Przemówienie
wygłoszone na VIII Sesji Krajowej Rady Narodowej 21 lipca 1945 r.
Wysoka Rado!
Na stronicach
historii Polski zapasane są różne wiekopomne daty, którymi chlubić się może
każde pokolenie narodu polskiego. Kilka dni temu czciła Polska uroczyście 535
rocznicę pobicia na głowę zakonu krzyżackiego pod Grunwaldem. Mimo że od czasu
bitwy grunwaldzkiej upłynęło już blisko 5 i pół wieku, rocznica tej bitwy nigdy
nie przestała być aktualną. Ze zwycięstwa grunwaldzkiego naród zawsze czerpał
siłę ducha do walki z krzyżactwem i germanizmem. Wiekopomny czyn grunwaldzki
zagrzewał do boju wszystkich żołnierzy i bojowników o wolność i niepodległość Polski. Krzyż
Grunwaldu, najwyższe odznaczenie bojowe, ustanowione przez Krajową Radę
Narodową w okresie okupacji, jest nie tylko nagrodą za bohaterstwo w walce z hitlerowskim grabieżcą ziemi
polskiej, lecz równocześnie jest wyrazem głębokiego hołdu współczesnego pokolenia dla naszych
przodków, których chlubne dzieło grunwaldzkie zdobi karty naszej historii. Z
takich czynów i z takich rocznic czerpie naród polski soki żywotne swego istnienia narodowego i rozwoju. Mamy również w historii naszej takie daty, jak rok 1795, 1831, 1848, 1863, 1905. I każda z
tych dat przypomina narodowi polskiemu wielkie czyny naszych przodków, jest
symbolem walki, którą prowadzili oni o wolność Polski z ciemiężycielami narodu polskiego.
Może najbliższe
pokolenia ludzkości żyć będą w takich
szczęśliwych warunkach, że do różnych dat historycznych,
związanych z
wielkimi czynami bojowymi, podchodzić będą
jako do faktów
historycznych, przypominających im tylko przeszłość i życie ich przodków.
Może wielkich czynów bojowych minionych i naszych pokoleń najbliższe pokolenia
ludzkości nie będą musiały już aktualizować.
Gdy przyszłe
pokolenia wprowadzą w życie nasze pokojowe ideały, zamkną tym samym raz na
zawsze kartę wszystkich bohaterskich rocznic bojowych i otworzą kartę nowych dziejów ludzkości.
Do najwyższych wyżyn chwały podniesiona będzie wówczas tylko wiedza, nauka i wynalazczość
— służące rozwojowi ludzkości i podnoszeniu bytu człowieka na najwyższe poziomy.
My, współczesne pokolenie, jeszcze krwią wpisujemy wielkie daty historyczne,
lecz z tym, zamiarem, aby na fundamentach naszej krwi wyróść mogły daty i
rocznice znamionujące tylko wielką wiedzę i wielki rozum człowieka. :
Współczesne
pokolenie narodu polskiego wpisało do chlubnych kart naszej historii nową
datę, która stoi jakby na przełomie, na pograniczu dwóch różnych okresów
historycznych Polski. Tą datą jest dzień 22 lipca 1944 r. U podstaw tej daty leży czyn bohaterski narodu polskiego, czyn okupiony morzem
krwi przelanej i bezmiarem cierpień narodu przesiąknięty. I równocześnie u podstaw 22 lipca 1944 r. leży wielka, świetlana idea odrodzenia Polski na nowych
podstawach. Dziś jeszcze stoimy za blisko tej daty,
aby w pełni móc ocenić jej znaczenie i jej wagę dla przyszłych losów Polskę
jest jednak już dzisiaj dostateczna ilość przyczyn, aby dzień ten podnieść do
godności święta ogólnonarodowego i nadać mu miano Dnia Odrodzenia Polski.
Dzień 22 lipca
1944 r. symbolizuje podwójne zwycięstwo narodu polskiego — zwycięstwo Polski
nad okupantem niemieckim i przywrócenie jej bytu wolnego i niepodległego oraz zwycięstwo demokracji polskiej nad rodzimym wstecznictwem i reakcyjno-faszystowskimi
siłami, które były przyczyną naszej wrześniowej zguby narodowej. Dzień 22
lipca jako Dzień Odrodzenia Polski, oznacza więc i odrodzenie naszej
niepodległości i równocześnie odrodzenie duchowe narodu, czyli oparcie
odrodzonej Polski na nowych
demokratycznych siłach społecznych w przeciwieństwie do starych, reakcyjnych sił rządzących Polską do września 1939 r. Te dwa wielkie wydarzenia dziejowe, które symbolizuje
dzień 22 lipca i dla
których upamiętnienia staje się on
świętem ogólnonarodowym, nie dadzą się oddzielić jedno od drugiego.
Polska odzyskała i mogła odzyskać swoją niepodległość tylko jako
Polska odrodzona duchowo, jako Polska demokratyczna.
I na odwrót,
demokracja polska rozwinęła i może rozwijać swoje twórcze siły i użytkować je
dla dobra narodu i ludzkości tylko w warunkach niepodległości Polski.
22 lipca 1944
roku zamyka starą kartę dziejów Polski i otwiera nową kartę naszej historii.
Jest to dzień, w którym powołany został do życia przez Krajową Radę Narodową
Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego jako władza wykonawcza narodu polskiego.
On to położył pierwsze fundamenty pod gmach odradzającej się Polski, on
wytknął narodowi w słynnym Manifeście Lipcowym podstawowe zasady, aby odrodzić
Polskę, utrwalić jej bezpieczeństwo i niepodległość, doprowadzić ją do siły i wielkości,
przekształcić w twórczy, pozytywny i pokojowy czynnik wśród narodów świata i
zagwarantować jej należne wśród tych narodów miejsce.
Polski Komitet
Wyzwolenia Narodowego przekreślił i musiał przekreślić te wszystkie drogi i
myśli polityczne, po których kroczyła i którymi kierowała się oficjalna Polska
przedwrześniowa. Tylko pod tym warunkiem można było rozwinąć wielki proces
odrodzenia narodowego, który trwa po dzień dzisiejszy.
Cóż to za
drogi i jakie myśli polityczne przekreślił PKWN? Jaka karta dziejów została
zamknięta, a jaka otwarta? Pytania te jeszcze dzisiaj wymagają odpowiedzi,
zwłaszcza wobec nowej sytuacji politycznej, która zaistniała po utworzeniu Rządu
Jedności Narodowej.
U podstaw naszej
tragedii wrześniowej leżą dwie zasadnicze przyczyny. Pierwsza z nich — to
słabość polskiej demokracji, brak konsekwencji w walce z sanacją i faszyzmem, brak
dostatecznej odporności na działalność wrogich agentur przenikających do obozu
demokratycznego, a w rezultacie rozbicie demokracji.
Wielki ruch
społeczno-polityczny był w dawnej Polsce zdelegalizowany i wepchnięty w
podziemia.
Druga przyczyna
to błędna polityka, jaką prowadziły wszystkie rządy polskie wobec Związku
Radzieckiego od zarania naszej drugiej niepodległości.
Wewnętrzna i zewnętrzna polityka, jaką zaczęliśmy prowadzić od chwili uzyskania
niepodległości w 1918 r., była wyrazem głębokiego zacofania tych ludzi, którzy
w swe ręce ujęli ster nawy państwowej. Wyglądało tak, jakbyśmy chcieli
wykreślić z listy dat kalendarzowych cały okres półtorawiekowej niewoli i jakby
bezpośrednim poprzednikiem roku 1918 był rok 1795.
Ludzie rządzący
Polską w okresie naszej drugiej niepodległości państwowej nie uznawali w
praktyce tego faktu, że w Rosji dokonał się wielki zwrot w stosunku do Polski
po rewolucji w 1917 r. Przeszli oni do porządku dziennego nad takim faktem
historycznym, jak przyznanie narodowi polskiemu przez rewolucję rosyjską w 1917
r. prawa do niepodległości i samodzielnego bytu narodowego. Nie chcieli oni
wyciągnąć dla Polski żadnych wniosków z tego faktu, że rewolucja listopadowa
wniosła w Rosji do władzy nowych ludzi, którzy obaliwszy carat, przekreślili
jego politykę podbojów, imperializmu i ucisku narodowego. Przemilczeli ludzie,
którzy doszli do władzy w Polsce w 1918 r., i ludzie którzy później Polską
rządzili, taki fakt, że przedstawiciele Rosji rewolucyjnej, na czele których stał Lenin, bezwzględnie potępili
politykę Rosji
carskiej w stosunku do Polaków, jak też w stosunku do własnego
narodu, że wypuścili z więzień i zsyłek wszystkich Polaków, których tam zapędził bagnet carskiego żandarma. I co gorsza, gdy nowa Rosja, powstała
na gruzach carskiego więzienia narodów, wyciągnęła do Polski rękę do zgody i przyjaźni, to ręka ta zawisła w
próżni. Myśmy mieli, jako państwo po 1917 i 1918 roku taki
stosunek do Rosji, jakbyśmy żyli w latach
rozbiorowych i bodaj gorszy niż w latach
powstań narodowych, kiedy Polacy wiązali swoje
nadzieje z walczącą demokracją rosyjską.
Gdyby wówczas wobec tego
wielkiego przełomu, jaki zaszedł w Rosji, naród polski i ludzie rządzący
Polską wyciągnęli również ze swej strony rękę do zgody z Rosją, to na pewno losy
Polski potoczyłyby się inaczej i nie przeżywalibyśmy tragicznego września 1939 roku. Rewolucja
ludowa dokonana w Rosji w 1917 roku i zmiany przez nią spowodowane mogły być
dla polityki zagranicznej Polski prawdziwym dobrodziejstwem i ratunkiem z uwagi
na nasze położenie geograficzne. Nie umiała stara Polska z 1918 roku wykorzystać
dogodnej dla siebie sytuacji, aby zagwarantować swoją niepodległość i
bezpieczeństwo. Nie umiała zlikwidować polityki przeszłości wówczas, gdy
zaistniały dogodne ku temu warunki. W naszej przeszłości historycznej przy
nieprzyjaznym do Polski stosunku państw sąsiadujących z nami od wschodu i
zachodu, z których każde swą siłą przerastało siłę państwa i narodu polskiego,
nie mogła być łatwą zagraniczna polityka Polski. Z zachodu naciskał przez całe
wieki na ziemie polskie zaborczy Krzyżak i zwężał nasz stan posiadania. Ustępując naciskowi niemieckiemu, szukali magnaci polscy w drodze licznych wojen
rekompensaty terytorialnej na wschodzie. Nie potrafiliśmy, jako naród słowiański
znaleźć Wspólnego języka ze Słowianami ze wschodu, nie potrafiła również Rosja
carska znaleźć wspólnego języka z Polską szlachecką dla obrony wspólnych
interesów i ziem słowiańskich przed zaborczym krzyżactwem.
Tak się układały
warunki w naszej przeszłości historycznej, że państwo polskie znalazło się
jakby między dwoma kamieniami młyńskimi, które w pewnej chwili mogły je zetrzeć. Chwila
ta nadeszła, gdy sąsiedzi Polski ze wschodu i zachodu urośli w siłę, a Polska
osłabła na skutek polityki prywaty i
podporządkowania interesów państwa interesom garstki książąt i magnatów.
Wiele, bardzo
wiele powodów mieli Polacy do tego, aby nienawidzić wszystkich swoich
gnębicieli. Nie mógł naród polski w swojej przeszłości historycznej żywić
przyjaźni do narodu rosyjskiego, który utożsamiał z caratem — gnębicielem Polski.
Nie mógł i naród rosyjski żywić przyjaznych uczuć do Polaków, gdyż utożsamiał
naród polski z magnaterią i szlachtą, która przecież dwukrotnie w historii
zajmowała stolicę Rosji — Moskwę. Dwa słowiańskie narody bezpośrednio
sąsiadujące ze sobą nie mogły, nie taniały porozumieć się dla zgodnego
współżycia między sobą, z czego korzystał skwapliwie wspólny ich wróg zachodni
Hodowały natomiast obydwa narody słowiańskie: i Polacy, i Rosjanie nienawiść
wzajemną, która szczególnie w Polsce w latach niewoli miała doskonały grunt do
rozkwitu. Toteż gdy po roku 1917 zaistniały dla Polski warunki, aby ułożyć przyjaźnie
sąsiedzkie współżycie wzajemne z Rosją i oprzeć je nie na stosunku siły, lecz
na podstawach przyjaźni i prawa samostanowienia narodów o swoim losie, należało
nam obydwoma rękami
uchwycić się tej myśli politycznej w naszych stosunkach z nową Rosją.
Niestety, w
Polsce nie pojawili się wówczas ludzie, którzy by chcieli i umieli rozumieć
istotne interesy własnego państwa, którzy by wyciągnęli słuszne dla Polski wnioski zmian, jakie zaszły w Rosji Przeciwnie, ludzie,
którzy stanęli na czele Polski lat 1918—1939, postanowili przenieść nienawiść narodu polskiego do carskiej Rosji na nową Rosję — na Związek
Socjalistycznych Republik Radzieckich, chociaż Rosja Radziecka była
przeciwieństwem Rosji carskiej.
Dlaczego ludzie,
którzy rządzili Polską do r. 1939, nienawidzili
nowej Rosji? Czy nie umieli dojrzeć korzyści, które Polska mogła osiągnąć
dzięki rewolucji rosyjskiej? Nie, tak nie było. Ludzie ci dobrze wiedzieli, że
zmiany i przeobrażenia, jakie zaszły w Rosji, stworzyły doskonałe warunki dla
zabezpieczenia niepodległości Polski i dla przekreślenia starej polityki
nienawiści narodu polskiego do narodu radzieckiego. Jednak to nie było dla
nich najważniejsze. Dla nich najważniejsze były zmiany, jakich dokonała
rewolucja w stosunkach społecznych w Rosji, i śmiertelna obawa przed wszelkim
uszczupleniem ich przywilejów i pasożytnictwa.
Przestraszyli
się postępowych i radykalnych sił społecznych tkwiących w narodzie polskim.
Boć przecież w Polsce ster władzy trzymali w swoich rękach obszarnicy i
przedstawiciele wielkiego kapitału. Dla nich najważniejszą była polityka
zachowania swoich fortun i latyfundiów. Dla nich najważniejszą była walka z
postępowym i rewolucyjnym ruchem społecznym w Polsce, wypływającym z samych głębin ducha demokratycznego narodu polskiego. Nie bacząc na
wielkie korzyści, jakie Polska mogła wyciągnąć dla siebie ze zmian zaszłych na
skutek rewolucji w Rosji, jak też nie bacząc na stosunek siły wzajemnej Polski
i Związku Radzieckiego, ludzie ci postanowili narzucić Polsce politykę nienawiści
do Związku Radzieckiego.
Postanowili
zniszczyć bezwzględnie brutalnym terrorem policyjnym te siły wewnętrzne, które
sprzeciwiały się tej polityce. Konsekwencją tego było odsuwanie i pozbawianie wpływu
na losy państwa i narodu wszystkich demokratycznych żywiołów.
Stara tradycja
nienawiści do Rosji carskiej, głęboko tkwiąca w duszy narodu polskiego,
wykorzystana została przez ówczesnych władców Polski do walki z nową Rosją.
Piłsudski pomaszerował na Kijów, a później Armia Czerwona odpierając agresję w
swej ofensywie dotarła pod Warszawę. Naród polski nie rozumiał wówczas, że
Piłsudski przez marsz na Ukrainę położył między Polską a Związkiem Radzieckim miecz
niezgody na długie lata, że w ten sposób budował fundamenty Polski na wulkanie.
Gdyby dzisiaj
ktoś chciał zadać sobie trud i przejrzeć różne pisma i kurierki za cały okres
naszej ostatniej niepodległości — to znajdzie w nich obraz stosunku ówczesnej
Polski do naszego wschodniego sąsiada.
Przez całych lat
20 wychowywano naród w pogardzie i nienawiści do Rosji, w
wyśmiewaniu jej i tego wszystkiego, co tam się budowało i tworzyło. Na gruby
podkład starej nienawiści nakładano nowe warstwy jadu antyrosyjskiego i
antyradzieckiego. Nie robiono tego bez celu. Ludzie, którzy faktycznie rządzili
Polską w latach 1918—-1939, przygotowywali nową wojnę Polski ze Związkiem
Radzieckim. Dla wojny takiej trzeba było stworzyć odpowiednią atmosferę w
narodzie, odpowiednie moralne i ideologiczne przygotowanie. Dla wojny takiej
konieczne było związanie Polski z Niemcami hitlerowskimi.
Inaczej potoczyły
się wypadki, aniżeli chcieli je ułożyć ludzie września 1939 r. Nastąpił
hitlerowski najazd ma Polskę, nastąpiła nasza katastrofa narodowa. Wrzesień
1939 wykazał, jak fałszywa, błędna i tragiczna w swych skutkach była polityka
rządów sanacyjnych w Polsce, osią której była
nienawiść do Związku Radzieckiego i snucie planów wojennych przeciwko niemu.
Sprawcy klęski wrześniowej
Polski i straszliwej okupacji niemieckiej nie wyciągnęli żadnej nauki ze
skutków swojej zbrodniczej polityki. Jeżeli znowu ktoś zechciałby sobie zadać
trud i zapoznać się ze wszystkimi wydawnictwami sanacji i jej popleczników w
kraju i na emigracji z okresu okupacji i bliżej zapoznać się z jej praktyczną
działalnością — to znowu przekona się, że linia antyradziecka pozostała przewodnią
koncepcją polityczną tych ludzi. A wystarczy spojrzeć nieco głębiej, by
dostrzec, jak za linią antyradziecką często pod przykrywką demokratycznej czy
socjalistycznej- frazeologii krył się lęk przed własnym narodem i jego dążeniami,
kryła się zatruta broń przeciwko całej walczącej demokracji polskiej. Splot
tych dwóch tendencji — antydemokratycznej i antyradzieckiej, — który
charakteryzuje całą reakcję światową, ujawnił się szczególnie jaskrawo w
Polsce. Sanacja była decydującym czynnikiem kierowniczym wojskowych
organizacji tzw. rządów londyńskich i bądź bezpośrednio, bądź zakulisowo
oddziaływała w sposób decydujący i na same rządy emigracyjne. Jej polityka,
gdyby zwyciężyła, musiałaby zaprowadzić naród polski do nowej zguby.
Tę politykę i te
drogi, po których sanacja prowadziła Polskę, na zewnątrz i wewnątrz
przekreśliły siły demokratyczne narodu polskiego, przekreśliła Krajowa Rada
Narodowa, przekreślił PKWN.
Polska, która powstała do
życia 22 lipca 1944 r. dzięki krwi żołnierza Armii Czerwonej,
która zdruzgotała Niemcy hitlerowskie i wyzwoliła ziemie polskie z jarzma niemieckiej okupacji, dzięki krwi żołnierza Wojska Polskiego i żołnierza partyzanta walczącego z najeźdźcą w gąszczu okupacji,
dzięki walce i krwi całego narodu — ta Polska zamknęła starą kartę swojej historii
i otworzyła nową kartę dziejów naszego narodu. Na
karcie tej zapisała ona dopiero rok swego istnienia, lecz rok tak bogaty w
doniosłe wydarzenia, że można by go nazwać rokiem przemian historycznych i przeobrażeń społecznych, rokiem
odrodzenia narodowego.
Odrodzona Polska
wkroczyła na nową drogę, która prowadzi ją do nowego, lepszego życia. Twórców
tej nowej Polski nieraz zapytywano i dziś jeszcze zapytują, do jakiego celu
droga ta prowadzi. Można odpowiedzieć, że celem, który postawiła przed sobą
Polska, jest odrodzenie życia narodowego w coraz lepszych formach społecznych
i na coraz wyższym poziomie materialnym i kulturalnym. Nie potrafiły tego
zrobić ani stare siły społeczne, ani nie można tego osiągnąć przez powrót do
starych form społecznych.
Stare siły i
stare formy społeczne przeżyły się tak samo w życiu narodów, jak np. w technice
przeżył się warsztat ręczny, kiedy powstała mechaniczną obrabiarka.
Nie mogą być
dobre formy społeczne, przy których ludzkość wbrew swojej woli rzucona jest na
rzezie wojenne. Dlatego nowa Polska odradza się na takich podstawach, które by
przeszkadzały, a mię sprzyjały nowym wojnom.
Nie mogą być
dobre takie stosunki produkcyjne, przy których panują bezrobocie, kryzysy
gospodarcze i nadmiar produkcji przy głodzie konsumpcyjnym. Dlatego nowa
Polska odradza się na takich podstawach, które by sprzyjały rozwojowi sił
wytwórczych, pozostających we władaniu państwowym i prywatnym, zabezpieczały chleb
i pracę wszystkim obywatelom, udostępniły naukę i oświatę każdemu, niezależnie
od jego pochodzenia klasowego, gwarantowały wypracowanym spokojną starość.
Nie może być
dobrym taki porządek społeczny, przy którym elementy rozwoju i postępu są
prześladowane, uciskane i terroryzowane. Dlatego nowa Polska odradza się na
takich podstawach, które by umożliwiły rozwój wszystkich postępowych sił narodu i równocześnie likwidowały
siły zachowawcze wsteczne i reakcyjne.
Na tę drogę
dopiero Polska wkroczyła i treścią tej drogi jest proces demokratyzacji stosunków społecznych w Polsce. Celem tego procesu jest wyizolowanie reakcji od wpływu na polityczne, gospodarcze i kulturalne życie narodu. Tylko w ten sposób można zabezpieczyć Polsce rozwój, bezpieczeństwo i siłę, a narodowi dostatni byt materialny.
Wszystkie te
siły, które reprezentują jeszcze w narodzie polskim starą, przedwrześniową,
sanacyjną i reakcyjną Polskę wystąpiły do zażartego boju z nową Polską od
pierwszej chwili jej narodzenia. Można by zapytać: W imię jakich celów? Jaki
program pozytywny postawili przed sobą wszyscy epigoni Polski przed
wrześniowej, gdy wypowiadali bój na śmierć i życie Polsce odrodzonej? Nie mają
i nie mogą mieć żadnego pozytywnego dla Polski programu, bo wszystko to, co
jest dla Polski twórcze i pozytywne, ujął rządzący Polską obóz demokratyczny w
swój program działania. Dla tych, którzy nie zgadzają się z jego programem,
pozostaje tylko pusta negacja, tylko powrót do idei starej Polski, dla której
nie ma już więcej miejsca ani w świecie, ani w zdrowej, przygniatającej
większości narodu polskiego. Dlatego to elementy starej Polski ponosiły
porażkę za porażką w tej walce, jaką podjęły przeciwko nowej Polsce, aż
wreszcie doczekały się generalnej klęski w postaci likwidacji emigracyjnego
rządu pp. Arciszewskiego i Raczkiewicza. Stara przedwrześniowo-sanacyjna Polska
ostatecznie została już pogrzebana na arenie międzynarodowej, lecz nie chcą
jeszcze składać broni i kapitulować jej niedobitki w kraju i na emigracji.
Wywiesili oni ponad swoimi głowami swój i światowej reakcji faszystowski
sztandar antyradziecki, sztandar nowej wojny, chcieliby dyskontować nie zlikwidowany
jeszcze całkowicie w narodzie polskim ten jad antyradziecki, który zaszczepiali
w jego duszę przez lat 20 swoich rządów i przez cały czas okupacji.
Reakcja światowa
nie żałuje grosza dla swoich najmitów agentów w narodzie polskim, gdyż uważa,
że pieniądz przeznaczony na walkę z demokracją polską, na sianie zamętu i
anarchii w narodzie polskim może nie być wyrzucony na marne. Wszak p.
Arciszewski oddał niemałą przysługę międzynarodowym kartelistom przemysłu
węglowego, wyrzekając się przed światem praw polskich do Wrocławia i Szczecina.
Ci „ideowi” agenci międzynarodowej reakcji, działający w narodzie
polskim w imieniu polskim, w imieniu pp. Arciszewskich, Raczkiewiczów i
Borów-Komorowskich, którzy dążą do restytucji stosunków przedwrześniowych w
odrodzonej Polsce i do wywołania wojny ze Związkiem Radzieckim, nieźle są
opłacani za brudną swoją robotę. Świadczy o tym dokument pt. „Zarządzenie
gospodarcze”, wydany w ostatnim czasie przez sztab krajowy pp. Arciszewskiego i
Bora-Komorowskiego, kierujący dywersją i bandami faszystowskimi w Polsce. Zarządzenie
to reguluje wysokość uposażeń „działaczy” reakcyjnego podziemia w Polsce w
sposób następujący:
1) Normy
uposażeń miesięcznych
a)
|
gaża:
|
|
I
|
Grupa uposażeń
|
8000 zł
|
II
|
„ ,,
|
7 000 „
|
III
|
„ ,,
|
6 000 „
|
b)
|
dodatki
rodzinne:
|
|
mały
|
3 000 „
|
|
duży
|
4 500 „
|
c) Dodatek wyrównawczy w wysokości 1000 zł może być przyznany żonatemu nie mieszkającemu z rodziną i zmuszonemu do prowadzenia oddzielnego gospodarstwa.
d) Dodatek
przeniesieniowy może być przyznany pracownikowi
przy przeniesieniu służbowym do innej miejscowości. Kawalerowi 4 000 zł,
żonatemu 6 000 zł.
e) Diety na wyjazdy
służbowe — w wysokości 200 zł na dobę przy podróży
ponad 12 godzin lub 100 zł po 8 godzinach podróży służbowej. Niezależnie od
diet następuje zwrot kosztów przejazdu i noclegów.
f) Zasiłki indywidualne — w uzasadnionych okolicznościach do
wysokości 3 000 zł mogą być przyznawane pracownikowi przez delegata wojskowego
na okręg lub szefów oddziałów dowództwa krajowego. Wyższe zasiłki mogą być przyznawane
wyjątkowo za zgodą delegatów na obszar dla terenów i z „moją zgodą dla sztabu
dowództwa krajowego”.
Policzcie i
dodajcie te sumy gaż, dodatków rodzinnych, wyrównawczych, przeniesieniowych,
zasiłków indywidualnych opłat i diet za wyjazdy służbowe, a otrzymacie skromną
sumkę od 15 000 do 30 000 zł, które pobiera normalnie każdy „ideowy” agent
faszystowskiej reakcji, który pragnie uszczęśliwić naród polski sanacją i wojną
ze Związkiem Radzieckim.
Jednorazowy
„wpadunek” kasy tych „ideowych” rycerzy reakcji, który dostał się w ręce
naszych organów bezpieczeństwa, przyniósł skarbowi państwa polskiego sumę 400
000 dolarów.
Państwo polskie,
wyniszczone wojną i okupacją, nie może płacić wysoko kwalifikowanemu
urzędnikowi więcej jak 10—15 procent tej sumy, jaką pobiera z rąk międzynarodowej
reakcji jej agent w Polsce. Robotnik polski za swoją ciężką pracę nad odbudową kraju
otrzymuje paręset złotych tygodniówki, albo nawet i dwutygodniówki. Chłop oddaje
nieraz ostatni kilogram zboża dla wyżywienia żołnierza, robotnika i ludności
miast i często sam głodem przymiera. I na tej nędzy narodu, nędzy spowodowanej
wojną i okupacją, żerują syci, dobrze opłacani dolarami zdrajcy i sprzedawczyki
własnego narodu.
Polska czyni
nadludzkie wysiłki, by podołać trudnościom gospodarczym i zabezpieczyć swoim
obywatelom minimum egzystencji, a p. Kwapiński nawołuje marynarzy polskich, aby
nie zwracali polskiej floty morskiej, znajdującej się w portach angielskich, w
ręce jedynego i prawowitego właściciela — w ręce państwa polskiego. Razem ze swym kolegą Arciszewskim i całą emigracyjną bandą
reakcyjną rozgrabiają dzisiaj państwowy i narodowy majątek wywieziony z Polski do Anglii w 1939 r., lub też zakupiony za pożyczki angielskie, które naród Polski,
zaciskając pasa, ma spłacić wierzycielom.
Tak wygląda
patriotyzm, miłość i przywiązanie do własnego kraju i narodu bankrutów sanacyjnych i ich satelitów w kraju i na emigracji. I
tacy ludzie mieli pretensję do rządzenia krajem i budowania nowej Polski, mają
czelność dociągać się dla siebie i dla swoich zwolenników swobody słowa i wolności działania w Polsce demokratycznej.
Straszliwa burza
dziejowa, która wstrząsnęła krajem, bieg wypadków politycznych po ostatecznej
klęsce Niemiec odsłonił prawdę również tym demokratom polskim, którzy bądź trwali
na innych pozycjach, bądź z rezerwą i wahaniem odnosili się do budującego nową
Polskę obozu demokratycznego. Jednak dojrzało w nich przeświadczenie, że brak
pełnej zgodności demokracji polskiej jest na rękę tylko reakcji rodzimej i
obcej, że korzyść z tego czerpią tylko wrogie, antypolskie siły. Również w
narodzie wzmógł się pęd do jedności. Dojrzało w pełni porozumienie wszystkich
demokratów między sobą. Z tego porozumienia zrodził się Rząd Jedności
Narodowej, rząd, który zmobilizuje wokół siebie cały naród.
Sanacyjni i
reakcyjni bandyci, wyrzuceni za burtę życia politycznego Polski, próbują
jeszcze wykorzystać
dokonane zjednoczenie wszystkich grup i odłamów
demokratycznych narodu dla uwicia sobie gniazd w różnych demokratycznych ugrupowaniach
koalicji rządowej, w organizacjach społecznych i wychowawczo-oświatowych,
jak też w
aparacie państwowym. Liczą na to, że nowi przedstawiciele grup demokratycznych,
którzy weszli do Rządu Jedności Narodowej, przymkną oczy na ich zamiary, lub nawet
udzielą im poi parcia. To naturalnie nie przeszkadza im szkalować tych ludzi za
to, że zerwali ostatecznie z polityką obłędu sanacyjnego i z nimi, jako
agentami reakcji międzynarodowej. Lecz i tym razem zawiedli się w swoich
rachubach. Nie po to jednoczy się obóz demokracji polskiej, aby ułatwiać krecią
robotę reakcji i wyciągać ją ma powierzchnię życia. Zjednoczenie nastąpiło w
tym celu, aby umożliwić pracę nad odbudową i przebudową Polski wszystkim
twórczym i pozytywnym elementom narodu, aby przyspieszyć proces odradzania się
Polski na bazie demokratycznej, aby odciąć całkowicie reakcję od narodu. Taki
był i taki jest cel wszystkich ugrupowań demokratycznych, które połączyły
swoje siły w Rządzie Jedności Narodowej.
Polska wkroczyła
na drogę odrodzenia narodowego i państwowego. Po tej drodze pójdzie ona bez
względu na to, czy się to podoba lub nie podoba polskim reakcjonistom i ich
ciemnym protektorom. Możemy jeszcze raz zapewnić wszystkich epigonów sanacji,
że zjednoczony obóz demokracji polskiej i Rząd Jedności Narodowej nie zejdzie
z drogi, na jaką wkroczyliśmy w dniu 22 lipca 1944 r. Nasza linia polityczna i
nasz kierunek gospodarczy są słuszne i odpowiadają najżywotniejszym interesom
narodu. My byliśmy i jesteśmy szczerzy. Nie mamy nic do ukrycia ani przed
naszymi przyjaciółmi, ani przed naszymi wrogami. Kto bacznie obserwuje rozwój
życia w Polsce i politykę prowadzaną przez nas, ten nie może nie zauważyć
tego faktu, że realizujemy to, co zapowiedzieliśmy już w okresie okupacji przez
usta Krajowej Rady Narodowej. Ani na jotę nie zmieniliśmy kierunku. Bieg
wypadków wykazał, że tylko KRN już wówczas reprezentowała polską rację stanu
opartą na rozumie politycznym.
Obóz reakcji
polskiej nigdy nie próbował nawet podjąć rzeczowej dyskusji z naszym programem
polityczno-społecnym, nie miał i nie ma żadnych argumentów, którymi mógłby
udowodnić niesłuszność naszej linii z punktu widzenia interesów państwa i
narodu polskiego. Walczył z nami zawsze tylko przy użyciu kłamstwa i
oszczerstwa. I dzisiaj nadal używa tej jedynej broni, która mu pozostała. Tak
np. spółka sanacyjno-oenerowsko-eneszetowska z pp. Arciszewskim i Raczkiewiczem
na czele, straciwszy ostatnie nadzieje na sprawowanie rządu nad narodem polskim
w Polsce, chciałaby przynajmniej rządzić Polakami na emigracji. Nie chcą, więc
ci panowie, aby Polacy z zagranicy powrócili do kraju. Dlatego wymyślili nowe
kłamstwo.
Głoszą
mianowicie, że kto tylko odważy się pojechać do Polski, ten natychmiast, po
przestąpieniu granicy, zostaje aresztowany. I wiozą takiego nieszczęśliwca
żołnierze Armii Czerwonej aż na Sybir. Ta agitacja przeciwko powrotowi do kraju
przypomina agitację, jaką prowadzili agenci reakcyjni w czasie wojny dla
zorganizowania dezercji w wojsku polskim. Wówczas bałamucili żołnierzy tym, że
rząd lubelski na żądanie Rosji ma zamiar wysłać ich na wojnę z Japonią. A może
to p. Bór-Komorowski powziął taki zamiar w stosunku do żołnierzy polskich na emigracji
i dlatego straszy ich Sybirem w razie powrotu do kraju. Wszystko możliwe.
Piątej kolumny
sanacyjno-faszystowskiej, przebywającej na emigracji, Polska demokratyczna nie
ma zamiaru wpuszczać do swoich granic. Dosyć już szkody wyrządzili narodowi.
Dla Polaków, których losy wojny rzuciły na emigrację i którzy chcą szczerze
pracować dla dobra Polski demokratycznej, zniszczonej i zrujnowanej wojną i
okupacją, wrota Ojczyzny zawsze stoją otworem.
My budujemy i
będziemy budować inną Polskę niż ta, która istniała do września 1939 roku. Wychowujemy
i będziemy wychowywać naród w innym duchu, jak ten, w którym go wychowywała
sanacja. W Polsce nastały nowe czasy i przyszli nowi ludzie. Nowe czasy
wprowadził huragan wojny, który zmiótł z powierzchni życia faszyzm światowy.
Pozostały tylko jego niedobitki. Nowi ludzie wyrośli w walce śmiertelnej z
faszyzmem i zdali egzamin swojej dojrzałości. Wyrośli z narodu. Z duchem czasu
przyszli. Likwidują przeszłość — budują i reprezentują przyszłość. Odradzają
Polskę — Polskę Manifestu lipcowego Polskę PKWN, Polskę Rządu Tymczasowego i
Polskę Rządu Jedności Narodowej.
Jeszcze niełatwo
żyć ludziom pracy — klasie robotniczej, inteligencji pracującej, masom
chłopskim. Jeszcze skutki wojny i okupacji przygniatają Polskę w sposób
straszliwy. Jeszcze nie ma chleba do syta lud pracujący. Jeszcze głód panoszy
się nierzadko w mieście i na wsi.
Nie ma jeszcze
niejedna matka mleka dla swego dziecka, nie ma starzec, inwalida czy emeryt
spracowany należnego, mu zaopatrzenia. I wszyscy zwracają swoje oczy do rządu,
wszyscy głodni oczekują pomocy.
Przeżywamy teraz
bodaj okres najcięższy i najtrudniejszy. Naród polski znajduje się obecnie w
położeniu człowieka, który dopiero co przeszedł ciężką operację i cierpi,
boleśnie cierpi, zanim nie zabliźnią się
szwy operacyjne. I żaden lekarz nie potrafi natychmiast po operacji usunąć bólu
chorego. Może tylko staranna pielęgnacja przyśpieszyć powrót do zdrowia. Myśmy
przeszli, Polska przeszła długą i straszliwą operację wojny i jeszcze teraz
cierpi i nie ma, i nie może być takiego lekarza, takiego rządu, który by
znalazł środek, aby z miejsca usunąć wszystkie cierpienia narodu. Jeszcze potrzeba
trochę czasu, nim skutki wojny i okupacji zostaną zlikwidowane.
Polska, którą
budujemy, odrodzi się gospodarczo szybciej aniżeli inne kraje mniej od Polski
zniszczone. Możliwości takie posiadamy nie tylko dlatego, że z naszego życia gospodarczego usunęliśmy raz na
zawsze trusty i kartele, które były i wszędzie są hamulcem rozwoju gospodarczego. Polska przedwrześniowa nie potrafiła za cały
czas swego 20-letniego istnienia podnieść przeciętnego dochodu społecznego na
głowę ludności ani o grosz. Byliśmy jednym z najbiedniejszych
krajów w Europie. Zyski z pracy ludu
polskiego płynęły do obcych kieszeni
Polska
demokratyczna odrodzi się gospodarczo na wyższym poziomie niż przed wojną. W
granice naszego państwa włączamy bogate tereny ziem zachodnich i północnych — Śląsk Dolny, Opolski, Pomorze Zachodnie, ziemię mazurską. Przez
powrót tych ziem piastowskich do swojej macierzy stwarzamy mocne podstawy dla
uprzemysłowienia Polski. Np. uruchomiwszy wszystkie kopalnie, możemy wydobywać
100 milionów ton węgla rocznie. A węgiel — to czarne złoto, za które wszystko
nabyć można.
Mieliśmy w
Polsce przedwrześniowej kilka milionów zbytecznych chłopów na wsi, którzy nie
mieli ani na wsi, ani w mieście zajęcia. Wędrowała ta polska siła robocza na
„saksy”, do Francji, Ameryki, wędrowała po całym świecie, szukając pracy i
chleba. Każdy obszarnik i każdy kapitalista za granicą szukał i cenił tę polską
siłę roboczą. Ale jeszcze bardziej ją wyzyskiwał i eksploatował, i za to
właśnie, że byliśmy materiałem najbardziej podatnym do eksploatacji, często
obrażano godność narodową Polaków, poniewierano naszym imieniem narodowym.
Nowa, odrodzona
Polska nie będzie musiała wypędzać swoich dzieci za chlebem do obcych. Wszystkich
sama nakarmi do syta. Rozładuje bezrobocie na wsi, gdyż już za parę lat
przekształci się w kraj przemysłowo-rolniczy i nadwyżkę rąk roboczych wchłonie
do przemysłu, handlu i innych zawodów.
Mieliśmy przed
wojną wąziutkie okienko na świat w postaci Gdyni. Dziś Polska odrodzona
otworzyła sobie szerokie pięciuset kilometrowe drzwi na Morze Bałtyckie i musi posiadać 3
wielkie porty — Gdańsk, Gdynią i Szczecin.
Wprawdzie nie
mamy jeszcze własnej silnej floty morskiej, ale nigdy byśmy jej nie mieli, nie
mając wybrzeża morskiego. Musimy w narodzie naszym obudzić ducha morskiego, bo
Morze Bałtyckie będzie jednym z najważniejszych elementów naszej siły
gospodarczej i politycznej, naszej przebudowy strukturalnej.
Takie są
najbardziej charakterystyczne cechy gospodarcze nowej, odrodzonej Polski,
Polski 22 lipca 1944 roku.
Odrodzenie
Polski w nowych granicach na wschodzie
i zachodzie przekształca nasze państwo w jednolity
organizm narodowy. Wyrzekliśmy się na rzecz naszych sąsiadów — Ukrainy,
Białorusi i Litwy — tych ziem, które etnograficznie do nich przynależą. Odeszło
od Polski około 7 milionów Ukraińców i Białorusinów. Zrealizowaliśmy uznawaną
przez nas zasadę prawa samostanowienia narodów o swoim losie. Mniejszość
narodowa, która stanowiła 35 procent ludności Polski przed wrześniowej, nie
przysparzała Polsce siły. Bo nie da się na dłuższą metę stłumić aspiracji
państwowych wielomilionowych rzesz narodów. Bo musi się to w końcu zemścić na
tym, kto stosuje politykę narodowego ucisku. I dobrze się stało, że demokracja
Polska, nie zważając na sentymenty i uczucia, raz na zawsze uregulowała
wschodnie granice Polski. Doda to tylko siły odrodzonej Polsce tak wewnątrz,
jak i od zewnątrz.
Nie chcemy
również, aby na skutek zmian granicznych dokonanych na wschodzie ucierpiał nasz
państwowo-narodowy stan posiadania. Wszyscy Polacy zamieszkali na oddanych
przez Polskę ziemiach winni wrócić do kraju, do Polski. I dla nich, i dla tych,
którzy wyemigrowali kiedykolwiek z kraju, odrodzona Polska znajdzie u siebie
dosyć miejsca, zwłaszcza na zachodzie.
Historia dała nam dzisiaj jedyną okazję
dla odrodzenia polski w granicach piastowskich. Powracamy na nasze ziemie nad Odrą, Nysą Łużycką i nad Bałtykiem.
Likwidujemy krzywdę wyrządzoną nam przed wiekami przez zaborczość krzyżacką.
Likwidujemy germanizm głęboko w te ziemie ukorzeniony. Przywracamy je polskości.
Te wielkie
posunięcia demokracji polskiej, leżące u fundamentów 22 lipca 1944 roku, tj. powrót na ziemie zachodnie i budowa jednonarodowego,
narodowo-jednolitego i zdemokratyzowanego organizmu państwowego, stanowią dalsze najbardziej znamienne rysy
odrodzonej Polski.
Gospodarcze,
państwowe i narodowe odradzanie się Polski nie mogłoby się dokonywać
bez odrodzenia politycznego. Rzecz nie tylko w tym, że od władzy w Polsce
odsunięta została sanacja. Odradzanie się polityczne Polski również nie tylko
na tym polega, że reakcyjnym, profaszystowskim i antydemokratycznym elementom
odebrano prawa do życia politycznego w Polsce. Te siły wsteczne doznały
dlatego tak bolesnego dla nich uderzenia, gdyż odrodził się i dalej przechodził
proces odradzania się zjednoczony obóz demokracji polskiej.
Demokracja,
która ujęła w swoje ręce władzę w dniu 22 lipca 1944 roku — to nie ta sama
demokracja, która również w Lublinie w listopadzie 1918 roku sięgnęła po władzę
i nie potrafiła jej utrzymać. Tamta była
chwiejna, słaba, niezdecydowana. Nie miała tej zwartości i siły, nie miała tego
wielkiego doświadczenia historycznego, które my posiadamy. My na przykład nie
czekaliśmy z przeprowadzeniem reformy rolnej, aż się reakcja zmobilizuje do
walki, lecz od razu ziemię obszarniczą podzieliliśmy między chłopów i
robotników rolnych. I dzisiaj nie ma siły, która by mogła przywrócić
obszarnikom ich rozparcelowane majątki.
Demokracja
polska w 1918 roku bała się to zrobić. Ugięła się ona pod naciskiem i
bezprawiem wstecznych sił społecznych. Nie potrafiła złamać sabotażu polskiej
reakcji. Nie potrafiła zgiąć jej karku i dlatego sama musiała przed nią
skapitulować. Tych błędów i tej słabości myśmy nie wykazali. I jeszcze jedno. Demokracja
polska w 1918 roku nie była zjednoczona. Najbardziej bojowy jej odłam
reprezentowany przez SDKPiL i przez PPS Lewicę nie uczestniczył w rządzie
lubelskim. I tego błędu nie popełniła demokracja polska w 26 lat później, gdy
montowała Krajową Radę Narodową i gdy tworzyła Polski Komitet Wyzwolenia
Narodowego. Do obydwu tych ciał weszli przedstawiciele Polskiej Partii
Robotniczej wspólnie z przedstawicielami PPS, Stronnictwa Ludowego i
Stronnictwa Demokratycznego.
Słabość
ideologiczna i niezdecydowana postawa demokracji w 1918 roku zaciążyła na niej
brzemieniem oportunizmu, bezsilności, a często i uległości wobec nacisku
reakcji przez cały okres naszej niepodległości lat 1918—1939. Po zrywie
listopadowym 1918 roku demokracja polska nigdy już nie potrafiła zorganizować
swego wysiłku do samodzielnego ujęcia władzy w swoje ręce. Cały czas górowała
nad nią reakcja. Po przewrocie majowym w 1926 roku elementy sanacyjno-reakcyjne
niepodzielnie już pozostały panami na placu boju z demokracją o władzę w Polsce,
chociaż obóz demokratyczny niejednokrotnie zrywał się do walk przeciwko
reżimowi sanacyjnemu.
Polska mogła się
odrodzić, jako Polska demokratyczna tylko, dlatego, że już w okupacyjnych
podziemiach zaczął się odradzać politycznie obóz demokracji polskiej. Istota
tego odrodzenia i wewnętrznej linii politycznej przejawia się w tym przede
wszystkim, że obóz demokratyczny, sprawujący władzę w Polsce, wypowiedział
walkę reakcji na śmierć i życie. Dojście do władzy reakcji oznaczałoby nie
tylko koniec wszelkich pożądanych przez naród reform społecznych i swobód
demokratycznych, lecz w ogóle zagroziłoby niepodległości Polski. Dlatego
faszystowscy sanatorzy i ich satelici ze swobód demokratycznych korzystać nie
mogą. Po
doświadczeniach września 1939 roku nie ma i
być nie może żadnego kompromisu między grabarzami Polski a jej odnowicielami.
Aby polska mogła być wielką i silną, aby mogła się rozdać
gospodarczo i utrwalić bezpieczeństwo swoich granic, ,musi w pełni
odrodzić się politycznie. Nie oddają dobrej przysługi Polsce
demokratycznej i
sprawie odrodzenia politycznego narodu ci
demokraci, którzy w naiwnej pobłażliwości nie zamknęli szczelnie drzwi do
swoich partii przed elementami, które sanacja starym zwyczajem nasyła do partii demokratycznych. Pamiętamy, jaką rolę spełniali agenci sanacyjni w
szeregach partii demokratycznych tak przed wojną, jak i w okresie
okupacji.
Nie dopuścił p.
Kwapiński robotników do wspólnego z chłopami strajku o obalenie rządów
sanacyjnych. Nie dopuszczali jego stronnicy do zjednoczenia całej klasy
robotniczej. A ile szkód poniosła Polska i naród na skutek polityki popierania
sanacji w okresie okupacji przez malowanych na barwę socjalistyczną sanatorów z
obozu WRN i spółki.
Nie można np. zapuścić
zasłony historycznej na największą tragedię narodową z okresu okupacji — na
powstanie warszawskie. Trzeba powiedzieć o nim prawdę, pełną i całkowitą
prawdę, wszystkim i każdemu, i bohaterom biorącym w nim udział, i jego
sanacyjnym aranżerom. I zwolennikom, i przeciwnikom tego powstania. Tę prawdę
trzeba powiedzieć nie po to, aby nią jątrzyć rany narodowe, i nie dlatego, aby
dać satysfakcję samej prawdzie, którą przywódcy i ojcowie duchowi powstania
celowo zniekształcają.
Prawdę o
powstaniu warszawskim trzeba powiedzieć, dlatego, aby na jego przykładzie
likwidować nasze błędy narodowe i poznać politykę sanacji.
Wymagają tego
cienie ponad 100000 poległych i pomordowanych mieszkańców Warszawy. Wymagają
tego popioły i zgliszcza naszej stolicy. Wymaga tego naród, który utracił
najpiękniejsze swoje miasto i wraz z nim nieodtwarzane i niezastąpione dzieła i
skarby naszej kultury, zawierające w sobie wielowiekowy wysiłek pracy i myśli
polskiej. Wymaga tego robotnik, chłop i inteligent, na plecy, których zwalił
się wielki i wieloletni ciężar ponoszenia kosztów odbudowy stolicy.
Nie było i nie
ma Polaka, który by nie chylił głowy przed bohaterską walką powstańców
warszawskich. To bohaterstwo ludności stolicy było najlepszym wyrazem głębokiej
nienawiści, jaką cały naród pałał do niemieckich okupantów. Powstanie
warszawskie, jako żywiołowy odruch, było odbiciem ducha wolnościowego narodu,
którego nigdy nie potrafiła złamać okupacja niemiecka. I z tej strony patrząc,
możemy być tylko dumni z bohaterskiej walki powstańców.
Jednak powstanie
warszawskie nie po to chyba było wywołane, aby ludność stolicy zademonstrowała
i wykazała swoje bohaterstwo. Dowodów tego bohaterstwa dała ona tysiące w
okresie okupacji. Był przecież jakiś cel powstania, i na to trzeba odpowiedzieć
— dla jakiego celu powstanie zostało wywołane.
Sanacyjne
dowództwo sztabu głównego AK i sanacyjni przywódcy duchowi powstania
warszawskiego podpalili lont świętej i głębokiej nienawiści ludu warszawskiego
do hitlerowskiego okupanta i spowodowali wybuch powstania, aby:
restytuować w
Polsce rządy i stosunki przedwrześniowe i oddać władzę w ręce
reakcyjno-sanacyjnej kliki;
rozpalić wojnę
wewnętrzną w obronie rządów emigracyjnych i obalić ówczesny Polski Komitet
Wyzwolenia Narodowego;
jeszcze bardziej
zaostrzyć i skomplikować stosunki polsko-radzieckie w tym momencie, kiedy dla
nikogo już nie ulegało wątpliwości, że Armia Czerwona wyzwoli wszystkie ziemie polskie
spod okupacji;
rozbić, a co
najmniej rozluźnić i osłabić jedność trzech mocarstw sprzymierzonych Wielkiej Brytanii,
Zwiazku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych Ameryki — przededniu ostatecznej klęski
Niemiec oraz
w wypadku
niepowodzenia powstania, co i dowództwo AK zakładało jako bardzo prawdopodobne,
wykorzystać nawet złamanie powstania do walki z demokracją w Polsce i ze
Związkiem Radzieckim na arenie międzynarodowej.
Te pięć punktów
zawiera w syntetycznej formie cel, jaki pragnęli osiągnąć organizatorzy
warszawskiego powstania. Nikogo nie potrafią oni omamić swoją kłamliwą
propagandą, że przez powstanie warszawskie chcieli wypędzić
Niemców, jak wynika z przejętych dokumentów archiwalnych dowództwa AK, jeden z
szefów II oddziału w dyskusji wewnętrznej na temat przedstawienia społeczeństwu
celu powstania Warszawskiego czyni takie uwagi:
„Nie należy zapominać, że jeśli celem powstania
warszawskiego była manifestacja woli narodu do całkowitej i pełnej
niepodległości, musiało ono mieć w aktualnej sytuacji politycznej akcenty
antysowieckie, i tak też niewątpliwie było pomyślane. Byłoby więc naiwnością
czekać na pomoc wojskową państwa, przeciw któremu także powstanie było
skierowane. Należy przeprowadzić tezę, że nawet w braku jakiegokolwiek
porozumienia z Rosją powstanie odbyć się musiało. Wyjdzie jednak na to, że los
powstania — za pozwoleniem — <<straceńców los>>. Tak też zresztą w
rzeczywistości było. Ale o tym ostrożnie”.
Ten sam autor,
dyskutując na temat terminu powstania, tak pisze:
„Strona polska wiedziała o koncentracji świeżych dywizji
niemieckich w rejonie Warszawy i wiedziało o tym każde dziecko
w Warszawie. Spór o termin wybuchu powstania jest jałowy i nie ma istotnego
znaczenia dla oceny powstania".
Tak wygląda druga
strona medalu powstania warszawskiego. Garstka sanacyjnych kombinatorów
politycznych wykorzystała zapał, ofiarność i bohaterstwo ludu warszawskiego w walce
z hitleryzmem dla swoich zbrodniczych zamiarów. Rzuciła na pastwę okupanta
przeszło milionową ludność stolicy. Aby ratować swój haniebny „straceńców los”
użyli za stawkę w swojej grze politycznej własność całego narodu — stolicę
Polski. Sauckel, kat hitlerowski, groził narodowi polskiemu, że jeśliby Niemcy
mieli kiedyś opuścić ziemie polskie, to nie zostawią na nich ani kamienia, na
kamieniu. Sanacja również postanowiła:
Jeżeli nie uda
się jej posadzić swego rządu w Warszawie, to raczej niech z tej Warszawy
zostaną tylko popioły i zgliszcza.
Ani historia,
ani demokracja polska nie mogą zapomnieć o tej
przeszłości. Ustosunkowanie się do twórców i organizatorów powstania
warszawskiego jest ustosunkowaniem się do Polski odrodzonej i demokracji
polskiej, do tego, czy się idzie po linii odrodzenia politycznego narodu, czy
też chce się kurczowo trzymać zgubnej linii politycznej sanacji.
Nie wystarcza
gołosłownie odżegnywać się od rządu sanacyjno-reakcyjnego w latach
przedwojennych i w latach okupacji. Każdy demokrata, jeśli nie chce świadomie
lub nieświadomie wkraczać na kręte ścieżki reakcji, musi ustosunkować się do
konkretnych faktów bliższej czy dalszej przeszłości rządów sanacyjnych.
Powstanie warszawskie jest jednym z tych faktów, do których trzeba się jasno
ustosunkować, gdyż jest to ustosunkowanie się do dwóch linii politycznych. Do
linii politycznej sanacji i do linii politycznej demokracji.
Nie wolno nam
zamazywać i ukrywać przed narodem dobrych i złych stron naszej
przeszłości.
Bez tego niemożliwe
byłoby odrodzenie narodowe, odrodzenie Polski.
Błędy różnych posunięć zawsze lepiej można ocenić lub w ogóle
je zobaczyć, patrząc na te posunięcia z pewnej perspektywy,
i nie o to mi idzie, aby potępiać ludzi, którzy błędy
popełniali. Wszelkie błędy są rzeczą ludzką, jak mówi przysłowie: „ten źle nie
robi, kto nic nie robi”.
Idzie o to, aby
z błędów wyciągnąć naukę, jak najrzadziej dopuszczać się tego, abyśmy mogli
stosować drugie narodowe polskie przysłowie — „mądry Polak po szkodzie”. W
stosunku do tych, którzy prowadzą uparcie politykę przynoszącą szkodę Polsce i
narodowi i nie chcą się nauczyć niczego ze swoich błędów, odrodzona Polska i
jej rząd nie może i nie będzie odnosić się z pobłażliwością.
Polska, która
odrodziła się w dniu 22 lipca 1944 r., zmieniła również radykalnie zewnętrzną
linię polityczną w porównaniu z polityką Polski przedwrześniowej. Naród polski
mógł zrzucić z siebie kajdany niewoli hitlerowskiej tylko przy pomocy Armii
Czerwonej. Mogliśmy z powrotem podnieść Polskę z upadku i przywrócić jej
niepodległość tylko dzięki temu, że Armia Czerwona wyzwoliła nasze ziemie.
Jeśli w naszej przeszłości historycznej pomiędzy narodem polskim i narodem
rosyjskim leżała krew, która nas dzieliła, to dzisiaj połączyła nas wspólnie
przelana krew żołnierza Wojska Polskiego i żołnierza Armii Czerwonej w walce o zniszczenie
wspólnego wroga, jakim były i pozostały Niemcy.
Ziemia nasza
jest zasiana mogiłami żołnierzy Armii Czerwonej. Mogiły te wymazują z
pamięci narodu polskiego to wszystko, co mogło nas dzielić w przeszłości historycznej.
Mogiły te są i będą wiecznym przypomnieniem
naszego wyzwolenia i wielkiego zwycięstwa,
które odniosła Armia Czerwona wespół ze wszystkimi sojusznikami nad siłami
światowymi faszyzmu i hitleryzmu Dlatego też dzień 22 lipca, Dzień Odrodzenia Polski,
jest również dniem uczczenia pamięci żołnierzy Armii Czerwonej, poległych na ziemiach
polskich, jest dniem braterstwa broni Wojska Polskiego i Armii Czerwonej, jest
dniem, który nie tylko naszemu, ale i wielu przyszłym pokoleniom symbolizować będzie
przyjaźń wzajemną polsko-sowiecką i sojusz narodów - polskiego i sowieckiego.
Żyjemy w okresie przełomowym nie
tylko dla Polski, lecz również i dla innych
narodów świata. Po wielkich spustoszeniach materialnych i moralnych, jakie wprowadziła wojna i faszyzm, świat odradza się na nowych
podstawach. Przez wszystkie prawie kraje Europy
przelewa się fala postępowego ruchu ludowego, która
zalewa i zmiata stare, wsteczne siły społeczne.
Po potopie
drugiej wojny światowej świta nowe życie. Szkielety i ruiny miast i wsi, fabryk
i uczelni, instytucji społecznych i domów prywatnych - symbolizują bezsens
starego świata i starego życia.
Kilkadziesiąt
milionów cieni ofiar, które pochłonęła druga wojna światowa, przesuwa się przed
naszymi oczyma i krzyczy mocnym głosem protestu przeciwko systemowi
społecznemu, który rzuca narody w objęcia rzezi wojennych. Miliony zamęczonych,
zakatowanych, zagazowanych, spalonych, czy też innymi sposobami bestialsko pomordowanych
ludzi w setkach i tysiącach różnych hitlerowskich obozów śmierci rozwijają się
przed naszymi oczyma w niewypowiedzianie tragiczną i straszliwą panoramę
zwyrodnienia i degeneracji faszyzmu, który zrodziły te same stosunki społeczne,
z których wyrastają wojny imperialistyczne.
Najważniejsze
zadanie okresu, w którym żyjemy, zadanie, które nasze pokolenie postawiło przed
sobą — to zniszczenie tych wszystkich sił i przyczyn, które sprowadzają na
ludzkość potopy wojenne, to odrodzenie życia narodu polskiego i życia wszystkich
narodów na podstawach trwałego pokoju.
Istota
odrodzenia Polski polega i na tym, że wstępuje ona na arenę międzynarodową,
jako czynnik tego nowego, pokojowego współżycia narodów między sobą. Polska, zrodzona w straszliwych mękach wojny,
pragnie zabezpieczyć pokój swemu
narodowi, pragnie współpracować w walce o pokój z tymi wszystkimi państwami świata, które dążą do tego samego celu. Polityka pokoju międzynarodowego jest jedną z najbardziej
charakterystycznych cech, które znamionują oblicze odrodzonej Polski.
Taki jest w
najogólniejszych zarysach kierunek rozwojowy Polski odrodzonej, nakreślony
dnia 22 lipca 1944 r. Dla takiej Polski warto pracować, o taką Polskę warto
walczyć i dla takiej Polski należy zdobyć cały naród.
Porozumienie
osiągnięte w obozie demokracji polskiej, w rezultacie, którego utworzony został
Rząd Jedności Narodowej jest wielkim krokiem naprzód w rozwoju procesu
odrodzenia Polski. Zjednoczone siły demokracji polskiej wspólnie wzięły na
siebie to wielkie zadanie i tym łatwiej i szybciej je przeprowadzą, im bardziej
zespolą się ze sobą.
Dzień 22 lipca
1944 r. przechodzi do historii Polski i zostaje zapisany na jej najpiękniejszych
kartach, jako symbol naszego odrodzenia narodowego i jako symbol odrodzenia
Polski. Dlatego dzień 22 lipca wyrósł do godności święta narodowego, święta
państwowego. Każda jego rocznica czczona
i obchodzona przez naród polski przypominać mu będzie nie tylko te wielkie chwile
historyczne, kiedy Polska zwalała ciężkie wieko okupacji niemieckiej, po 5
latach walki i niewoli. Każda rocznica dnia 22 lipca 1944 r. mobilizować będzie
cały naród i zagrzewać jego niezłomną wolę do wytężanej, codziennej pracy na
rzecz odrodzonej Polski demokratycznej.
Realizując te
wielkie idee usymbolizowane datą 22 lipca 1944 r., zagwarantujemy siłę,
wielkość i niepodległość naszej Ojczyzny, bezpieczeństwo jej granic, rozwój i
rozkwit naszego gospodarstwa narodowego, podniesiemy kulturę i naukę na najwyższe poziomy, wniesiemy nasz wkład w dzieło organizacji
pokoju światowego, co pozwoli nam, jako Polsce jako narodowi, zająć wysokie
miejsce wśród wielkich państw i wielkich narodów świata.
Po raz pierwszy drukowane w „Głosie Ludu”, 23 VII 1945,
nr 189.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz