wtorek, 20 listopada 2012

Przemówienie na VI Kongresie Związków Zawodowych


Wygłoszone 19 VI 1967

Towarzysze!

W imieniu Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej witam gorąco i serdecznie wasz VI Kongres Związków Zawodowych w Polsce Ludowej. Serdeczne pozdro­wienia przekazuję z okazji kongresu wszystkim działaczom ruchu zawodowego w kraju i całej 8-milionowej rzeszy robotników i pracowników umysłowych zorganizowanych w związ­kach zawodowych.

Partia nasza przywiązuje wielką wagę do obrad waszego kongresu. Reprezentujecie, towarzysze delegaci, najbardziej masową i powszechną organizację ludzi pracy w systemie de­mokracji ludowej. W ramach naszego państwa socjalistycznego i w naszym systemie planowego gospodarowania związki za­wodowe posiadają szerokie uprawnienia i spełniają wielorakie, odpowiedzialne funkcje społeczne. We współdziałaniu z orga­nami państwa ludowego i administracji gospodarczej związki zawodowe są rzecznikiem codziennych materialnych i kultu­ralnych interesów ludzi pracy, jednym z najważniejszych orga­nizatorów uczestnictwa klasy robotniczej w zarządzaniu go­spodarką narodową i walki o wzrost siły ekonomicznej naszej ludowej ojczyzny.

Związki zawodowe — jako współgospodarz kraju muszą łączyć stale w swej działalności troskę o podnoszenie poziomu życiowego mas pracujących z mobilizacją wysiłków klasy ro­botniczej i wszystkich ludzi pracy na rzecz zapewnienia wzro­stu produkcji i jak najwyższej jej ekonomicznej efektywności.

Wzrost produkcji i wzrost społecznej wydajności pracy są bo­wiem kardynalnym warunkiem wzrostu stopy życiowej narodu. Od potencjału ekonomicznego kraju zależy jego pozycja na arenie międzynarodowej, jego siła obronna, jego bezpiecze­ństwo. O tych naczelnych sprawach bytu narodu nie wolno nam zapominać w żadnych okolicznościach, szczególnie zaś obecnie, gdy sytuacja międzynarodowa ulega dalszemu za­ostrzeniu. Na tym w pierwszym rzędzie pragnę skupić waszą uwagę, towarzysze!

Mam tu na myśli dokonaną ostatnio agresję Izraela prze­ciwko krajom arabskim, która w powiązaniu z jego aneksjonistycznymi planami stworzyła nową groźbę dla pokoju światowego, dolała oliwy do ognia istniejącego już uprzednio na­pięcia międzynarodowego, wytworzonego przez amerykańską interwencję zbrojną i eskalację wojny w Wietnamie.

Aby lepiej zrozumieć źródła brutalnej, nagłej napaści Izraela na kraje arabskie, jak w ogóle, źródła trwającego już od lat dwudziestu konfliktu między Izraelem a państwami arabskimi, trzeba choćby w wielkim skrócie przypomnieć, jak powstało państwo izraelskie.

Po I wojnie światowej Palestyna, stanowiąca poprzednio część składową Turcji, została okupowana przez Wielką Bry­tanię, która w roku 1920 na mocy uchwały Ligi Narodów otrzy­mała powiernictwo mandatowe nad terytorium palestyńskim. W momencie otrzymania mandatu kolonialnego przez rząd brytyjski Palestyna liczyła ok. 700 tys mieszkańców, w tym ok. 50 tys. Żydów.

W okresie międzywojennym prawie cały obszar Bliskiego Wschodu — z wyjątkiem Arabii Saudyjskiej i Jemenu — znajdował się w kolonialnej zależności od Anglii i i Francji. Jednak już podczas II wojny światowej rozwinął się w tym rejonie potężny ruch narodowowyzwoleńczy ludów arabskich, który przybrał na sile w latach powojennych i doprowadzał do likwidacji systemu kolonialnego w krajach arabskich.

Ruch wyzwoleńczy rozwinął się także na terytorium Pa­lestyny gdzie jednakże walka z angielskim reżimem kolonial­nym miała szczególnie złożony charakter, z uwagi na skompli­kowane stosunki narodowościowe na tym terenie. Kolonialne ,władze angielskie od chwili objęcia mandatu nad terytorium palestyńskim, kierując się tzw. Deklaracją Balfoura, na mocy której rząd Wielkiej Brytanii zobowiązał się do współdziałania w tworzeniu „żydowskiego ogniska narodowego” w Palestynie i pozyskania w ten sposób pomocy międzynarodowego kapitału żydowskiego, otwarły szeroko wrota imigracji Żydów do Pale­styny, w rezultacie czego ludność żydowska wzrosła w roku 1937 do 460 tys. osób. W 10 lat później, to jest w 1947 r., Pa­lestyna liczyła 1 237 tys. ludności arabskiej i 608 tys. ludności żydowskiej. Równolegle do tego, jeszcze w okresie między­wojennym, kolonialne władze angielskie przekazały niektóre funkcje administracyjne na tym terenie tzw. agencji ży­dowskiej.

Zarówno Arabowie, jak i Żydzi walczyli o unieważnienie angielskiego powiernictwa kolonialnego w Palestynie i przy­znanie niezależności temu krajowi. Za tym żądaniem kryły się jednak różne koncepcje, różne racje i interesy ludności tego obszaru. Organizacje Arabów palestyńskich i kraje arabskie żądały utworzenia niezawisłego państwa palestyńskiego, w któ­rym zarówno Arabowie, jak i Żydzi korzystaliby z równych praw politycznych i obywatelskich. Za utworzeniem dwunarodowego, żydowsko-arabskiego państwa gwarantującego równe prawa obu narodom wypowiadała się wówczas również Komu­nistyczna Partia Palestyny oraz Liga Arabsko-Żydowska. Natomiast organizacje syjonistyczne żądały przekształcenia całej Palestyny w państwo żydowskie, znajdując dla tej idei pełne poparcie ze strony Stanów Zjednoczonych. Wielka Brytania pragnęła zachować swoje pozycje w Palestynie, proponując powołanie „trójstronnego”, anglo-arabsko-żydowskiego zarzą­du nad tym krajem. W tej sytuacji problem Palestyny przeka­zano do rozpatrzenia Organizacji Narodów Zjednoczonych.

W roku 1947 sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ przyjęła rezolucję o powołaniu specjalnej komisji, złożonej z 11 przed­stawicieli różnych państw, w celu zbadania sytuacji w Pale­stynie i opracowania odpowiednich zaleceń. Komisja nie zajęła jednolitego stanowiska. Większość komisji zaproponowała po­dział Palestyny na dwa niezależne państwa: żydowskie i arab­skie, zaś mniejszość proponowała przekształcić Palestynę w jednolite państwo o organizacji federalnej. Związek Radziecki, którego przedstawiciel nie wchodził w skład komisji, propono­wał utworzenie niezależnego, demokratycznego państwa arabsko-żydowskiego, opartego na równych prawach obu narodo­wych grup ludności. Propozycja ta nie uzyskała jednak w ONZ niezbędnego poparcia. 29 listopada 1947 r. Zgromadzenie Ogól­ne ONZ, mimo sprzeciwu Arabów i Żydów, przyjęło rezolucję zalecającą utworzenie na terytorium Palestyny dwóch nieza­leżnych państw — żydowskiego i arabskiego, połączonych unią gospodarczą. Państwo arabskie miało liczyć 11 tys. km2, a żydowskie — 14 tys. km2. Ponadto ONZ zaleciła umiędzy­narodowienie strefy Jerozolimy.
Wielka Brytania, która nadal jeszcze sprawowała w tym czasie mandat powierniczy w Palestynie, odmówiła wprowa­dzenia w życie rezolucji ONZ. Bezpośrednio po podjęciu przez ONZ tej rezolucji wybuchły starcia zbrojne między ludnością żydowską i arabską w Palestynie. 14 maja 1948 r. Wielka Bry­tania zrzekła się zwierzchnictwa mandatowego nad Palestyną i wycofała z tego terytorium swoje wojska oraz administrację. W tym samym dniu w Tel-Awiwie zostało proklamowane państwo żydowskie pod oficjalną nazwą: państwo Izrael. Na terytorium, które zgodnie z uchwałą ONZ miało być przekazane Izraelowi, ludność arabska stanowiła w maju 1948 r. 45 proc. ogółu ludności.

Z chwilą proklamowania państwa Izrael różnice i waśnie narodowościowe przerodziły się w wojnę między Izraelem a krajami arabskimi, które wystąpiły w obronie terroryzowanej i masakrowanej palestyńskiej ludności arabskiej. Działania wojenne trwały z przerwami przeszło rok. W wyniku tej wojny Izrael przyłączył do terytorium przyznanego mu w rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, liczącego — jak wspomnieliś­my — 14 tys. km2, jeszcze 6,7 tys. km2 z obszaru, który zgodnie z tą rezolucją przeznaczony został dla arabskiego państwa palestyńskiego. Państwo Izrael już w początkowym okresie swego istnienia pogwałciło więc brutalnie rezolucję zgromadzenia Ogólnego ONZ, co — rzecz jasna — musiało spotęgować antagonizm między nim a krajami arabskimi. Dla przyszłych stosunków między Izraelem a państwami arabski­mi najgorsze było to, że w toku tej pierwszej wojny izraelsko-arabskiej wojska izraelskie masowo i brutalnie przepędziły ludność arabską z zagarniętych terenów, niszcząc jednocześnie wioski i osiedla, aby uniemożliwić jej powrót na miejsce zamieszkania. W ten sposób ok. 900 tys. Arabów palestyńskich zostało wyrzuconych ze swojej ojczyzny, ze swojej ziemi, którą zamieszkiwali ponad 1300 lat. Ich majątek został skonfiskowa­ny przez władze izraelskie. Na domiar złego, władze izraelskie już po ustaniu działań wojennych kontynuowały relegowanie ludności arabskiej, co zwiększało liczbę wypędzonych. Towa­rzyszyła mu dyskryminacja polityczna i ekonomiczna Arabów pozostałych w Izraelu. Przytłaczająca ich większość została osiedlona w tzw. strefach bezpieczeństwa i pozbawiona prawa poruszania się nie tylko wewnątrz całego kraju, lecz także między jedną strefą a drugą. Za nieprzestrzeganie przepisów „o zakazie poruszania się” oddawano Arabów pod sąd. Zarobki robotników arabskich były niższe o 20—30 proc. od zarobków robotników żydowskich. Izrael stworzył więc wyjątkowo cięż­kie warunki życia dla ludności arabskiej, postawił ją faktycznie poza prawem. Wszystko to spowodowało powstanie zapory wrogości między Izraelem a państwami arabskimi, które w tych warunkach nie mogły formalnie uznać państwa Izrael.

Wyrzuceni z ziemi palestyńskiej, uchodźcy arabscy przeszli na terytorium sąsiednich krajów arabskich i znaleźli się w nie­zmiernie trudnych warunkach życiowych. Po dzień dzisiejszy uchodźcy ci, których liczba stale wzrasta, przede wszystkim wskutek wysokiego przyrostu naturalnego, i według danych arabskich wynosiła w 1966 r. ok. 1450 tys. osób, otrzymują po­moc od wyspecjalizowanej organizacji ONZ do spraw uchodź­ców. Kwota pomocy na 1 osobę wynosi miesięcznie 10 kg mąki, 0,5 kg ryżu, 0,6 kg cukru, 0,5 kg tłuszczu oraz 1 kg ubrania na rok i 1 kołdra na 3 lata.

Jak widzimy, państwo Izrael zrodziło się w ogniu wojny skierowanej przeciwko Arabom palestyńskim i przeciwko kra­jom arabskim. W sytuacji geograficznej Izraela, który na wszystkich swoich granicach lądowych sąsiaduje z krajami arabskimi, wypędzenie Arabów palestyńskich i polityka wro­gości wobec krajów arabskich dowodzą, że. przywódcy tego państwa prowadzili i nadal prowadzą politykę samobójczą z punktu widzenia perspektyw Izraela. Pierwsza wojna izra­elsko-arabska została zakończona podpisaniem układu o za­wieszeniu broni między Egiptem a Izraelem w dniu 24 lutego 1949 r. Układ ten, zawarty zgodnie z uchwałami Rady Bez­pieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, określił gra­niczną linię rozejmu między tymi państwami, ustalił powoła­nie egipsko-izraelskiej komisji pod przewodnictwem przed­stawiciela ONZ dla nadzorowania wykonania postanowień układu. W układzie tym powiedziano, że „żadne postanowienie umowy niniejszej nie przesądza praw, roszczeń i stanowiska którejkolwiek ze stron odnośnie ostatecznego pokojowego za­łatwienia sprawy palestyńskiej” oraz że „umowa niniejsza pozostanie w mocy do czasu, aż strony osiągną porozumienie w sprawie pokoju”

Egipsko-izraelski układ z 1949 r. jest dokumentem wielkiej wagi. Jest to bowiem dokument, w którym strona arabska, przez jego podpisanie, uznała fakt istnienia państwa Izrael. Na gruncie tego układu stoi również obecnie Zjednoczona Repu­blika Arabska, czemu dał wyraz jej prezydent Naser przed czerwcową agresją Izraela. Nie jest prawdą, że państwa arab­skie postawiły przed sobą, jako naczelny cel swej polityki wobec Izraela, likwidację tego państwa. Przeczy temu egipsko-izraelski układ z 1949 r., przeczy temu również oświadczenie Ligi Państw Arabskich z dnia 21 czerwca 1950 r., w którym czytamy: „Państwa arabskie oświadczają, że najlepszym i naj­pewniejszym sposobem utrzymania pokoju i ustabilizowanej sytuacji na Bliskim Wschodzie jest rozwiązanie problemów na zasadach prawa i słuszności, jest przywrócenie stosunków przy­jaźni i harmonii panujących tu swego czasu oraz przystąpienie da wykonania rezolucji Organizacji Narodów Zjednoczonych, dotyczących repatriacji uchodźców palestyńskich oraz wypłaty im odszkodowania za ich własność i mienie”. Była to wyraźna oferta krajów arabskich pod adresem Izraela. Ale państwo to przez cały czas swego istnienia nigdy nie zrobiło kroku, który by świadczył o dobrej woli porozumienia się z jego sąsia­dami, czego naczelnym warunkiem było i jest uznanie słu­sznych praw i pretensji wypędzonych z terytorium Izraela Arabów palestyńskich. Wręcz przeciwnie — propaganda sy­jonistyczna w Izraelu i całym świecie, kierując się dążeniem do dalszego podboju ziem arabskich, oraz propaganda państw imperialistycznych, dla których Izrael stał się odskocznią do walki z ruchem antyimperialistycznym narodów arabskich — widząc słusznie w tym ruchu zagrożenie swoich bajońskich zysków osiąganych z eksploatacji złóż ropy naftowej w kra­jach arabskich — wmawiała ciągle i nadal wmawia światowej opinii publicznej, jakoby polityka państw arabskich była przy­czyną napięcia między nimi a Izraelem i jakoby jedynym celem ich polityki było wymazanie państwa Izrael z mapy krajów Bliskiego Wschodu.

Nie należy się dziwić, że wśród Arabów, zwłaszcza wypędzonych ze swojej ziemi, podnosiły się i takie głosy, to jest głosy żądające likwidacji państwa Izrael. Rodziła je nieprze­jednana polityka wrogości Izraela w stosunku do Arabów, odrzucanie przez rządy państwa Izrael uchwał Organizacji Narodów Zjednoczonych w sprawie powrotu Arabów palestyń­skich na swoje ziemie względnie wypłacenia wysiedlonym odpowiedniego odszkodowania, a przede wszystkim głosy takie wzmogły się po trójstronnej izraelsko-francusko-angielskiej wojennej napaści na Zjednoczoną Republikę Arabską w paź­dzierniku 1956 r. Historia tej napaści jest bardzo pouczająca i warto ją przypomnieć.

W roku 1952 została obalona monarchia w Egipcie i doszły do władzy w tym kraju antyimperialistyczne siły, kierowane przez ówczesnego pułkownika, a obecnego prezydenta ZRA — Nasera. Był to potężny cios wymierzony kolonializm j imperia­lizm — przede wszystkim brytyjski. Zapoczątkowany w Egipcie proces postępowych przeobrażeń nurtujących kraje arabskie sprawiał, że interesy wielkich mocarstw stawały się w coraz większym stopniu zbieżne z antyarabską polityką kół rządzą­cych Izraela, z ich dążeniami ekspansjonistycznymi wobec krajów arabskich. W obliczu tych wydarzeń rząd Izraela uznał za wskazane zacieśnić swoje stosunki sojusznicze ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Francją i oprzeć swoją po­litykę na ścisłym współdziałaniu z tymi państwami. Izrael stał się wyraźnie przyczółkiem imperializmu i sprzymierzeń­cem kapitalistycznych monopoli przeciw krajom arabskim.

W lipcu 1956 r. prezydent Republiki Egipskiej ogłosił na­cjonalizację Kanału Sueskiego, a w trzy miesiące później — w rezultacie tajnego porozumienia zawartego między izraelskim rządem Ben Guriona, brytyjskim rządem Edena i francu­skim rządem Guy Molleta — nastąpiła nikczemna napaść zbrojna tych krajów na Republikę Egipską.

Natychmiast po nacjonalizacji Kanału Sueskiego ówczesne rządy Francji i Wielkiej Brytanii rozpętały kampanię przeciw Republice Egipskiej, wysuwając bezpodstawną tezę, iż nacjo­nalizacja kanału jest pogwałceniem prawa międzynarodowego. Żądały one ustanowienia międzynarodowej kontroli nad kana­łem. Negocjacje w tej sprawie zakończyły się fiaskiem. Nacjo­nalizacja kanału była bowiem wewnętrzną sprawą Republiki Egipskiej, a prawo swobodnego przepływu przez kanał zostało zagwarantowane w deklaracji prezydenta Nasera. Po nacjona­lizacji żegluga na kanale nadal odbywała się sprawnie, mimo odwołania przez państwa zachodnie pilotów przeprowadzają­cych statki przez kanał. Sprawność żeglugi zapewniła pomoc udzielona przez kraje socjalistyczne, w ich liczbie także przez Polskę, która skierowała grupę pilotów polskich do dyspozycji rządu egipskiego. Nie było więc żadnych podstaw dla omawia­nia sprawy nacjonalizacji Kanału Sueskiego na konferencji międzynarodowej, do czego dążyły państwa imperialistyczne, a co odrzuciła Republika Egipska. Mimo to rządy brytyjski i francuski, działając w porozumieniu z rządem izraelskim, postanowiły dokonać inwazji zbrojnej na Republikę Egipską i narzucić siłą międzynarodową kontrolę nad Kanałem Sueskim. Ich sztaby wojskowe przygotowały plan inwazji, która została przyspieszona w związku z wydarzeniami węgierskimi.

W tajnym porozumieniu brytyjsko-francusko-izraelskim ustalono, że wspólną napaść na Republikę Egipską rozpocznie Izrael, a w ślad za nim pójdzie Wielka Brytania i Francja. Jako pretekst do napaści Izrael wysunął rzekome zagrożenie swego bezpieczeństwa ze strony Republiki Egipskiej. Przygotowując tę napaść, socjaldemokratyczny premier rządu Izraela, Ben Gurion, napisał list do socjaldemokratycznego premiera rządu Francji Guy Molleta, w którym wskazywał na rzekomy stan zagrożenia państwa Izrael spowodowany dostawami radzieckiej broni dla Republiki Egipskiej.

Rzeczywiście, sytuacja na granicy egipsko-izraelskiej była napięta - ale z winy Izraela. W lutym 1955 r. wojska izra­elskie niespodziewanym atakiem zdobyły miasto Gazę, gdzie dokonały zniszczeń i mordów, a następnie wróciły na teryto­rium Izraela. Po tym bandyckim wypadzie rząd Republiki Egipskiej zaczął pośpiesznie umacniać okolice Gazy, w któ­rych zresztą wielokrotnie dochodziło do starć egipsko-izraelskich. Po obu stronach granicy izraelsko-egipskiej nastąpiła koncentracja wojsk. Zaniepokojony tą sytuacją ówczesny se­kretarz generalny ONZ Hammarskjoeld podjął interwencję i uzyskał od prezydenta Nasera zgodę na wycofanie z pogranicza wojsk egipskich — pod warunkiem, że Izrael uczyni to samo. Jednak rząd Ben Guriona nie wyraził zgody na wycofanie wojsk izraelskich z pogranicza Republiki Egipskiej, wobec czego na pograniczu państwa Izrael pozostały także wojska egipskie.

Dalszy bieg wydarzeń jest następujący. W październiku 1956 r. wybucha kontrrewolucyjne powstanie w Budapeszcie i w ślad za tym powstaje pod kierownictwem tow. Kadara nowy rząd węgierski, który zwraca się do Związku Radzieckiego o pomoc w zdławieniu reakcyjnej rebelii. W drugiej połowie października, na tajnej konferencji z udziałem premiera rządu francuskiego Guy Molleta i premiera rządu brytyjskiego Edena, następuje uściślenie planów inwazji na Republikę Egipską. 22 października, w miejscowości Sevres pod Paryżem, premier rządu Izraela Ben Gurion spotyka się tajnie z upoważniony­mi przedstawicielami Wielkiej Brytanii i Francji w celu osta­tecznego uzgodnienia działań wojennych. Zostaje zawarta tajna umowa, którą w imieniu swych rządów podpisali: Pineau, Patrick Dean oraz Ben Gurion. 29 października wojska izraelskie uderzają na pozycje egipskie, przekraczają kilkoma ko­lumnami granicę i zmierzają ku strefie Kanału Sueskiego. 30 października — zgodnie z brytyjsko-francusko-izraelską umową zawartą w Sevres — Anglia i Francja wystosowały do Republiki Egipskiej i do państwa Izrael ultimatum wzywające rządy obu krajów do natychmiastowego wstrzymania iłach działań wojennych i do wycofania swych wojsk ze strefy Kanału Sueskiego, a od rządu Republiki Egipskiej ulti­matum domagało się wyrażenia w ciągu 12 godzin zgody na zajęcie przez wojska francusko-brytyjskie kluczowych pozycji pad kanałem: Port Saidu, Ismailii i Suezu.

Dalej wszystko toczy się według tego zbrodniczego spisku brytyjsko-francusko-izraelskiego. Rząd Izraela — rzecz jasna akceptuje natychmiast wszystkie warunki ultimatum brytyjsko-francuskiego, którego treść została uprzednio z nim uzgodniona, zaś rząd Republiki Egipskiej, zgodnie z przewidy­waniami uczestników spisku, odrzuca to ultimatum w dniu 31 października. Tego samego dnia wojska brytyjskie i fran­cuskie podejmują oficjalne działania wojenne przeciwko Re­publice Egipskiej.

W dniu wystosowania ultimatum premier rządu francuskiego Guy Mollet na posiedzeniu francuskiego Zgromadzenia Na­rodowego wygłosił przemówienie, w którym zawarty jest zwrot następującej treści: „Rząd francuski uważa, że dzisiaj nie może jeszcze zaaprobować lub też potępić akcji izraelskiej”. Wypowiedź ta łącznie z zawartym w brytyjsko-francuskim ultimatum wezwaniem skierowanym do rządu izraelskiego i rządu egipskiego do natychmiastowego przerwania działań wojennych stanowią klasyczny przykład, w jaki sposób agre­sorzy ukrywają swoje prawdziwe oblicze i usiłują wprowadzić w błąd narody swoich krajów i światową opinię publiczną.

W trójstronnej agresji przeciwko Republice Egipskiej nie przyjęły udziału Stany Zjednoczone. Nie leżało bowiem w ich interesach umocnienie pozycji Wielkiej Brytanii i Francji na Bliskim Wschodzie. Przeciwnie, monopolistyczny kapitał ame­rykański pragnął umocnić własne pozycje w tym rejonie ko­sztem Wielkiej Brytanii i Francji. Sekretarz Stanu USA Dulles odradzał premierowi rządu Wielkiej Brytanii Edenowi podej­mowanie akcji militarnej przeciw Republice Egipskiej. Z tych przyczyn w dalszym toku przygotowania tej akcji rząd USA nie był już informowany o planowanej trójstronnej agresji.

W tych okolicznościach w dniu 5 listopada Związek Ra­dziecki skierował do rządów Wielkiej Brytanii, Francji i Izra­ela oświadczenie, w którym — opierając się na uchwale Zgro­madzenia Ogólnego ONZ — żądał natychmiastowego przerwa­nia działań wojennych i wycofania wojsk agresorów z teryto­rium egipskiego, a jednocześnie zaproponował Stanom Zje­dnoczonym podjęcie wspólnej akcji dla zrealizowania tego celu. W rezultacie tych posunięć trójstronna agresja zakończyła się 6 listopada i wojska brytyjskie, francuskie oraz izraelskie musiały opuścić terytoria Republiki Egipskiej. Rząd izraelski nie chciał jednak opuścić zaanektowanego rejonu Gazy i dopie­ro po wprowadzeniu do tego rejonu wojsk Organizacji Na­rodów Zjednoczonych wojska izraelskie zostały wycofane z te­go obszaru.

Pragnę tu podkreślić bardzo istotny fakt, ilustrujący agre­sywną postawę państwa Izrael wobec krajów arabskich. Bez­pośrednio po trójstronnej napaści na Republikę Egipską Orga­nizacja Narodów Zjednoczonych podjęła uchwałę zalecającą obsadzenie granicy egipsko-izraelskiej po obu stronach przez wojska pozostające pod dowództwem ONZ, złożone z formacji wojskowych, oddelegowanych do tego celu przez poszczególne kraje członkowskie ONZ. Wydawać by się mogło, iż rząd izra­elski, który ciągle oskarżał Republikę Egipską, że z jej teryto­rium komandosi arabscy, rekrutujący się z uchodźców pa­lestyńskich, przekraczają linię graniczną i dokonują napadów na ludność izraelską, przyjmie z zadowoleniem wprowadzenie wojsk ONZ na pogranicze egipsko-izraelskie; wojska ONZ uniemożliwiałyby bowiem dokonywanie takich wypadów. Z drugiej strony, gdyby władze Republiki Egipskiej były inspiratorem i ogranizatorem tych antyizraelskich akcji uchodźców, to rząd tego państwa powinien odnieść się negatywnie do propozycji wprowadzenia wojsk ONZ na swoje tery­torium pograniczne. Faktycznie rzeczy miały się odwrotnie. Rząd Republiki Egipskiej wyraził zgodę na obecność wojsk ONZ po swojej stronie granicy, natomiast rząd państwa Izrael odrzucił kategorycznie rezolucję ONZ i nie zgodził się na obsa­dzenie przez wojska ONZ swojego terytorium graniczącego z Republiką Egipską. Fakt ten dowodzi, że rząd izraelski — po nieudanej drugiej wojnie agresywnej, którą podjął wspólnie ze swymi brytyjsko-francuskimi sojusznikami przeciwko Re­publice Egipskiej — nie porzucił planów ponownej agresji. Potwierdza to również przemówienie Ben Guriona w parla­mencie izraelskim, wygłoszone w dniu 7 listopada 1956 r., zawierające oświadczane, że układy rozejmowe między Izra­elem a państwami arabskimi nie mają już mocy obowiązującej.

W świetle historii dwóch wojen izraelsko-arabskich można lepiej uprzytomnić sobie trzecią z kolei agresję zbrojną Izraela przeciwko krajom arabskim, dokonaną 5 czerwca bieżącego roku. W związku z tą agresją należy przede wszystkim wskazać na dwa ważne fakty.

Po pierwsze: w dniu 2 czerwca, to jest przed napaścią Izra­ela na Zjednoczoną Republikę Arabską, prezydent Francji gen. de Gaulle oświadczył, że kraj, który pierwszy użyje broni, nie zyska aprobaty ani poparcia Francji, oraz zapowiedział ścisłą jej neutralność w przypadku wybuchu konfliktu zbrojnego. Zapowiedź ta została przez rząd francuski wykonana.

Po drugie: nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Izrael uzgodnił swoją agresję z kompetentnymi czynnikami USA i Wielkiej Brytanii. Niewątpliwie agresywny spisek izraelsko-brytyjsko-amerykański przeciw krajom arabskim został obec­nie lepiej utajniony i ustalono inne formy współdziałania, niż miało to miejsce w 1956 r. Być może, że i to wyjdzie kiedyś na światło dzienne z zakamarków tajemnic agresorów. Dzisiaj świat wie tylko o tym, że zarówno przed agresją Izraela i po jego napaści na kraje arabskie, jak i obecnie koła rządzące w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych zajmują jednoznaczne stanowisko, popierające agresję Izraela. Widocznie ktoś, kto zna tajemnice przygotowania tej agresji, nakazuje im zajmowanie takiego stanowiska. Wiadomo także, że wskutek omyłki Izraelski ścigacz storpedował wojenny okręt amerykań­ski w pobliżu brzegów morskich państwa Izrael. A przecież bezpośrednio przed tym faktem Stany Zjednoczone oficjalnie oświadczały, że ich wojenna flota morska znajduje się o setki mil od brzegów Izraela. Wiadomo też, że storpedowany okręt wyposażony był w urządzenia radiolokacyjne, służące do ce­lów wojny lotniczej. A chyba nikt nie uważa, że okręt ten współdziałał z lotnictwem krajów arabskich. Państwa arabskie miały dostateczne dowody, aby oskarżyć Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię o udzielenie pomocy izraelskiemu agreso­rowi, wskutek czego zerwały stosunki dyplomatyczne z tymi państwami. Bez zapewnienia sobie pomocy i poparcia wielkich mocarstw imperialistycznych rząd izraelski nigdy by się nie ważył na podjęcie agresji przeciw krajom arabskim.

Jak doszło do tej trzeciej agresji?

Według pierwotnych planów agresorów uderzenie Izraela miało być w pierwszej kolejności skierowane przeciwko Syrii. W kraju tym lewicowe skrzydło partii, noszącej nazwę Baas, w czerwcu 1966 r. obaliło rząd prawicowych baasistów i powo­łało nowy, antyimperialistyczny i postępowy rząd. Nowe wła­dze państwowe w Syrii podjęły akcję konsolidacji lewicy sy­ryjskiej. Chociaż Komunistyczna Partia Syrii nadal pozostała nie zalegalizowana, jej działaczy włączono do współpracy w pła­szczyźnie państwowej i społecznej. Podjęto szereg posunięć zmierzających do przeobrażeń społeczno-ekonomicznych w Sy­rii, takich jak reforma rolna, nacjonalizacja przemysłu, upaństwowienie handlu zagranicznego, uprzemysłowienie kraju, rozwój oświaty.

Przez terytorium syryjskie biegną rurociągi naftowe dla transportu ropy wydobywanej w Iraku. Nowy rząd syryjski zażądał od przedsiębiorstwa naftowego „Iraq Petroleum Co”, którego udziałowcami są wielkie monopole kapitalistyczne, wypłaty należnych mu kwot z tytułu eksploatacji tych ruro­ciągów. Na tym tle wynikł ostry konflikt między rządem syryjskim a monopolami kapitalistycznymi, który trwał od li­stopada 1966 r. do marca 1967 r. Agentury imperializmu chwy­tały się w tym czasie różnych środków, aby obalić lewicowy rząd syryjski, organizowały reakcyjne przewroty, usiłowały poróż­nić Syrię i Irak itp. Rząd syryjski wyszedł z tej próby zwy­cięsko, zamknął na pewien czas rurociąg i zmusił monopole kapitalistyczne do ustępstw. Wkrótce potem kolejna konfere­ncja krajów arabskich zażądała zwiększenia ich udziału w zy­skach osiąganych przez kapitał zagraniczny z eksploatacji złóż ropy naftowej. W tej sytuacji monopole kapitalistyczne i ich rządy imperialistyczne oceniły nowy rząd syryjski jako bardzo dla nich niebezpieczny.
W listopadzie 1966 r. Syria i Zjednoczona Republika Arab­ska zawarły umowę o wzajemnej obronie, w której przewidzia­no, że agresja przeciw jednej ze stron będzie uważana za agresję przeciwko drugiej stronie. Również to posunięcie nie spodobało się państwom imperialistycznym.

W półtora tygodnia po zawarciu tej umowy Izrael podjął prowokacyjne działania zbrojne przeciw Jordanii, napadł na jej terytorium i — jak podaje prasa zagraniczna zniszczył 40 domów, zabił 19 Jordańczyków. Swoją zbrodniczą akcję uzasadniał tym, że w miejscowości, która stała się obiektem napadu izraelskiego, znajdowali schronienie terroryści arabscy, dokonujący wypadów na terytorium Izraela. Król Jordanii Husajn podniósł wówczas zarzuty wobec prezydenta Nasera i miał do niego pretensje, że nie otrzymał pomocy.

W kilka miesięcy później, 7 kwietnia bieżącego roku, Izrael dopuścił się nowej prowokacji, na jeszcze większą skalę, tym razem wobec Syrii. Izraelskie siły zbrojne uderzyły na Syrię, wprowadzając do akcji lotnictwo, czołgi, artylerię i moździerze. Pretekstem do tej napaści był drobny incydent, wynikły wsku­tek próby uprawy ziemi w pogranicznej strefie zdemilitaryzowanej. Po tej prowokacji propaganda izraelska kpiła i na­śmiewała się z Nasera, że mimo układu zawartego z Sy­rią, Zjednoczona Republika Arabska nie przyszła jej z po­mocą.

Wszystko to wskazywało, że Izrael przygotowuje wojnę przeciwko Syrii. Potwierdziły to wkrótce nowe dowody.

12 maja rząd izraelski ogłasza oświadczenie, grożąc obale­niem rządu w Syrii. Dowódcy izraelskich sił zbrojnych publi­cznie oświadczają, że w ciągu 12 godzin od chwili wszczęcia wojny zdobędą stolicę tego kraju — Damaszek. Aby wprowa­dzić w błąd Syryjczyków co do czasu podjęcia agresji, Izrael zapowiedział w pierwszych dniach maja zorganizowanie w dniu 15 maja w Jerozolimie wielkiej parady wojskowej z udziałem wszystkich rodzajów wojsk z okazji 19 rocznicy utworzenia państwa izraelskiego. Ale 14 maja wiele izraelskich formacji wojskowych zamiast do Jerozolimy — zostało skierowanych w stronę granicy syryjskiej. Na paradzie wojskowej w Je­rozolimie nie wystąpiły zapowiadane od tygodnia jednostki wojskowe, uzbrojone w ciężką nowoczesną broń. 15 maja znaj­dowały się one już w niewielkiej odległości od granicy sy­ryjskiej.

Ten oszukańczy manewr oraz skierowanie wojsk nad grani­cę syryjską zostały zauważone. Prezydent Naser nie mógł po­zostać bezczynny. Umowa z Syrią zobowiązywała go do udziele­nia jej pomocy w przypadku agresji przeciwko niej. Pragnąc odciągnąć wojska izraelskie znad granicy syryjskiej, musiał przesunąć własne wojska w kierunku granicy izraelskiej. Ale granica między Zjednoczoną Republiką Arabską a Izraelem obsadzona była przez wojska ONZ jak mówiliśmy już — tylko po strome Zjednoczonej Republiki Arabskiej. W tej sytuacji w dniu 17 maja prezydent Naser zwrócił się do do­wódcy wojsk ONZ, aby zgrupował swe oddziały w rejonie Gazy, a po przybyciu do Kairu sekretarza generalnego ONZ U Thanta zażądał całkowitego wycofania wojsk ONZ z tery­torium ZRA, na co U Thant wyraził zgodę. Nie mógł zresztą postąpić inaczej, gdyż wojska ONZ mogą się znaleźć na tery­torium jakiegoś kraju tylko za zgodą rządu tego kraju. Opu­szczone przez wojska ONZ pozycje obsadziły formacje wojsko­we ZRA. W ten sposób został przywrócony graniczny stan rzeczy, który istniał przed trójstronną agresją przeciw Republi­ce Arabskiej w roku 1956.

Te posunięcia zmusiły Izrael do zmiany jego pierwotnego planu uderzenia na Syrię. Wojska izraelskie zostały przegrupo­wane, Izrael postanowił teraz uderzyć w pierwszej kolejności na ZRA i w tym celu przerzucił część swych wojsk znad syryj­skiej granicy na granicę ZRA, koncentrując tu przeważającą część swoich sił zbrojnych.

Nie będę omawiał dalszego biegu wydarzeń i przyczyn po­rażki wojennej krajów arabskich, choć nie jest rzeczą trudną wskazać na nie. Pragnę tylko wskazać na oszukańcze metody imperializmu i jego propagandy, na odwracanie kota ogonem w kwestii, kto przygotował agresję, a kto walczył o zachowanie pokoju, kto był agresorem, a kto ofiarą agresji.

Od momentu, kiedy prezydent Naser zażądał wycofania wojsk ONZ z terytorium ZRA, koła rządzące w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych oraz stojące do ich dyspo­zycji wszystkie ośrodki propagandowe podniosły wielką wrza­wę, jakoby prezydent ZRA, Naser, i inne kraje arabskie przy­gotowują agresję przeciw Izraelowi, że chcą zniszczyć to pań­stwo. Kampania ta toczyła się bez wytchnienia, mimo że pre­zydent Naser w bezpośredniej rozmowie zapewnił sekretarza generalnego ONZ U Thanta, iż posunięcia rządu ZRA mają charakter wyłącznie obronny i w żadnym razie ZRA nie rozpo­cznie pierwsza działań wojennych. Takie samo zapewnienie prezydent Naser złożył prezydentowi USA Johnsonowi, który w tej sprawie do niego się zwrócił. O swoich pokojowych miarach prezydent Naser powiadomił również rząd radziecki Wiedzieli o tym wszystkim inspiratorzy i organizatorzy kam­panii antyarabskiej.

A można zapytać: Czy premier rządu brytyjskiego Wilson lub prezydent USA Johnson przestrzegali rząd izraelski przed wszczęciem agresywnych działań wojennych przeciw ZRA lub innym krajom arabskim? Świat nic o tym nie wie, czy rzeczy­wiście byli przekonani o pokojowych intencjach Izraela, co należy chyba wykluczyć, czy też ich stanowisko było rezulta­tem zmowy z bezpośrednim agresorem, co raczej należy uwa­żać za pewne.

Rząd ZRA i rządy wszystkich krajów arabskich nie chcia­ły — i nie mogły chcieć — wszczęcia agresywnej wojny przeciw Izraelowi choćby z tej prostej przyczyny, że doskona­le zdawały sobie sprawę z tego, iż w przypadku agresji z ich strony wystąpiłyby natychmiast w obronie Izraela — przeciwko krajom arabskim — siły zbrojne USA i Wielkiej Brytanii, w pierwszej kolejności ich lotnictwo i wojenna flota morska. Wiedział o tym dobrze również rząd izraelski. Dlatego dążył usilnie do tego, aby sprowokować kraje arabskie do uderzenia, na Izrael. W takim przypadku miałby bowiem zapewnione zwycięstwo nad krajami arabskimi, a uchodziłby nie za agre­sora, lecz za ofiarę agresji, a co najważniejsze — mógłby wówczas bez trudu, bez większego sprzeciwu ze strony ONZ i zachodniej opinii publicznej zagarnąć i przyłączyć do tery­torium państwa Izrael nowe, wielkie obszary państw arabskich. Ale rządy krajów arabskich nie dały się sprowokować do agresywnej wojny. Musiał ją więc podjąć Izrael w imię inte­resów państw imperialistycznych na Bliskim Wschodzie, w imię obalenia lewicowego rządu syryjskiego i rządu prezydenta Nasera, a wreszcie w imię własnych aneksjonistycznych zakusów wobec ziem arabskich, w imię rozszerzenia terytorium swego państwa.

Taka jest rzeczywistość, taka jest naga prawda trzeciej agresji Izraela przeciw krajom arabskim.

Polska, wraz z innymi państwami socjalistycznymi, stała zawsze — i nadal stoi na gruncie istnienia państwa izra­elskiego. Ale potępiamy jak najostrzej agresywną i antyarabską politykę rządu Izraela. Ekstremistyczne kola rządzące Izraela muszą zdać sobie sprawę z tego, że taka polityka wykopuje grób dla ich państwa. Trwały niepodległy byt Izraela może zapewnić tylko jego zgoda i współpraca z państwami arabskimi. Dzisiejszy izraelski tryumfator, gen. Dajan, oświadcza dumnie i buńczu­cznie: „Zostawcie nas samych twarzą w twarz z krajami arab­skimi”. Dziś mówi on to dlatego, że ma za sobą Stany Zjed­noczone i Wielką Brytanię. Nie stoi więc dzisiaj Izrael sam twarzą w twarz z państwami arabskimi, Ale może nadejść taka chwila historyczna. A wówczas polityka wrogości wobec Ara­bów przyniesie Izraelowi straszliwy plon.

Dzisiejsze pokolenie narodów krajów arabskich nie zapomni nigdy agresji Izraela z 5 czerwca bieżącego roku. Nie zapomni okrutnej śmierci i straszliwych ran żołnierzy, kobiet i dzieci arabskich spowodowanych amerykańskim napalmem, zasto­sowanym przez Izrael w jego agresywnej wojnie przeciw kra­jom arabskim. Nie zapomni okrutnej śmierci z pragnienia i gło­du żołnierzy ZRA, których wojska izraelskie rozgoniły po piaskach Pustyni Synajskiej i odmówiły im udzielenia ludzkiej, człowieczej pomocy. 100 milionów Arabów nie zapomni nigdy swojej klęski i upokorzenia doznanego od małego państwa izraelskiego. Już dzisiaj powinni sobie to uprzytomnić upojeni , zwycięstwem władcy Izraela i zmienić swój stosunek do Ara­bów. Jutro może być za późno!

Agresorzy izraelscy nadal jednak brną ślepo po zgubnej drodze. Wypędzają nowe setki tysięcy Arabów z okupowanych przez wojska izraelskie terytoriów państw arabskich. Prokla­mowali już aneksję jordańskiej części miasta Jerozolimy i za­powiedzieli oficjalnie, że nigdy z tych terenów nie ustąpią Listem datowanym 5 czerwca bieżącego roku, a więc w dniu agresji Izraela, premier rządu tego państwa, Levi Eszkol, zwrócił się do premiera naszego rządu, to w. Józefa Cyrankie­wicza. Nie ma sensu referowanie bezczelnej i cynicznej treści tego listu, w którym Eszkol usiłuje uzasadnić agresję Izraela. Jest jednak w tym liście zdanie które warto przytoczyć. Brzmi ono: „Nie żądamy niczego poza prawem do życia w po­koju na naszym terytorium i prawem do korzystania z naszych uzasadnionych uprawnień żeglugowych”. Eszkol nie zawahał się przed próbą oszukania rządu polskiego nawet w oficjalnym liście. W kilka dni później przysięgał wraz z gen. Dajanem, że nie ustąpi z jordańskiego terytorium Jerozolimy, a 12 czerwca bieżącego roku oznajmił publicznie, że „Izrael nie zgodzi się na przywrócenie sytuacji, jaka istniała przed wybuchem wojny. Mamy prawo — mówił dalej Eszkol — do ustalenia naszych żywotnych interesów i do tego, w jaki sposób je zabezpieczyć”. A minister spraw,zagranicznych Izraela Eban oświadczył, że Izrael nie uzna żadnej decyzji ONZ wzywającej do wycofania swoich oddziałów na dawne granice, nawet jeśli za takim wnioskiem głosowałoby 121 państw członkowskich ONZ — prze­ciwko jednemu głosowi Izraela.

Oszustwo stało się metodą polityki rządu izraelskiego i jego sojuszników w agresji przeciw krajom arabskim.

Nie odpowiada prawdzie, że agresję Izraela wywołała spra­wa przepływu statków przez cieśninę Tiran i tak zwana blo­kada zatoki Akaba. Przede wszystkim nie było żadnej blokady, gdyż prezydent Naser ogłosił, że statki wszystkich krajów, z wyłączeniem statków Izraela, mogą swobodnie przepływać przez cieśninę Tiran i zatokę Akaba, jeśli nie przewożą do Izraela materiałów służących celom wojennym. Ograniczenie to miało zresztą charakter czasowy, o czym dobrze wiedziano w Waszyngtonie i Londynie na podstawie rozmów przeprowa­dzonych z Kairem, a także z U Thantem, o których bez wątpienia poinformowany był również Izrael.

To ograniczenie było formą nacisku na rząd izraelski, aby wyraził on zgodę na potwierdzenie ważności układu rozejmowego zawartego między Egiptem a Izraelem w roku 1949 oraz na reaktywowanie działalności Komisji Rozejmowej ONZ, po­wołanej wówczas do wprowadzenia w życie tego układu. Poro­zumienie rozejmowe zostało bowiem zerwane przez Izrael bez­pośrednio po trójstronnej agresji przeciw Republice Egipskiej w roku 1956. Jak już mówiłem poprzednio, egipsko-izraelski układ z 1949 r. był wyrazem faktycznego uznania przez Egipt państwa Izrael. W dniu 2 czerwca bieżącego roku Zjednoczona Republika Arabska przedłożyła Radzie Bezpieczeństwa ONZ projekt rezolucji, który między innymi stwierdza, że „egipsko-izraelskie porozumienie rozejmowe zachowuje swą ważność”, i proponuje Radzie Bezpieczeństwa, aby poleciła „szefowi Ko­misji Rozejmowej ONZ podjęcie akcji w kierunku ponownego zainstalowania w okresie dwóch tygodni kwatery Mieszanej Komisji Rozejmowej egipsko-izraelskiej w El Auja, gdzie wy­konywała ona swe obowiązki przed jednostronną akcją Izraela, która doprowadziła do jej usunięcia z wymienionej strefy”. Jest to jeszcze jeden dowód, że rząd ZRA nie żywił żadnych zamiarów agresywnych. Przedkładając Radzie Bezpieczeństwa projekt wspomnianej rezolucji, dał tym samym dowód, że stoi na gruncie jedynego dokumentu prawnego, w którym strona arabska uznaje i potwierdza fakt istnienia państwa Izrael. Ale zarówno Izrael, jak i USA ustosunkowały się negatywnie do projektu tej rezolucji.

U podstaw agresji czerwcowej na kraje arabskie legły ekspansjonistyczne dążenia Izraela oraz dążenia Wielkiej Brytanii i USA do mocnego usadowienia się na Bliskim Wschodzie, do zabezpieczenia zysków ich monopoli naftowych przed uszczupleniem tych zysków przez kraje arabskie, do cofnięcia wstecz antyimperialistycznego ruchu arabskiego, który w ostatnich latach przybierał coraz bardziej na sile.

Nafta należy dzisiaj do najważniejszych surowców strate­gicznych i odgrywa rosnącą rolę w bilansie paliwowym świata. Na terytorium wszystkich krajów arabskich znajduje się ok 75 proc. znanych złóż ropy naftowej w świecie kapitalisty­cznym. W roku 1966 wydobycie ropy naftowej na Bliskim Wschodzie osiągnęło ponad 468 mln ton, to jest wzrosło prawie 30-krotnie w stosunku do roku 1939. Ponadto w krajach arabskich północnej Afryki — głównie w Libii i Algerii         w roku 1966 wydobyto 105 mln ton ropy naftowej. Bliski i Środkowy Wschód dostarcza dzisiaj na rynki światowe ok. 50 proc. ropy wydobywanej w świecie kapitalistycznym poza Stanami Zjednoczonymi i pokrywa ok. 60 proc. zapotrzebowa­nia na ropę państw Europy zachodniej. Koszt wydobycia ro­py w tym rejonie świata jest najniższy, a wydajność szybów naftowych ok. 500 razy większa niż w USA. Wliczając inwe­stycje rozwojowe, koszt wydobycia baryłki ropy (164 litry) wynosi w Stanach Zjednoczonych 1,51 dol., a w Wenezueli - 62 centy, natomiast według danych kapitalistycznych monopo­li naftowych wynosi: w Iraku — 4 centy, w Iranie — 7 centów, w Arabii Saudyjskiej i Kuwejcie — 10 centów. Tylko w tych 4 krajach wydobycie ropy w roku 1966 wyniosło ok. 425 mln ton.

Trudno uchwycić dokładnie zyski kapitalistycznych towa­rzystw naftowych, gdyż je ukrywają. Na podstawie przyjętej zasady, że połowę zysków otrzymują rządy krajów, w których wydobywa się ropę, ocenia się, że kapitalistyczne towarzystwa naftowe eksploatujące złoża ropy na Bliskim Wschodzie w roku 1965 osiągnęły 2717 mln doi. zysków. Dochodzą do tego ok. 55 krotnie wyższe zyski tych towarzystw, płynące z przeróbki ropy i dystrybucji produktów naftowych. W roku 1966 na Bliskim Wschodzie Stany Zjednoczone kontrolowały ok. 55 proc. wydobycia ropy, Wielka Brytania — ok. 35 proc., a Fran­cja tylko 6-7 proc. Przed drugą wojną światową proporcje były inne. Na Wielką Brytanię przypadało ok. 75 proc., na USA ok. 17 proc. i na Francję ok. 6 proc. Kapitał amerykański wy­parł więc głęboko z tego rejonu kapitał brytyjski.

W przytoczonych cyfrach, w gospodarczym, politycznym i strategicznym znaczeniu Bliskiego, Środkowego i Północne­go Wschodu dla rozwiniętych krajów kapitalistycznych znajdu­jemy wyjaśnienie istoty agresji Izraela na kraje arabskie i i poparcia tej agresji przez Stany Zjednoczone i Wielką Bry­tanię.

Nie będę referował moskiewskiej narady przedstawicieli partii i rządów siedmiu krajów socjalistycznych, zwołanej w związku z tą agresją. Wyniki tej narady zawiera opublikowane oświadczenie. Nie wymaga także omawiania oświadczenie rządu polskiego, zawierające przyczyny, dla których Polska zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem.

Przed światem stoi obecnie pytanie, jak rozwijać się będzie dalej sytuacja międzynarodowa. Na to pytanie odpowiedzieć nie można. Pewne jest tylko to, że dopóki rząd izraelski nie wyprowadzi swych wojsk z okupowanych terytoriów krajów arabskich, dopóty napięcie międzynarodowe będzie trwać i mo­że się zaostrzać.

Obecnie odbywa się nadzwyczajna sesja Organizacji Naro­dów Zjednoczonych, która ma ustosunkować się do agresji Izraela i do jego obłąkańczych zamiarów zaanektowania pew­nych obszarów krajów arabskich. Nie przesądzamy wyników jej obrad, lecz znając dotychczasowe stanowisko USA i Wiel­kiej Brytanii, nie ma podstaw do optymizmu. Z mocarstw za­chodnich jedynie stanowisko Francji stwarza nadzieje na zła­godzenie napięcia. Rząd francuski w związku z sytuacją na Bliskim Wschodzie stwierdził ostatnio w swej deklaracji, że „nie do przyjęcia byłyby jakiekolwiek fakty dokonane, jeśli chodzi o granice terytorialne i warunki życia obywateli państw zainteresowanych”. Rząd Izraela atakuje z wściekłością to oświadczenie.

Po agresji na kraje arabskie, jak po pijackiej, rozbójniczej hulance, koła rządzące w Wielkiej Brytanii i USA, całą zgraję imperialistycznych i reakcyjnych obrońców tej agresji, objął „katzenjammer”. Nic nie wskazuje na to, aby i na przyszłość mieli powody do uciechy. Agresja ta obróciła wszystkie narody arabskie przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym. Militarne zwycięstwo nad krajami arabskimi przyniosło Wiel­kiej Brytanii i USA największą klęskę polityczną na Bliskim Wschodzie. Polityczne znaczenie tych państw w świecie arab­skim jest niższe, niż było kiedykolwiek, spadło niemal do zera. Niełatwo przyjdzie im zmniejszyć rozmiary tej klęski polity­cznej. Z drugiej strony — imperializm będzie usiłował zacho­wać swe pozycje na Bliskim Wschodzie, stosując w tym celu wszelkie środki, nawet gdyby to miało nastąpić kosztem Izrae­la. Sytuacja może się więc zmieniać, może się zaogniać, a także ulegać odprężeniu. Stanowisko nasze, Związku Radzieckiego i innych państw socjalistycznych jest jasne. Dążymy do odprę­żenia, lecz nigdy nie pogodzimy się z tym, aby izraelski agresor otrzymał premię za agresję.

W myśl przysłowia: „uderz w stół, a odezwą się nożyce” — po agresji na kraje arabskie odezwali się natychmiast zachodnioniemieccy militaryści i rewanżyści. Schroeder, minister obrony w rządzie NRF, zażądał zwiększenia wydatków na uz­brojenie Bundeswehry o 300 min dolarów i ponownie wystąpił o dostarczenie jej rakiet do przenoszenia broni jądrowej. Na wieść o porażce militarnej krajów arabskich zapiali z radości zachodnioniemieccy rewanżyści. Ich wnioski, które wyciąg­nęli dla siebie z arabskiej porażki, oddaje najlepiej taki oto cytat z prasy zachodnioniemieckiej: „Postawa Izraela zredu­kowała do zera tak modny dziś strach przed działaniem pre­wencyjnym”. Teza zupełnie jednoznaczna wzywająca do pod­jęcia — na wzór Izraela — agresji w Europie, konkretnie: przeciwko Niemieckiej Republice Demokratycznej. Wzorował się Izrael na hitlerowskim Wehrmachcie, wzorują się obecnie bońscy militaryści na izraelskim „Blitzkriegu”. Swój swojego zawsze znajdzie. Izraelscy agresorzy upojeni swym sukcesem militarnym tak oto oceniali swoją wartość na falach radio­wych: „Przez dziesięciolecia będzie się w szkołach wojskowych całego świata sławić operacje lotnicze Izraela jako najlepszy przykład sztuki wojennej, mogącej się równać tylko z decydu­jącym sukcesem niemieckiej Luftwaffe w czasie ataku na Polskę w 1939 r.”

Nas, Polaków, boli dotkliwie klęska wrześniowa, najazd hitlerowski na Polskę. Nigdy tego nie zapomnimy. Ale co naj­mniej dziwić się trzeba, że dzisiejsi agresorzy izraelscy zapomnieli o tym, że te sławione przez nich sukcesy hitlerowskiej Luftwaffe w polskich przestworzach we wrześniu 1939 r. przy­niosły w konsekwencji prawie kompletną zagładę Żydów - obywateli Polski, którzy wówczas znajdowali się w naszym kraju. Uratowali się tylko ci, których Polacy z narażeniem własnego życia przechowali.

W związku z tym, że agresja Izraela na kraje arabskie spo­tkała się z aplauzem w syjonistycznych środowiskach Ży­dów — obywateli polskich, które nawet z tej okazji urządzały libacje, pragnę oświadczyć, co następuje: nie czyniliśmy przeszkód obywatelom polskim narodowości żydowskiej w przeniesieniu się do Izraela, jeśli tego pragnęli. Stoimy na stanowisku, że każdy obywatel Polski powinien mieć tylko jedną ojczyznę — Polskę Ludową. Podziela to olbrzymia większość obywateli polskich narodowości żydo­wskiej i służy wiernie naszemu krajowi. Władze państwowe traktują jednakowo wszystkich obywateli Polski Ludowej, bez względu na ich narodowość. Każdy obywatel naszego kraju korzysta z równych praw i na każdym ciążą jednakowe obywatelskie obowiązki wobec Polski Ludowej. Ale nie chcemy aby w naszym kraju powstała V kolumna. Nie możemy pozostać obojętni wobec ludzi, którzy w obliczu zagrożenia pokoju światowego, a więc również bezpieczeństwa Polski i pokojowej pracy naszego narodu, opowiadają się za agreso­rem, za burzycielami pokoju i za imperializmem. Niech ci, którzy odczuwają, że słowa te skierowane są pod ich adre­sem — niezależnie od ich narodowości — wyciągną z nich właściwe dla siebie wnioski.

Obecna sytuacja międzynarodowa wymaga czujności, ści­słego zwarcia frontu całego narodu, dyscypliny społecznej, rzetelnej pracy wszystkich — od góry do dołu. Dlatego otwarty dzisiaj VI Kongres Związków Zawodowych ma szczególne znaczenie i powinien odegrać doniosłą rolę w mobilizacji wszy­stkich pracujących do realizacji zadań Narodowego Planu Go­spodarczego, do solidarnego poparcia polityki partii i rządu. Od potencjału gospodarczego Polski, od postawy politycznej i zwartości naszego społeczeństwa, od jego ofiarności, od jego odporności na wrogą propagandę zależy nasz wkład do walki pokój i bezpieczeństwo na świecie. Potencjał ekonomiczny naszego dynamicznie rozwijającego się kraju liczy się bowiem w gospodarce światowej i wpływa na wzajemny stosunek sił socjalizmu i kapitalizmu, sił pokoju i agresji.

W latach 1963—1966, a więc w okresie między obecnym poprzednim Kongresem Związków Zawodowych, produkcja przemysłowa Polski wzrosła o 35 proc. Przeciętny roczny po­ziom produkcji rolnej w latach 1963—1966 wzrósł o ponad 10 proc. w porównaniu z poprzednim czteroleciem 1959—1962. Dzięki temu osiągnęliśmy za ostatnie cztery lata wzrost docho­du narodowego o ok. 30 proc., co oznacza średnioroczny przy­rost o 6,8 proc., a więc odpowiadający w zasadzie wynikom uzyskiwanym w poprzednich okresach.

Stwierdzając te niewątpliwe nasze osiągnięcia w rozwoju gospodarczym w ostatnich latach, nie wolno nam zmniejszać wysiłków na rzecz dalszego uprzemysłowienia naszego kraju I wszechstronnej intensyfikacji produkcji rolnej. Utrzymywa­nie szybkiego tempa rozwoju produkcji przemysłowej i rolni­czej, a także budownictwa i transportu — stanowi główne na­sze zadanie w dziedzinie polityki gospodarczej.

W miarę rozwoju naszej gospodarki coraz większego znacze­nia nabiera wzrost wydajności pracy oraz lepsze wykorzystanie środków trwałych, a także zużywanych w produkcji środków i materiałów, a więc zwiększenie ogólnej efektywności gospo­darki socjalistycznej. Aby to osiągnąć, musimy konsekwentnie doskonalić metody planowania, a przede wszystkim organiza­cję produkcji w skali przedsiębiorstw, branż i gałęzi gospodarki narodowej.

Walki o wyższą efektywność naszej gospodarki nie da się jednak ograniczyć tylko do bardziej sprawnych metod plano­wania i zarządzania, oraz do głębszego podziału pracy społecz­nej przez specjalizację i kooperację.

Jednym z podstawowych warunków efektywności gospoda­rowania jest szybkie unowocześnienie produkcji przemysłowej oraz jak najszersze stosowanie nowych technologii i tworzyw, a także doskonalszych konstrukcji.

Nie możemy być zadowoleni z sytuacji istniejącej w tym zakresie. Wykorzystanie możliwości zaplecza naukowo-techni­cznego jest bowiem wciąż jeszcze wyraźnie niedostateczne, efektywność prac naukowo-badawczych nie jest zadowalają­ca, tempo zaś wdrażania opracowań naukowych i technicznych do produkcji jest wciąż zbyt powolne.

Konsekwentne unowocześnianie wyrobów i technologii — zawsze w powiązaniu z rachunkiem ekonomicznym, z analizą kosztów i efektów — jest niezbędne we wszystkich dziedzi­nach naszej działalności produkcyjnej i usługowej. Szczególnie doniosłe jednak znaczenie wymóg ten posiada dla pomyślnego rozwoju działalności eksportowej, stanowiącej centralne, de­cydujące o dalszym rozwoju naszej gospodarki zadanie, które stawiamy przed klasą robotniczą, kadrą inżynieryjną i całym aktywem gospodarczym.

Tymczasem w realizacji zadań eksportowych wystąpiły — szczególnie w pierwszym roku realizacji obecnego planu 5-letniego — liczne trudności. W roku 1966 eksport wzrósł tylko o  4 proc. (licząc w cenach stałych), podczas gdy w planie 5 letnim przewidywano średnioroczny wzrost o ok. 6 proc. W roku bieżącym winniśmy nadrobić te zaległości i osiągnąć przyrost eksportu o ok. 9 proc.

Zadania eksportowe założone w planie 5-letnim nie mogą być wykonane drogą dodatkowego wywozu surowców prze­mysłowych i artykułów rolniczych. Jeśli chodzi o eksport arty­kułów spożywczych, a zwłaszcza nie przetworzonych artyku­łów rolnych, będziemy go musieli nawet ograniczyć — bądź ze względu na rosnące potrzeby wewnętrzne kraju, bądź ze względu na niską opłacalność.

Główną drogą osiągnięcia koniecznego przyrostu wpływów dewizowych winien być wzrost eksportu gotowych wyrobów przemysłowych, a zwłaszcza maszyn i urządzeń.

Na obecnym etapie rozwoju gospodarczego, kiedy front styku naszej gospodarki z gospodarką światową obejmuje już ponad 1/5 dochodu narodowego — i dalej będzie się rozszerzał — mu­simy przywiązywać coraz większą wagę do tego, by wzrost eksportu szedł w parze z poprawą jego opłacalności.

W związku z rosnącą wagą eksportu dla rozwoju naszej gospodarki będziemy kierować środki przede wszystkim na rozbudowę i modernizację tych branż i przedsiębiorstw, które podejmują! rozwijają opłacalną produkcję eksportową.

Opracowując kierunki dalszego rozwoju zakładu, KSR po­winny szczególnie troszczyć się o rozbudowę i modernizację przede wszystkim tych ogniw przedsiębiorstwa i zaplecza technicznego, które decydują o podjęciu produkcji nowych wy­robów poszukiwanych za granicą oraz o unowocześnieniu już wytwarzanych.

W naszej wymianie towarowej z zagranicą szczególnie do­niosłą rolę odgrywają, jak wiadomo, kraje socjalistyczne. W tych krajach, a głównie w Związku Radzieckim, zaspokaja­my bowiem większość potrzeb naszej gospodarki na surowce do produkcji. Otrzymujemy z tych krajów także wielką liczbę maszyn i narzędzi, bez których nie moglibyśmy realizować programu inwestycyjnego w podstawowych gałęziach gospodarki.

Jesteśmy jak najbardziej zainteresowani w rozwoju tej wy­miany. Jej wzrost zależy przede wszystkim od umiejętności dostosowania naszego eksportu wyrobów przemysłowych do nowych potrzeb odbiorców w krajach socjalistycznych.

Rzecz jasna, że muszą to być wyroby nowoczesne, trwałe i niezawodne, wyroby o wysokich walorach użytkowych. Dla­tego centralną sprawą w pracach KSR, zarówno nad perspe­ktywą, jak i w ich bieżącej działalności, jest koncentracja wysiłków nad wprowadzaniem do produkcji i rozwijaniem eksportu takich właśnie wyrobów.

Zadania, które stoją przed gospodarką narodową, wymagają bardziej pełnego i świadomego zaangażowania do ich realizacji ogółu ludzi pracy, załóg robotniczych, inżynierów, techników i ekonomistów. Na tym właśnie polega szczególna i doniosła rola związków zawodowych oraz samorządu robotniczego w rozwoju naszej socjalistycznej gospodarki.

Wieloletnia działalność samorządu robotniczego w naszych przedsiębiorstwach nagromadziła już bogate doświadczenie i poważny dorobek. Pogłębiła się w aktywie samorządu i wśród całych załóg znajomość problemów ekonomicznych i technicznych produkcji, co należy podkreślić z uznaniem.

Aktualnie pilnym i ważnym warunkiem osiągania wyższych rezultatów gospodarczych przedsiębiorstw jest usprawnienie planowania wewnątrz zakładowego, zabezpieczenie rytmiki pro­dukcji i osiągnięcie wyższego poziomu organizacji pracy na każdym stanowisku roboczym, w wydziale produkcyjnym, w skali całego przedsiębiorstwa. Zrozumienie tego staje się coraz bardziej powszechne wśród załóg, które są żywotnie zainteresowane w tym, aby pracować rytmicznie i wydajnie, bez przestojów i zrywów, w pełni wykorzystywać czas pracy i posiadane kwalifikacje.

Prawidłowa organizacja pracy jest podstawówym warunkiem wykształcenia zharmonizowanego kolektywu pracowniczego, zgodnie współpracującego dla osiągnięcia coraz lepszych wy­ników.

Szczególnie odpowiedzialne zadania spoczywają na związkach zawodowych i samorządzie robotniczym W dziedzinie prawi­dłowego kojarzenia indywidualnych interesów robotników z interesami całego przedsiębiorstwa i dobrem ogólnonarodo­wym, a w szczególności takiego kształtowania wynagrodzeń, aby były one wyrazem sprawiedliwej oceny wkładu pracy, kwalifikacji i osiągniętych wyników produkcyjnych każdego robotnika i zespołu pracowniczego.

Tak jak nie wolno w sposób równościowy, bez niezbędnego różnicowania w zależności od wkładu i efektów prący, doko­nywać zaszeregowań, rozdzielać nagród i premii — tak też nie można dopuszczać do nieuzasadnionego uprzywilejowania po­szczególnych osób i grup pracowniczych. A przypadki nielicze­nia się z tymi wymogami mają miejsce, między innymi przy podziale funduszu nagród za efektywność j eksportu, a także premii za osiągnięcia w poprawie jakości produkcji. Tolerowa­nie niewłaściwego, niezgodnego z założeniami podziału tych i innych funduszów prowadzi nie tylko do wypaczenia sensu ekonomicznego bodźców, ale również wyrządza szkody moralne i społeczne.

Ogromne znaczenie systemu bodźców materialnego zainte­resowania dla osiągania coraz lepszych efektów nie oznacza, że można je traktować jako decydujące o wszystkim, jako czynnik zdolny zaradzić wszystkim absolutnie brakom i nie­domogom.

Negowanie wagi bodźców moralnych i negowanie znaczenia bodźców ekonomicznych jest jednakowo sprzeczne z rzeczywi­stością, z naturą ludzką, z aspiracjami ludzkimi. Człowiek nie jest i nie może być obojętny na zachętę moralną, na bodźce działające na jego ambicję zawodową, na patriotyczne uczucia, na prestiż załogi. to wartości o ogromnej wadze moralno-politycznej — i tego nie można nie doceniać.

Zadania, które wyłaniają się na obecnym etapie rozwoju budownictwa socjalistycznego, wymagają wzrostu aktywności i odpowiedzialności każdego pracownika za swój posterunek pracy i cały zakład produkcyjny. W ostatecznym bowiem ra­chunku o skuteczności naszej działalności gospodarczej de­cyduje zawsze człowiek, jego inicjatywa, umiejętności, za­angażowanie, postawa ideowa i moralna. W tym ludzkim czyn­niku zawarte są olbrzymie, nie w pełni jeszcze wykorzystane rezerwy lepszego funkcjonowania całej naszej gospodarki i wzrostu produkcji. I na tym polega jedność zadań gospodarczych, społeczno-politycznych i ideowo-wychowawczych w działalności samorządu robotniczego.

Podstawowym kierunkiem naszego działania w zakresie pod­noszenia poziomu życia ludzi pracy jest podwyższanie płac — zgodnie z obowiązującą w socjalizmie zasadą podziału dóbr według ilości i jakości pracy.

W roku ubiegłym kierownictwo partii i rządu zaakceptowało wnioski związków zawodowych w sprawie objęcia podwyżkami płac ponad 2700 tys. pracujących, przeznaczając na ten cel kwotę ponad 4,7 mld zł brutto w stosunku rocznym. W roku bieżącym decyzjami o podwyższeniu płac objętych zostało blisko półtora miliona ludzi pracy na kwotę ponad 3 mld zł.

Również w następnych latach dbać będziemy o dalsze pod­wyższanie płac, kierując się przy tym niezmiennie zasadą, że wzrost zarobków nie może wybiegać ponad możliwości pań­stwa.

W całokształcie spraw dotyczących poziomu życia bardzo istotną rolę — obok płac — odgrywają również świadczenia społeczne, a zwłaszcza renty.

Wydatki państwa na renty w latach ubiegłych szybko wzra­stały. W roku 1959 państwo wydatkowało na renty 10,3 mld zł, zaś w 1966 r. —18,9 mld zł, co oznacza wzrost o 84 proc., podczas gdy dochód narodowy wzrósł w tym samym czasie o       47 proc. Szczególną naszą troską w minionym okresie było podwyższanie rent najniższych. Od roku 1959 podnosiliśmy je 3-krotme.

Mimo jednak tak znacznego wzrostu wydatków na renty zdawaliśmy sobie sprawę, że wysokość rent nie jest zadowa­lająca. Jesteśmy zdania, że należy opracować na najbliższe 3 lata program stopniowej poprawy położenia materialnego rencistów, koncentrując na ten cel niezbędne środki finansowe.
Program ten powinien przewidywać: dalszą wydatną pod­wyżkę rent najniższych, odczuwalne podniesienie wysokości innych dotychczasowych rent oraz udoskonalenie na przyszłość systemu rentowego, tak aby zostały poprawione relacje po­między wysokością renty a zarobkiem uzyskiwanym przez pracownika w okresie zatrudnienia.

W najbliższym czasie podwyższone będą najniższe renty starcze do 700 zł miesięcznie. W następnych zaś kolejnych etapach rocznych — od stycznia 1968 r. do roku 1970 — nastąpi dalsze podwyższenie tych rent do 900 zł. Równolegle do tych realizowanych etapami podwyżek należy zapewnić sukcesywne podniesienie pozostałych rent z tytułu pracy. Odpowiednio większą podwyżkę powinni otrzymać ci renciści, którzy prze­szli na rentę w pierwszym okresie po reformie w 1958 r.

Organiczną częścią 3-letniego programu poprawy świadczeń rentowych będzie także zmiana systemu rent dla tych pracow­ników, którzy przejdą na rentę po 1 stycznia 1968 r. Należy tu przewidzieć poprawienie relacji pomiędzy rentą a uzyskiwa­nymi w czasie zatrudnienia zarobkami. Uzasadnione też będzie powiązanie wysokości tych rent ze stażem pracy, tak aby za każdy rok przepracowany w Polsce Ludowej powyżej 20 lat — renta zwiększyła się o 1 proc. zarobku.

Tak szeroko zakrojony program poprawy sytuacji życiowej rencistów będzie wymagał znacznych środków. Przeznaczamy na to kwotę ponad 14 mld zł w ciągu 3 najbliższych lat łącznie.

W związku z tym jeszcze w bieżącym roku określona część z płaconego przez pracowników podatku od wynagrodzeń zo­stanie przelana na specjalny fundusz, przeznaczony na sfi­nansowanie podwyżki rent. Będzie to fundusz stały, niezależny od dotychczasowego funduszu ubezpieczeń społecznych, wno­szony przez pracowników w formie ich składki, bez żadnego jednak z tego tytułu dodatkowego obciążenia. Składka ta, określona w procentach od zarobku aż do górnej granicy 3% proc., będzie w całości pokryta przez odliczenie od podatku od wynagrodzeń.

Faktycznie więc te dodatkowe środki przekaże państwo ze swego budżetu. Natomiast dotychczasowe zarobki netto nie ulegną z tego tytułu żadnemu uszczupleniu.

Wyżej wskazane źródło zwiększonych środków na renty zostanie dodatkowo jeszcze uzupełnione o kwotę, stanowiącą równowartość zwiększonych wydatków ludności z tytułu do­konanej od 1 lipca podwyżki taryf w komunikacji miejskiej w niektórych większych ośrodkach. Z sum uzyskanych wsku­tek podwyżki taryf, czyli ze zmniejszenia dopłat państwa do komunikacji miejskiej, dokonamy jeszcze w bieżącym roku podwyżki najniższych rent.

Przedstawione wyżej generalne założenia reformy systemu rentowego umożliwią w perspektywie najbliższych 3 lat po­ważną poprawę warunków bytowych rencistów i spełnienie tym samym powszechnie wysuwanego postulatu rozwiązania tego problemu.

Takie są nasze zamierzenia w tej dziedzinie, taki jest kon­kretny plan ich realizacji.

Rzecz jasna, dążyć będziemy do tego, aby w ciągu najbliż­szych 3 lat tempo wzrostu zarobków utrzymać w ramach za­łożeń planu 5-letniego. Jednakże nie można wykluczyć, że wzrost ten będzie nieco wolniejszy w związku ze zwiększeniem się wydatków państwa na renty. Jeżeli jednak zadania planu zostaną przekroczone, a szczególnie jeśli obniży się jednostkowe koszty produkcji ponad założenia planu, to wówczas można będzie uzyskać dodatkowe środki, aby równocześnie z podwyż­ką rent zwiększyć realne płace, nawet ponad założenia planu. W waszych rękach, jako przedstawicieli klasy robotniczej, leży więc rozwiązanie tego problemu.

Zgadzamy się z wysuniętą przez związki zawodowe tezą, iż jednym z założeń przyszłego planu 5-letniego powinno być powszechne skrócenie tygodniowej normy czasu pracy. Trzeba jednakże do tego przygotować odpowiednie warunki. W na­stępstwie skrócenia czasu pracy nie może bowiem nastąpić ob­niżenie produkcji i zarobków, a odwrotnie - należy zabezpie­czyć dalszy ich wzrost.

Przygotowując warunki powszechnego obniżenia ustawo­wych norm czasu pracy, należy zatem znacznie głębiej niż do­tychczas sięgnąć do wewnątrzzakładowych rezerw produkcyj­nych, ponieważ tylko wtedy skrócenie czasu pracy będzie rze­czywiście korzystne dla ogółu pracujących.

Towarzysze!

Komitet Centralny PZPR jest przeświadczony, że obrady uchwały VI Kongresu Związków Zawodowych odegrają do­niosłą rolę w życiu polskiego ruchu zawodowego, że przyczynią się one do rozwoju aktywności produkcyjnej i społecznej kla­sy robotniczej i wszystkich pracujących w budowie Polski socjalistycznej.

W imieniu KC PZPR życzę wam, towarzysze delegaci, owoc­nych obrad!

Trybuna Ludu 20 czerwca 1967 r.

2 komentarze:

  1. Terrrorysci i oszusci ze zwiazkow
    Ludzie pomozcie walczyc z ta zaraza zwiazkowa rozprawa 3 lipca 2015 o godzinie 10.00 w Edmonton County Court przeciwko GMB Trade Union.Pomozcie mi wygrac z zzz ze zdradzieckimi zwiazkami zawodowymi za to co zlego zrobili w Polsce i na swiecie
    Marian Lukasik
    00447985284791
    technik888@gazeta.pl
    wpiszcie dane w gogle a wszystko wam wyjdzie
    www.wiadomosci24.pl/…/polak_pozywa_brytyjskie_zwiazk…
    polscott24.com/the-county-court-at-edmonton/
    polscott24.com/zwiazkowcy-oszukuja-ludzi-i-bogaca-s…/
    anti-trade-unionists.blog.onet.pl/2013/05/
    polscott24.com/dlaczego-warto-glsowac-na-mnie-maria…/
    nowypolskishow.co.uk/?tag=marian-lukasik

    OdpowiedzUsuń
  2. Terrrorysci i oszusci ze zwiazkow
    Ludzie pomozcie walczyc z ta zaraza zwiazkowa rozprawa 3 lipca 2015 o godzinie 10.00 w Edmonton County Court przeciwko GMB Trade Union.Pomozcie mi wygrac z zzz ze zdradzieckimi zwiazkami zawodowymi za to co zlego zrobili w Polsce i na swiecie
    Marian Lukasik
    00447985284791
    technik888@gazeta.pl
    wpiszcie dane w gogle a wszystko wam wyjdzie
    www.wiadomosci24.pl/…/polak_pozywa_brytyjskie_zwiazk…
    polscott24.com/the-county-court-at-edmonton/
    polscott24.com/zwiazkowcy-oszukuja-ludzi-i-bogaca-s…/
    anti-trade-unionists.blog.onet.pl/2013/05/
    polscott24.com/dlaczego-warto-glsowac-na-mnie-maria…/
    nowypolskishow.co.uk/?tag=marian-lukasik

    OdpowiedzUsuń