Artykuł
opublikowany w „Trybunie Wolności”
Żyjemy w okresie wielkich przemian,
dziejowych. Z krwawego odmętu wojny wyłania się świat nowy. Już w gruzach leży
faszyzm włoski. Fala gniewu mas ludowych zmiotła go z widowni wraz z jego
twórcą, ojcem faszyzmu światowego — Mussolinim. Lud włoski szturmuje dalej pod
hasłem pokoju i demokracji, pod przewodnictwem narodowego bloku pięciu partii,
od katolików do komunistów włącznie.
Chwiać się zaczyna również filar światowego
faszyzmu — hitleryzm. Na próżno usiłuje przedłużyć swą agonię kłamstwem i
zbrodnią, dokonywaną na narodach podbitych. Śmierć hitleryzmu jest już pewna i
bliska. Zrodzi ona życie Polski wolnej i niepodległej. I nie tylko Polski.
Odrodzą się do nowego życia wszystkie narody ciemiężone, również i te, którym
pęta wasalnej niewoli nałożył hitleryzm przy pomocy ich rodzimej reakcji.
Śmierć hitleryzmu będzie zagładą wszystkich sił wstecznych, wszystkich prądów
faszystowskich w każdym kraju, w każdym narodzie. Na glebie zaprawionej popiołami
faszyzmu wyrośnie demokratyczna władza ludu w świecie postępu i wolności.
Dla narodu polskiego, dla przyszłego bytu Polski niepodległej nie ma w tym momencie nic bardziej ważnego, jak wejście na właściwą drogę
myśli politycznej, mającej kształtować linię rozwoju Polski — zgodnie z
interesami narodu, zgodnie z perspektywami rozwojowymi świata.
Panująca w Polsce myśl polityczna lat
1918—1939 była źródłem nieszczęść dla narodu. Myśli tej nie zrodziła dbałość o dobro narodu, nie zrodziły jej dążenia ludu polskiego, lecz
tylko zgubne dla narodu interesy obszarnictwa i sfer wielkoprzemysłowych. Myśl
polityczną okresu 1918—39 zrodziła szaleńcza beztroska i butna zarozumiałość
szlachecka, szlachecka nienawiść i pogarda dla robotnika i chłopa, Ciasny
obskurantyzm kliki reakcyjnej, która dorwała się do władzy. Naród polski drogo
już zapłacił za tę politykę reakcji i płaci po dzień dzisiejszy.
Ale czy do wybuchu obecnej wojny choć jedno
stronnictwo polityczne, legalnie w Polsce działające, zdobyło się na zdecydowany
protest przeciw oficjalnej polityce zagranicznej rządu? Niestety nie. Przez
cały okres naszej niepodległości państwowej jedni sankcjonowali politykę
zagraniczną Polski wrzaskliwie, inni milcząco. Jedni krzykiem kryli swą krótkowzroczność
i pustkę duchową, inni ujawniali milczeniem brak odwagi politycznej. Wystarczy
wskazać na dwie daty w historii naszej 21-letniej
niepodległości: rok 1920 i 1938 — daty tragiczne, gdyż one właśnie stały się
kamieniem węgielnym września 1939. W obu
wypadkach ani jedno polskie
ugrupowanie
polityczne, poza komunistami, nie zdobyło się na protest. W r. 1920 nie widziano bądź nie chciano widzieć, że wojna ze Związkiem Sowieckim nie
Polsce była potrzebna, lecz polskim magnatom
kresowym oraz
usiłującemu zdławić
ruch rewolucyjny imperializmowi krajowych
i zagranicznych
kapitalistów. Gdy 28 stycznia 1920 r. rząd sowiecki ogłosił deklarację, że uznaje bez zastrzeżeń niepodległość i suwerenność Polski, że celem zaprzestania działań wojennych wyraża gotowość nieprzekraczania linii Połock,
Borysów,
Bar, a więc 100 kra na
wschód od późniejszej granicy ryskiej , że wreszcie nie ma żadnej sprawy, która by się nie dała załatwić na drodze porozumienia zgodnie z
wolą zainteresowanej ludności, rząd polski deklarację tę przemilczał, a sztab
Piłsudskiego przygotowywał już wtedy plany ofensywy na Ukrainę, zaczętej w
kwietniu 1920 roku. W ten
sposób, niezależnie od
przebiegu wojny, reakcja w Polsce osiągnęła jeden
z celów:
wbiła klin między (naród polski a narody rosyjski i ukraiński. Ileż razy potem, jawnie fałszując fakty, reakcja wykorzystuje wojnę 1920 r. dla
swych celów akcji antysowieckiej, która to aukcja
pozbawiła Polskę najważniejszego
sojusznika w
walce z Niemcami w 1939 r.
Nie inaczej było w r. 1938. Polskie ugrupowania polityczne, nawet te opozycyjne, nie widziały, bądź nie
chciały widzieć, że zniszczenie antyhitlerowskiego
bastiony Czechosłowacji
przez spółkę Hitler—Śmigły
było ciosem śmiertelnym dla
naszej niepodległości.
Przywódcy polityczni, nawet ci jasno
zdający sobie
sprawą z grozy nadchodzącego niebezpieczeństwa, nie mieli odwagi ogłosić tego publicznie, zaprotestować przeciw zgubnej polityce ozonu. Dali się
i przytłoczyć naciskiem politycznym sanacji, zastraszyć
pałką policyjną. Gdy na stypę pogrzebową
Czechosłowacji sanacja
wyprowadziła tłumy
na ulicę i kazała radować się z
tego prologu do śmierci Polski, ani jedno
legalnie istniejące
ugrupowanie w Polsce
nie zdobyło się na czynne przeciwstawienie,
na wiec
protestu przeciw tej polityce zguby narodowej.
Takimi to drogami szła przez 21 lat
polska polityka zagraniczna.
Tak wyglądała
polska myśl polityczna, która przewodziła narodowi.
Głos protestu przeciw podcinaniu pnia niepodległości Polski płynął tylko z piersi
szczerze oddanych interesom ludu działaczy robotniczo-chłopskich. Był on jednak zakrakany jako wroga Polsce „dywersja”
„agentury moskiewskiej”. Przeciwko tym, którzy mieli
program i odwagę ratowania Polski, organizowano szwadrony
policji golędzinowskiej...
Czy lata 1939—1943, cztery lata krwawej okupacji hitlerowskiej, zrodziły zasadniczą rewizję polskiej myśli
politycznej? Czy
powszechna dzisiaj
w obozie demokracji nuta protestu względem
urzędowej przeszłości
znajduje równoważnik w
nowej orientacji polskiej myśli politycznej, zwłaszcza na odcinku najważniejszym dla Polski,
jakim jest linia polityki polskiej w stosunku do naszego wschodniego sąsiada?
Niestety nie. Tu i ówdzie wypowiedziane rozsądne zdanie zieje pustką: nie jest
oparte na fundamencie czynu. Aby móc podjąć bezkompromisową wojnę z potępioną
polityką przeszłości, trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, czym ją zastąpić. A
tego poza Polską Partią Robotniczą nie zrobiło żadne ugrupowanie polityczne
polskiej demokracji w kraju. Ani Stronnictwo Ludowe, ani demokraci, ani
Robotnicza Partia Polskich Socjalistów nie mają odwagi śmiało wyciągnąć nauki
z przeszłości, rzeczowo ustosunkować się do obecnego położenia, śmiało wkroczyć
na drogę dokonujących się przemian dziejowych.
Są dwie linie w polskiej polityce
zagranicznej. Jedna — to ta „oficjalna”, na emigracji, przeznaczona na użytek
opinii świata, z sympatią i podziwem patrzącej na wielki kraj radziecki i
opowiadającej się za braterską współpracą narodów. Wyrazem zewnętrznym tej
„reprezentacyjnej" linii politycznej są przemówienia premiera rządu
emigracyjnego, p. Mikołajczyka. Linia druga polityki — to ta rzeczywista, w
kraju reprezentowana przez Delegaturę tego rządu oraz przez tak zwaną Krajową
Reprezentację Polityczną. Politykę tę wtłacza się zawzięcie dzień w dzień w
umysły narodu polskiego za pomocą różnych „Biuletynów”, „Myśli Państwowych”, „Szańców”, „Walk” i szeregu
innych wydawnictw reakcyjnej Polski podziemnej.
Premier rządu emigracyjnego Mikołajczyk
stwierdza, że zagadnienie polsko-sowieckie jest „naczelnym zagadnieniem naszej
polityki zagranicznej”, że „do zagadnienia tego rząd podchodzi z maksimum
dobrej woli i wiary”, że „rząd dąży do trwałego porozumienia i współpracy ze
Związkiem Socjalistycznych Republik Rad”, że „porozumienie Polski z Rosją jest
dla obu krajów historyczną koniecznością i także koniecznością dziejową dla
Europy jako całości”. Pod takim postawieniem
sprawy Polską Partia Robotnicza pisze się całkowicie. Językiem tym przemawiamy
do narodu polskiego nie od dzisiaj. Dlatego to ruchowi naszemu cała polska
reakcja, łącznie z Delegaturą rządową, stara się przypiąć łatkę „agentury
moskiewskiej”. Łatki tej jak ognia obawiają się inne ugrupowania polskiej
demokracji. Przyznajemy, że stojąc, tak samo jak p. Mikołajczyk, na gruncie
historycznej konieczności porozumienia Polski z Rosją partia nasza jest w
narodzie polskim „agentem” porozumienia polsko-sowieckiego. Drugim takim
agentem jest... p. Mikołajczyk, pod warunkiem szczerości jego intencji. Poza
naszą partią i p. Mikołajczykiem trudno nam znaleźć w kraju bądź wśród londyńskiej
emigracji więcej tego rodzaju „agentów”. Lecz przeciwko szczerości intencji
rządu emigracyjnego do porozumienia się ze Związkiem Radzieckim przemawiają
bardziej ważkie fakty. Nie do porozumienia bowiem, ale do wojny z Sowietami
nawołują wszystkie oficjalne ekspozytury rządu londyńskiego w kraju. Nie jako
sojusznika w wojnie z hitlerowskim okupantem, lecz jako wroga Polski, dziś już
groźniejszego od hitleryzmu, traktuje Sowiety „oficjalna” i nieoficjalna
polska myśl polityczna. W całej podziemnej prasie polskiej, począwszy od
„Szańca”, a skończywszy na „WRN”, na czele z organami Delegatury, usiłuje się
przekonać naród o
konieczności wojny polsko-sowieckiej. Ponieważ zaś nawet skończonego matołka
politycznego nie można byłoby przekonać, że Polska ma choćby najmniejsze
szanse w takiej wojnie, więc dorabia się bzdurne teorie: wykrwawienia Sowietem?,
anglosaskiej pomocy, japońskiego napadu itp., byle tylko powiększyć od 21 lat
hodowaną nienawiść do wszystkiego, co sowieckie, byle tylko pobudzić naród do
tej wojny. W imię czego? W imię tych samych „ideałów”, co w roku 1920. W imię
ujarzmienia ziem etnograficznie nigdy nie polskich, w imię umocnienia w Polsce
rządów reakcji obszaraniczo-kapitalistycznej. Dwutygodnik „Walka”, organ
endecji, której przedstawiciele wchodzą w skład rządu Mikołajczyka, pisze wręcz
w nrze- 29, iż „Ukraińcy, bez względu na obozy partyjne, solidarnie kwestionują
przynależność tych ziem do Polski i dążą do ich oderwania”. Wniosek z tego dla
„Walki” prosty: Zdeptać i zdławić drogą wojny wolnościowe dążenia narodu
ukraińskiego i jego aspiracje państwowe. Przepędzić Ukraińców z ich ziemi,
nasadzić kolonistów polskich i sprawa rozwiązana. Krajowa Reprezentacja
Polityczna w odezwie do narodu ukraińskiego śni o potrzebie przelania krwi Polaków
i Ukraińców w wojnie z Rosją, co ma stworzyć podstawę do współpracy obu narodów
„w granicach państwowości polskiej”. Wojennym ogonem merda nawet sanacyjny
pismak syndykalistycznej „Sprawy”, który licząc się z „najgorszą
ewentualnością” zwycięstwa Sowietów w wojnie z Niemcami, pisze (nr 98): „W
konsekwencji tego stanu rzeczy wojna ogólnoeuropejska będzie się musiała
przedłużyć o zażartą wojnę polsko-rosyjską”. W tym duchu „przyjaźni” do Sowietów
wypowiada się cała plejada innych pism politycznych i wojskowych, które
akceptują zagraniczną politykę rządu emigracyjnego w Londynie.
Pokraczna idea myśli politycznej lat
1918—1939 nie sczezła z życia politycznego Polski nawet po 4 latach okupacji. W
ślepej nienawiści do Związku Sowieckiego przygotowuje się Polskę, jęczącą
jeszcze w kajdanach hitlerowskiej niewoli, do samobójczego skoku w przepaść.
Wznosi się modły do Boga i szatana o klęskę wojenną Sowietów wówczas, gdy
warunkiem naszej niepodległości jest zwycięstwo Armii Czerwonej nad Niemcami.
Zgubna polityka Śmigłego—Becka odżyła. Polskę wpycha się powtórnie na śmiertelną
pochylnię.
Ugrupowaniom politycznym polskiej demokracji czas zabrać
głos. Czas zająć jasne stanowisko w sprawie linii politycznej narodu polskiego
w odniesieniu do narodów Związku Radzieckiego.
Najwyższy czas, aby nie było za późno. Sanacyjno
- ozonowo - endecko-faszystowskiej polityce wojny z Sowietami polska
demokracja musi przeciwstawić polityką
pokoju, współpracy i sąsiedzkiego porozumienia.
Strusia polityka milczenia musi być przerwana. Demokracja polska musi docenić
wagą zagadnienia i zrozumieć, że ciąży
na niej odpowiedzialność przed narodem i historią.
Krwi narodu polskiego reakcja nigdy nie
żałowała, gdy szło o jej interesy, podnoszone ido godności interesów narodu.
Tak było w przeszłości, tak jest i dzisiaj. Dla wojny ze Związkiem Radzieckim
polscy magnaci i sfery przemysłowo-finansowe, zgniła i rozhasana biurokracja sanacyjno-ozonowa
gotowe są przelać ostatnią kroplę krwi robotnika, chłopa i inteligenta. Lecz z okupantem hitlerowskim walczyć nie wolno. Walki tej zakazuje
rząd emigracyjny zakazują jego wykonawcy krajowi,
zakazuje polska reakcja. Ten, kto walczy z okupantem hitlerowskim — to wróg i
zdrajca narodu, to agent Moskwy lub prowokator gestapo. Nie zachodzą w tej sprawie żadne
różnice stanowisk między faszystami z „Szańca" i senatorami z „Biuletynu
Informacyjnego”. Ten jednolity front całej polskiej reakcji łączy wspólna
nienawiść do Związku Radzieckiego i do wszystkiego, co postępowe i demokratyczne
w kraju. Wrogie ustosunkowanie się reakcji do walki zbrojnej z okupantem nie
jest dyktowane niedojrzałą do tego sytuacją. Daje temu wyraz „Wielka Polska”, jeden z organów polskiej reakcji.
Analizując w nrze 29 dojrzałość powstania, dochodzi ona do wniosku, że gorszym
od przegranego byłoby zwycięskie powstanie w obecnym etapie wojny, gdyż
„oznaczałoby zupełną katastrofę narodową w wyniku przedwczesnego załamania
frontu wschodniego”. Powiedziane jasno i wyraźnie. Bez maski. Niech ginie naród
polski w kleszczach
strasznego terroru okupanta, niech rzyga krwią, jak rzeką wezbraną, niech płoną wisie i miasta i niech nie
pozostanie kamień na kamieniu na ziemi polskiej, ale nie wolno mu walczyć,
zwłaszcza nie wolno mu dzisiaj zwyciężyć, bo to mogłoby przyczynić się do „przedwczesnego” załamania
bestii hitlerowskiej. Do jakiego szatana modlą się te strupy reakcyjne na żywym
ciele narodu? W sile okupanta hitlerowskiego cała ich nadzieja. A jednak głębia
podłości i zdrady narodowej polskiej reakcji nie osiągnęła jeszcze w tym
stanowisku dna. Bo oto za wskazówkami reakcji naród pójść nie chce i nie może.
W obronie przed wyniszczeniem nie ma innego wyjścia, jak tylko rozszerzenie
walki na każdy zakątek ziemi polskiej i podnoszenie jej na coraz wyższy
poziom. Hitlerowskie pacyfikacje nie tylko nie złamały ducha walki, lecz każdy
mord, każda zbrodnia, dokonana na narodzie polskim, rodzą zażartych mścicieli,
którzy pomnażają szeregi polskich partyzantów. Polska staje się coraz bardziej
groźna dla hitleryzmu. W tych warunkach ci sami, którzy w zwycięskim powstaniu narodu
polskiego widzą najgorszą katastrofę „narodową”, postanowili dzisiaj, właśnie
dzisiaj, kiedy na ziemiach polskich znajduje się jeszcze okupant hitlerowski,
rozpalić ogień wojny domowej. Jutro, gdy zbraknie okupanta, byłoby dla ni cli
za późno na zmierzenie się z siłą mas robotniczo-chłopskich. Wspólnie z
okupantem jest łatwiej. Do tej wojny kainowej mobilizują się dzisiaj wszystkie
reakcyjne faszystowskie siły, istniejące w narodzie
polskim, pod hasłem „zlikwidowania anarchii w kraju”, usunięcia „drugiej
okupacji”, którą dla Polski stanowić mają oddziały partyzanckie. Faszystowskie
pisemko „Załoga”, organ „Narodowych” Sił Zbrojnych, w nrze 23 pisze:
„...musimy poważnie się liczyć z koniecznością zbrojnego starcia się z Rosją w obronie naszej niepodległości. Do tej więc
próby musimy dzisiaj szykować się duchem i czynem.
Duchem, abyśmy oswoili się z możliwością takiej wojny i żebyśmy byli na nią
zdecydowani. Czynem — likwidując liczne bandy komunistyczne rozsiane po naszym
kraju. Żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych przystępują do wykonania tego
zadania”.
Ręce Kainów umaczały się już w krwi bratniej.
Potworny zbiorowy mord w Mogielnicy, skrytobójcze zamordowanie szeregu
działaczy naszego ruchu w różnych miejscowościach Polski, mordowanie jeńców
sowieckich, szukających schronienia u ludności polskiej, zasadzki
na oddziały
partyzanckie i ostrzeliwanie ich, wiązanie do drzew Żydów
ukrywających się przed śmiercią po lasach i zawiadamianie o miejscu przywiązania
żandarmerii niemieckiej, zbieranie nazwisk i adresów bojowników narodu
polskiego i przekazywanie ich do gestapo oto pierwsze plony tej szaleńczej i plugawej wojny, którą wypowiedziała
polska reakcja, polski faszyzm, walczącemu z okupantem narodowi. Hitlerowscy
kaci i zgnilizna faszystowsko-endecko-ozonowa podali sobie umazane krwią
polską dłonie. Ekspedycje pacyfikacyjne okupanta zasilono „żołnierzami”
„Narodowych” Sił Zbrojnych. Reakcja polska staje się żandarmem i szpiclem
Hitlera w walce z narodem polskim. Zamiast wojny z okupantem — wojna z narodem
polskim, bratnia, kainowa wojna domowa.
Oto rzeczywistość tworzona rękami reakcji na naszej
zbolałej, krwawiącej ziemi.
Idzie nie o to, jaką odpowiedź będzie
zmuszony dać podpalaczom wojny domowej ruch reprezentowany
przez partię. Sprawa dotyczy narodu, a nie
jednej z jego partii. Idzie o stanowisko i odpowiedź polskiej demokracji. Nie
my żądamy odpowiedzi, lecz polska reakcja
zapoczątkowanym czynem wojny domowej zmusza demokrację polską do ujawnienia swego
stanowiska. Idzie o linię, o myśl polityczną polskiej demokracji, która winna
przewodzić narodowi. Idzie czyn na tyle wielki, na ile wielką i ważną jest
sprawa narodu polskiego. Na manifesty polskiej reakcji wzywające do strzelania
W łeb każdemu komuniście, każdemu członkowi naszej partii, każdemu żołnierzowi
Gwardii Ludowej, każdemu partyzantowi i powstańcowi, każdemu członkowi Robotniczej
Partii Polskich Socjalistów jako agentom Moskwy, manifesty legalnie
kolportowane w Warszawie i kraju, żąda i oczekuje odpowiedzi od polskiej,
demokracji cały naród. Odpowiedzi tej nie dadzą i dać nie mogą ekspozytury rządu
emigracyjnego w kraju, bo same przeżarte są reakcją i idą na pasku
sanacyjno-ozonowym. Akcja polskiego faszyzmu raczej aprobatę tam znajdzie
aniżeli potępienie. Samodzielny krok i samodzielny czyn zjednoczonych sił polskiej
demokracji, samodzielna i tylko dobrem narodu kierująca'się myśl polityczna
obozu demokratycznego, samodzielna jego siła zbrojna — Armia Ludowa — oto
zagadnienia, które rozwiązać musi pozytywnie demokracja polska, o ile ma być
duchowym i politycznym wodzem narodu.
Sprawę polskiej myśli politycznej,
odpowiadającej interesom całego narodu, podjęła, śmiało Polska Partia
Robotnicza. Głównymi filarami tej myśli politycznej, zalecanej narodowi
polskiemu, są: 1. demokratyczny i wolnościowy ustrój społeczny przyszłej
Polski, w której głos decydujący muszą mieć szerokie masy robotników, chłopów i
inteligencji, oraz 2. dobrosąsiedzki, przyjazny i rozumny stosunek Polski do
naszego wschodniego sąsiada, przy uznaniu prawa samostanowienia narodów o swoim
losie. Te dwa zagadnienia stanowią jednolitą podstawę, na której rozwijać się będzie siła Polski i
dobrobyt narodu. Stanowią one czynnik przewodni w kształtowaniu się i rozwoju
polskiej myśli politycznej, jako narzędzia do rozwiązywania wszystkich
zagadnień politycznych, które życie wysunie w przyszłej Polsce. Jesteśmy i
pozostaniemy najgroźniejszym i zwycięskim przeciwnikiem wszystkich tych, którzy
śnią dzisiaj o odrodzeniu Polski w takiej szacie społeczno-politycznej, w
jakiej złożyli ją oni do grobu niewoli hitlerowskiej w pamiętnym wrześniu 1939
roku. Reprezentowana przez nich po dzień dzisiejszy myśl polityczna lat
1918—1939 nie odrodzi się w przyszłej Polsce.
Tym niemniej nie lekceważymy zamiarów
polskiej reakcji. Wiemy, że może ona sprowadzić na naród nieobliczaln nieszczęścia
w swoim ślepym i zdeterminowanym parciu do zdobycia władzy w Polsce. Dlatego widzimy potrzebę
porozumienia się i zjednoczenia wszystkich antyfaszystowiskich, antyreakcyjnych
sił narodu polskiego dla dwóch celów: dla przyśpieszenia
zwycięskiego zakończenia wojny i wyzwolenia narodu z okupacji oraz dla
unicestwienia w zarodku wszelkich zabójczych dla Polski knowań rodzimej
reakcji. Piękny przykład dla osiągnięcia celów ogólnonarodowych wykazały ugrupowania
polityczne Włoch. Obalenie faszyzmu włoskiego jest zasługą walki mas i rozumu
politycznego ich kierowników. Nasza demokracja, przygnieciona ciężarem błędów
swojej państwa polskiego przeszłości, omotana pajęczą siecią agentów
wczorajszego zgasłego świata w swoich własnych szeregach, odrzucała dotychczas
myśl utworzenia antyfaszystowskiego frontu narodowego. Może świadomość
odbywających się w oczach naszych wielkich przemian dziejowych, a z drugiej
strony wspólne niebezpieczeństwo sięgającej po władzę rodzimej reakcji, jej
próba wywołania wojny dobowej w kraju— skłonią światłe głowy polskiej demokracji
do zrewidowania swej przeszłości, tej dawnej i tej najświeższej. Leży to zarówno
w interesie polskiego ruchu demokratycznego jako całości, jak i w interesie
Polski.
Po raz pierwszy
drukowane w „Trybunie Wolności”,
1 IX 1943, nr
39.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz