wojskowych i zakładów pracujących dla armii, wybijanie załóg policyjnych i mniejszych oddziałów wojskowych, rozpędzenie administracyjnych orga­nów okupanta, niszczenie sieci łączności, dezorganizowanie aparatu zaopatrującego okupanta w żywność i niszczenie jej składów, w ogóle: szkodzenie okupantowi na każdym kroku, zmuszając go do ciągłej czujności i trwogi, do zdwajania straży, do odwoływania coraz to nowych jednostek z frontu dla ochrony swego bezpieczeństwa na tyłach.

„Działajcie śmiało i bezwzględnie! Mścijcie na wrogu każdą jego podłość, popełnioną na polskiej ziemi. Bezpośrednią naszą rezerwą i zapleczem jest cały naród polski, jest każdy uczciwy Polak spotkany na drodze naszej walki.

Idźcie zgodnie do walki z każdym, kto jej szczerze pragnie. Nie jesteście ostatni. Za wami pójdą nowe setki i tysiące. Polskie bory, pola, drogi i wsie zaludnią się oddziałami par­tyzantów — bojowników o wolność.
Śmiało więc naprzód! Przyjdzie niezadługo chwila, kiedy cały naród chwyci za broń i stanie do walki, by zadać śmierć wrogowi na zawsze, by osiągnąć cel ostateczny — Niepodle­głość”.

Hasło walki zbrojnej z okupantem zdobywa popularność w całym narodzie. Propagują to hasło wszystkie wydawnictwa partyjne PPR i wydawnictwa GL. Do oddziałów partyzanc­kich masowo zgłaszają się ochotnicy ze wsi i miasta. Brak broni uniemożliwia wcielenie w szeregi wszystkich napływa­jących ochotników. Szeregi te jednak rosną stale i nieprze­rwanie w miarę rozwoju walki i zdobywania broni na wrogu. Zwłaszcza posterunki policji granatowej, licznie rozsiane po całym kraju, stawały się częstą zdobyczą wiecznie głodnych broni oddziałów partyzanckich. Zmusza to okupanta do likwi­dacji mniejszych posterunków granatowej policji na terenach objętych ruchem partyzanckim i do koncentrowania się w większych ośrodkach powiatów.

Walka partyzancka organizowana przez PPR i Gwardię Ludową objęła na przestrzeni lat 1942—1943 cały kraj. Dzia­łania oddziałów partyzanckich rozwinęły się najsilniej na ziemiach Lubelszczyzny i na terenie radomsko-kieleckim. Wszędzie tam, gdzie dotarła sieć organizacyjna PPR, powsta­wały ośrodki zbrojnej walki z okupantem. Bardzo znamienne jest powszechnie zaobserwowane zjawisko, że np. na ziemiach polskich przyłączonych do Rzeszy Niemieckiej powstały ogni­ska walk partyzanckich tylko tam, gdzie dotarła PPR, która je zorganizowała.

Walka partyzancka prowadzona przez stałe, polowe od­działy Gwardii Ludowej nie była jedyną formą walki z oku­pantem. Również forma organizacyjna Gwardii Ludowej nie sprowadzała się tylko do partyzanckich oddziałów. Podsta­wowa masa żołnierzy Gwardii Ludowej znajdowała się w garnizonach, tzn. w miejscach swego zamieszkania, tworząc określone jednostki wojskowe (sekcje, drużyny i plutony). Jednostki garnizonowe używane były do akcji wypadowych o     charakterze przeważnie dywersyjno-sabotażowym. Prócz walki zbrojnej i dywersyjno-sabotażowej klasa robotnicza prowadziła również walkę z okupantem przy pomocy różnych form sabotażu. Np. kolejarze bardzo często stosowali taką niewinną formę walki jak zamiana kartek na wagonach, kie­rowanych ze stacji rozdzielczych w różnych kierunkach. Re­zultat tej manipulacji był taki, że wagon zawierający np. amunicję przeznaczoną do wysłania na front wschodni od­chodził z Warszawy w przeciwnym kierunku, np. do Łowicza. Wagon, który miał pójść do Łowicza, skierowany został na wschód wraz z inną swoją zawartością. Form sabotażu było bardzo wiele. Wynajdowali je sami robotnicy i żadna staty­styka nie jest w stanie ująć tej bardzo szeroko rozpowszech­nionej formy walki narodu polskiego z okupantem.
Jeśliby posegregować według określonych działów całość walki, która podrywała siłę wojenną wroga, to można ją ująć, jak następuje:

Walka z transportem — na ten odcinek walki par­tia zwracała największą uwagę i przypisywała mu największe znaczenie. Przez ziemie polskie biegła olbrzymia większość arterii komunikacyjnych, po których toczyły się transporty wojenne Niemiec na front wschodni. Komunikacja stanowi najczulszy nerw zaplecza. Od jej sprawności zależała tak samo siła frontu, jak od sprawności armii walczącej na froncie. W okre­sie klęski niemieckiej pod Stalingradem była taka sytuacja, że nawet kilkugodzinna przerwa w zaopatrzeniu i dowozie posiłków dla uciekającej w popłochu i pozostawiającej sprzęt wojenny armii niemieckiej posiadała decydujące znaczenie. Jeśli z tego punktu widzenia rozpatrzyć walkę z transportem to staje się jasne, dlaczego sanacyjne dowództwo ZWZ zdjęło ze stanowiska jednego ze swoich dowódców terenowych, który wbrew zakazom, otrzymywanym z góry, wypróbował otrzy­many z Anglii materiał wybuchowy na torze kolejowym i pod­czas tej próby wysadził w powietrze pociąg.

Na podstawie zestawienia raportów terenowych, nade­słanych do Sztabu Głównego Gwardii Ludowej przez do­wództwo terenowe, rezultaty pracy Gwardii Ludowej na od­cinku walki z transportem za okres od 15 maja 1942 r. do 15 grudnia 1943 r. przedstawiają się w sposób następujący: Wykolejono pociągów towarowych 116 osobowych 11, znisz­czono stacji kolejowych 36, zerwano torów kolejowych 30, zniszczono mostów kolejowych i drogowych 13. Wszystko to w sumie spowodowało przerwę w ruchu kolejowym na prze­szło 3100 godzin, czyli w ciągu 120 dni okupant nie mógł korzystać na różnych odcinkach z linii kolejowych w Polsce. Prócz tego zniszczono w tym czasie 8 samolotów niemieckich i 171 samochodów. Zestawienie to nie daje jednak pełnego obrazu rozmiarów walki, gdyż wiele raportów z różnych przyczyn nie doszło do sztabu.

Głębsza analiza zestawienia wspomnianych raportów wy­kazuje silną tendencję zwyżkową akcji przeprowadzonych na odcinku transportu w okresie drugiej połowy 1943 r. Jest to ilustracja wzrastającej siły Gwardii Ludowej i wzmożenia się jej walki. Z cyfr za poszczególne okresy wynika, że gdy w pierwszym półroczu walki (25 V - 15 XI 42 r.) oddziały GL wykoleiły tylko 12 pociągów, to w czwartym okresie, czyli od 15 VII 1943 do 15 XII 1943 r., liczba wykolejonych po­ciągów wzrosła do 67, czyli przeciętnie co drugi dzień prawie walił się z torów różnych linii kolejowych w Polsce jeden niemiecki pociąg.

Walka z kontyngentami i administracją wroga — walka ta zajmuje poczesne miejsce w ogólnej wól­ce z okupantem. Była ona bardzo popularna wśród ludności wiejskiej, gdyż ograniczała rabunek chłopów przez Niemców. Niszczenie akt w urzędach gminnych, niszczenie mleczarń i urzędów, kolczykowanie bydła i różne inne formy stosowane w tej walce bardzo poważnie utrudniały Niemcom ściąganie kontyngentów. Tak np. po zniszczeniu mleczami Niemcy przez dłuższy czas nie mogli ściągać mleka i przerabiać go na masło. Niemałą radość wykazywali też chłopi, gdy partyzanci roz­pędzali spędzone na kolczykowanie bydło, a kolczyki prze­znaczone dla polskich krów i świń wędrowały na uszy zbyt gorliwych kolczykarzy. Na terenach, gdzie ruch partyzancki był szeroko rozwinięty, kolczykowanie bydła i trzody nie stanowiło zbyt wielkiej przeszkody dla chłopa, chcącego zabić dla siebie kolczykowaną sztukę, gdyż zawsze mógł przed Niemcami zwalić swoją „winę” za zniknięcie z jego obory świni czy krowy na partyzantów.

Akcję przeciwko kontyngentom prowadzono również w po­staci zawracania z dróg furmanek chłopskich, wiozących zboże na punkty zdawcze, konfiskaty zboża u Niemców i roz­danie go ludności, lub też niszczenie magazynów zbożowych i palenie stogów zboża niemieckiego.

Wspomniane wyżej zestawienie Sztabu Głównego Gwardii Ludowej wykazuje między innymi, że w omawianym okresie Gwardia Ludowa zniszczyła lub spaliła 292 urzędy gminne, 193 mleczarnie, zbiornice jaj i urzędy kolczykowania bydła 237 stogów zboża niemieckiego, a blisko 100 wagonów skonfiskowanego zboża i kartofli rozdała ludności.

Reakcja i wszystkie jej organy wojskowe i politycy szkalowały walkę z kontyngentami i administracją wroga, prowadzoną przez Gwardię Ludową. Niszczenie mleczarń i urzędów gminnych itp. oceniała reakcja aż do roku 1943 jako akcję głupią, szkodliwą, nie przynoszącą narodowi żadnego pożytku, niepotrzebnie prowokującą Niemców itp. Ponieważ jednak chłopi inaczej myśleli, bardzo często zapraszali partyzantów, aby przyszli zniszczyć urząd gminny lub mleczarnię w ich miejscowości, w połowie 1943 roku organizacje reakcyjne musiały zmienić swoje stanowisko. Tak zwane Kierownictwo Walki Podziemnej, sanacyjna instytucja, podporząd­kowana ZWZ, podaje pod koniec 1943 roku w swoich komunikatach ilość urzędów i mleczarń zniszczonych przez jej organizacje wojskowe. Gwardia Ludowa umieszczała ko­munikaty o takich akcjach jeszcze w czerwcu 1942 r. czyli prawie półtora roku wcześniej.

Walka z żywą siłą wroga — Gwardia Ludowa sto­czyła we wspomnianym okresie 237 takich walk i potyczek w których zginęło ponad 1400 żandarmów, SS itp., w tym około 70 oficerów i 4 generałów. Dopiero w roku 1944 dochodzi do wielkich bitew między Niemcami a oddziałami partyzanckimi. Armii Ludowej, jak na przykład bitwa w Lasach Lipskich lub bitwa z czterema dywizjami wojsk niemieckich w lasach, pod Rzeczycą, albo też bitwa pod Gruszką  i wiele innych, drobniejszych, w których liczba zabitych Niemców wynosi ty­siące. W porównaniu z tymi bitwami walki do 1943 roku noszą charakter drobnych potyczek, chociaż po stronie niemieckiej biorą w nich udział często wielkie, liczące tysiące jednostki wojskowe, zwłaszcza wówczas gdy przeprowadzają pacyfikacje leśne w celu wyniszczenia partyzantów. Takie pacyfikacje mia­ły miejsce w 1943 roku na wszystkich objętych ruchem party­zanckim terenach. Wiązały one poważne siły niemieckie. Z pun­ktu widzenia ogólnej walki z Niemcami nawet drobne oddziały partyzanckie wpływały więc na losy wojny, gdyż wróg w ogólnym rozstawieniu swoich sił wojskowych musiał brać pod uwagę także tak zwany front wewnętrzny i przeznaczyć dlań część swoich sił. W ten sposób walka partyzancka od­ciążała walkę na frontach i równocześnie łączyła się z nią.

W komunikatach Sztabu Głównego Gwardii Ludowej zna­leźć można opisy i daty tych wszystkich walk oraz dane o stratach, jakie wróg w nich ponosił. Lecz straty ponosił nie tylko wróg. Ginęli również żołnierze Gwardii Ludowej. Nie poddawali się, bronili się do ostatka. Tak np., jak podaje komunikat bojowy Gwardii Ludowej, w okresie od 15 do 25 Września 1943 r. „w miejscowości Wola Zagłębiańska (Rze­szowskie) 8 gwardzistów zostało znienacka otoczonych przez 100-krotnie przeważające siły wroga. Oddział bronił się do ostatniego:, kładąc trupem 6 gestapowców i raniąc 8”.

Wypadki takie nie były odosobnione. Niemcom udawało się wybijać nieraz do nogi całe oddziały partyzanckie, lub też mocno je wykrwawić na skutek denuncjacji ich miejsca po­stoju przez współpracujących z Niemcami zdrajców narodu, pochodzących z obozu reakcji.

Tak zginął, cały sztab okręgowy Gwardii Ludowej wraz z oddziałem sztabowym w okręgu radomskim i sztab obwo­dowy okręgu lubelskiego. Tak zginął cały oddział w powiecie mińskim i szereg oddziałów w innych miejscowościach. Jednak walka nie osłabła. Luki powstałe w szeregach zapeł­niali nowi bojownicy i mścili śmierć poległych towarzyszy. - Walka partyzancka Gwardii Ludowej przekreśliła jeszcze jedną kłamliwą teorię sanacji, która usiłowała wmówić w na­ród, że represje hitlerowskie, mordy masowe popełniane przez Niemców na ludności polskiej są wynikiem prowokowania Niemców przez „bolszewicką” Gwardię Ludową. Było wręcz przeciwnie. Akcja bojowa Gwardii Ludowej uratowała tysiące chłopów od wywózki do Niemiec lub śmierci w obozach kon­centracyjnych, czego najlepszym dowodem jest przerwanie przez Niemców wysiedleńczej akcji na Zamojszczyźnie na skutek walki podjętej przez Gwardię Ludową. Były całe po­łacie ziemi polskiej, gdzie nie ważyła się stanąć bez groźby śmierci stopa okupanta. Partyzanci, chociaż na krótko, opa­nowywali nawet i miasta, siejąc postrach wśród okupantów. Działania bojowe Gwardii Ludowej uwolniły z więzień i obo­zów 1450 ludzi.

Walka zbrojna GL była najlepszym świadectwem wobec całego świata, że naród polski własną krwią wykuwa swoją wolność i że nie ulega (podszeptom, wezwaniom i zakazom reakcyjnej kliki przeciwstawiającej się tej walce, że chce budować Polskę inną aniżeli ta, do której zdąża i o jakiej marzy sanacja. U podstaw odradzającej się dzi­siaj Polski demokratycznej leży właśnie ta walka nar od u, krew jego najlepszych sy­nów, przelana tak obficie na całej ziemi polskiej pod sztandarami Gwardii Ludo­wej.

Osobny rozdział — to walka, jaką prowadziła Gwardia Lu­dowa przeciwko zdrajcom narodu, którzy przeszli na służbę okupanta. Tym zdrajcom przeważnie zawdzięcza okupant swoje trafne nieraz ciosy, zadawane ruchowi wyzwoleńczemu i walce narodu polskiego. Gwardia Ludowa w imieniu naro­du surowo karała takich zdrajców. Z jej rąk zginęło w okresie sprawozdawczym 328 szpiclów wysługujących się okupantowi. Do słynnych wyczynów Gwardii Ludowej należy (likwidacja nadkomisarza policji granatowej płka Reszczyńskiego w War­szawie. Gwardziści zrobili nad nim sąd w jego własnym mieszkaniu i wydali na niego wyrok śmierci. Zlikwidowanie jeszcze szeregu innych granatowych zdrajców — dygnitarzy policyjnych — miało taki skutek, że policja granatowa stała się mniej wierną niemieckim oprawcom. Kara śmierci spo­tykała również nierzadko szantażystów, którzy podobni szakalom żerującym na pobojowisku wyszukiwali ukrywających się Żydów i wymusiwszy od nich wszystko, co posiadali, od­dawali zazwyczaj swoje ofiary w ręce niemieckich oprawców.

Osobną karę ponosili zbyt gorliwi wójtowie, sołtysi ftp., których gwardziści karali chłostą, aby ostudzić ich zapały w wykonywaniu wszelkich poleceń władz okupacyjnych. Kar takich wymierzono 81.

Na prowadzenie walki z wrogiem, na broń i amunicję, na wydawnictwa i żmudne organizowanie drukarń, potrzebne były środki materialne. Wprawdzie obligacje „Daru Narodo­wego”, wypuszczone przez specjalny komitet, cieszyły się wielką popularnością wśród społeczeństwa, które dożyło przez zakup obligacji poważną sumę na rzecz walki zbrojnej z oku­pantem, lecz dobrowolne składki i ofiary nie mogły pokrywać wciąż rosnących potrzeb. Trzeba było sięgnąć do kas oku­panta i stamtąd finansować z nim, prowadzoną walkę. Zadanie to nie było łatwe. Gwardia Ludowa była pionierem również na tym specyficznym odcinku walki z okupantem.

Pierwsza na wielką skałę zakrojona ekspropriacja, popular­nie nazwana „eksem”, zorganizowana była przez GL w War­szawie jesienią 1942 r. W śródmieściu Warszawy uzbrojony oddział GL złożony z dwudziestu kilku ludzi opanował w bia­ły dzień zaopatrzony we wszystkie sygnały alarmowe gmach banku KKO; sterroryzował stu kilkudziesięciu pracowników i interesantów banku i skonfiskował ze skarbca ponad milion zł, zostawiając pokwitowanie — „na cele walki z okupan­tem”. Cała akcja odbyła się bez jednego wystrzału. Ponieważ Niemcy nałożyli w tym czasie na ludność Warszawy kon­trybucję w sumie jednego miliona złotych, przy czym wy­płat z tytułu kontrybucji dokonywano właśnie we wspomnia­nym banku, fama ludowa głosiła, że GL dlatego dokonała eksu, aby skonfiskować Niemcom: kontrybucję nałożoną na polaków.

W kilka miesięcy później GL, używając zręcznego pod­stępu, opanowała w Warszawie fabrykę papierów wartościowych, szczególnie bacznie strzeżoną przez Niemców. Tam bowiem drukowano pieniądze. Załogę wojskową fabryki w li­czbie 24 żołnierzy rozbrojono, dwóch niemieckich komisarzy zabito. Nieprzewidziany przypadek zrządził, że precyzyjnie przygotowana akcja nie dała pożądanego rezultatu, gdyż klucze od skarbca znajdowały się w tym dniu w kieszeni Niemca, który pojechał sobie po prostu na spacer. Akcję eksowe rozprzestrzeniły się później na cały kraj. Prócz Gwardii Ludowej przeprowadzały je i inne organizacje. Do przewożenia pieniędzy Niemcy używali później nawet czołgów jako ruchomych kas pancernych.

Walka partyzancka w mieście — Gwardia Ludowa była pionierem zbrojnych walk partyzanckich w mieście. Samorzutnie organizowane walki partyzanckie przed powsta­niem Gwardii Ludowej miały miejsce tylko na wsi, w lasach. Zdawało się niepodobieństwem organizowanie walk party­zanckich w miastach. Dopiero praktyka Gwardii Ludowej do­wiodła, że duże miasta równie dobrze mogą służyć partyzantom jako teren działań zbrojnych, jak i rozległe bezdroża gdyż z punktu widzenia warunków walki partyzanckiej moż­na je porównać do wielkich puszcz. Toteż gdy Niemcy, wściekli z powodu akcji dywersyjnych na węźle kolejowym warszawskim, jesienią 1941 r. powiesili w Warszawie 50 patriotów polskich, robotników i inteligentów i ogłosili publicznie,. że powieszeni zostali sami komuniści, Gwardia Ludowa postanowiła dowieść Niemcom, że potrafi ich karać za zbrodnie tam, gdzie zostają one przez nich popełniane. O jednej i tej samej godzinie obrzucają trzy grupy bojowe Gwardii Ludowej w War­szawie skupiska niemieckich oficerów i gestapowców: Cafe Club, restauracje na Dworcu Głównym i drukarnię hitlerow­skiej gadzinówki w języku polskim — „Nowego Kuriera War­szawskiego”.

Na rozkaz partii mszczą gwardziści w imieniu Warszawy zbrodnie hitlerowskie. Podobnie jak hitlerowscy oprawcy nie przebierali w swych ofiarach, wieszając i rozstrzeliwując jako wroga każdego Polaka, który im popadł pod łapy, tak samo gwardziści, rozrywając granatami bawiących się w restauracjach i kawiarniach Niemców, wiedzieli, że zabijają wrogów narodu polskiego, chociaż nie znali ich nazwisk. Wrażenie, jakie zrobił na Niemcach ten pierwszy krwawy odwet dokonany w Warszawie, było piorunujące. Okupant przekonał się, że czasy Wawra minęły bezpowrotnie. Naród polski nie pozwala się już, bezkarnie mordować. Na terror odpowiada terrorem. Władze niemieckie nawet nie zastopo­wały po zamachach szerszych represji, ograniczając się do skrócenia godziny policyjnej i do kontrybucji.

W ten sposób Gwardia Ludowa rozpoczęła nową kartę w dziejach walk partyzanckich, przenosząc je do miast W ślad za Warszawą poszły i inne miasta polskie, jak Ra­dom , Kraków, Łódź itd. Zawsze jednak przodowała Warszawa.

W walce narodu polskiego z okupantem piękną, a jakże tragiczną kartą jest zbrojna obrona warszawskiego getta zorganizowana  przez Żydowską Organizację Bojową W drugiej połowie kwietnia 1943 r. rozpoczęła się formal­na, regularna bitwa między oddziałami SS a broniącymi się przed wywózką do obozów śmierci w Poniatowie i Trawni­kach resztkami (40 000) ludności żydowskiej zamkniętej w getcie Warszawskim. W bitwie tej Niemcy zastosowali wszystkie rodzaje broni: począwszy od karabinów maszyno­wych, a skończywszy na czołgach, armatach i samolotach. Gdy bowiem po dwóch dniach bezskutecznych i obfitujących w krwawe straty walk Niemcy przekonali się, że nie zdobędą getta frontalnym atakiem, rozpoczęli oblężenie. Dzień i noc w ciągu trzech tygodni toczyła się śmiertelna walka. Arty­leria niemiecka rozwalała dom po domu, samoloty obrzucały teren getta bombami zapalającymi. Nad Warszawą wznosiły się bez przerwy duszące chmury dymu z płonącego getta. Od zewnątrz grały niemieckie karabiny maszynowe, kładąc trupem tych, którzy próbowali się wydostać z tego piekła śmierci. Ostatnia ariergarda kilku milionów Żydów pomordowanych i zagazowanych w różnych obozach śmierci ginęła bohatersko w walce zbrojnej przeciwko swym, mordercom, stawiając w ten sposób własny, nigdy nie zapomniany pomnik chwały na polu ogólnej walki z okupantem niemieckim.

W tej walce polegli prawie wszyscy przebywający w getcie członkowie Gwardii Ludowej, w liczbie stu kilkudziesięciu, którzy stanowili część składową Żydowskiej Organizacji Bo­jowej.

Z pomocą walczącym w getcie Żydom pośpieszyła tylko Gwardia Ludowa, organizując kilka udanych wypadów na pozycje niemieckie (wybicie całej obsługi karabinu maszy­nowego, spalenie auta z żandarmami przez obrzucenie go granatami i inne). Kierownictwo wojskowe sanacji odmówiło pomocy, chociaż zwracali się doń o pomoc przedstawiciele Narodowego Komitetu Żydowskiego. Odmowę umotywo­wali tym, że PPR chce wykorzystać walki w getcie dla wy­wołania powstania zbrojnego w Warszawie, gdyż przenosi swoją akcję zbrojną na inne dzielnice miasta, a na powstanie zbrojne ludności polskiej jeszcze nie nadszedł czas. Wodzireje sanacyjni, obłudnie ubolewając nad losem walczących Żydów, faktycznie przeprowadzali politykę izolacji walki zbrojnej w getcie. Pomoc walczącym była sprzeczna ich hasłem „wyczekiwania z bronią u nogi”. Wszelkie wyrazy uznania pod adresem walczących obliczone były tylko na opinię zagranicy.

Walka zbrojna z Niemcami, zainicjowana i kierowaną po litycznie przez PPR, spotykała się ze wściekłym atakiem wszystkich reakcyjnych elementów. Do zagadnienia walki zbrojnej narodu polskiego z okupantem reakcja podeszła nie z narodowego, ale z klasowego punktu widzenia. Napad Niemców na Związek Radziecki przyjęty został przez cały obóz reakcji polskiej z wielkim zadowoleniem. Zadowolenie to wynikało z sanacyjnej koncepcji „dwóch wrogów”, z któ­rymi Polska musi prowadzić walkę. Koncepcja „dwóch wro­gów” zrodziła się dopiero po napadzie Niemców na Polskę, bowiem do września 1939 r. rządzący Polską reżim sanacyjny uznawał tylko jednego wroga Polski, tj. Związek Radziecki. W konsekwencji obóz sanacyjny poszedł świadomie we wrze­śniu 1939 r. na zgubę niepodległości Polski, byle tylko nie wiązać się przymierzem ze Związkiem Radzieckim. Sanacja zdawała sobie sprawę z tego, że przymierze Polski z Sowie­tami musi wpłynąć na wzmocnienie rewolucyjnych, demo­kratycznych i antyfaszystowskich prądów ludowych w Polsce, które obrócą się przeciwko niej jako monopartii rządzącej Polską.

A już przecież nie do pomyślenia byłoby stosowanie poli­tyki gwałtu wobec mas pracujących, polityki Berezy Kar­tuskiej i zamykania do więzień rewolucyjnych przedstawicieli robotników i chłopów w momencie, gdyby Armia Czerwona, wypełniając zobowiązania sojuszu wojennego między Polską a Sowietami, znalazła się na ziemiach polskich, by wspólnie Z armią polską walczyć z Niemcami. Obawa przed masami ludowymi w Polsce, a więc klasowy interes obszarniczo bankierskiej i wielkoburżuazyjnej warstwy społecznej, których reprezentantem był rządzący Polską reżym sanacyjno-faszystowski, dyktował sanacji wrogie wobec Związku Radzieckiego stanowisko i odrzucenie nawet myśli sojuszu polsko-sowiec­kiego.

Toteż gdy Niemcy napadły na Związek Radziecki, reakcja oceniła to jako fakt całkowicie pozytywny i korzystny z punktu widzenia jej polityki w stosunku do Związku Radziec­kiego. Niemcy bowiem, jako wróg Związku Radzieckiego, stały się obiektywnie sprzymierzeńcem polskiej reakcji. Na tym stanowisku stoi reakcja przez cały czas okupacji, aż po dzień dzisiejszy. Każde praktyczne posunięcie polityczne re­akcji polskiej i wszystkich jej rządów emigracyjnych wy­nikało i wynika z tego stanowiska.

Dlatego też walka narodu polskiego z Niemcami sprzeczna była całkowicie z linią polityczną sanacji. Była sprzeczna z tą linią dlatego, że osłabiała Niemcy hitlerowskie w walce z Sowietami, oraz dlatego, że inicjatorem i orga­nizatorem walki narodu polskiego z oku­pantem niemieckim była Polska Partia Ro­botnicza. Partia nasza nie kryła bowiem przed nikim swego stosunku do sanacji i już w pierwszej swojej dekla­racji wyraźnie powiedziała, o jaką Polską będzie walczyć. Reakcja polska dobrze zdawała sobie sprawę z niebezpieczeń­stwa, jakie grozi jej ze strony takiej partii jak PPR, gdyż w pełni doceniała możliwości rozwojowe naszej partii. PPR od pierwszej chwili swego powstania stała się przedmiotem najbardziej zażartych ataków i nie przebierających w środ­kach form walki, zastosowanych wobec niej przez reakcję.

Organizowanie walki narodu polskiego z Niemcami było bardzo niewygodną dla reakcji płaszczyzną ataków na PPR. Wszak do Niemców pałał nienawiścią każdy Polak. A równo­cześnie walki tej reakcja popierać nie mogła, musiała się jej przeciwstawiać. Trzeba było szukać argumentu najbardziej przekonującego dla usprawiedliwienia ataków na PPR. Re­akcja uznała, że jej ataki na PPR, a równocześnie przeciwko walce z Niemcami, do której PPR wzywa i organizuje wszystkich przeciwników hitleryzmu, będą wówczas najsku­teczniejsze, jeżeli partię tę okrzyczy się jako „sowiecką agen­turę” działającą na ziemiach polskich.

Cały wysiłek ustnej i pisemnej propagandy reakcji zmie­rzał do tego, aby walkę przeciwko Niemcom w Polsce uczynić jak najbardziej niepopularną w narodzie polskim. Stąd też wszystkie represje i krwawy, dziki terror masowo upra­wiany przez Niemców w Polsce reakcja usiłowała przeciw­stawić jako rezultat „prowokacyjnych akcji bojowych Gwardii Ludowej”.

Licznie wychodząca reakcyjna prasa podziemna bez prze­rwy i bez wytchnienia siliła się na to, aby dowieść, jak bardzo szkodliwa dla narodu i Polski jest akcja bojowa i walka partyzancka, do której wzywają i którą prowadzą sowieckie agentury nasadzone z zewnątrz w Polsce”. Fakt, że terror niemiecki był nie mniejszy, a nieraz silniejszy w Polsce jeszcze w tym, czasie, gdy nie było PPR ani GL jako organizacji, wcale nie przeszkadzał reakcji w zrzucaniu winy na PPR i GL, za systematyczne zbrodnie niemieckie, wynikające z dążenia hitleryzmu do fizycznego wyniszczenia narodu polskiego. Kontrhasłem, które wysunęły reakcyjne ośrodki kierownicze różnych wojskowych i politycznych organizacji przeciwko hasłu czynnej walki z okupantem, zaj­mującym naczelne miejsce w propagandzie PPR i GL, było hasło stania z bronią u nogi.

Propaganda reakcyjna przeciwko walce zbrojnej z oku­pantem stanowiła bardzo poważną przeszkodę w rozwoju tej walki.

Walka zbrojna nie była sportem ani inną zabawą. Leży już w naturze człowieka niechęć do śmierci. A każdy, kto wstępował na drogę walki zbrojnej, musiał być przygotowany na to, że w walce tej można łatwo utracić życie. Toteż w pierw­szym okresie w szeregach walki stawali tylko najbardziej świa­domi patrioci polscy. Masowe represje niemieckie, łapanki, wywózki, aresztowania itp. pchały jednak — wbrew kampa­nii reakcyjnej — szerokie masy w szeregi walczących, które rosły z dniem każdym.

Pod wpływem walki prowadzonej przez żołnierzy GL po­wstawały coraz głębsze fermenty w szeregach organizacji wojskowych sanacji. Hasło stania z bronią u nogi i biernego wyczekiwania na bieg wydarzeń stawało się coraz bardziej niepopularne wśród tej części żołnierzy ZWZ, którzy wstąpili do tej organizacji w przekonaniu, że kierownictwo jej stoi szczerze na gruncie organizowania walki z Niemcami, zgod­nie z interesami narodu. Najbardziej świadomi, którzy przej­rzeli intencje swego dowództwa, zaczynają nawet przecho­dzić na stronę walczących.

Dowództwo musi jakoś rozładowywać nastroje walki, aby zapobiegać tym niebezpiecznym procesom. ZWZ i delegatura rządu powołuje do życia tzw. Kierownictwo Walki Cywilnej, którego zadaniem — jak wynika z samej nazwy — jest prowa­dzenie walki z Niemcami na odcinku cywilnym, tj. z wyłącze­niem odcinka wojskowego. Nie może być bowiem podważona zasada nieprowadzenia takiej walki, która by uderzyła w pod­stawy militarne siły Niemiec. Wobec wielkiej popularności, jaką zdobywała sobie GL wśród narodu swoimi akcjami bo­jowymi w miastach, dowództwu ZWZ stale grozi niebezpie­czeństwo utraty wpływów z powodu bierności wobec oku­panta. Dlatego też ZWZ stara się zorganizować akcję likwi­dowania najbardziej znienawidzonych urzędników arbeitsamtu lub innych szczególnie dających się we znaki ludności pol­skiej Niemców, akcję obliczoną na rozgłos. Wszystko to ma na celu wytworzenie w społeczeństwie przekonania, że ZWZ walczy z Niemcami, chociaż w sposób jeszcze — jak sami mówili — ograniczony.

Po utworzeniu Gwardii Ludowej sanacyjne dowództwo ZWZ położyło szczególny nacisk na podporządkowanie sobie wszyst­kich organizacji wojskowych. Obawiało się bowiem, że nie podlegające dowództwu ZWZ różne organizacje wojskowe, a zwłaszcza Bataliony Chłopskie, mogą dać się łatwo pociąg­nąć Gwardii Ludowej do wspólnej walki z okupantem. Sowo „konsolidacja” wszystkich sił zbrojnych narodu w jedną armię konspiracyjną dla zorganizowania powstania zbrojnego prze­wija się we wszystkich odmianach poprzez całą propagandą sanacji i wszystkich ugrupowań politycznych popierających londyński rząd emigracyjny. Reakcja bardzo zręcznie wyko­rzystuje przy tym nienawiść narodu do Niemców, głosi ko­nieczność podporządkowania się jedynej władzy narodu pol­skiego — „rządowi” emigracyjnemu, który nakazuje skon­solidowanie pod jednym dowództwem wszystkich sił zbrojnych w kraju jako części składowej Sił Zbrojnych Rzeczypospo­litej. Przy równoczesnym markowaniu walki z Niemcami przez akcję Komitetu Walki Cywilnej udaje się sanacji sku­pić znaczną część rozproszonych organizacji wojskowych pod swoim kierownictwem. Związane z sanacją wierzchołki Stron­nictwa Ludowego podpisują umowę podporządkowania Bata­lionów Chłopskich komendantowi Sił Zbrojnych w kraju, czyli dowództwu ZWZ. Na tym tle wybuchają później — przy praktycznym przejmowaniu BCh przez sanacyjnych oficerów — protesty najbardziej świadomych przywódców BCh, którzy nie chcą iść pod komendę sanacji. Proces wcie­lenia BCh do Sił Zbrojnych w kraju (AK) trwał bardzo długo. Mimo wszelkich wysiłków sanacji i naciskania na BCh ze Strony wierzchołków Stronnictwa Ludowego nie udało się reakcji wcielić do AK wszystkich oddziałów BCh. Organ pra­sowy BCh — „Żywią i bronią” — uzależniony od techniki Delegatury Rządu, przestaje wychodzić. W zamian za to sa­nacja karmi chłopów swoją literaturą. Tak więc pod hasłem konsolidacji i bezpartyjności organizacji wojskowych sanacja wdziera się głęboko na wieś, a również dostaje się do szere­gów robotniczych. Grot — ówczesny komendant Sił Zbroj­nych w kraju - w imieniu rządu emigracyjnego wydaje żołnierzom zakaz należenia do organizacji wojskowych, nie uznawanych przez niego.

W ten sposób przy pomocy obłudnego hasła konsolidacji sił zbrojnych w kraju, operowania frazesem powstania zbrojnego, apolityczności wojska i zasłaniania się legalną ciągłością rządu emigracyjnego, jako jedynej władzy narodu — udało się sanacji wziąć pod swoją komendę nawet politycz­nych swych przeciwników i utrzymywać ich w ryzach po­słuszeństwa argumentem dyscypliny wojskowej. Sanacja, sku­piwszy pod swoim kierownictwem najistotniejszy czynnik walki o władzę, bo siłę wojskową, rozporządzając dużymi ilościami broni i pieniędzy, mogła bez obawy pozwalać sobie na wysuwanie do steru rządu emigracyjnego takich ludow­ców, jak Mikołajczyk, lub takich socjalistów, jak Kwapiński. Wszak za tę tak niską cenę stała się kierownikiem ich organi­zacji. Frazes antysanacyjny i demokratyczny, używany przez nich od czasu do czasu, był przecież niezbędny dla pociągania za sobą mas. Dla sanacji istotne było stanowisko, jakie WRN zajmowała w stosunku do PPR, Gwardii Ludowej i do walki z Niemcami. W omawianej wyżej sanacyjnej akcji konsoli­dacyjnej WRN zajmuje w stosunku do walki zbrojnej z oku­pantem, jaką zorganizowała PPR, stanowisko wyrażone w jego organie pod tą samą nazwą, „WRN”, w nrze 2 z dnia 22 stycz­nia 1943 r.

„Dywersja PPR stawia dla orężnego czynu polskiego do­datkową trudność i gdyby miała istnieć dalej, nakazywałaby rozdwoić siły powstania i część ich skierować na opanowanie dywersji".

Sanacyjni „socjaliści” pod oszukańczym pretekstem usuwa­nia trudności dla „orężnego czynu polskiego” wyraźnie zapo­wiadają walkę bratobójczą i gotowi są pójść nawet na wojnę domową dla ratowania pozycji sanacyjnych. To stanowisko WRN było akceptacją rozpoczętej już w tym czasie zbrodni­czej akcji mordowania żołnierzy GL i członków PPR przez reakcyjnych zbrodniarzy.

Polska Partia Robotnicza od chwili swego powstania głosiła konieczność jednolitej walki narodu polskiego z okupantem, i skon­solidowania na tej płaszczyźnie wszyst­kich zorganizowanych wojskowych i cywil­nych sił narodu, z wyjątkiem organizacji faszystowskich.

Oddziały Gwardii Ludowej nie raz jeden łączyły się z żoł­nierzami BCh i innych organizacji we wspólnej walce z Niem­cami. Ci, którzy chcieli prowadzić walkę z Niemcami, bardzo łatwo znajdowali przy zetknięciu się ze sobą wspólny język porozumiewawczy, bez względu na to, do jakiej należeli orga­nizacji. PPR próbowała nawet porozumieć się z Krajową Delegaturą rządu emigracyjnego celem zjednoczenia sił woj­skowych na wspólnie ustalonej platformie walki.

W styczniu 1943 r., w okresie klęski niemieckiej pod Stalin­gradem, w obliczu takich zbrodni hitlerowskich, jak masowe wyniszczanie ludności wysiedlanej z Zamojszczyzny, KC PPR nawiązał rokowania z Delegaturą rządu i złożył propozycję: „oddania swoich organizacji wojskowych do wspólnej dy­spozycji wraz z organizacjami Wojskowymi Delegatury pod warunkiem prowadzenia przez zjednoczone siły wojskowe wal­ki z okupantem w takich formach i w takim zakresie, jak na to zezwalają warunki dyktowane ogólną sytuacją wojen­ną, rozporządzalne siły i środki oraz jak tego wymaga nie­zbędna samoobrona narodu”

Naczelnym i zasadniczym warunkiem współdziałania z De­legaturą było żądanie PPR „potępienia i przeciwstawienia się przez Delegaturę rozwijającej się już wówczas zbrodniczej akcji mordów bratobójczych, organizowanych przez reakcję; jak też zaprzestanie zbierania nazwisk działaczy i członków PPR przez organy wywiadu organizacji wojskowych Delega­tury. PPR wręczyła Delegaturze odpis jednego z przejętych dokumentów, zawierający nazwiska. osób, które wg zdania informatora miały należeć do PPR i pełnić z jej ramienia określone funkcje”. (Z oświadczenia KC PPR, Warszawa, łu­ty 1944 r
Dobra wolna i wysiłki PPR, dyktowane żywotnymi interesami narodu - chęcią zjednoczenia się do walki i zapobieżenia w zarodku walkom bratobójczym — nie znalazły uznania u krajowych reprezentantów rządu emigracyjnego. Propo­zycje PPR zostały odrzucone. Hasło konsolidacji sił wojsko­wych dla przygotowania powstania przeciwko Niemcom zo­stało zdemaskowane jako frazes. Nie ulegało już żadnej wątpliwości, że reakcja i rząd polski w Londynie organizują swoje siły nie dla walki z Niemcami, lecz dla walki z demo­kratycznym ruchem narodu polskiego, dla walki o władzą dla siebie. Reakcja wypowiedziała jawną wojnę Polskiej Partii Robotniczej i całemu obozowi demokracji polskiej. Śmierć Sikorskiego i objęcie władzy przez Sosnkowskiego usunęły ostatnie zapory, jakie jeszcze mogły istnieć na tej drodze.

Rok 1943 jest rokiem pogromu armii hitlerowskich na fron­cie wschodnim oraz na afrykańskim i włoskim teatrze wojny. Szala zwycięstwa przechyliła się zdecydowanie na stronę bloku państw antyfaszystowskich. Duch walki narodu polskiego podnosi się wysoko. Gwardia Ludowa, która przetrwała w walce pierwszą zimę, zahartowała swoje szeregi, wychowała liczne kadry bojowe, z chwilą nastania wiosny i lata szybko wzrasta na sile. Kandydatów do oddziałów zgłasza się dużo, bardzo dużo. Nie dla wszystkich starcza broni. Masowo ucie­kają z niewoli niemieckiej jeńcy, żołnierze Armii Czerwonej, których Gwardia Ludowa ujmuje w oddziały partyzanckie i bądź kieruje za Bug, bądź wciela do własnych szeregów. Pol­ska walczy z okupantem wbrew reakcji, wbrew wszelkim zakazom Sosnkowskiego i Bora, którego Sosnkowski mianował na miejsce Grota.

Przeciwko GL i PPR reakcja postanawia zorganizować kru­cjatę zakrojoną ha wielką skalę. Do tego celu używa przede wszystkim zdecydowanie faszystowskiej organizacji tzw. Naro­dowych Sił Zbrojnych, z którymi dowództwo Krajowych Sił Zbrojnych (AK) jest w stałym kontakcie i z którymi współracuje. Propaganda, nawołująca do mordowania komunistów i bolszewickich partyzantów prowadzona przez różne „Szań­ce” i „Załogi”, przez setką pism reakcyjnych, wychodzących Warszawie, zostaje rozpalona do białości. Reakcja wzywa do wytępienia ogniem i żelazem „czerwonej okupacji”, czyli oddziałów partyzanckich Gwardii Ludowej, które rozwijają szczególnie żywą działalność bojową na niektórych terenach Lubelszczyzny i Radomszczyzny.

Wojnę bratobójczą uzasadnia reakcja bez żadnych osłonek tym, że należy zniszczyć organizację PPR i Gwardię Ludową nim Armia Czerwona zdoła przybliżyć się do granic Polski. O powstaniu zbrojnym przeciwko Niemcom propaganda reak­cyjna już w ogóle nie mówi, gdyż jako wroga Poliki nr 1, z którym przede wszystkim należy walczyć, przedstawia Zwią­zek Radziecki i — jak twierdzi — jego awangardę na ziemiach polskich — PPR i GL.

NSZ, Krajowe Siły Zbrojne i PZP (Polski Związek Po­wstańczy) wyciągają z magazynów broń, mobilizują swoich ludzi, organizują oddziały i posyłają je przeciw tym, którzy podnieśli wysoko nad narodem polskim sztandar Walki zbroj­nej z niemieckimi zaborcami Polski i oprawcami narodu. Oddziały NSZ i PZP otrzymują zadanie pacyfikacji terenów^ na których działają oddziały Gwardii Ludowej, ochrony dwo­rów obszarniczych, mordowania aktywnych działaczy obozu demokratycznego itp.

Z terenu zaczynają napływać meldunki o rezultatach tego zbrodniczego posiewu reakcji polskiej. W początkach czerwca 1943 r. banda reakcyjna dokonuje zbrodni w m. Mogielnica pod Grójcem. Napada ona na mieszkania członków i sympa­tyków PPR, mordując 5 osób, W tym dwie kobiety. Warto zaznaczyć, że na krótki czas przed tym w tej samej miejscowości okupant zamordował 12 członków PPR. Bojówka reakcyjna uzupełnia krwawe dzieło oprawców hitlerowskich. W dniu 22 lipca 1943 r. we wsi Stefanów pow. Opoczyńskiego zbrodniarze faszystowscy, przedstawiwszy się dowódcy oddziału partyzanckiego GL im. Waryńskiego jako oddział GL przybyły z Lubelszczyzny - podstępnie zapraszają go wraz z podległymi mu żołnierzami na obiad do siebie i skrytobójczo mordują siedmiu gwardzistów wraz z ich komendantem. 9 sierpnia 1943 r. dowództwo 50 zbirów z NSZ nawią­zuje rozmowy z dowództwem oddziału partyzanckiego GL im. Kilińskiego, stacjonującego wówczas w lesie koło wsi Borów pow. krasnystawskiego, rzekomo dla wspólnych działań prze­ciwko Niemcom. Nie podejrzewający podstępu gwardziści zo­stają znienacka napadnięci i w bestialski sposób wymordowani. Ginie wówczas z rąk zbirów reakcyjnych 26 gwardzi­stów i 4 chłopów okolicznych, którzy przyszli do oddziału, aby zobaczyć polskie wojsko. Rannych dobijają bandyci siekierami. Oddział im. Kilińskiego szczególnie wsławił się w walce z Niemcami.

Od kul reakcji raz po raz padają dowódcy i kierownicy - GL i PPR w różnych częściach Polski. Dowództwo Krajowych Sił Zbrojnych nie tylko wiedziało o tych zbrodniach, lecz były one dokonywane na jego rozkaz.

W dniu 16. września 1943 r. komendant Krajowych Sił Zbrojnych, hr. Bór-Komorowski, wydaje słynny rozkaż nr 116/1, w którym nakazuje występowanie przeciwko gru­pom „wywrotowo-bandyckim”. W rozkazie — po doświadczeniu Borowa, skąd uratowało się dwóch żołnierzy GL i Bór poucza swoich zbirów, że nie wolno przystępować do likwidacji bez pewności osiągnięcia całkowitego powodzenia.

Bandy zbójeckie Bora i NSZ działają w całym kraju, aby na czas oczyścić Polskę z elementów postępowych i demokra­tycznych. Armia Czerwona przecież podchodzi coraz bliżej ku granicom Polski. W potworności zbrodni bandy te nie ustępują swoim hitlerowskim współbratyńcom. Oto wyjątek z raportu Gwardii Ludowej z Kieleckiego:

„Działo się to 19 stycznia 1944 r. we wsi Pardołów, gm. Odrowąż, podczas najścia oddziału AK pod dowództwem Po­nurego.
Chodzili do mieszkań — czytamy w raporcie — ściągali ludzi z łóżek, kładli na ziemię i bili. Łamali kości, ręce, nogi. Bili tak długo, aż ofiara traciła przytomność. Prześcignęli swoim sadyzmem gestapo. Mieszkania ofiar przedstawiały widok okropny, ściany były krwią zbryzgane. Rabowano buty, odzież, bieliznę robotników i chłopów. Torturując mówili: <<przyznaj się komunisto, kto jeszcze należał do komórki>>. Zmasakro­wanych, na pół przytomnych wyprowadzali na dwór do soł­tysa, kładli pod ścianą i rozstrzeliwali. Rozstrzelanych zostało 10 robotników i chłopów o godz. 7 rano. Po egzekucji bandyci opuścili wieś Pardołów. O 10 przybyła żandarmeria, obejrzała zabitych, oświadczyła, że byli komunistami, więc ich wybito. Widać jawną współpracę AK z gestapo. Jeden z dowódców AK oświadczył, że mają umowę podpisaną z gestapo. Po krwawej masakrze w Pardołowie wyruszyli w teren przeprowadzić pacyfikację na naszych towarzyszach, demokratach i sympa­tykach. Bili rodziny tych, których w domu nie zastali, i pytali: <<gdzie schowali się komuniści?>>” („Trybuna Wolności”, nr 51, 2 III 1944, s. 7).

Zbrodnie hitlerowskich bandytów pochodzenia polskiego opisywała wówczas nawet prasa prolondyńskiego Stronnictwa Ludowego. Przytaczamy fragment z gazety informacyjnej „Wieś” z 14 IV 1944 r.:

„W nocy z 22 na 23 II br. oddziały zbrojne NSZ w sile około 60 osób, przebranych w mundury niemieckie, urządziły wielką pacyfikację chłopów w gm. Niewierszyn pow. opoczyń­skiego i gm. Skotniki pow. koneckiego. W gm. Niewierszyn obstawiono kolejno wsie: Niewierszyn, Sieczka, Kawęczyn, Aleksandrów, Jankowice i Władysławów, a w gm. Skotniki — wieś Szarpsko.

Wszystkich ludzi ze wsi spędzono na plac, gdzie odbył się przegląd dowodów osobistych, przy czym zabierano tych, którzy byli na listach NSZ. W ten sposób aresztowano ponad 30 osób, z których część zwolniono po pewnym czasie, a 10 zatrzymano, w tym 7 mężczyzn i trzy kobiety. Ciało jednego (W. Janiszewskiego, nauczyciela) znaleziono po 10 dniach w lesie. Po innych ślad zaginął. Podczas obstawienia wsi ludzie sądząc, że to Niemcy, uciekali w pola i do lasów, wówczas endecy strzelali za uciekającymi z karabinów maszynowych. Szereg osób, które były na listach, zdołało zbiec. Przy tym eneszetowscy bandyci grabili mienie prywatne chłopów.

Oddział ten grasuje na terenie powiatów opoczyńskiego i koneckiego, mając za sobą szereg morderstw, a ofiary zamor­dowane są zakopane w pobliżu młyna Ruda, gm. Niewierszyn. Bandyci endeccy korzystają często z gościny pewnego księ­dza, który to błogosławi owe wyprawy bandyckie... Ostoją dla bandytów są dwory. Bandyci endeccy współpracują z gesta­po, na co jest szereg dowodów. Niejaki Subwej (z NSZ), schwytany z bronią w ręku przez żandarmerię, tłumaczył się publicznie, że należy do polskiej organizacji nacjonalistycznej, mającej na celu likwidowanie Żydów i komunistów. Po szczegółowym badaniu wypuszczono go po dwóch godzinach. Tenże Subwej zrobił później listę dla gestapo, z której aresz­towano 9 ludowców ze wsi Szarpsko. Inni uciekli. I w dalszym ciągu szpicluje chłopów.

Jeden z policjantów polskich z Opoczna pośredniczy przy wypożyczaniu broni automatycznej i maszynowej od żandar­merii dla wyżej wspomnianych bandytów endeckich.

Sytuacja jest bardzo zaostrzona, grozi wybuchem chłop­skim przeciw kołtunerii wszelkiej maści”. („Trybuna Wol­ności”, nr 55, IV1944, s. 6—7).

Podobne mordy miały miejsce w Siedleckiem, Sandomier­skiem, Lubelskiem i wielu innych dzielnicach Polski. Z rąk tych oprawców zginęły również setki jeńców sowieckich, któ­rych chłopi ukrywali przed Niemcami. Tym nie darowywali życia nigdy, tak samo jak Żydom.

Jak wyżej wspomniano, sanacyjne dowództwo AK współpracowało z dowództwem NSZ, które aż do kwietnia br. formalnie nie wchodziły do AK. Zlanie się NSZ z AK nastą­piło w kwietniu 1944 r., o co szczególnie zabiegał gen. Sosnkowski, wódz całego obozu sanacyjno-faszystowskiego.

Masowych zbrodni i morderstw reakcyjno-eneszetowskich nie można określić jako zwykłych mordów zdegenerowanych bandytów. Dowództwo AK tak samo jak i Hitler próbuje nadać swoim mordom charakter „ideologiczny”. Wytłuma­czenie zbrodni AK i NSZ znaleźć można dopiero po przeprowadzeniu analizy społecznej obozu, który ich dokonywał i po dzień dzisiejszy kontynuuje na wyzwolonych ziemiach Polski. „Ideologia” tego obozu reakcyjnego, z którego wywodzą się zbrodniarze, jest ideologią tyranii i panowania nad ludem pracującym, ideologią wyzysku i ucisku, gwałtu i terroru, jako środka, przy pomocy którego należy zabijać każdą samo­dzielną, demokratyczną myśl społeczną, wychodzącą z narodu. Jest to „ideologia” wąskiej, pasożytniczej warstwy panów, „ideologia” dworów magnackich i pałaców bankierskich. „Ideologia” ta niczym nie różni się od „ideologii” hitlerow­skiej, która pogrążyła świat cały w krwawych odmętach woj­ny światowej. Reakcja polska próbowała w imię tej samej ideologii pogrążyć Polskę w odmęty bratobójczej wojny domowej.

Polska Partia Robotnicza i Gwardia Ludowa nie pozwoliły się sprowokować hitlerowskim agentom, nie poszły na brato­bójczą wojnę domową. W rozkazie wydanym przez Do­wództwo Główne GL, po wymordowaniu w lesie borowskim oddziału im. Kilińskiego, czytamy:

„Gwardia Ludowa i polski ruch wyzwoleńczy nie pozwoli sprowokować się do bratobójczej walki. Tylko zaborca i pokumani z nim wrogowie narodu mieliby z tego korzyść. Broń swą nadal tylko przeciw Niemcom kierować będziemy”.

Linia ta, linia walki z Niemcami i jak najostrzejszego przeciwstawienia się próbom, reakcji, zmierzającym do pogrążenia narodu w odmęt walk bratobójczych, była linią przewodnią w działalności Polskiej Partii Robotniczej. Oddziały partyzanckie GL i organizacje partyjne otrzymywały rozkazy i zarządzenia od swoich zwierzchnich organów centralnych, które były wyrazem stanowiska: niszczyć, bić i atakować Niemców, stosować samoobroną przy atakach reakcji. Dzięki takiemu stanowisku nie udało się reakcji rozpalić na wielką skalę walk bratobójczych, nie udało jej się zepchnąć narodu z podstawowej pozycji — walki z Niemcami. Stanowisko PPR w sprawie walk bratobójczych spowodowało, że zaciekła kampania nie przebierającej w środkach reakcji, mająca na celu izolowanie PPR i GL od narodu polskiego, dała wręcz odwrotny rezultat, PPR zdobywała sobie coraz większą popularność w narodzie, reakcja zaś każdym swoim mordem brato­bójczym, czy innym wyczynem zbrodniczym izolowała się coraz bardziej od narodu polskiego. Zawiodły wszystkie ra­chuby reakcji na wyniszczenie przy pomocy Niemców naj­dzielniejszych bojowników Polski demokratycznej. I chociaż od kul reakcji ginęli nieraz najlepsi żołnierze i działacze podziemni Polski, ludu pracującego miast i wsi, chociaż reakcja stosowała na wielką skalę denuncjację, przez co nie­jedna setka ofiarnych patriotów i bojowników Polski demo­kratycznej została zamordowana przez zbirów hitlerowskich w więzieniach i obozach — to przecież ruch zorganizowany przez PPR rozrastał się szybko w całym kraju. Ginęli ludzie, lecz ich śmierć była sokiem życiodajnym nieśmiertelnej idei walki o sprawiedliwość społeczną, walki o zbudowanie nowej, wolnej i demokratycznej Polski na gruzach okupacji nie­mieckiej i na gruzach polskiej reakcji.

Warunki, w jakich PPR organizowała walkę z Niemcami, podobnie jak i rozmiary tej walki dowodzą, że idea demokra­tycznej Polski, idea demokracji typu ludowego, a nie liberalno-burżuazyjnego, okazała się żywotna i stale rosnąca w szerokich masach pracujących Polski. Toteż gdy zaistniały warunki dla normalnego rozwoju sił demokracji polskiej, gdy dzięki bohaterskiej Armii Czerwonej pękły kajdany okupacji, demokracja polska okazała się dostatecznie dojrzała do obję­cia władzy i pokierowania losami Polski, a reakcja polska – o tyle izolowana od narodu, że nie jest zdolna skutecznie przeciwstawić się temu. Mimo ciężkich i trudnych warunków życia szerokich mas pracujących, spowodowanych, wojną i okupacją, proces rozwoju sił demokracji i zarazem likwidacji wpływów i oddziaływania reakcji na naród polski postępuje bardzo szybko. Siłą napędową tego procesu jest Polska Partia Robotnicza.

Znaczenie walki narodu polskiego z Niemcami, zainicjowa­nej i podjętej w sposób zorganizowany przez PPR, jest wiel­kie, zarówno z punktu widzenia wkładu narodu polskiego w ogólne dzieło krwawych zmagań wojennych wszystkich narodów koalicji antyhitlerowskiej, zniszczenia faszyzmu na czele z Niemcami hitlerowskimi, jak też z punktu widzenia demokratycznego charakteru odradzającej się do nowego ży­cia naszej Ojczyzny.

Szkody zadane okupantowi przez walkę narodu polskiego znacznie osłabiały gospodarczą siłę wroga i bardzo utrudniały mu zaopatrywanie frontu.

Walka narodu polskiego, mimo że nie przyjęła rozmiarów ogólnonarodowego powstania, przez cały czas wiązała bardzo liczne siły okupanta na froncie wewnętrznym. Siły te nie mogły być posłane na front, gdyż stale groziło okupantowi niebezpieczeństwo całkowitej dezorganizacji jego zaplecza, jakimi były ziemie polskie.

Naród polski przez swoją walkę wykazał, że godzien jest zająć należne mu miejsce wśród innych demokratycznych narodów świata i razem z nimi współdecydować o przyszłym układzie stosunków na świecie, uwolnionym od straszliwej zmory faszyzmu.

Polska Partia Robotnicza z pełną dumą podkreśla swój wkład w wyzwoleńczą walkę narodu polskiego z Niemcami. Wkład ten wysunął ją w okresie okupacji na czoło walczącego narodu. Wkład ten, jak też hart, świado­mość i dyscyplina, wykuwane w ciężkim okresie okupacji, spowodowały, że dzisiaj PPR przoduje swoją aktywnością przy re­alizacji zadań wytkniętych przez front de­mokratyczny w Polsce.

Po raz pierwszy drukowane w: . Gomułka - Wiesław, PPR w walce o niepodległość Polski, Warszawa 1945.

Drukuje się wg zbioru: Wł. Gomułka-Wiesław, W walce o demo­kracją ludową, Warszawa 1947, t. 1, s. 62—97.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz