piątek, 9 listopada 2012

O myśl polityczną polskiej demokracji


Artykuł opublikowany w „Trybunie Wolności”

Żyjemy w okresie wielkich przemian, dziejowych. Z krwa­wego odmętu wojny wyłania się świat nowy. Już w gruzach leży faszyzm włoski. Fala gniewu mas ludowych zmiotła go z widowni wraz z jego twórcą, ojcem faszyzmu światowe­go — Mussolinim. Lud włoski szturmuje dalej pod hasłem pokoju i demokracji, pod przewodnictwem narodowego bloku pięciu partii, od katolików do komunistów włącznie.

Chwiać się zaczyna również filar światowego faszyzmu — hitleryzm. Na próżno usiłuje przedłużyć swą agonię kłam­stwem i zbrodnią, dokonywaną na narodach podbitych. Śmierć hitleryzmu jest już pewna i bliska. Zrodzi ona życie Polski wolnej i niepodległej. I nie tylko Polski. Odrodzą się do nowego życia wszystkie narody ciemiężone, również i te, którym pęta wasalnej niewoli nałożył hitleryzm przy pomocy ich rodzimej reakcji. Śmierć hitleryzmu będzie zagładą wszyst­kich sił wstecznych, wszystkich prądów faszystowskich w każ­dym kraju, w każdym narodzie. Na glebie zaprawionej po­piołami faszyzmu wyrośnie demokratyczna władza ludu w świecie postępu i wolności.

Dla narodu polskiego, dla przyszłego bytu Polski niepod­ległej nie ma w tym momencie nic bardziej ważnego, jak wejście na właściwą drogę myśli politycznej, mającej kształtować linię rozwoju Polski — zgodnie z interesami narodu, zgodnie z perspektywami rozwojowymi świata.

Panująca w Polsce myśl polityczna lat 1918—1939 była źródłem nieszczęść dla narodu. Myśli tej nie zrodziła dbałość o dobro narodu, nie zrodziły jej dążenia ludu polskiego, lecz tylko zgubne dla narodu interesy obszarnictwa i sfer wielko­przemysłowych. Myśl polityczną okresu 1918—39 zrodziła szaleńcza beztroska i butna zarozumiałość szlachecka, szla­checka nienawiść i pogarda dla robotnika i chłopa, Ciasny obskurantyzm kliki reakcyjnej, która dorwała się do władzy. Naród polski drogo już zapłacił za tę politykę reakcji i płaci po dzień dzisiejszy.

Ale czy do wybuchu obecnej wojny choć jedno stronni­ctwo polityczne, legalnie w Polsce działające, zdobyło się na zdecydowany protest przeciw oficjalnej polityce zagranicznej rządu? Niestety nie. Przez cały okres naszej niepodległości państwowej jedni sankcjonowali politykę zagraniczną Polski wrzaskliwie, inni milcząco. Jedni krzykiem kryli swą krótkowzroczność i pustkę duchową, inni ujawniali milczeniem brak odwagi politycznej. Wystarczy wskazać na dwie daty w historii naszej 21-letniej niepodległości: rok 1920 i 1938 — daty tragiczne, gdyż one właśnie stały się kamieniem wę­gielnym września 1939. W obu wypadkach ani jedno polskie ugrupowanie polityczne, poza komunistami, nie zdobyło się na protest. W r. 1920 nie widziano bądź nie chciano widzieć, że wojna ze Związkiem Sowieckim nie Polsce była potrzeb­na, lecz polskim magnatom kresowym oraz usiłującemu zdła­wić ruch rewolucyjny imperializmowi krajowych i zagra­nicznych kapitalistów. Gdy 28 stycznia 1920 r. rząd sowiecki ogłosił deklarację, że uznaje bez zastrzeżeń niepodległość i suwerenność Polski, że celem zaprzestania działań wojen­nych wyraża gotowość nieprzekraczania linii Połock, Bory­sów, Bar, a więc 100 kra na wschód od późniejszej granicy ryskiej , że wreszcie nie ma żadnej sprawy, która by się nie dała załatwić na drodze porozumienia zgodnie z wolą zainteresowanej ludności, rząd polski deklarację tę przemilczał, a sztab Piłsudskiego przygotowywał już wtedy plany ofen­sywy na Ukrainę, zaczętej w kwietniu 1920 roku. W ten sposób, niezależnie od przebiegu wojny, reakcja w Polsce osiągnęła jeden z celów: wbiła klin między (naród polski a narody rosyjski i ukraiński. Ileż razy potem, jawnie fałszując fakty, reakcja wykorzystuje wojnę 1920 r. dla swych celów akcji antysowieckiej, która to aukcja pozbawiła Polskę najważniejszego sojusznika w walce z Niemcami w 1939 r.

Nie inaczej było w r. 1938. Polskie ugrupowania politycz­ne, nawet te opozycyjne, nie widziały, bądź nie chciały widzieć, że zniszczenie antyhitlerowskiego bastiony Czechosłowacji przez spółkę Hitler—Śmigły było ciosem śmiertelnym dla naszej niepodległości. Przywódcy polityczni, nawet ci jasno zdający sobie sprawą z grozy nadchodzącego niebez­pieczeństwa, nie mieli odwagi ogłosić tego publicznie, zaprotestować przeciw zgubnej polityce ozonu. Dali się i przytłoczyć naciskiem politycznym sanacji, zastraszyć pał­ką policyjną. Gdy na stypę pogrzebową Czechosłowacji sanacja wyprowadziła tłumy na ulicę i kazała radować się z tego prologu do śmierci Polski, ani jedno legalnie istnie­jące ugrupowanie w Polsce nie zdobyło się na czynne prze­ciwstawienie, na wiec protestu przeciw tej polityce zguby narodowej.

Takimi to drogami szła przez 21 lat polska polityka zagra­niczna. Tak wyglądała polska myśl polityczna, która prze­wodziła narodowi. Głos protestu przeciw podcinaniu pnia niepodległości Polski płynął tylko z piersi szczerze oddanych interesom ludu działaczy robotniczo-chłopskich. Był on jed­nak zakrakany jako wroga Polsce „dywersja” „agentury moskiewskiej”. Przeciwko tym, którzy mieli program i od­wagę ratowania Polski, organizowano szwadrony policji golędzinowskiej...

Czy lata 1939—1943, cztery lata krwawej okupacji hitle­rowskiej, zrodziły zasadniczą rewizję polskiej myśli politycz­nej? Czy powszechna dzisiaj w obozie demokracji nuta protestu względem urzędowej przeszłości znajduje równoważnik w nowej orientacji polskiej myśli politycznej, zwłaszcza na odcinku najważniejszym dla Polski, jakim jest linia polityki polskiej w stosunku do naszego wschodniego sąsiada? Nie­stety nie. Tu i ówdzie wypowiedziane rozsądne zdanie zieje pustką: nie jest oparte na fundamencie czynu. Aby móc podjąć bezkompromisową wojnę z potępioną polityką prze­szłości, trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, czym ją zastąpić. A tego poza Polską Partią Robotniczą nie zrobiło żadne ugru­powanie polityczne polskiej demokracji w kraju. Ani Stron­nictwo Ludowe, ani demokraci, ani Robotnicza Partia Polskich Socjalistów nie mają odwagi śmiało wyciągnąć na­uki z przeszłości, rzeczowo ustosunkować się do obecnego położenia, śmiało wkroczyć na drogę dokonujących się prze­mian dziejowych.

Są dwie linie w polskiej polityce zagranicznej. Jedna — to ta „oficjalna”, na emigracji, przeznaczona na użytek opinii świata, z sympatią i podziwem patrzącej na wielki kraj radziecki i opowiadającej się za braterską współpracą narodów. Wyrazem zewnętrznym tej „reprezentacyjnej" linii poli­tycznej są przemówienia premiera rządu emigracyjnego, p. Mikołajczyka. Linia druga polityki — to ta rzeczywista, w kraju reprezentowana przez Delegaturę tego rządu oraz przez tak zwaną Krajową Reprezentację Polityczną. Poli­tykę tę wtłacza się zawzięcie dzień w dzień w umysły narodu polskiego za pomocą różnych „Biuletynów”, „Myśli  Państwo­wych”, „Szańców”, „Walk” i szeregu innych wydawnictw reakcyjnej Polski podziemnej.

Premier rządu emigracyjnego Mikołajczyk stwierdza, że zagadnienie polsko-sowieckie jest „naczelnym zagadnieniem naszej polityki zagranicznej”, że „do zagadnienia tego rząd podchodzi z maksimum dobrej woli i wiary”, że „rząd dąży do trwałego porozumienia i współpracy ze Związkiem Socja­listycznych Republik Rad”, że „porozumienie Polski z Rosją jest dla obu krajów historyczną koniecznością i także ko­niecznością dziejową dla Europy jako całości”. Pod takim postawieniem sprawy Polską Partia Robotnicza pisze się całkowicie. Językiem tym przemawiamy do narodu polskie­go nie od dzisiaj. Dlatego to ruchowi naszemu cała polska reakcja, łącznie z Delegaturą rządową, stara się przypiąć łatkę „agentury moskiewskiej”. Łatki tej jak ognia obawiają się inne ugrupowania polskiej demokracji. Przyznajemy, że stojąc, tak samo jak p. Mikołajczyk, na gruncie historycznej konieczności porozumienia Polski z Rosją partia nasza jest w narodzie polskim „agentem” porozumienia polsko-sowiec­kiego. Drugim takim agentem jest... p. Mikołajczyk, pod wa­runkiem szczerości jego intencji. Poza naszą partią i p. Mi­kołajczykiem trudno nam znaleźć w kraju bądź wśród lon­dyńskiej emigracji więcej tego rodzaju „agentów”. Lecz przeciwko szczerości intencji rządu emigracyjnego do porozumienia się ze Związkiem Radzieckim przemawiają bardziej ważkie fakty. Nie do porozumienia bowiem, ale do wojny z Sowietami nawołują wszystkie oficjalne ekspozytury rządu londyńskiego w kraju. Nie jako sojusznika w wojnie z hitle­rowskim okupantem, lecz jako wroga Polski, dziś już groź­niejszego od hitleryzmu, traktuje Sowiety „oficjalna” i nie­oficjalna polska myśl polityczna. W całej podziemnej prasie polskiej, począwszy od „Szańca”, a skończywszy na „WRN”, na czele z organami Delegatury, usiłuje się przekonać naród o konieczności wojny polsko-sowieckiej. Ponieważ zaś nawet skończonego matołka politycznego nie można byłoby prze­konać, że Polska ma choćby najmniejsze szanse w takiej wojnie, więc dorabia się bzdurne teorie: wykrwawienia So­wietem?, anglosaskiej pomocy, japońskiego napadu itp., byle tylko powiększyć od 21 lat hodowaną nienawiść do wszyst­kiego, co sowieckie, byle tylko pobudzić naród do tej wojny. W imię czego? W imię tych samych „ideałów”, co w roku 1920. W imię ujarzmienia ziem etnograficznie nigdy nie polskich, w imię umocnienia w Polsce rządów reakcji obszaraniczo-kapitalistycznej. Dwutygodnik „Walka”, organ endecji, której przedstawiciele wchodzą w skład rządu Mikołajczyka, pisze wręcz w nrze- 29, iż „Ukraińcy, bez względu na obozy partyjne, solidarnie kwestionują przynależność tych ziem do Polski i dążą do ich oderwania”. Wniosek z tego dla „Walki” prosty: Zdeptać i zdławić drogą wojny wolnościowe dążenia narodu ukraińskiego i jego aspiracje państwowe. Przepędzić Ukraińców z ich ziemi, nasadzić kolonistów polskich i spra­wa rozwiązana. Krajowa Reprezentacja Polityczna w odezwie do narodu ukraińskiego śni o potrzebie przelania krwi Pola­ków i Ukraińców w wojnie z Rosją, co ma stworzyć podstawę do współpracy obu narodów „w granicach państwowości polskiej”. Wojennym ogonem merda nawet sanacyjny pismak syndykalistycznej „Sprawy”, który licząc się z „najgorszą ewentualnością” zwycięstwa Sowietów w wojnie z Niemca­mi, pisze (nr 98): „W konsekwencji tego stanu rzeczy wojna ogólnoeuropejska będzie się musiała przedłużyć o zażartą wojnę polsko-rosyjską”. W tym duchu „przyjaźni” do So­wietów wypowiada się cała plejada innych pism politycznych i wojskowych, które akceptują zagraniczną politykę rządu emigracyjnego w Londynie.

Pokraczna idea myśli politycznej lat 1918—1939 nie sczezła z życia politycznego Polski nawet po 4 latach okupacji. W ślepej nienawiści do Związku Sowieckiego przygotowuje się Polskę, jęczącą jeszcze w kajdanach hitlerowskiej nie­woli, do samobójczego skoku w przepaść. Wznosi się modły do Boga i szatana o klęskę wojenną Sowietów wówczas, gdy warunkiem naszej niepodległości jest zwycięstwo Armii Czerwonej nad Niemcami. Zgubna polityka Śmigłego—Becka odżyła. Polskę wpycha się powtórnie na śmiertelną pochyl­nię.

Ugrupowaniom politycznym polskiej de­mokracji czas zabrać głos. Czas zająć jasne stanowisko w sprawie linii politycznej na­rodu polskiego w odniesieniu do narodów Związku Radzieckiego. Najwyższy czas, aby nie było za późno. Sanacyjno - ozonowo - endecko-faszystowskiej polityce wojny z So­wietami polska demokracja musi przeciwstawić polityką pokoju, współpracy i są­siedzkiego porozumienia. Strusia polityka milczenia musi być przerwana. Demokracja polska musi docenić wagą zagadnienia i zro­zumieć, że ciąży na niej odpowiedzialność przed narodem i historią.

Krwi narodu polskiego reakcja nigdy nie żałowała, gdy szło o jej interesy, podnoszone ido godności interesów narodu. Tak było w przeszłości, tak jest i dzisiaj. Dla wojny ze Związkiem Radzieckim polscy magnaci i sfery przemysłowo-finansowe, zgniła i rozhasana biurokracja sanacyjno-ozonowa go­towe są przelać ostatnią kroplę krwi robotnika, chłopa i in­teligenta. Lecz z okupantem hitlerowskim walczyć nie wolno. Walki tej zakazuje rząd emigracyjny zakazują jego wyko­nawcy krajowi, zakazuje polska reakcja. Ten, kto walczy z okupantem hitlerowskim — to wróg i zdrajca narodu, to agent Moskwy lub prowokator gestapo. Nie zachodzą w tej sprawie żadne różnice stanowisk między faszystami z „Szańca" i senatorami z „Biuletynu Informacyjnego”. Ten jednolity front całej polskiej reakcji łączy wspólna nienawiść do Związku Radzieckiego i do wszystkiego, co postępowe i de­mokratyczne w kraju. Wrogie ustosunkowanie się reakcji do walki zbrojnej z okupantem nie jest dyktowane niedojrzałą do tego sytuacją. Daje temu wyraz „Wielka Polska”, jeden z organów polskiej reakcji. Analizując w nrze 29 dojrzałość powstania, dochodzi ona do wniosku, że gorszym od przegrane­go byłoby zwycięskie powstanie w obecnym etapie wojny, gdyż „oznaczałoby zupełną katastrofę narodową w wyniku przedwczesnego załamania frontu wschodniego”. Powiedziane jasno i wyraźnie. Bez maski. Niech ginie naród polski w kleszczach strasznego terroru okupanta, niech rzyga krwią, jak rzeką wezbraną, niech płoną wisie i miasta i niech nie pozostanie kamień na kamieniu na ziemi polskiej, ale nie wolno mu walczyć, zwłaszcza nie wolno mu dzisiaj zwy­ciężyć, bo to mogłoby przyczynić się do „przedwczesnego” załamania bestii hitlerowskiej. Do jakiego szatana modlą się te strupy reakcyjne na żywym ciele narodu? W sile okupanta hitlerowskiego cała ich nadzieja. A jednak głębia podłości i zdrady narodowej polskiej reakcji nie osiągnęła jeszcze w tym stanowisku dna. Bo oto za wskazówkami reakcji naród pójść nie chce i nie może. W obronie przed wyniszcze­niem nie ma innego wyjścia, jak tylko rozszerzenie walki na każdy zakątek ziemi polskiej i podnoszenie jej na coraz wyż­szy poziom. Hitlerowskie pacyfikacje nie tylko nie złamały ducha walki, lecz każdy mord, każda zbrodnia, dokonana na narodzie polskim, rodzą zażartych mścicieli, którzy pomna­żają szeregi polskich partyzantów. Polska staje się coraz bar­dziej groźna dla hitleryzmu. W tych warunkach ci sami, którzy w zwycięskim powstaniu narodu polskiego widzą najgorszą katastrofę „na­rodową”, postanowili dzisiaj, właśnie dzi­siaj, kiedy na ziemiach polskich znajduje się jeszcze okupant hitlerowski, rozpalić ogień wojny domowej. Jutro, gdy zbraknie okupanta, byłoby dla ni cli za późno na zmie­rzenie się z siłą mas robotniczo-chłopskich. Wspólnie z okupantem jest łatwiej. Do tej wojny kainowej mobilizują się dzisiaj wszystkie reakcyjne faszystowskie siły, istniejące w narodzie polskim, pod ha­słem „zlikwidowania anarchii w kraju”, usunięcia „drugiej okupacji”, którą dla Polski stanowić mają oddziały partyzanckie. Faszystowskie pisemko „Załoga”, organ „Narodo­wych” Sił Zbrojnych, w nrze 23 pisze: „...musimy poważnie się liczyć z koniecznością zbrojnego starcia się z Rosją w obro­nie naszej niepodległości. Do tej więc próby musimy dzisiaj szykować się duchem i czynem. Duchem, abyśmy oswoili się z możliwością takiej wojny i żebyśmy byli na nią zdecydo­wani. Czynem — likwidując liczne bandy komunistyczne rozsiane po naszym kraju. Żołnierze Narodowych Sił Zbroj­nych przystępują do wykonania tego zadania”.

Ręce Kainów umaczały się już w krwi bratniej. Potworny zbiorowy mord w Mogielnicy, skrytobójcze zamordowanie szeregu działaczy naszego ruchu w różnych miejscowościach Polski, mordowanie jeńców sowieckich, szukających schro­nienia u ludności polskiej, zasadzki na oddziały partyzanckie i ostrzeliwanie ich, wiązanie do drzew Żydów ukrywających się przed śmiercią po lasach i zawiadamianie o miejscu przy­wiązania żandarmerii niemieckiej, zbieranie nazwisk i adre­sów bojowników narodu polskiego i przekazywanie ich do gestapo oto pierwsze plony tej szaleńczej i plugawej wojny, którą wypowiedziała polska reakcja, polski faszyzm, walczącemu z okupantem narodowi. Hitlerowscy kaci i zgni­lizna faszystowsko-endecko-ozonowa podali sobie umazane krwią polską dłonie. Ekspedycje pacyfikacyjne okupanta za­silono „żołnierzami” „Narodowych” Sił Zbrojnych. Reak­cja polska staje się żandarmem i szpiclem Hitlera w walce z narodem polskim. Za­miast wojny z okupantem — wojna z naro­dem polskim, bratnia, kainowa wojna do­mowa. Oto rzeczywistość tworzona rękami reakcji na naszej zbolałej, krwawiącej ziemi.

Idzie nie o to, jaką odpowiedź będzie zmuszony dać pod­palaczom wojny domowej ruch reprezentowany przez partię. Sprawa dotyczy narodu, a nie jednej z jego partii. Idzie o stanowisko i odpowiedź polskiej demokracji. Nie my żądamy odpowiedzi, lecz polska reakcja zapoczątkowanym czynem wojny domowej zmusza demokrację polską do ujawnienia swego stanowiska. Idzie o linię, o myśl polityczną polskiej demokracji, która winna przewodzić narodowi. Idzie czyn na tyle wielki, na ile wielką i ważną jest sprawa na­rodu polskiego. Na manifesty polskiej reakcji wzywające do strzelania W łeb każdemu komuniście, każdemu członkowi naszej partii, każdemu żołnierzowi Gwardii Ludowej, każde­mu partyzantowi i powstańcowi, każdemu członkowi Robot­niczej Partii Polskich Socjalistów jako agentom Moskwy, ma­nifesty legalnie kolportowane w Warszawie i kraju, żąda i oczekuje odpowiedzi od polskiej, demokracji cały naród. Odpowiedzi tej nie dadzą i dać nie mogą ekspozytury rządu emigracyjnego w kraju, bo same przeżarte są reakcją i idą na pasku sanacyjno-ozonowym. Akcja polskiego faszyzmu raczej aprobatę tam znajdzie aniżeli potępienie. Samo­dzielny krok i samodzielny czyn zjedno­czonych sił polskiej demokracji, samodziel­na i tylko dobrem narodu kierująca'się myśl polityczna obozu demokratycznego, samodzielna jego siła zbrojna — Armia Lu­dowa — oto zagadnienia, które rozwiązać musi pozytywnie demokracja polska, o ile ma być duchowym i politycznym wodzem narodu.

Sprawę polskiej myśli politycznej, odpowiadającej intere­som całego narodu, podjęła, śmiało Polska Partia Robotnicza. Głównymi filarami tej myśli politycznej, zalecanej narodowi polskiemu, są: 1. demokratyczny i wolnościowy ustrój spo­łeczny przyszłej Polski, w której głos decydujący muszą mieć szerokie masy robotników, chłopów i inteligencji, oraz 2. do­brosąsiedzki, przyjazny i rozumny stosunek Polski do naszego wschodniego sąsiada, przy uznaniu prawa samostanowienia narodów o swoim losie. Te dwa zagadnienia stanowią jedno­litą podstawę, na której rozwijać się będzie siła Polski i do­brobyt narodu. Stanowią one czynnik przewodni w kształtowaniu się i rozwoju polskiej myśli politycznej, jako narzędzia do rozwiązywania wszystkich zagadnień politycznych, które życie wysunie w przyszłej Polsce. Jesteśmy i pozostaniemy najgroźniejszym i zwycięskim przeciwnikiem wszystkich tych, którzy śnią dzisiaj o odrodzeniu Polski w takiej szacie spo­łeczno-politycznej, w jakiej złożyli ją oni do grobu niewoli hitlerowskiej w pamiętnym wrześniu 1939 roku. Reprezento­wana przez nich po dzień dzisiejszy myśl polityczna lat 1918—1939 nie odrodzi się w przyszłej Polsce.

Tym niemniej nie lekceważymy zamiarów polskiej reakcji. Wiemy, że może ona sprowadzić na naród nieobliczaln nieszczęścia w swoim ślepym i zdeterminowanym parciu do zdo­bycia władzy w Polsce. Dlatego widzimy potrzebę porozumie­nia się i zjednoczenia wszystkich antyfaszystowiskich, antyreakcyjnych sił narodu polskiego dla dwóch celów: dla przy­śpieszenia zwycięskiego zakończenia wojny i wyzwolenia na­rodu z okupacji oraz dla unicestwienia w zarodku wszelkich zabójczych dla Polski knowań rodzimej reakcji. Piękny przy­kład dla osiągnięcia celów ogólnonarodowych wykazały ugru­powania polityczne Włoch. Obalenie faszyzmu włoskiego jest zasługą walki mas i rozumu politycznego ich kierowników. Nasza demokracja, przygnieciona ciężarem błędów swojej państwa polskiego przeszłości, omotana pajęczą siecią agen­tów wczorajszego zgasłego świata w swoich własnych szere­gach, odrzucała dotychczas myśl utworzenia antyfaszystow­skiego frontu narodowego. Może świadomość odbywających się w oczach naszych wielkich przemian dziejo­wych, a z drugiej strony wspólne niebezpieczeń­stwo sięgającej po władzę rodzimej reakcji, jej próba wywołania wojny dobowej w kraju— skło­nią światłe głowy polskiej demokracji do zrewidowania swej przeszłości, tej dawnej i tej najświeższej. Leży to za­równo w interesie polskiego ruchu demokra­tycznego jako całości, jak i w interesie Polski.

Po raz pierwszy drukowane w „Trybunie Wolności”,
1 IX 1943, nr 39.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz