poniedziałek, 22 października 2012

Nowa Karta Dziejów Polski

Przemówienie wygłoszone na VIII Sesji Krajowej Rady Narodowej 21 lipca 1945 r.    

    

Wysoka Rado! 

Na stronicach historii Polski zapasane są różne wiekopomne daty, którymi chlubić się może każde pokolenie narodu polskiego. Kilka dni temu czciła Polska uroczyście 535 rocznicę pobicia na głowę zakonu krzyżackiego pod Grunwaldem. Mimo że od czasu bitwy grunwaldzkiej upłynęło już blisko 5 i pół wieku, rocznica tej bitwy nigdy nie przestała być aktualną. Ze zwycięstwa grunwaldzkiego na­ród zawsze czerpał siłę ducha do walki z krzyżactwem i germanizmem. Wiekopomny czyn grunwaldzki zagrzewał do boju wszystkich żołnierzy i bojowników o wolność i nie­podległość Polski. Krzyż Grunwaldu, najwyższe odznaczenie bojowe, ustanowione przez Krajową Radę Narodową w okre­sie okupacji, jest nie tylko nagrodą za bohaterstwo w walce z hitlerowskim grabieżcą ziemi polskiej, lecz równocześnie jest wyrazem głębokiego hołdu współczesnego pokolenia dla naszych przodków, których chlubne dzieło grunwaldzkie zdobi karty naszej historii. Z takich czynów i z takich rocznic czerpie naród polski soki żywotne swego istnienia narodowego i rozwoju. Mamy również w historii naszej takie daty, jak rok 1795, 1831, 1848, 1863, 1905. I każda z tych dat przypomina narodowi polskiemu wielkie czyny naszych przodków, jest symbolem walki, którą prowadzili oni o wol­ność Polski z ciemiężycielami narodu polskiego.

Może najbliższe pokolenia ludzkości żyć będą w takich szczęśliwych warunkach, że do różnych dat historycznych, związanych z wielkimi czynami bojowymi, podchodzić będą
jako do faktów historycznych, przypominających im tylko przeszłość i życie ich przodków. Może wielkich czynów bo­jowych minionych i naszych pokoleń najbliższe pokolenia ludzkości nie będą musiały już aktualizować.

Gdy przyszłe pokolenia wprowadzą w życie nasze pokojo­we ideały, zamkną tym samym raz na zawsze kartę wszyst­kich bohaterskich rocznic bojowych i otworzą kartę nowych dziejów ludzkości. Do najwyższych wyżyn chwały podnie­siona będzie wówczas tylko wiedza, nauka i wynalazczość — służące rozwojowi ludzkości i podnoszeniu bytu człowieka na najwyższe poziomy. My, współczesne pokolenie, jeszcze krwią wpisujemy wielkie daty historyczne, lecz z tym, za­miarem, aby na fundamentach naszej krwi wyróść mogły daty i rocznice znamionujące tylko wielką wiedzę i wielki rozum człowieka.          :           

Współczesne pokolenie narodu polskiego wpisało do chlub­nych kart naszej historii nową datę, która stoi jakby na przełomie, na pograniczu dwóch różnych okresów historycz­nych Polski. Tą datą jest dzień 22 lipca 1944 r. U podstaw tej daty leży czyn bohaterski narodu pol­skiego, czyn okupiony morzem krwi prze­lanej i bezmiarem cierpień narodu przesiąknięty. I równocześnie u podstaw 22 lip­ca 1944 r. leży wielka, świetlana idea odro­dzenia Polski na nowych podstawach. Dziś jeszcze stoimy za blisko tej daty, aby w pełni móc ocenić jej znaczenie i jej wagę dla przyszłych losów Polskę jest jednak już dzisiaj dostateczna ilość przyczyn, aby dzień ten podnieść do godności święta ogólnonarodowego i nadać mu miano Dnia Odrodzenia Polski.

Dzień 22 lipca 1944 r. symbolizuje podwójne zwycięstwo narodu polskiego — zwycięstwo Polski nad okupantem nie­mieckim i przywrócenie jej bytu wolnego i niepodległego oraz zwycięstwo demokracji polskiej nad rodzimym wstecznictwem i reakcyjno-faszystowskimi siłami, które były przyczyną naszej wrześniowej zguby narodowej. Dzień 22 lipca jako Dzień Odrodzenia Polski, oznacza więc i odrodzenie naszej niepodległości i równocześnie odrodzenie duchowe narodu, czyli oparcie odrodzonej Polski na nowych demokratycznych siłach społecznych w przeciwieństwie do sta­rych, reakcyjnych sił rządzących Polską do września 1939 r. Te dwa wielkie wydarzenia dziejowe, które symbolizuje dzień 22 lipca i dla których upamiętnienia staje się on świę­tem ogólnonarodowym, nie dadzą się oddzielić jedno od dru­giego. Polska odzyskała i mogła odzyskać swoją niepodle­głość tylko jako Polska odrodzona duchowo, jako Polska demokratyczna.

I na odwrót, demokracja polska rozwinęła i może rozwijać swoje twórcze siły i użytkować je dla dobra narodu i ludz­kości tylko w warunkach niepodległości Polski.

22 lipca 1944 roku zamyka starą kartę dziejów Polski i otwiera nową kartę naszej historii. Jest to dzień, w którym powołany został do życia przez Krajową Radę Narodową Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego jako władza wy­konawcza narodu polskiego. On to położył pierwsze funda­menty pod gmach odradzającej się Polski, on wytknął naro­dowi w słynnym Manifeście Lipcowym podstawowe zasady, aby odrodzić Polskę, utrwalić jej bezpieczeństwo i niepod­ległość, doprowadzić ją do siły i wielkości, przekształcić w twórczy, pozytywny i pokojowy czynnik wśród narodów świata i zagwarantować jej należne wśród tych narodów miejsce.

Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego przekreślił i mu­siał przekreślić te wszystkie drogi i myśli polityczne, po których kroczyła i którymi kierowała się oficjalna Polska przedwrześniowa. Tylko pod tym warunkiem można było rozwinąć wielki proces odrodzenia narodowego, który trwa po dzień dzisiejszy.

Cóż to za drogi i jakie myśli polityczne przekreślił PKWN? Jaka karta dziejów została zamknięta, a jaka otwarta? Py­tania te jeszcze dzisiaj wymagają odpowiedzi, zwłaszcza wobec nowej sytuacji politycznej, która zaistniała po utwo­rzeniu Rządu Jedności Narodowej.

U podstaw naszej tragedii wrześniowej leżą dwie zasad­nicze przyczyny. Pierwsza z nich — to słabość polskiej de­mokracji, brak konsekwencji w walce z sanacją i faszyzmem, brak dostatecznej odporności na działalność wrogich agentur przenikających do obozu demokratycznego, a w rezultacie rozbicie demokracji.

Wielki ruch społeczno-polityczny był w dawnej Polsce zdelegalizowany i wepchnięty w podziemia.

Druga przyczyna to błędna polityka, jaką prowadziły wszystkie rządy polskie wobec Związku Radzieckiego od za­rania naszej drugiej niepodległości.

Wewnętrzna i zewnętrzna polityka, jaką zaczęliśmy prowadzić od chwili uzyskania niepodległości w 1918 r., była wyrazem głębokiego zacofania tych ludzi, którzy w swe ręce ujęli ster nawy państwowej. Wyglądało tak, jakbyśmy chcieli wykreślić z listy dat kalendarzowych cały okres półtorawiekowej niewoli i jakby bezpośrednim poprzednikiem roku 1918 był rok 1795.

Ludzie rządzący Polską w okresie naszej drugiej niepod­ległości państwowej nie uznawali w praktyce tego faktu, że w Rosji dokonał się wielki zwrot w stosunku do Polski po rewolucji w 1917 r. Przeszli oni do porządku dziennego nad takim faktem historycznym, jak przyznanie narodowi polskiemu przez rewolucję rosyjską w 1917 r. prawa do niepodległości i samodzielnego bytu narodowego. Nie chcieli oni wyciągnąć dla Polski żadnych wniosków z tego faktu, że rewolucja listopadowa wniosła w Rosji do władzy nowych ludzi, którzy obaliwszy carat, przekreślili jego politykę pod­bojów, imperializmu i ucisku narodowego. Przemilczeli ludzie, którzy doszli do władzy w Polsce w 1918 r., i ludzie którzy później Polską rządzili, taki fakt, że przedstawiciele Rosji rewolucyjnej, na czele których stał Lenin, bezwzględnie potępili politykę Rosji carskiej w stosunku do Polaków, jak też w stosunku do własnego narodu, że wypuścili z więzień i zsyłek wszystkich Polaków, których tam zapędził bagnet car­skiego żandarma. I co gorsza, gdy nowa Rosja, po­wstała na gruzach carskiego więzienia narodów, wyciągnęła do Polski rękę do zgody i przyjaźni, to ręka ta zawisła w próżni. Myśmy mieli, jako państwo po 1917 i 1918 roku taki stosunek do Rosji, jakbyśmy żyli w latach rozbiorowych i bodaj gorszy niż w latach powstań narodowych, kiedy Polacy wiązali swoje nadzieje z walczącą demokracją rosyjską.

Gdyby wówczas wobec tego wielkiego przełomu, jaki zaszedł w Rosji, naród pol­ski i ludzie rządzący Polską wyciągnęli również ze swej strony rękę do zgody z Ro­sją, to na pewno losy Polski potoczyłyby się inaczej i nie przeżywalibyśmy tragicz­nego września 1939 roku. Rewolucja ludowa doko­nana w Rosji w 1917 roku i zmiany przez nią spowodowa­ne mogły być dla polityki zagranicznej Polski prawdziwym dobrodziejstwem i ratunkiem z uwagi na nasze położenie geo­graficzne. Nie umiała stara Polska z 1918 roku wykorzy­stać dogodnej dla siebie sytuacji, aby zagwarantować swo­ją niepodległość i bezpieczeństwo. Nie umiała zlikwidować polityki przeszłości wówczas, gdy zaistniały dogodne ku temu warunki. W naszej przeszłości historycznej przy nieprzyjaz­nym do Polski stosunku państw sąsiadujących z nami od wschodu i zachodu, z których każde swą siłą przerastało siłę państwa i narodu polskiego, nie mogła być łatwą zagraniczna polityka Polski. Z zachodu naciskał przez całe wieki na ziemie polskie zaborczy Krzyżak i zwężał nasz stan posiadania. Ustępując naciskowi niemieckiemu, szukali magnaci polscy w drodze licznych wojen rekompensaty terytorialnej na wschodzie. Nie potrafiliśmy, jako naród słowiański znaleźć Wspólnego języka ze Słowianami ze wschodu, nie potrafiła również Rosja carska znaleźć wspólnego języka z Polską szlachecką dla obrony wspólnych interesów i ziem słowiańskich przed zaborczym krzyżactwem.

Tak się układały warunki w naszej przeszłości historycz­nej, że państwo polskie znalazło się jakby między dwoma kamieniami młyńskimi, które w pewnej chwili mogły je zetrzeć. Chwila ta nadeszła, gdy sąsiedzi Polski ze wschodu i zachodu urośli w siłę, a Polska osłabła na skutek polityki prywaty i podporządkowania interesów państwa interesom garstki książąt i magnatów.

Wiele, bardzo wiele powodów mieli Polacy do tego, aby nienawidzić wszystkich swoich gnębicieli. Nie mógł naród polski w swojej przeszłości historycznej żywić przyjaźni do narodu rosyjskiego, który utożsamiał z caratem — gnębicielem Polski. Nie mógł i naród rosyjski żywić przyjaznych uczuć do Polaków, gdyż utożsamiał naród polski z magnaterią i szlachtą, która przecież dwukrotnie w historii zajmo­wała stolicę Rosji — Moskwę. Dwa słowiańskie narody bezpośrednio sąsiadujące ze sobą nie mogły, nie taniały po­rozumieć się dla zgodnego współżycia między sobą, z czego korzystał skwapliwie wspólny ich wróg zachodni Hodowały natomiast obydwa narody słowiańskie: i Polacy, i Rosjanie nienawiść wzajemną, która szczególnie w Polsce w latach niewoli miała doskonały grunt do rozkwitu. Toteż gdy po roku 1917 zaistniały dla Polski warunki, aby ułożyć przy­jaźnie sąsiedzkie współżycie wzajemne z Rosją i oprzeć je nie na stosunku siły, lecz na podstawach przyjaźni i prawa samostanowienia narodów o swoim losie, należało nam oby­dwoma rękami uchwycić się tej myśli politycznej w naszych stosunkach z nową Rosją.

Niestety, w Polsce nie pojawili się wówczas ludzie, którzy by chcieli i umieli rozumieć istotne interesy własnego państwa, którzy by wyciągnęli słuszne dla Polski wnioski zmian, jakie zaszły w Rosji Przeciwnie, ludzie, którzy stanęli na czele Polski lat 1918—1939, postanowili przenieść nienawiść narodu polskiego do carskiej Rosji na nową Rosję — na Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, chociaż Rosja Radziecka była przeciwieństwem Rosji carskiej.

Dlaczego ludzie, którzy rządzili Polską do r. 1939, nienawidzili nowej Rosji? Czy nie umieli dojrzeć korzyści, które Polska mogła osiągnąć dzięki rewolucji rosyjskiej? Nie, tak nie było. Ludzie ci dobrze wiedzieli, że zmiany i przeobra­żenia, jakie zaszły w Rosji, stworzyły doskonałe warunki dla zabezpieczenia niepodległości Polski i dla przekreślenia sta­rej polityki nienawiści narodu polskiego do narodu radziec­kiego. Jednak to nie było dla nich najważniejsze. Dla nich najważniejsze były zmiany, jakich dokonała rewolucja w sto­sunkach społecznych w Rosji, i śmiertelna obawa przed wszel­kim uszczupleniem ich przywilejów i pasożytnictwa.

Przestraszyli się postępowych i radykalnych sił społecz­nych tkwiących w narodzie polskim. Boć przecież w Polsce ster władzy trzymali w swoich rękach obszarnicy i przedstawiciele wielkiego kapitału. Dla nich najważniejszą była polityka zachowania swoich fortun i latyfundiów. Dla nich najważniejszą była walka z postępowym i rewolucyjnym ru­chem społecznym w Polsce, wypływającym z samych głębin ducha demokratycznego narodu polskiego. Nie bacząc na wielkie korzyści, jakie Polska mogła wyciągnąć dla siebie ze zmian zaszłych na skutek rewolucji w Rosji, jak też nie ba­cząc na stosunek siły wzajemnej Polski i Związku Radziec­kiego, ludzie ci postanowili narzucić Polsce politykę niena­wiści do Związku Radzieckiego.

Postanowili zniszczyć bezwzględnie brutalnym terrorem policyjnym te siły wewnętrzne, które sprzeciwiały się tej polityce. Konsekwencją tego było odsuwanie i pozbawianie wpływu na losy państwa i narodu wszystkich demokratycznych żywiołów.

Stara tradycja nienawiści do Rosji carskiej, głęboko tkwiąca w duszy narodu polskiego, wykorzystana została przez ówczesnych władców Polski do walki z nową Rosją. Piłsudski pomaszerował na Kijów, a później Armia Czerwona odpie­rając agresję w swej ofensywie dotarła pod Warszawę. Naród polski nie rozumiał wówczas, że Piłsudski przez marsz na Ukrainę położył między Polską a Związkiem Radzieckim miecz niezgody na długie lata, że w ten sposób budował fundamenty Polski na wulkanie.

Gdyby dzisiaj ktoś chciał zadać sobie trud i przejrzeć różne pisma i kurierki za cały okres naszej ostatniej niepodległości — to znajdzie w nich obraz stosunku ówczesnej Pol­ski do naszego wschodniego sąsiada.

Przez całych lat 20 wychowywano naród w pogardzie i nie­nawiści do Rosji, w wyśmiewaniu jej i tego wszystkiego, co tam się budowało i tworzyło. Na gruby podkład starej nienawiści nakładano nowe warstwy jadu antyrosyjskiego i antyradziec­kiego. Nie robiono tego bez celu. Ludzie, którzy faktycznie rządzili Polską w latach 1918—-1939, przygotowywali nową wojnę Polski ze Związkiem Radzieckim. Dla wojny takiej trzeba było stworzyć odpowiednią atmosferę w narodzie, od­powiednie moralne i ideologiczne przygotowanie. Dla wojny takiej konieczne było związanie Polski z Niemcami hitlerowskimi.

Inaczej potoczyły się wypadki, aniżeli chcieli je ułożyć ludzie września 1939 r. Nastąpił hitlerowski najazd ma Pol­skę, nastąpiła nasza katastrofa narodowa. Wrzesień 1939 wykazał, jak fałszywa, błędna i tragiczna w swych skutkach była polityka rządów sanacyjnych w Polsce, osią której była nienawiść do Związku Radzieckiego i snucie planów wojen­nych przeciwko niemu.

Sprawcy klęski wrześniowej Polski i straszliwej okupacji niemieckiej nie wyciągnęli żadnej nauki ze skutków swojej zbrodniczej polityki. Jeżeli znowu ktoś zechciałby sobie za­dać trud i zapoznać się ze wszystkimi wydawnictwami sana­cji i jej popleczników w kraju i na emigracji z okresu oku­pacji i bliżej zapoznać się z jej praktyczną działalnością — to znowu przekona się, że linia antyradziecka pozostała przewodnią koncepcją polityczną tych ludzi. A wystarczy spojrzeć nieco głębiej, by dostrzec, jak za linią antyradziecką często pod przykrywką demokratycznej czy socjalistycznej- frazeologii krył się lęk przed własnym narodem i jego dą­żeniami, kryła się zatruta broń przeciwko całej walczącej demokracji polskiej. Splot tych dwóch tendencji — anty­demokratycznej i antyradzieckiej, — który charakteryzuje całą reakcję światową, ujawnił się szczególnie jaskrawo w Polsce. Sanacja była decydującym czynnikiem kierowni­czym wojskowych organizacji tzw. rządów londyńskich i bądź bezpośrednio, bądź zakulisowo oddziaływała w sposób decy­dujący i na same rządy emigracyjne. Jej polityka, gdyby zwyciężyła, musiałaby zaprowadzić naród polski do nowej zguby.

Tę politykę i te drogi, po których sanacja prowadziła Pol­skę, na zewnątrz i wewnątrz przekreśliły siły demokratyczne narodu polskiego, przekreśliła Krajowa Rada Narodowa, przekreślił PKWN.

Polska, która powstała do życia 22 lipca 1944 r. dzięki krwi żołnierza Armii Czerwo­nej, która zdruzgotała Niemcy hitlerow­skie i wyzwoliła ziemie polskie z jarzma niemieckiej okupacji, dzięki krwi żołnie­rza Wojska Polskiego i żołnierza partyzan­ta walczącego z najeźdźcą w gąszczu okupacji, dzięki walce i krwi całego narodu — ta Polska zamknęła starą kartę swojej hi­storii i otworzyła nową kartę dziejów naszego narodu. Na karcie tej zapisała ona dopiero rok swe­go istnienia, lecz rok tak bogaty w doniosłe wydarzenia, że można by go nazwać rokiem przemian historycznych i prze­obrażeń społecznych, rokiem odrodzenia narodowego.

Odrodzona Polska wkroczyła na nową drogę, która pro­wadzi ją do nowego, lepszego życia. Twórców tej nowej Polski nieraz zapytywano i dziś jeszcze zapytują, do jakiego celu droga ta prowadzi. Można odpowiedzieć, że celem, który postawiła przed sobą Polska, jest odrodzenie życia narodo­wego w coraz lepszych formach społecznych i na coraz wyższym poziomie materialnym i kulturalnym. Nie potrafiły tego zrobić ani stare siły społeczne, ani nie można tego osiąg­nąć przez powrót do starych form społecznych.

Stare siły i stare formy społeczne przeżyły się tak samo w życiu narodów, jak np. w technice przeżył się warsztat ręczny, kiedy powstała mechaniczną obrabiarka.

Nie mogą być dobre formy społeczne, przy których ludz­kość wbrew swojej woli rzucona jest na rzezie wojenne. Dlatego nowa Polska odradza się na takich podstawach, któ­re by przeszkadzały, a mię sprzyjały nowym wojnom.

Nie mogą być dobre takie stosunki produkcyjne, przy któ­rych panują bezrobocie, kryzysy gospodarcze i nadmiar pro­dukcji przy głodzie konsumpcyjnym. Dlatego nowa Polska odradza się na takich podstawach, które by sprzyjały rozwo­jowi sił wytwórczych, pozostających we władaniu państwo­wym i prywatnym, zabezpieczały chleb i pracę wszystkim obywatelom, udostępniły naukę i oświatę każdemu, niezależ­nie od jego pochodzenia klasowego, gwarantowały wypraco­wanym spokojną starość.

Nie może być dobrym taki porządek społeczny, przy którym elementy rozwoju i postępu są prześladowane, uciskane i ter­roryzowane. Dlatego nowa Polska odradza się na takich pod­stawach, które by umożliwiły rozwój wszystkich postępowych sił narodu i równocześnie likwidowały siły zachowawcze wsteczne i reakcyjne.

Na tę drogę dopiero Polska wkroczyła i treścią tej drogi jest proces demokratyzacji stosunków społecznych w Polsce. Celem tego procesu jest wyizolowanie reakcji od wpływu na polityczne, gospodarcze i kulturalne życie narodu. Tylko w ten sposób można zabezpieczyć Polsce rozwój, bezpieczeń­stwo i siłę, a narodowi dostatni byt materialny.

Wszystkie te siły, które reprezentują jeszcze w narodzie polskim starą, przedwrześniową, sanacyjną i reakcyjną Pol­skę wystąpiły do zażartego boju z nową Polską od pierwszej chwili jej narodzenia. Można by zapytać: W imię jakich ce­lów? Jaki program pozytywny postawili przed sobą wszyscy epigoni Polski przed wrześniowej, gdy wypowiadali bój na śmierć i życie Polsce odrodzonej? Nie mają i nie mogą mieć żadnego pozytywnego dla Polski programu, bo wszystko to, co jest dla Polski twórcze i pozytywne, ujął rządzący Polską obóz demokratyczny w swój program działania. Dla tych, którzy nie zgadzają się z jego programem, pozostaje tylko pusta negacja, tylko powrót do idei starej Polski, dla której nie ma już więcej miejsca ani w świecie, ani w zdrowej, przygniatającej większości narodu polskiego. Dlatego to ele­menty starej Polski ponosiły porażkę za porażką w tej walce, jaką podjęły przeciwko nowej Polsce, aż wreszcie doczekały się generalnej klęski w postaci likwidacji emigracyjnego rządu pp. Arciszewskiego i Raczkiewicza. Stara przedwrześniowo-sanacyjna Polska ostatecznie została już pogrzebana na arenie międzynarodowej, lecz nie chcą jeszcze składać broni i kapitulować jej niedobitki w kraju i na emigracji. Wywiesili oni ponad swoimi głowami swój i światowej reak­cji faszystowski sztandar antyradziecki, sztandar nowej wojny, chcieliby dyskontować nie zlikwidowany jeszcze całkowicie w narodzie polskim ten jad antyradziecki, który zaszczepiali w jego duszę przez lat 20 swoich rządów i przez cały czas okupacji.

Reakcja światowa nie żałuje grosza dla swoich najmitów agentów w narodzie polskim, gdyż uważa, że pieniądz prze­znaczony na walkę z demokracją polską, na sianie zamętu i anarchii w narodzie polskim może nie być wyrzucony na marne. Wszak p. Arciszewski oddał niemałą przysługę międzynarodowym kartelistom przemysłu węglowego, wyrzeka­jąc się przed światem praw polskich do Wrocławia i Szcze­cina. Ci „ideowi” agenci międzynarodowej reakcji, działający w narodzie polskim w imieniu polskim, w imieniu pp. Arci­szewskich, Raczkiewiczów i Borów-Komorowskich, którzy dą­żą do restytucji stosunków przedwrześniowych w odrodzonej Polsce i do wywołania wojny ze Związkiem Radzieckim, nie­źle są opłacani za brudną swoją robotę. Świadczy o tym doku­ment pt. „Zarządzenie gospodarcze”, wydany w ostatnim czasie przez sztab krajowy pp. Arciszewskiego i Bora-Komorowskiego, kierujący dywersją i bandami faszystowskimi w Polsce. Za­rządzenie to reguluje wysokość uposażeń „działaczy” reakcyj­nego podziemia w Polsce w sposób następujący:

1)  Normy uposażeń miesięcznych

a)
gaża:

I
Grupa uposażeń
8000 zł
II
 „                ,,
7 000 „
III
 „                ,,
6 000 „



b)
dodatki rodzinne:


mały
3 000 „

duży
4 500 „

c) Dodatek wyrównawczy w wysokości 1000 zł może być przyznany żonatemu nie mieszkającemu z rodziną i zmuszonemu do prowadzenia oddzielnego gospodarstwa.

d) Dodatek przeniesieniowy może być przyznany pracownikowi przy przeniesieniu służbowym do innej miej­scowości. Kawalerowi 4 000 zł, żonatemu 6 000 zł.

e) Diety na wyjazdy służbowe — w wysokości 200 zł na dobę przy podróży ponad 12 godzin lub 100 zł po 8 godzinach podróży służbowej. Niezależnie od diet następuje zwrot kosztów przejazdu i noclegów.

f) Zasiłki  indywidualne — w uzasadnionych oko­licznościach do wysokości 3 000 zł mogą być przyznawane pra­cownikowi przez delegata wojskowego na okręg lub szefów od­działów dowództwa krajowego. Wyższe zasiłki mogą być przyznawane wyjątkowo za zgodą delegatów na obszar dla te­renów i z „moją zgodą dla sztabu dowództwa krajowego”.

Policzcie i dodajcie te sumy gaż, dodatków rodzinnych, wy­równawczych, przeniesieniowych, zasiłków indywidualnych opłat i diet za wyjazdy służbowe, a otrzymacie skromną sum­kę od 15 000 do 30 000 zł, które pobiera normalnie każdy „ideo­wy” agent faszystowskiej reakcji, który pragnie uszczęśliwić naród polski sanacją i wojną ze Związkiem Radzieckim.

Jednorazowy „wpadunek” kasy tych „ideowych” rycerzy reakcji, który dostał się w ręce naszych organów bezpie­czeństwa, przyniósł skarbowi państwa polskiego sumę 400 000 dolarów.

Państwo polskie, wyniszczone wojną i okupacją, nie może płacić wysoko kwalifikowanemu urzędnikowi więcej jak 10—15 procent tej sumy, jaką pobiera z rąk międzynarodowej reakcji jej agent w Polsce. Robotnik polski za swoją ciężką pracę nad odbudową kraju otrzymuje paręset złotych ty­godniówki, albo nawet i dwutygodniówki. Chłop oddaje nie­raz ostatni kilogram zboża dla wyżywienia żołnierza, robot­nika i ludności miast i często sam głodem przymiera. I na tej nędzy narodu, nędzy spowodowanej wojną i okupacją, żerują syci, dobrze opłacani dolarami zdrajcy i sprzedaw­czyki własnego narodu.

Polska czyni nadludzkie wysiłki, by podołać trudnościom gospodarczym i zabezpieczyć swoim obywatelom minimum egzystencji, a p. Kwapiński nawołuje marynarzy polskich, aby nie zwracali polskiej floty morskiej, znajdującej się w portach an­gielskich, w ręce jedynego i prawowitego właściciela — w ręce państwa polskiego. Razem ze swym kolegą Arciszewskim i całą emigracyjną bandą reakcyjną rozgrabiają dzisiaj pań­stwowy i narodowy majątek wywieziony z Polski do Anglii w 1939 r., lub też zakupiony za pożyczki angielskie, które naród Polski, zaciskając pasa, ma spłacić wierzycielom.

Tak wygląda patriotyzm, miłość i przywiązanie do własne­go kraju i narodu bankrutów sanacyjnych i ich satelitów w kraju i na emigracji. I tacy ludzie mieli pretensję do rządzenia krajem i budowania nowej Polski, mają czelność do­ciągać się dla siebie i dla swoich zwolenników swobody słowa i wolności działania w Polsce demokratycznej.

Straszliwa burza dziejowa, która wstrząsnęła krajem, bieg wypadków politycznych po ostatecznej klęsce Niemiec od­słonił prawdę również tym demokratom polskim, którzy bądź trwali na innych pozycjach, bądź z rezerwą i wahaniem odnosili się do budującego nową Polskę obozu demokra­tycznego. Jednak dojrzało w nich przeświadczenie, że brak pełnej zgodności demokracji polskiej jest na rękę tylko reak­cji rodzimej i obcej, że korzyść z tego czerpią tylko wrogie, antypolskie siły. Również w narodzie wzmógł się pęd do jedności. Dojrzało w pełni porozumienie wszystkich demo­kratów między sobą. Z tego porozumienia zrodził się Rząd Jedności Narodowej, rząd, który zmobilizuje wokół siebie cały naród.

Sanacyjni i reakcyjni bandyci, wyrzuceni za burtę życia politycznego Polski, próbują jeszcze wykorzystać dokonane zjednoczenie wszystkich grup i odłamów demokratycznych narodu dla uwicia sobie gniazd w różnych demokratycznych ugrupowaniach koalicji rządowej, w organizacjach społecz­nych i wychowawczo-oświatowych, jak też w aparacie państwowym.  Liczą na to, że nowi przedstawiciele grup demo­kratycznych, którzy weszli do Rządu Jedności Narodowej, przymkną oczy na ich zamiary, lub nawet udzielą im poi parcia. To naturalnie nie przeszkadza im szkalować tych ludzi za to, że zerwali ostatecznie z polityką obłędu sanacyjnego i z nimi, jako agentami reakcji międzynarodowej. Lecz i tym razem zawiedli się w swoich rachubach. Nie po to jednoczy się obóz demokracji polskiej, aby ułatwiać krecią robotę reak­cji i wyciągać ją ma powierzchnię życia. Zjednoczenie nastą­piło w tym celu, aby umożliwić pracę nad odbudową i prze­budową Polski wszystkim twórczym i pozytywnym elementom narodu, aby przyspieszyć proces odradzania się Polski na bazie demokratycznej, aby odciąć całkowicie reakcję od narodu. Taki był i taki jest cel wszystkich ugrupowań demo­kratycznych, które połączyły swoje siły w Rządzie Jedności Narodowej.

Polska wkroczyła na drogę odrodzenia narodowego i państwowego. Po tej drodze pój­dzie ona bez względu na to, czy się to podoba lub nie po­doba polskim reakcjonistom i ich ciemnym protektorom. Mo­żemy jeszcze raz zapewnić wszystkich epigonów sanacji, że zjednoczony obóz demokracji polskiej i Rząd Jedności Na­rodowej nie zejdzie z drogi, na jaką wkroczyliśmy w dniu 22 lipca 1944 r. Nasza linia polityczna i nasz kierunek gospodarczy są słuszne i odpowiadają najżywotniejszym inte­resom narodu. My byliśmy i jesteśmy szczerzy. Nie mamy nic do ukrycia ani przed naszymi przyjaciółmi, ani przed naszymi wrogami. Kto bacznie obserwuje rozwój życia w Pol­sce i politykę prowadzaną przez nas, ten nie może nie za­uważyć tego faktu, że realizujemy to, co zapowiedzieliśmy już w okresie okupacji przez usta Krajowej Rady Narodowej. Ani na jotę nie zmieniliśmy kierunku. Bieg wypadków wy­kazał, że tylko KRN już wówczas reprezentowała polską rację stanu opartą na rozumie politycznym.

Obóz reakcji polskiej nigdy nie próbował nawet podjąć rzeczowej dyskusji z naszym programem polityczno-społecnym, nie miał i nie ma żadnych argumentów, którymi mógł­by udowodnić niesłuszność naszej linii z punktu widzenia interesów państwa i narodu polskiego. Walczył z nami zawsze tylko przy użyciu kłamstwa i oszczerstwa. I dzisiaj nadal używa tej jedynej broni, która mu pozostała. Tak np. spółka sanacyjno-oenerowsko-eneszetowska z pp. Arciszewskim i Raczkiewiczem na czele, straciwszy ostatnie nadzieje na sprawowanie rządu nad narodem polskim w Polsce, chciała­by przynajmniej rządzić Polakami na emigracji. Nie chcą, więc ci panowie, aby Polacy z zagranicy powrócili do kraju. Dlatego wymyślili nowe kłamstwo.

Głoszą mianowicie, że kto tylko odważy się pojechać do Polski, ten natychmiast, po przestąpieniu granicy, zostaje aresztowany. I wiozą takiego nieszczęśliwca żołnierze Armii Czerwonej aż na Sybir. Ta agitacja przeciwko powrotowi do kraju przypomina agitację, jaką prowadzili agenci reakcyjni w czasie wojny dla zorganizowania dezercji w wojsku pol­skim. Wówczas bałamucili żołnierzy tym, że rząd lubelski na żądanie Rosji ma zamiar wysłać ich na wojnę z Japonią. A może to p. Bór-Komorowski powziął taki zamiar w stosun­ku do żołnierzy polskich na emigracji i dlatego straszy ich Sybirem w razie powrotu do kraju. Wszystko możliwe.

Piątej kolumny sanacyjno-faszystowskiej, przebywającej na emigracji, Polska demokratyczna nie ma zamiaru wpu­szczać do swoich granic. Dosyć już szkody wyrządzili naro­dowi. Dla Polaków, których losy wojny rzuciły na emigrację i którzy chcą szczerze pracować dla dobra Polski demokra­tycznej, zniszczonej i zrujnowanej wojną i okupacją, wrota Ojczyzny zawsze stoją otworem.

My budujemy i będziemy budować inną Polskę niż ta, która istniała do września 1939 roku. Wychowujemy i będziemy wychowywać naród w innym duchu, jak ten, w którym go wychowywała sanacja. W Polsce nastały nowe czasy i przyszli nowi ludzie. Nowe czasy wprowadził huragan wojny, który zmiótł z powierzchni życia faszyzm światowy. Pozostały tylko jego niedobitki. Nowi ludzie wyrośli w walce śmiertelnej z faszyzmem i zdali egza­min swojej dojrzałości. Wyrośli z narodu. Z duchem czasu przyszli. Likwidują przeszłość — budują i reprezentują przy­szłość. Odradzają Polskę — Polskę Manifestu lipcowego Polskę PKWN, Polskę Rządu Tymczasowego i Polskę Rządu Jedności Narodowej.

Jeszcze niełatwo żyć ludziom pracy — klasie robotniczej, inteligencji pracującej, masom chłopskim. Jeszcze skutki woj­ny i okupacji przygniatają Polskę w sposób straszliwy. Jeszcze nie ma chleba do syta lud pracujący. Jeszcze głód pa­noszy się nierzadko w mieście i na wsi.

Nie ma jeszcze niejedna matka mleka dla swego dziecka, nie ma starzec, inwalida czy emeryt spracowany należnego, mu zaopatrzenia. I wszyscy zwracają swoje oczy do rządu, wszyscy głodni oczekują pomocy.

Przeżywamy teraz bodaj okres najcięższy i najtrudniejszy. Naród polski znajduje się obecnie w położeniu człowieka, który dopiero co przeszedł ciężką operację i cierpi, boleśnie cierpi, zanim nie zabliźnią się szwy operacyjne. I żaden lekarz nie potrafi natychmiast po operacji usunąć bólu chorego. Może tylko staranna pielęgnacja przyśpieszyć powrót do zdro­wia. Myśmy przeszli, Polska przeszła długą i straszliwą operację wojny i jeszcze teraz cierpi i nie ma, i nie może być takiego lekarza, takiego rządu, który by znalazł środek, aby z miejsca usunąć wszystkie cierpienia narodu. Jeszcze po­trzeba trochę czasu, nim skutki wojny i okupacji zostaną zlikwidowane.

Polska, którą budujemy, odrodzi się gospodarczo szybciej aniżeli inne kraje mniej od Polski zniszczone. Możliwości takie posiadamy nie tylko dlatego, że z naszego życia gospodarczego usunęliśmy raz na zawsze trusty i kartele, które były i wszędzie są hamulcem rozwoju gospodarczego. Polska przedwrześniowa nie po­trafiła za cały czas swego 20-letniego istnienia podnieść prze­ciętnego dochodu społecznego na głowę ludności ani o grosz. Byliśmy jednym z najbiedniejszych krajów w Europie. Zyski z pracy ludu polskiego płynęły do obcych kieszeni

Polska demokratyczna odrodzi się go­spodarczo na wyższym poziomie niż przed wojną. W granice naszego państwa włączamy bogate tereny ziem zachodnich i północnych Śląsk Dolny, Opolski, Pomo­rze Zachodnie, ziemię mazurską. Przez powrót tych ziem piastowskich do swojej macierzy stwarzamy mocne podstawy dla uprzemysłowienia Polski. Np. uruchomiwszy wszystkie ko­palnie, możemy wydobywać 100 milionów ton węgla rocznie. A węgiel — to czarne złoto, za które wszystko nabyć można.

Mieliśmy w Polsce przedwrześniowej kilka milionów zby­tecznych chłopów na wsi, którzy nie mieli ani na wsi, ani w mieście zajęcia. Wędrowała ta polska siła robocza na „sak­sy”, do Francji, Ameryki, wędrowała po całym świecie, szu­kając pracy i chleba. Każdy obszarnik i każdy kapitalista za granicą szukał i cenił tę polską siłę roboczą. Ale jeszcze bardziej ją wyzyskiwał i eksploatował, i za to właśnie, że byliśmy materiałem najbardziej podatnym do eksploatacji, często obrażano godność narodową Polaków, poniewierano naszym imieniem narodowym.

Nowa, odrodzona Polska nie będzie mu­siała wypędzać swoich dzieci za chlebem do obcych. Wszystkich sama nakarmi do syta. Rozładuje bezrobocie na wsi, gdyż już za parę lat przekształci się w kraj przemysłowo-rolniczy i nadwyżkę rąk roboczych wchłonie do przemysłu, handlu i innych zawodów.

Mieliśmy przed wojną wąziutkie okienko na świat w po­staci Gdyni. Dziś Polska odrodzona otworzyła sobie szerokie pięciuset kilometrowe drzwi na Morze Bałtyckie i musi posiadać 3 wielkie porty — Gdańsk, Gdynią i Szczecin.

Wprawdzie nie mamy jeszcze własnej silnej floty morskiej, ale nigdy byśmy jej nie mieli, nie mając wybrzeża morskie­go. Musimy w narodzie naszym obudzić ducha morskiego, bo Morze Bałtyckie będzie jednym z najważniejszych elemen­tów naszej siły gospodarczej i politycznej, naszej przebudo­wy strukturalnej.

Takie są najbardziej charakterystyczne cechy gospodar­cze nowej, odrodzonej Polski, Polski 22 lipca 1944 roku.

Odrodzenie Polski w nowych granicach na wschodzie i za­chodzie przekształca nasze państwo w jednolity organizm narodowy. Wyrzekliśmy się na rzecz naszych sąsiadów — Ukrainy, Białorusi i Litwy — tych ziem, które etnograficznie do nich przynależą. Odeszło od Polski około 7 milionów Ukraińców i Białorusinów. Zrealizowaliśmy uznawaną przez nas zasadę prawa samostanowienia narodów o swoim lo­sie. Mniejszość narodowa, która stanowiła 35 procent ludności Polski przed wrześniowej, nie przysparzała Polsce siły. Bo nie da się na dłuższą metę stłumić aspiracji państwowych wielomilionowych rzesz narodów. Bo musi się to w końcu zemścić na tym, kto stosuje politykę narodowego ucisku. I dobrze się stało, że demokracja Polska, nie zważając na sentymenty i uczucia, raz na zawsze uregulowała wschodnie granice Polski. Doda to tylko siły odrodzonej Polsce tak wewnątrz, jak i od zewnątrz.

Nie chcemy również, aby na skutek zmian granicznych dokonanych na wschodzie ucierpiał nasz państwowo-narodowy stan posiadania. Wszyscy Polacy zamieszkali na oddanych przez Polskę ziemiach winni wrócić do kraju, do Polski. I dla nich, i dla tych, którzy wyemigrowali kiedykolwiek z kraju, odrodzona Polska znajdzie u siebie dosyć miejsca, zwłaszcza na zachodzie.

Historia dała nam dzisiaj jedyną okazję dla odrodzenia polski w granicach piastowskich. Powracamy na nasze zie­mie nad Odrą, Nysą Łużycką i nad Bałtykiem. Likwidujemy krzywdę wyrządzoną nam przed wiekami przez zaborczość krzyżacką. Likwidujemy germanizm głęboko w te ziemie ukorzeniony. Przywracamy je polskości.

Te wielkie posunięcia demokracji polskiej, leżące u fundamentów 22 lipca 1944 roku, tj. powrót na ziemie zachodnie i budowa jednonarodowego, narodowo-jednolitego i zdemokratyzowanego organizmu państwowego, stanowią dalsze najbardziej znamienne rysy odrodzonej Polski.

Gospodarcze, państwowe i narodowe odradzanie się Polski nie mogłoby się dokonywać bez odrodzenia politycznego. Rzecz nie tylko w tym, że od władzy w Polsce odsunięta została sanacja. Odradzanie się polityczne Polski również nie tylko na tym polega, że reakcyjnym, profaszystowskim i anty­demokratycznym elementom odebrano prawa do życia poli­tycznego w Polsce. Te siły wsteczne doznały dlatego tak bo­lesnego dla nich uderzenia, gdyż odrodził się i dalej prze­chodził proces odradzania się zjednoczony obóz demokracji polskiej.

Demokracja, która ujęła w swoje ręce władzę w dniu 22 lipca 1944 roku — to nie ta sama demokracja, która również w Lu­blinie w listopadzie 1918 roku sięgnęła po władzę i nie potrafiła jej utrzymać. Tamta była chwiejna, słaba, niezdecydowana. Nie miała tej zwartości i siły, nie miała tego wielkiego doświadczenia historycznego, które my posiadamy. My na przykład nie czekaliśmy z prze­prowadzeniem reformy rolnej, aż się reakcja zmobilizuje do walki, lecz od razu ziemię obszarniczą podzieliliśmy między chłopów i robotników rolnych. I dzisiaj nie ma siły, która by mogła przywrócić obszarnikom ich rozparcelowane majątki.

Demokracja polska w 1918 roku bała się to zrobić. Ugięła się ona pod naciskiem i bezprawiem wstecznych sił społecznych. Nie potrafiła złamać sabotażu polskiej reakcji. Nie potrafiła zgiąć jej karku i dlatego sama musiała przed nią skapitulować. Tych błędów i tej słabości myśmy nie wykazali. I jeszcze jedno. Demokracja polska w 1918 roku nie była zjednoczona. Najbar­dziej bojowy jej odłam reprezentowany przez SDKPiL i przez PPS Lewicę nie uczestniczył w rządzie lubelskim. I tego błędu nie popełniła demokracja polska w 26 lat później, gdy mon­towała Krajową Radę Narodową i gdy tworzyła Polski Ko­mitet Wyzwolenia Narodowego. Do obydwu tych ciał weszli przedstawiciele Polskiej Partii Robotniczej wspólnie z przed­stawicielami PPS, Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa De­mokratycznego.

Słabość ideologiczna i niezdecydowana postawa demokracji w 1918 roku zaciążyła na niej brzemieniem oportunizmu, bezsilności, a często i uległości wobec nacisku reakcji przez cały okres naszej niepodległości lat 1918—1939. Po zrywie listopadowym 1918 roku demokracja polska nigdy już nie potrafiła zorganizować swego wysiłku do samodzielnego ujęcia władzy w swoje ręce. Cały czas górowała nad nią reakcja. Po przewrocie majowym w 1926 roku elementy sanacyjno-reakcyjne niepodzielnie już pozostały panami na placu boju z demokracją o władzę w Polsce, chociaż obóz demokratyczny niejednokrotnie zrywał się do walk prze­ciwko reżimowi sanacyjnemu.

Polska mogła się odrodzić, jako Polska demokratyczna tylko, dlatego, że już w okupacyjnych podziemiach zaczął się odradzać politycznie obóz demokracji polskiej. Istota tego odrodzenia i wewnętrznej linii politycznej przejawia się w tym przede wszystkim, że obóz demokratyczny, sprawu­jący władzę w Polsce, wypowiedział walkę reakcji na śmierć i życie. Dojście do władzy reakcji oznaczałoby nie tylko koniec wszelkich pożądanych przez naród reform społecznych i swobód demokratycznych, lecz w ogóle zagroziłoby niepodległości Polski. Dlatego faszystowscy sanatorzy i ich satelici ze swobód demokratycznych korzystać nie mogą. Po doświadczeniach września 1939 roku nie ma i być nie może żadnego kompromisu między grabarzami Polski a jej odnowicielami.

Aby polska mogła być wielką i silną, aby mogła się roz­dać gospodarczo i utrwalić bezpieczeństwo swoich granic, ,musi w pełni odrodzić się politycznie. Nie oddają dobrej przysługi Polsce demokratycznej i sprawie odrodzenia poli­tycznego narodu ci demokraci, którzy w naiwnej pobłażli­wości nie zamknęli szczelnie drzwi do swoich partii przed elementami, które sanacja starym zwyczajem nasyła do partii demokratycznych. Pamiętamy, jaką rolę spełniali agenci sa­nacyjni w szeregach partii demokratycznych tak przed woj­ną, jak i w okresie okupacji.

Nie dopuścił p. Kwapiński robotników do wspólnego z chło­pami strajku o obalenie rządów sanacyjnych. Nie dopuszczali jego stronnicy do zjednoczenia całej klasy robotniczej. A ile szkód poniosła Polska i naród na skutek polityki popierania sanacji w okresie okupacji przez malowanych na barwę socjalistyczną sanatorów z obozu WRN i spółki.

Nie można np. zapuścić zasłony historycznej na największą tragedię narodową z okresu okupacji — na powstanie war­szawskie. Trzeba powiedzieć o nim prawdę, pełną i całkowitą prawdę, wszystkim i każdemu, i bohaterom biorącym w nim udział, i jego sanacyjnym aranżerom. I zwolennikom, i prze­ciwnikom tego powstania. Tę prawdę trzeba powiedzieć nie po to, aby nią jątrzyć rany narodowe, i nie dlatego, aby dać satysfakcję samej prawdzie, którą przywódcy i ojcowie du­chowi powstania celowo zniekształcają.

Prawdę o powstaniu warszawskim trzeba powiedzieć, dla­tego, aby na jego przykładzie likwidować nasze błędy naro­dowe i poznać politykę sanacji.

Wymagają tego cienie ponad 100000 poległych i pomordo­wanych mieszkańców Warszawy. Wymagają tego popioły i zgliszcza naszej stolicy. Wymaga tego naród, który utracił najpiękniejsze swoje miasto i wraz z nim nieodtwarzane i niezastąpione dzieła i skarby naszej kultury, zawierające w sobie wielowiekowy wysiłek pracy i myśli polskiej. Wy­maga tego robotnik, chłop i inteligent, na plecy, których zwalił się wielki i wieloletni ciężar ponoszenia kosztów od­budowy stolicy.

Nie było i nie ma Polaka, który by nie chylił głowy przed bohaterską walką powstańców warszawskich. To bohaterstwo ludności stolicy było najlepszym wyrazem głębokiej niena­wiści, jaką cały naród pałał do niemieckich okupantów. Powstanie warszawskie, jako żywiołowy odruch, było odbi­ciem ducha wolnościowego narodu, którego nigdy nie po­trafiła złamać okupacja niemiecka. I z tej strony patrząc, możemy być tylko dumni z bohaterskiej walki powstańców.

Jednak powstanie warszawskie nie po to chyba było wy­wołane, aby ludność stolicy zademonstrowała i wykazała swoje bohaterstwo. Dowodów tego bohaterstwa dała ona tysiące w okresie okupacji. Był przecież jakiś cel powstania, i na to trzeba odpowiedzieć — dla jakiego celu powstanie zostało wywołane.

Sanacyjne dowództwo sztabu głównego AK i sanacyjni przywódcy duchowi powstania warszawskiego podpalili lont świętej i głębokiej nienawiści ludu warszawskiego do hitlerowskiego okupanta i spowodowali wybuch powstania, aby:

restytuować w Polsce rządy i stosunki przedwrześniowe i oddać władzę w ręce reakcyjno-sanacyjnej kliki;

rozpalić wojnę wewnętrzną w obronie rządów emigracyj­nych i obalić ówczesny Polski Komitet Wyzwolenia Naro­dowego;

jeszcze bardziej zaostrzyć i skomplikować stosunki polsko-radzieckie w tym momencie, kiedy dla nikogo już nie ulegało wątpliwości, że Armia Czerwona wyzwoli wszystkie ziemie polskie spod okupacji;

rozbić, a co najmniej rozluźnić i osłabić jedność trzech mocarstw sprzymierzonych Wielkiej Brytanii, Zwiazku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych Ameryki — przededniu ostatecznej klęski Niemiec oraz

w wypadku niepowodzenia powstania, co i dowództwo AK zakładało jako bardzo prawdopodobne, wykorzystać nawet złamanie powstania do walki z demokracją w Polsce i ze Związkiem Radzieckim na arenie międzynarodowej.

Te pięć punktów zawiera w syntetycznej formie cel, jaki pragnęli osiągnąć organizatorzy warszawskiego powstania. Nikogo nie potrafią oni omamić swoją kłamliwą propagandą, że przez powstanie warszawskie chcieli wypędzić Niemców, jak wynika z przejętych dokumentów archiwalnych do­wództwa AK, jeden z szefów II oddziału w dyskusji wewnętrznej na temat przedstawienia społeczeństwu celu po­wstania Warszawskiego czyni takie uwagi:

Nie należy zapominać, że jeśli celem powstania warszawskiego była manifestacja woli narodu do całkowitej i pełnej niepodległości, musiało ono mieć w aktualnej sytu­acji politycznej akcenty antysowieckie, i tak też niewątpliwie było pomyślane. Byłoby więc naiwnością czekać na pomoc wojskową państwa, przeciw któremu także powstanie było skierowane. Należy przeprowadzić tezę, że nawet w braku jakiegokolwiek porozumienia z Rosją powstanie odbyć się musiało. Wyjdzie jednak na to, że los powstania — za po­zwoleniem — <<straceńców los>>. Tak też zresztą w rzeczy­wistości było. Ale o tym ostrożnie”.

Ten sam autor, dyskutując na temat terminu powstania, tak pisze:

„Strona polska wiedziała o koncentracji świeżych dywizji niemieckich w rejonie Warszawy i wiedziało o tym każde dziecko w Warszawie. Spór o termin wybuchu powstania jest jałowy i nie ma istotnego znaczenia dla oceny po­wstania".

Tak wygląda druga strona medalu powstania warszaw­skiego. Garstka sanacyjnych kombinatorów politycznych wykorzystała zapał, ofiarność i bohaterstwo ludu warszawskiego w walce z hitleryzmem dla swoich zbrodniczych za­miarów. Rzuciła na pastwę okupanta przeszło milionową ludność stolicy. Aby ratować swój haniebny „straceńców los” użyli za stawkę w swojej grze politycznej własność całego narodu — stolicę Polski. Sauckel, kat hitlerowski, groził narodowi polskiemu, że jeśliby Niemcy mieli kiedyś opuścić ziemie polskie, to nie zostawią na nich ani kamienia, na ka­mieniu. Sanacja również postanowiła:

Jeżeli nie uda się jej posadzić swego rządu w Warszawie, to raczej niech z tej Warszawy zostaną tylko popioły i zgliszcza.

Ani historia, ani demokracja polska nie mogą zapomnieć o   tej przeszłości. Ustosunkowanie się do twórców i organi­zatorów powstania warszawskiego jest ustosunkowaniem się do Polski odrodzonej i demokracji polskiej, do tego, czy się idzie po linii odrodzenia politycznego narodu, czy też chce się kurczowo trzymać zgubnej linii politycznej sanacji.

Nie wystarcza gołosłownie odżegnywać się od rządu sanacyjno-reakcyjnego w latach przedwojennych i w latach okupacji. Każdy demokrata, jeśli nie chce świadomie lub nieświadomie wkraczać na kręte ścieżki reakcji, musi usto­sunkować się do konkretnych faktów bliższej czy dalszej przeszłości rządów sanacyjnych. Powstanie warszawskie jest jednym z tych faktów, do których trzeba się jasno ustosun­kować, gdyż jest to ustosunkowanie się do dwóch linii poli­tycznych. Do linii politycznej sanacji i do linii politycznej demokracji.

Nie wolno nam zamazywać i ukrywać przed narodem dobrych i złych stron naszej przeszłości.

Bez tego niemożliwe byłoby odrodzenie narodowe, odro­dzenie Polski. Błędy różnych posunięć zawsze lepiej można ocenić lub w ogóle je zobaczyć, patrząc na te posunięcia z pewnej perspektywy, i nie o to mi idzie, aby potępiać ludzi, którzy błędy popełniali. Wszelkie błędy są rzeczą ludzką, jak mówi przysłowie: „ten źle nie robi, kto nic nie robi”.
Idzie o to, aby z błędów wyciągnąć naukę, jak najrzadziej dopuszczać się tego, abyśmy mogli stosować drugie narodowe polskie przysłowie — „mądry Polak po szkodzie”. W stosunku do tych, którzy prowadzą uparcie politykę przynoszącą szkodę Polsce i narodowi i nie chcą się nauczyć niczego ze swoich błę­dów, odrodzona Polska i jej rząd nie może i nie będzie odnosić się z pobłażliwością.

Polska, która odrodziła się w dniu 22 lipca 1944 r., zmie­niła również radykalnie zewnętrzną linię polityczną w po­równaniu z polityką Polski przedwrześniowej. Naród polski mógł zrzucić z siebie kajdany niewoli hitlerowskiej tylko przy pomocy Armii Czerwonej. Mogliśmy z powrotem pod­nieść Polskę z upadku i przywrócić jej niepodległość tylko dzięki temu, że Armia Czerwona wyzwoliła nasze ziemie. Jeśli w naszej przeszłości historycznej pomiędzy narodem polskim i narodem rosyjskim leżała krew, która nas dzieliła, to dzisiaj połączyła nas wspólnie przelana krew żołnierza Wojska Polskiego i żołnierza Armii Czerwonej w walce o zniszczenie wspólnego wroga, jakim były i pozostały Niemcy.

Ziemia nasza jest zasiana mogiłami żoł­nierzy Armii Czerwonej. Mogiły te wymazu­ją z pamięci narodu polskiego to wszystko, co mogło nas dzielić w przeszłości historycz­nej. Mogiły te są i będą wiecznym przypomnieniem naszego wyzwolenia i wielkiego zwycięstwa, które odniosła Armia Czerwona wespół ze wszystkimi sojusznikami nad siłami światowymi faszyzmu i hitleryzmu Dlatego też dzień 22 lipca, Dzień Odrodzenia Polski, jest również dniem uczczenia pamięci żołnierzy Armii Czerwonej, poległych na ziemiach polskich, jest dniem braterstwa broni Wojska Polskiego i Armii Czerwonej, jest dniem, który nie tylko naszemu, ale i wielu przyszłym pokoleniom symbolizować będzie przyjaźń wzajemną polsko-sowiecką i sojusz narodów - polskiego i sowieckiego.

Żyjemy w okresie przełomowym nie tylko dla Polski, lecz również i dla innych narodów świata. Po wielkich spustosze­niach materialnych i moralnych, jakie wprowadziła wojna i faszyzm, świat odradza się na nowych podstawach. Przez wszystkie prawie kraje Europy przelewa się fala postępo­wego ruchu ludowego, która zalewa i zmiata stare, wsteczne siły społeczne.

Po potopie drugiej wojny światowej świta nowe życie. Szkielety i ruiny miast i wsi, fabryk i uczelni, instytucji społecznych i domów prywatnych - symbolizują bezsens starego świata i starego życia.

Kilkadziesiąt milionów cieni ofiar, które pochłonęła druga wojna światowa, przesuwa się przed naszymi oczyma i krzyczy mocnym głosem protestu przeciwko systemowi społecznemu, który rzuca narody w objęcia rzezi wojennych. Miliony zamęczonych, zakatowanych, zagazowanych, spalo­nych, czy też innymi sposobami bestialsko pomordowanych ludzi w setkach i tysiącach różnych hitlerowskich obozów śmierci rozwijają się przed naszymi oczyma w niewypowiedzianie tragiczną i straszliwą panoramę zwyrodnienia i de­generacji faszyzmu, który zrodziły te same stosunki społeczne, z których wyrastają wojny imperialistyczne.

Najważniejsze zadanie okresu, w którym żyjemy, zadanie, które nasze pokolenie postawiło przed sobą — to zniszczenie tych wszystkich sił i przyczyn, które sprowadza­ją na ludzkość potopy wojenne, to odrodzenie życia narodu polskiego i życia wszyst­kich narodów na podstawach trwałego pokoju.

Istota odrodzenia Polski polega i na tym, że wstępuje ona na arenę międzynarodową, jako czynnik tego nowego, po­kojowego współżycia narodów między sobą. Polska, zrodzona w straszliwych mękach wojny, pragnie zabezpieczyć pokój swemu narodowi, pragnie współpracować w walce o pokój z tymi wszystkimi państwami świata, które dążą do tego samego celu. Polityka pokoju międzynarodowego jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech, które znamionują oblicze odrodzonej Polski.

Taki jest w najogólniejszych zarysach kierunek rozwojo­wy Polski odrodzonej, nakreślony dnia 22 lipca 1944 r. Dla takiej Polski warto pracować, o taką Polskę warto walczyć i dla takiej Polski należy zdobyć cały naród.

Porozumienie osiągnięte w obozie demokracji polskiej, w rezultacie, którego utworzony został Rząd Jedności Naro­dowej jest wielkim krokiem naprzód w rozwoju procesu odrodzenia Polski. Zjednoczone siły demokracji polskiej wspólnie wzięły na siebie to wielkie zadanie i tym łatwiej i szybciej je przeprowadzą, im bardziej zespolą się ze sobą.

Dzień 22 lipca 1944 r. przechodzi do histo­rii Polski i zostaje zapisany na jej najpiękniejszych kartach, jako symbol naszego od­rodzenia narodowego i jako symbol odro­dzenia Polski. Dlatego dzień 22 lipca wyrósł do godności święta narodowego, święta państwowego. Każda jego rocznica czczona i obchodzona przez naród polski przypominać mu będzie nie tylko te wielkie chwile historyczne, kiedy Polska zwalała ciężkie wieko okupacji niemieckiej, po 5 latach walki i niewoli. Każda rocznica dnia 22 lipca 1944 r. mobilizować będzie cały naród i zagrzewać jego niezłomną wolę do wytę­żanej, codziennej pracy na rzecz odrodzonej Polski demokra­tycznej.

Realizując te wielkie idee usymbolizowane datą 22 lipca 1944 r., zagwarantujemy siłę, wielkość i niepodległość naszej Ojczyzny, bezpieczeństwo jej granic, rozwój i rozkwit naszego gospodarstwa narodowego, podniesiemy kulturę i na­ukę na najwyższe poziomy, wniesiemy nasz wkład w dzieło organizacji pokoju światowego, co pozwoli nam, jako Polsce jako narodowi, zająć wysokie miejsce wśród wielkich państw i wielkich narodów świata.



Po raz pierwszy drukowane w „Głosie Ludu”, 23 VII 1945, nr 189.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz